drewniana rzezba

drewniana rzezba

czwartek, 19 sierpnia 2010

49. Nic nie boli tak jak życie

Mogielnicki* ma rację. Życie to bolesna sprawa. Dopóki pies był w domu,
zupełnie nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak wiele miejsca zajmował
w naszym życiu. I choć odszedł , zawsze już pozostanie w naszej świado-
mości.

Chcę jeszcze raz podziękować wszystkim, którzy rozumieją co czuję i dla
których czworonożny ulubieniec nie jest "tylko zwierzęciem".

Wiele, wiele lat temu, gdy byłam jeszcze dzieckiem, mój ojciec miał olbrzymie
akwarium a w nim "welonki". Ojciec godzinami siedział przed nim, podziwiał
swoje rybki, ciągle coś w akwarium ulepszał. Pewnego dnia wyczytał, że jest
nowy środek dezynfekujący podłoże, wystarczy "ileś tam" owego proszku
wsypać i rybki będą miały czyściutki piaseczek. Ojciec zakupił ów środek,
zgodnie z instrukcją obliczył, jaką ilość powinien wsypać i oczywiście ją do
akwarium wsypał. Rano wszystkie welonki pływały brzuszkami do góry.
Producent nie dodał jednej ważnej informacji- przed dezynfekcją należało
odłowić rybki do innego zbiornika.
Wtedy po raz pierwszy i ostatni widziałam płacz ojca. I wtedy zrozumiałam,
że można kochać nie tylko ludzi, ale i zwierzęta i cierpieć po ich odejściu.
Gdy ojcowa sunia, prześliczna , łagodna seterka irlandzka zachorowała i nie
było już dla niej ratunku, mój ojciec sam ją uśpił, nie chcąc by czuła obcy dotyk
przed dokonaniem żywota. Nie było mnie przy tym, ale pewnie też wtedy
płakał.

Wracam pomału do równowagi, nad wykazem ulubionych blogów dałam
fotkę Flika i każde spojrzenie na niego, wywołuje mój uśmiech, może mało
radośnie, ale jednak się uśmiecham.

Wczoraj był nareszcie dzień chłodniejszy, bez słońca i mogłam zająć się blo-
kowaniem kamizelki. Dziś będę robiła plisy dookoła pach, szyi i zapięcia.
I wczoraj w ramach odreagowywania tęsknoty, zaczęłam robić szydełkiem
chustę , jesień idzie, ponoć. Ścieg jest tak bajecznie prosty, że tej chusty
przybywa błyskawicznie. Robię ją z włóczki "Gucio-Natura" w kolorze czar-
nym. Włóczka jest cienka, 100% akryl. ma "mohairowy włosek" i robię
szydełkiem nr 2,5 PRYM. Wygląda mi na wydajną włóczkę.

Na samym końcu listy moich ulubionych blogów kliknijcie na pozycję
"Marcin Kolpanowicz". Zapewniam Was, że warto . A stronę tę polecam
zwłaszcza tym, którzy interesują się sztuką. Trafiłam tam dzięki Jjon, z
"Carpe Diem". Ciekawa jestem Waszej opinii, ja jestem zachwycona.

Mam nadzieję , że następny post już będzie składniejszy i mniej płaczliwy.
W każdym razie będę się starać:)


*To fragment tekstu A.Mogielnickiego do muzyki
R.Lipko i K.Cugowskiego.Oczywiście Budka Suflera

35 komentarzy:

  1. Rozumiem Cie doskonale, gdyz nawet chwili nie zyłam bez psa. Gdy sie urodziłam juz w domu byl pies. Tak wiec, jak latwo domyslec sie, przezylam kilka psich smierci, nad ktorymi nigdy nie przeszlam do porzadku dziennego. I pewnie nigdy nie przejde.
    Ja puste po stracie psa wypelnialam nowym psem, by innym psom dac szanse na fantastyczne zycie i tak bedzie dopoty, dopoki bede miala sily:)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozumiem ból po starcie pieska. Kiedy ponad dwa lata temu odszedł nasz Gucio, nie potrafiłam sobie znaleźć miejsca. Córka zafundowała mi terapie wstrząsową i po dwóch tychodniach w domu zagościł szczeniak wyżlicy (z dużymi problemami zdrowotnymi i emocjonalnymi), któremu ratowaliśmy zycie w środku nocy składając wizyty weterynarzowi. Ifunia zafundowała mi kilka trudnych miesięcy, zanim została jako tako wychowana, ale pozwoliła zdystansować się do żalu po Gustawku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ktoś, kto uważa zwierzę tylko i wyłącznie za zwierzę (kot - łapie myszy, pije mleko i śpi na piecu, pies - pilnuje dobytku itp.), nie za członka rodziny, nigdy tego nie pojmie. U mnie w domu zawsze tak było, tylko ja jedna dziwna, kochałam zwierzęta i uważałam za przyjaciół. Dziwili się, że kot, małe głupie bydlątko, może tak mnie kochać, przybiegać na wołanie i tak się przymilać. Albo chociaż strzyc uszami, kiedy ktokolwiek wymawia moje imię. Ano, takie niby durne bydlątko.

    Kiedy takie małe durne bydlątko odejdzie, zostaje po nim pustka. I nikt, kto traktuje zwierzę tylko jak zwierzę, tego nie pojmie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Anabell! Zaczynam obawiać się o Twoje zdrowie. "Przymusowe" spacery z psem służyły nie tylko jemu. Zawsze mogłaś odetchnąć "świeżymi" spalinami a i parę kroków dobrze działało na sprawność ruchową.

    Nie znam się na takich artystycznych (wybacz!) duperelach jednak wiem, że praca nad nimi polega na długim ślęczeniu. Wybierz się co jakiś czas w ciekawe miejsce, których w Twojej okolicy nie brakuje (może być Krakowskie... :-) ) lub spraw sobie innego psa - pewien naturalny żal zmieni się z czasem w miłe wspomnienie. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Droga Anabell - jak inni kochajacy zwierzeta rozumiem Twoj smutek - tez przezylam smierc swojej ukochanej Jill. Od tego czasu, a minelo 18 lat, nigdy juz psa nie bralam, nie chcac nic podobnego przezywac. Moze jestem tchorzem ale nigdy nie ogladam jej fotografii bo nawet to mnie nadal boli. Ty postepujesz wlasciwie - wspominajac, patrzac, usmiechajac sie , nadal w jakims sensie bedac ze swoim przyjacielem. Sciskam cieplutko!
    Serpentyna

    OdpowiedzUsuń
  6. Anabell, tak mi przykro. Nie potrafię znaleźć słów pocieszenia, bo mimo najserdeczniejszych, i tak będzie bolało. Zwierzęta tyle wspaniałego wnoszą w nasze życie, tak dobrze nas rozumieją, pocieszają, pomagają. Wydaje nam się, że my jesteśmy naszym ulubieńcom niezbędni, a to nam zwierzaczki są potrzebne.
    Anabell, serdecznie Cię pozdrawiam. Nola

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiem jak to jest, gdy wchodzisz do domu i nikt nie merda ogonem.....
    Ale takie życie i najlepszym lekarstwem jest prozaiczna praca
    lub nowy przyjaciel....
    Ja ze względu na silną alergię
    nie mogę mieć w domu żadnych futrzaków, a bardzo bym chciała.
    Pozdrawiam cię ciepło i życzę pogody ducha:-))))

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem kiedy i czy będzie następny piesek. Jesteśmy tylko we dwoje i gdy któreś z nas chore, drugie "dostaje w kość".Okropnie się umęczyłam przez te kilka miesięcy choroby męża, zestawienie chory mąż i stary pies nie było dobre.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj Antonino,na razie zupełnie nie myślę o następnym piesku.To trudna decyzja, bo w Polsce nie mamy bliskiej rodziny, w razie jakiegoś nieszczęścia pies zostałby sam.Przeżyłam ciężkie miesiące gdy szamotałam się pomiędzy mężem w szpitalu, a psem w domu.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj Ken, udomowione zwierzątko bardzo przywiązuje się do swego właściciela, nawet chomik czy też świnka morska.Na wsi szanuje się krowy, bo mleko dają, konie, bo to siła pociągowa, toleruje się psy łańcuchowe, ale za bardzo się o nie nie dba.I nikt nie chce pojąć,że zwierzęta też czują, tak jak my, ból, strach,tęsknotę.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mironq, zdradzę Ci pewną tajemnicę- ostatnie pół roku to nie były spacery z psem, tylko "stacery", bo staruszek więcej stał niż chodził.
    Akurat na moim osiedlu jest b. dużo zieleni, o czym przekonał się Czarny naocznie.Częste wychodzenie z domu zapewnia mi moja skleroza, bo zawsze muszę ze 3 razy iść po zakupy. Gdy spiszę na kartce, to pewne,że kartkę zostawię w domu, a tak naprawdę to nawet się nie wysilam,żeby wszystko zapamiętać. To przez ten parter.Gdy mieszkałam na 3 piętrze , w starym budownictwie i bez windy-wszystko pamiętałam co mam załatwić.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj Serpentynko, uwielbiałam tę psią mordkę i pewnie zawsze tak będzie.Dla mnie był to najpiękniejszy pies na świecie i dobrze umiał to wykorzystać.Myślę,że on nigdy nie widział mojej twarzy bez uśmiechu, nawet w tych trudnych miesiącach.Wiele osób nie bierze następnego psa, by nie cierpieć z powodu nieuniknionego rozstania.Mnie jakoś pomaga spoglądanie na niego, przywołuje te radosne chwile, nie tę ostatnią.
    Miłego, :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj Nolu, masz rację, to te nasze zwierzaczki są nam bardziej potrzebne niż my im. W tym trudnym dla nas momencie, nasz weterynarz tak powiedział: zapamiętajcie go takim , jaki był dawniej, wyrzućcie z pamięci obraz jego z ostatnich dni, pamiętajcie tylko te chwile jego wspaniałości. I ja tak właśnie robię.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj Bronko, są rasy odpowiednie dla alergików. To psy, które nie mają sierści, ale włosy, tak jak my.
    Z całą pewnością należą do nich chińskie grzywacze i maltańczyki.Moja sąsiadka ma cholerna alergię i ma właśnie maltańczyka, a znajomy ma 2 chińskie grzywacze- u niego z kolei dzieci są alergikami. To merdanie, gdy się otwierało drzwi to jedno, a to drugie merdanie ogonkiem, gdy się coś chciało od pańci- merdanie ogonkiem i szturchanie nosem w nogę.Tego jeszcze więcej brak.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. wspolczuje:)
    radzilabym podobnie jak mironq, ale wybor nalezy do Ciebie - z wiekiem coraz trudniej zdecydowac sie na szczeniaka.
    Mialam dwa spaniele bialo- czarne : matke i syna ( syn zostal, bo z trzech szczeniakow ktore byly do oddania tuz przed wakacjami, dwa poszly do ludzi). Kiedy matka odeszla - nazywalam ja Beata Tyszkiewicz psiego rodu , zostal nam jej syn... a kiedy i ten odszedl doslownie po 3 tygodniach ( w ramach terapii) pojawila sie w naszym domu owczarka niemiecka. Ma juz 10 lat. wiem ze jej czas sie zbliza i powiem Ci, ze nie wyobrazam sobie tej chwili!!!, bo chyba podobnie jak Ty nie zdecydujemy sie juz na kolejnego psa. Pies to naprawde duza odpowiedzialnosc i nowy czlonek rodziny... nie wiem czy wystarczy nam sil na takie nowe wyzwanie...
    pozdrawiam i rozumiem:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Wszystkie "stworzenia" i te dwu i czteronożne mają na tym i tamtym świecie szczególne miejsca.Wczoraj oglądałam na naszej Tv wzruszający film.Nie podam tytułu, bo zaczęłam oglądać trochę później.Jedną z bohaterek była mała dziewczynka chora na białaczkę i zapytana czy myśli o tym jak ma wyglądać miejsce , do którego odejdzie, odpowiedziała pewnym głosem " Ma tam być dużo motyli" więc ja Tobie anabell życzę, aby Twój wierny przyjaciel otaczał się tam, gdzie jest pięknymi, różnobarwnymi motylami.I może kiedyś, jako taki barwny motyl, przysiadzie na Twoim ramieniu.

    OdpowiedzUsuń
  17. tak, anabell, wiem, że nie zawsze jest to możliwe i wiem, że pies to wielkie zobowiązanie. Z wiekiem też co innego dla nas staje się ważniejsze. Pozdrawiam i dziękuje Ci za komentarz u mnie.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nawet ciężko mi myśleć o tym co czujesz, tez straciłam już kilku psich przyjaciół i naprawdę marzy mi się wehikuł czasu :(
    Moja Sara parę lat temu została przejechana przez busa, fakt faktem wyleciała gościowi pod koła (za kotem), ale on nawet się nie zatrzymał. Szczęście w nieszczęściu nie pękło żadne z ważnych narządów, ale miednica i nogi były strzaskane-bus po niej przejechał. Załatwiliśmy operację na rano, przez noc została zabezpieczona i podano jej środki przeciwbólowe. Po operacji nie chciała żyć, widziałam to, przez 3 m-ce spaliśmy na zmianę na podłodze, koło niej, na materacu. W nocy zastrzyki, kiedy bolało, a skarżyła się bardzo, tulenie i karmienie na siłę. Miała nie biegać, o skakaniu też mogła zapomnieć. I stał się cud, po kilku m-cach stanęła na własne nogi, z zalaną i trochę krzywą miednicą i do dziś biega i skacze jak wściekła. Nie rozumiem jak można zabić psa, żeby sie nie męczył. Nikogo z rodziny nie zabijesz, to ratuj również małego przyjaciela.
    Sciskam mocno i pocieszam.

    OdpowiedzUsuń
  19. dobrze ze juz pomali wracasz do siebie :) :) Mnie osobiscie tego rodzaju malarstwo niepociaga

    OdpowiedzUsuń
  20. Witaj Mado, ale jak brać to najlepiej od szczeniaka-tego przywiozłam od hodowcy, gdy miał 7 tygodni.Bardzo mi się Twoja sunia podoba i wcale nie wygląda na swoje lata.Mój piesiunio był na osiedlu nazywany matuzalemem- ale po nim już było widać,że to staruszek.Na razie muszę odbyć tę żałobę- tak na "zdrowy rozum", to mamy już zostać bez psa, ale przecież może nam "odbić", prawda?
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Witaj Gosiu, pewnie jestem nieco stuknięta, ale jestem zadowolona,że ten zwierzęcy cmentarz jest w lesie, mój jamnior uwielbiał wyprawy do lasu. I może rzeczywiście kiedyś usiądzie mi na ramieniu motyl, posłaniec od niego. Dziękuję Gosiu,
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ivo, pewnie gdyby nie ta choroba męża a do tego moje dolegliwości, to pewnie już bym siedziała w necie i szukała następnego. A tak odbędę żałobę i pomyślę.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Ago, to cudownie,że udało się uratować Twoją sunię.Ostatnie 2 tygodnie wprawdzie nie spałam z Flikiem na podłodze, ale w ogóle mało spałam, bo wciąż sprawdzałam, czy on jeszcze jest z nami, lub czy się nie męczy.
    Pomerdaj swoją sunię ode mnie za uszkami.I wszystkiego dobrego dla Was.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ależ trafiłam! Annabell wyobrażam sobie, że drzemałas jak przy chorym dziecku. Naprawdę mocno ściskam i pocieszam!

    OdpowiedzUsuń
  25. Przepraszam za dodatkową n-kę w nicku.

    OdpowiedzUsuń
  26. Witaj Niedzielna Blogowiczko,muszę po prostu. I tak zostanie w mojej pamięci do końca.
    Co do malarstwa- podobaja mi się portrety, w serii"Niewidzialnych miast" dwa obrazy: "Fantazja Gotycka" i "Brama Niebios", w serii "Teatr Świata": "Nudescape" i "Martwa horyzontalna", a w "Mitologii Przedmieścia" -"Altum Silentium". Wydaje mi się, że byłby świetnym ilustratorem i scenografem różnych pozycji z gatunku sf. Ma naprawdę niesamowitą wyobraznię i poczucie humoru.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Masz rację Ago, to tak właśnie wyglądało. Bo to był mój pies, w założeniu.Generalnie wszyscy się cieszyli,że będzie pies, ale to ja się nim zajmowałam "od podszewki", bo siedziałam w domu.Moja córka powiedziała wtedy do swego kolegi,że: "matka zupełnie oszalała na punkcie psa, tylko on ją obchodzi". Nie szkodzi, ta dodatkowa literka, wtedy wychodzi moje imię.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Anabell, a może na otarcie łez dobry byłby nowy piesek?

    Pozdrawiam serdecznie i idę oglądać obrazy.
    alElla

    OdpowiedzUsuń
  29. "Bracia mniejsi" potrzebują naszej opieki, zwłaszcza że wytworzona przez człowieka infrastruktura i "hodowlane" manipulacje nie pozwalają im już żyć bez tej opieki.\
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  30. alElluniu, na razie nie, muszę tego opłakać. Na Boże Narodzenie przyjadą
    dzieci i wtedy się zastanowimy wspólnie nad tym. Poza tym jeśli bym brała, to tylko szczeniaka, więc raczej bliżej wiosny.No i może do tego czasu lekarzom uda się dociec, dlaczego mam tak fatalne wyniki badań.Zastanawiam się tylko, czy oni mogą się czegoś domyślić, skoro ja nie wiem co mi dolega.Bo nic mnie boli, czuję się dobrze, a wyniki- fatalne.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Witaj Jerzy, ja myślę,że nam jest bardzo potrzebna obecność zwierzątka w domu, właśnie dlatego,że taki wysoki stopień technizacji dookoła.A gdy się pomyśli,że wszystkie rasy powstały właściwie od jednego psa - porażające. A jeszcze bardziej porażająca jest świadomość, że niewielu hodowców jest uczciwych i dba o prawidłową genetykę i dopuszcza krycie wsobne.A potem psiaki mają wady genetyczne.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Hejka,Anabell:-)
    Nooo,juz chyba troche wracam:-)
    Jeszcze bardzo leniwie i jest mnie tu chyba tylko jakas jedna trzecia,ale zajrzalam do Ciebie,gdyz bardzo polubilam to Twoje pisanko:-)
    O PSIACH i KOCIACH...Heh-KOTE JEST PIEKNE:-)Kiedys bylam straszna kociara-jeden nawet przetrwal wszystkie inne-zyl 15 lat.To chyba dlugo,jak na kota.Byl strasznym ZBOJCERZEM,czyli skrzyzowaniem ZBOJA z RYCERZEM:-)i nosil dzielnie dumne imie MIUDEK:-)
    Potem stalam sie okropna psiara,a wiec moje motto zmienilo sie na - PIUME JEST PIEKNE:-)Mam dwie jamnice:Niunie i Kropke-matke i corke.Niucha wyladowala u mnie,niejako 'w prezencie',bo sie przyblakala do babci mojej bylej studentki,jako siedmio miesieczny mlodek i tak 'przyschla'.Potem miala szesc szczeniaczkow z czarnym jamniolem a jedno urodzilo sie biale...w bezowe kropki,jakby ktos 'dal z pedzla',niekoniecznie rownomiernie-gdzies tam troche zabraklo tej farbki:-)Kropa jest cudek.Kazda ma swoj odrebny charakterek.Oczywiscie obie wyladowaly ze mna tutaj,w Danii,bo psa,lub kota,czy tez inne zwierze to sie na cale ich zycie bierze...Rymlo mi sie:-)Toz to przeciez nasi Bracia Mniejsi...Psi..lub koci-bracia mniejsi-....hehehe...
    Calusy-od psianki z DK-

    OdpowiedzUsuń
  33. Witaj psianko, cieszę się,że już wróciłaś!Jamniki to jest to! To kwintesencja psa.Uwielbiam je za niebywałą indywidualność, za to ciągnięcie w lewo, gdy musimy iść w prawo, za to obrażanie się, gdy na coś im się nie pozwala, za poczucie humoru i własny pomysł na spacer.Mój to chyba jeszcze w domu miał zaplanowane, w którą stronę pójdzie, bo w chwili wyjścia z bramy już ciągnął w wybraną przez siebie stronę.Więc jeśli miałam zaplanowany przydatny dla mnie kierunek, w domu powtarzałam, dokąd idziemy.Flik rozróżniał 3 kierunki: apteka, poczta i "Dianka".Po "zaprogramowaniu" jeszcze w domu, tuż po wyjściu podawałam cel spaceru i Flik podążał we właściwym kierunku. Poczta i apteka były pożądanym miejscem, bo pani brała na ręce a wszyscy się psem zachwycali, no a Dianka to jego przyjaciółka.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  34. Dla mnie zwierzak jest członkiem rodziny, a nie "tylko zwierzakiem".
    To taki sam ważny członek - czujący, myślący i kochający, jak każdy inny.
    Współczuję pożegnania z Twoim pieskiem.

    OdpowiedzUsuń
  35. Iw no pewnie,że to członek rodziny. Był z nami 16,5 roku i dał nam tak wiele radości.Wszystkie smutki topiłam przytulając się do tej szorstkiej mordki.Tęskno mi za nim. Byliśmy dziś na cmentarzu zamówić nagrobek, będzie za tydzień.
    Byłam nieco zaskoczona, ale na cmentarzu było pełno ludzi,z kwiatami,zniczami i bardziej byli przejęci i smutni niż na naszych cmentarzach.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń