drewniana rzezba

drewniana rzezba

niedziela, 29 sierpnia 2010

53. O niczym ważnym

Wreszcie zrobiłam tę lampę i wczoraj powędrowała do mojej koleżanki, z
siedmiomiesięcznym zaledwie opóznieniem. Tak to jest, gdy się kogoś zna
od czasu piaskownicy. W naturze wyszedł naprawdę "brudny róż".
Od wczoraj już cztery razy usłyszałam, że teraz wreszcie ma wszystko
pod kolor i jej pokoik zyskał miano buduaru. Na koniec stwierdziła, że
teraz jeszcze tylko sekretnych gości brak. :)))

A tak w ogóle to się jakoś za nic nie mogę pozbierać. Czas mi przecieka
między palcami, wciąż tkwię w jakichś nieskończonych pracach domowych,
kamizelki nie sprułam, czarnej chusty jeszcze nie skończyłam, zrobiłam za
to malutkiego hipopotama, 3/4 kotka i znów się lenię , ale za to już kończę
książkę Arciniegasa.

Brakuje mi mojego psa - to dziwne, bo nie brakuje mi psa jako takiego, ale
właśnie tego mojego, tej kochanej mordki. Tęsknię tylko za nim, na inne
spoglądam bez żadnych emocji. No cóż, ponad 16 lat wspólnego życia
wycisnęło piętno.

Byliśmy ze ślubnym na spotkaniu , u znajomych i przyznam się, że po
godzinie poczułam przemożną chęć opuszczenia towarzystwa. Bo jedna
z pań przyczłapała z wnuczką, chyba 5 - latką. Mała nudziła się jak
pies w studni i co chwilę wtrącała się do rozmowy, a nawet sama nas zaga-
dywała. W pewnej chwili urocze dziecko zapytało się mnie, czy mam dzieci.
Udzieliłam odpowiedzi, tak, mam. A ile?- dziecię drążyło temat. Jedno, odpo-
wiadam zgodnie z prawdą. "To mało, pewnie bardzo uważaliście, żeby nie
mieć drugiego. Moi też uważają, żeby więcej nie mieć." Babcia małej
spłonęła rumieńcem, a ja zapytałam się małej, skąd ma takie wiadomości.
"Słyszałam jak mama mówiła do cioci". Towarzystwo trochę się pośmiało,
co mała odebrała jako zachętę do dalszej produkcji. "To może ja zaśpiewam"?
Babcia małej obrzuciła nas wszystkich błagalnym spojrzeniem i mała
zaczęła występ. Jeżeli sądzicie, że zaśpiewała coś z repertuaru przed -
szkolnego to jesteście w wielkim błędzie. Ona zaśpiewała piosenkę zespołu
O.N.A., "A kiedy powiem sobie dość". Troszeczkę sfałszowała, ale słowa
znała bezbłędnie. Gdyby tak bardzo nie starała się zaśpiewać jak Agnieszka,
pewnie nawet by nie sfałszowała. Potem była jakaś piosenka z repertuaru
grupy Myslowitz, a potem dziecię na szczęście musiało udać się do toalety,
o czym nas radośnie poinformowała: "a teraz idę sikać, chodz babciu".
W pokoju zaległa cisza, a ja poprosiłam panią domu o ołówek i kilka kartek.

Gdy mała wróciła z łazienki, usadziłam ją przy małym stoliku i poprosiłam o
narysowanie kwiatków, zwierzątek, domku itp. Popatrzyła na mnie ze
złością: " nie lubię, ja będę piosenkarką, będę występować w TV, ja mam
talent". Szczęka mi opadła a perspektywa wysłuchania kolejnej piosenki
z repertuaru Agnieszki Chylińskiej wywołała przemożną chęć opuszczenia
towarzystwa.

Następnego dnia zadzwoniłam do koleżanki z zapytaniem, co było dalej.
Oczywiście mała się rozkręciła, odśpiewała jeszcze kilka piosenek, a potem
odstawiła ponoć taniec a la Madonna. I była bardzo nieszczęśliwa, gdy
około 21, 30 babcia wzięła ją wreszcie do domu.

I tak się zastanawiam -nigdy nie brałam swojej córki ze sobą na spotkania
dorosłych osób, chyba, że miały być również inne dzieci i przebywały one
w osobnym pokoju, w którym się razem bawiły. Moi znajomi też nigdy nie
zabierali ze sobą dzieci na stricte "dorosłe spotkania". Nie wiedziałam, że
teraz aż tak się wszystko zmieniło.

54 komentarze:

  1. Koszmar! Też bym wyszła...

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj zmieniło się... niestety. Dzieci na takich dorosłych spotkaniach to nieporozumienie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Będę polemizować.Czasem gospodarze upierają się aby przyjść choćby z dzieckiem.A to co zaprezentowała ta dziewczynka to efekty domowego wychowania.Z całą pewnością była zachęcana w domu do takiego śpiewania i chwalona.Do dziś pamiętam, jak moje siostry śpiewały na rodzinnych przyjęciach popisową ludową piosenkę "Cztery córy miał tata".Zazdrościłam im, ale tak strasznie fałszowałam, że mnie można było jedynie deklamowac, a tego goście po kielichu nie chcieli słuchać.Takie przyjęcia były zawsze po odpuście na św.Antoniego - w czerwcu.Raz w roku w naszym domu.Co za wspomnienia! A jeszcze fajniejsze z domu Cioci Jani...

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie dziwie sie ze wyszlas, Anabell. Mam podobne zdanie w tej sprawie i pisalam o tym niedawno na swym blogu. Zmienilo sie wyraznie - gdy mialam male dzieci to na kilka lat odlozylam zycie towarzyskie na bok, chyba ze dziadkowie zaofiarowali opieke. Niestety to nie jedyne co sie zmienilo i jakims cudem zawsze na gorzej. Serdecznosci -
    Serpentyna

    OdpowiedzUsuń
  5. :) Gratuluję! Abażurek, jak sądzę, to też Twoje dzieło? Bardzo sympatyczna lampka, choć mnie różowy do niczego nie pasuje. Ale gdyby tak podstawa była mosiężna z odrobiną patyny, a abażur, na przykład écru...
    Ach! :)

    No cóż... Jeśli ktoś ma dylemat, czy zabierać małe dzieci na imprezę w gronie dorosłych, obcych dziecku osób, to zawsze może spróbować sobie wyobrazić sytuację odwróconą: siebie na kinderbalu, zmuszającego uczestników do rozmowy na temat fizyki kwantowej.

    Co do Twojego pieska, to wcale nie jestem zdziwiona... Żaden inny pies nie wypełni wyrwy w sercu po poprzednim przyjacielu i nie zajmie jego miejsca. I ja przez chwilę patrzyłam na psy obojętnie. Ale niedługo potem zaczęłam w każdym spojrzeniu psich oczu dostrzegać znajome błyski...
    :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. lampka pomysłowa :) a gdzie hipopotam? będzie można go tu zobaczyć? ;)
    polenić czasami się trzeba!
    a za psim przyjacielem tęsknię podobnie..

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne te Twoje robótki niezmiennie zazdroszczę talentu.A jakby Ci się przyplątała taka wyrzucona znajda taka jak tem mały uroczy kotek, którego pewnie samochód na placek by zamienił na jezdni ,gdybym go nie zabrała w ostatniej chwili, a który teraz tak radośnie u mnie w domu szaleje ,tak,że firanki w kuchni zdjięłam ,bo co chwilkę mi je i tak zrywa?
    A przecież także się zażegnałam,więcej żadnych psów i zwierząt do domu mojego brać. A co do popisu tej małej. U nas na szczęście popisów dzieci ani wnuków w rodzinie nie było i nie ma. Może rzeczywiście wyrośnie na nową Dodę hehe.

    OdpowiedzUsuń
  8. A później rośnie taka bezkrytyczna Dodzia czy inna Rutowicz....

    OdpowiedzUsuń
  9. Zgago, dobrze,że mnie rozumiesz.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nivejko, po prostu niektórzy nie zdają sobie sprawy z faktu, że dzieci mają bardzo chłonne zmysły i nie powinny bywać na spotkaniach razem z dorosłymi, na których nie ma innych dzieci.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj Tkaitko, oczywiście,że są spotkania, na które przychodzi się z dziećmi, ale wtedy dzieciaki siedzą przy innym stole, bawią się w drugim pokoju, nie podsłuchują dorosłych.Ja nie miałam z kim zostawiać małej, więc na różne impresy chodziliśmy z mężem osobno, lub wcale, ta druga opcja była częstsza. Tak prawdę mówiąc wolałam zostać z dzieckiem w domu niż lecieć na spotkanie.No, ale ja przed urodzeniem dziecka zdążyłam się wyszaleć. wybawić, napodróżować. To są zalety póznego macierzyństwa.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Serpentynko, miałyśmy podobnie, my też rzadko chodziliśmy.Moja cioteczna babka urządzała świetne spotkania rodzinne- obowiązkiem było przyjść z dzieckiem, nawet z niemowlakiem. Dzieciaki miały dla siebie osobny pokój, własne jedzenie, różne zabawki i zabawy, a starsze musiały opiekować się maluchami.I były to przyjęcia niemal całodzienne.Wspominam je z dużym sentymentem.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj Akwarelio, no tak, kordonkowy abażurek tez musiałam zrobić. Mnie też ten brudny róż nie pasuje, poza tym nie pasował mi do mojego wyobrażenia o lampce.Tak naprawdę ta lampka jest zrobiona ze świecznika, wykonanego z jakiegoś niezbyt szlachetnego metalu. Narobiłam się, bo musiałam ją przystosować do żarówki.Abażurek kordonkowy musiałam zrobić, bo jej oryginalny abażur był z metalowej siateczki i żarówka była praktycznie goła.
    Dałam na korpus farbę strukturalną, stąd te nierówności.
    Znacznie lepiej prezentowała się u koleżanki, w pokoju pełnym tego brudnego różu.
    Miłego,;)
    P.S.
    a tak naprawde robiłam tę lampę beż żadnego entuzjazmu, co wg mnie widać.

    OdpowiedzUsuń
  14. Euforko, zrobię "sesję" foto, gdy skończę kotka.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Uleczko, kotka nie wzięłabym do domu, ja i kot nie pasujemy do siebie. Musiałabym znalezć mu jakiś dom. I chyba następnego psa już nie wezmę, nie czuję się na siłach.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Witaj Ago, a może jakaś kolejna Brodka. Dobrze, że mi powiedziała,że ma talent a nie,że ma "osobowość".
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. no ja brałam nieraz dziecko na spotkanie, na którym byli dorośli, a niektórzy z dziećmi właście, co było zapowiedziane przy zaproszeniu. Kto nie chciał nie brał w takim mieszanym spotkaniu udziału.

    Ale, nie byłam nigdy na podobnym spotkaniu do tego, które opisujesz. Niestety to nie wina biednych dzieci lecz ich rodziców czy babć. Znam kilka takich osób, zwłaszcza babć, niestety, które wzięcie ze sobą wnuczki na imprezę uważają za coś normalnego, a nawet w dobrym tonie, a przecież jest nierozsądne i nietaktowne. A już wtrącanie się dziecka w rozmowy dorosłych jest zwykłym brakiem wychowania i niezrozumiałą akceptacją dorosłych z rodziny. Nigdy moje dzieci nie krepowały moich gości, nie wyobrażam sobie tego.

    Twój post powinny przeczytać tzw. 'zwariowane babcie' z całym szacunkiem do wszystkich babć. A ja myślałam, iż czasy tzw. 'starej maleńkiej' minęły...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  18. oczywiście lampeczka cudowna:)

    OdpowiedzUsuń
  19. jesos..

    czy teraz wierzycie,ze mam w maluchach dzieci,które nie potrafią rysować i nigdy nie miały pędzle w ręku???

    zgroza.

    ja nie brałam swoich tam,gdzie nie było dzieci i gdzie jasno było powiedziane,że dzieciom wstęp wzbroniony!

    do czego to dzisiejsze wychowanie prowadzi?
    dzieci wszędzie,w wózkach nad Morskim Okiem,drą się,krzyczą,są zmęczone i powietrzem ,i wysokością, i wszystkim,dzieci w knajpach chodzące pod nogami kelnerów(czasami ma ochotę,żeby takiemu coś z tacy na blond główkę spadło,wiem,jestem wredna,ale jak już się bierze dzieci do knajpy to się uczy zachowania!),dzieci wieczorami w sklepach,w nosidełkach itd...
    i nie chodzi o to,że tam są ale po co je brać i męczyć?

    zmieniło się sporo...i chyba nie na lepsze...

    śpiewające Madonny budzą moje obrzydzenie,nigdy nie zapomnę występu na koniec roku, wymuszonego zresztą przez tatusia jednej dziesięciolatki,panna wykonała taniec jak w Moulin Rouge,miała piórka,była raczej rozebrana niż ubrana,a widok innych tatusiów filmujących całe widowisko mnie rozwalił..jesos...

    OdpowiedzUsuń
  20. Lampka wygląda słodko:)

    Co do dzieci, to jestem przeciwna zabieraniu ich na imprezy dla dorosłych - szczególnie alkoholowe, w tym na wesela. Na ślub jak najbardziej, ale wesele - na góra 2 godziny.
    Babcia, jeśli podjęła się opieki nad dzieckiem, to niech się opiekuje, jak należy. Nie da się pogodzić imprezowania z troską o dziecko. Już nawet pomijając dorosłych, którzy zamiast się relaksować, bo po to przecież m.in. się idzie na spotkanie czy przyjęcie, są absorbowani cudzym dzieckiem.

    A dlaczego dziecko ma rysować przy stoliku...phiiiiiii??? Przecież inni uczestnicy spotkania nie rysowali. A występy śpiewacze pewnie nie raz dziecko widziało na spotkaniach biesiadnych babci... No, to naśladuje.

    OdpowiedzUsuń
  21. A najlepsze bylo...-'teraz ide sikac!'...
    Tez mialam dziecko w tym wieku i nie przypominam sobie,po pierwsze zabierania jej na spotkania doroslych,po wtore-zadnych publicznych popisow,ku uciesze,lub zgrozie gawiedzi.
    Wszystko sie zmienia i to,co kiedys bylo norma-dzis bulwersuje,lub uleglo zapomnieniu a to,co dzis jest 'norma',byc moze dla wielu stalo sie nie do przyjecia.
    Nie lubie 'wyszczekanych,asertywnych dzieci'-nigdy nie lubilam.Doroslych w tym stylu chyba tez nie,zwlaszcza pojmujacych asertywnosc wylacznie w negatywnym znaczeniu,czyli 'mowie,co mysle-robiem co chcem'.Zazwyczaj podowczas zadaje pytanie,co staloby sie,gdyby tak naprawde wszyscy zaczeli w jednej chwili mowic,co mysla i zachowywac sie,jak chca:-)
    Dzieciom sie wbija ambicje,byc moze te niespelnione-wlasne i wmawia im sie,ze sa do czegos tam stworzone a kiedy w efekcie doroslosci zaczyna to odbiegac od naszego ich wizerunku,zaczyna sie kwas i poruta...
    Nigdy nie wmawialam mojej corce,ze ma powtarzac w kolko 'BENDEM MADONNOM',albo kims tam wydumanym jeszcze',bo zgroza powialoby wokol a po latach obie nie moglybysmy spojrzec sobie wzajemnie prosto w oczka.
    Zmienila sie obyczajnosc,styl wychowawczy-coz-zyjemy ponoc w swiecie i czasie wielkiej ich swobody.
    Caluski-psiankaDK-

    OdpowiedzUsuń
  22. Witaj Ivo, widziałam po minach innych,że byli zaskoczeni obecnością dziecka, bo to miało być spotkanie pewnej grupy osób, która razem prowadziła kilka projektów i nikomu się nie śniło,że będzie jakieś dziecko. A lampka - taka trochę dziwna, tyle tylko,że się przy niej naprawdę narobiłam.Gdybym przewidziała,że aż tak się narobię, to pewnie bym jej nie kupiła i nie przerabiała.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Witaj Mijko, ja wierzę. Ja wiem,że byłam matka-wariatka, że u mnie było niemal przedszkole i że wolno było dzieciakom malować, lepić, wycinać, kleić itp., a na loggii gotować dla lalek i prać w pralce na baterie lub chlapać się w basenie, a moja córka wszystkie filmy dla dzieci oglądała tylko i wyłącznie w towarzystwie moim lub męża. A teraz dziecko odkąd tylko samo siedzi jest sadzane przed telewizorem i ogląda kreskówki.Skąd one potem mają mieć zamiłowanie do książek lub posiadać wyobraznię by móc coś narysować., że nie powiem o samej umiejętności rysowania.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. alEllu, usadziłam ją przy małym stoliku, w drugim kącie pokoju, my
    siedzieliśmy przy dużym stole. Ta mała ciągle ogląda TV i ponoć marzy, by wystepować w TV. Nieszczęsną babcię już "obskoczyłam", ale nie za bardzo zrozumiała,czemu się czepiam.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Witaj Psianko, ten tekst o sikaniu to był jedyny sympatyczny, dziecinny odruch tej małej. Piosenek stosownych do jej wieku to ona nie zna, bo ogląda MTV i VIVA, ogląda "Idola", "Mam talent","Taniec z gwiazdami" i "Jak oni śpiewają". Nie sądzę by tam były piosenki dla dzieci. Z programu filmowego to ogląda: "Plebanię", "M jak miłość", "Klan" i "Kiepskich", czyli tzw. telewizyjne badziewie.
    Podobno przed wojną dzieci miały obowiązek popisywania się swymi umiejętnościami przed gośćmi, musiały deklamować lub grać na jakimś instrumencie, w ostateczności zaśpiewać stosowną do wieku piosenkę.
    A takich "starych-malutkich" to szczerze nie lubię, czego jakoś nie potrafię ukryć.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. a babcia pewnie była zdziwiona, że niektórzy się dziwią obecnością wnuczki, zwłaszcza takiej 'mądrej'?;)
    Babcia, na mój gust, była nieco... A może lepiej nie napisze jaka była. Ciekawa jestem, czy chociaż doszło do niej, że zachowała się nietaktownie zabierając ze sobą dziecko?

    OdpowiedzUsuń
  27. to rzeczywiscie niewypal - przyjsc z dzieckiem na impreze dla doroslych!
    Moze babcia dostala 5-latke pod opieke??? ale po pierwsze nie powinna dopuscic do takich popisow malolaty, nawet utalentowanej(?),a po drugie jesli babcia chciala sie bardzo spotkac ze swoimi znajomymi to mogla ograniczyc wizyte do 1 gora 2 godzin i tyle.
    Pewnie tez bym wyszla, albo tak jak Ty probowala w delikatny sposob skierowac aktywnosc mlodej w inna strone, mniej absorbujaca grono doroslych!
    Dla mnie ewidentnie babcia o czyms zapomniala ...!
    abazurek uroczy, lubie takie pudrowe roze:)

    OdpowiedzUsuń
  28. Czasami rodzice swoje niezrealizowane ambicje realizują przez dziecko. Może mama jest niespełnioną piosenkarką albo tata jakimś niedocenionym grajkiem czy innym aktorem. Strach tylko pomyśleć, na kogo wyrośnie takie dziecko...

    OdpowiedzUsuń
  29. I tak zupełnie nie na temat - Anabell, zapraszam do zabawy - szczegóły na moim blogu:-)

    OdpowiedzUsuń
  30. Anabell, nic się nie zmieniło, i kiedyś i teraz są tacy rodzice, którzy pozwalają dzieciom bywać podczas spotkań dorosłych i nawet czynnie tych dorosłych zabawiać. Ale może ta babunia nie miała co zrobić z dzieckiem powierzonym jej przez rodziców a chciała wziąć udział w spotkaniu przyjaciół.
    Nola

    OdpowiedzUsuń
  31. Kapitalny opis tego, czego chciałbym uniknąć w z moimi dziećmi - i tym dwuletnim potworkiem i nienarodzoną córeczką.

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  32. Witaj Lotnico, to jest dziecko tkwiące całymi godzinami przy TV, co chyba jej rodziców urządza, bo nie muszą jej wynajdować zajęć. To dom, w którym chyba tylko w łazience nie ma odbiornika TV, przynajmniej nie było go kilka lat temu, gdy byłam z okazji narodzin dziecięcia, tegoż.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Witaj Nolu, ta babunia to od 2 tygodni wiedziała po co i w jakim celu mamy się spotkać, a rodzice małej byli w tym czasie w domu.Teraz jest wyraznie moda na ciąganie dzieci tam, gdzie ani one, ani otoczenie nie mają z ich obecności pożytku.Bo uważam za bezsens ciągnięcie maleństwa 3 miesięcznego na zakupy do hipermarketu, dwulatka do Doliny Pięciu Stawów, a 5-latki na
    spotkanie dorosłych, na którym mieliśmy omówić kilka ważnych dla wszystkich spraw.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  34. Witaj Antku, to Twoja córeczka będzie miała brata-potworka? A nie pomyślałeś,że ów potworek to ma owe cechy po kimś?:))))
    Miłego, ;)
    P.S.
    Dużo mu czytajcie, ograniczcie kontakt z TV, oglądajcie z nim wszystkie filmy dla dzieci, bo one często są niewłaściwie interpretowane przez dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  35. Lotnico, dziękuje za zaproszenie, ale ja z reguły nie biorę udziału w takich zabawach, a lubię chyba za wiele rzeczy.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  36. Czekalam dwa miesiace zeby go tam zlapac. On jest bardzo dziwny, siedzi godzinami w tym drzewie, patrzy sie na nie wiem co i sasiadka go ciagle szuka. To drzewo jest bardzo wysokie i prawie objektyw zrujnowalam ale wreszcie sie udalo!
    :-)))

    OdpowiedzUsuń
  37. BLOG DAY 2010

    Gdy Blogdayek w sieci mamy,
    Trollki także się radują!
    Nie są podłe, dokuczliwe,
    Darz Blog!
    Blogerom winszują!

    /Trollek blogdaykowy/

    OdpowiedzUsuń
  38. Ale nie ma co, mała ma siłę przeboju! Jeśli jej to nie przejdzie, to może dużo osiągnąć. Tylko nie wiem czy to do końca dobrze...

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  39. I ja bym wyszła z siebie i stanęła obok. Jak byłam małą było nie do pomyślenia bym przerywała dorosłym rozmowę i wcinała się. Jeśli byłam na takim spotkaniu bo rodzice nie mieli mnie z kim zostawić to oglądałam w kąciku Cartoon Network, ale zasadniczo rodzice byli zdania, że dzieci winny się bawić w swoim gronie a dorośli w swoim. Ja uważam tak samo. Dziecka nie interesują sprawy dorosłych tak samo jak mnie nie muszą interesować sprawy dzieci. Ale w dobie bezstresowego niewychowania cały świat ma skakać wokół dziecka i spełniać jego zachcianki bo inaczej będzie wrzask.
    Meriam

    OdpowiedzUsuń
  40. nie znosze dzieci na imprezach dorosłych, we własnym domu mam taki podział i jestem bardzo niezadowolona, gdy gość próbuje wcisnąć mi swoje dziecko do stołu dorosłych...dla dzieci mam przygotowany stół w innym pomieszczeniu, mogą przyjśc na chwilę, na przykład na zjedzenie torta i potem mówimy sobie pa, pa...wyjątek to oczywiście Wigilia, Wielkanoc

    OdpowiedzUsuń
  41. Ivo, znów wyszłam "na siekierę", bo uważam,że skoro termin i temat spotkania był podany do wiadomości aż 2 tygodnie naprzód, to każdy mógł sobie ten czas na tyle zorganizować,żeby nie nawalić.Zresztą mogła nie przyjść, tylko zadzwonić wcześniej i powiedzieć,czy jest zainteresowana tematem czy też nie. Przymusu nie było.Dobrze wiedziała,że nie szło o wspólne wypicie kawy i zjedzenie tortu a raczej o sprawy "służbowe".
    I wyraznie miała żal do mnie,że ją ochrzaniłam potem telefonicznie.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  42. Witaj Mado, babcię to chyba skleroza z lekka przytłukła, bo myślała,że to będzie "herbatka z tańcami", a nie spotkanie byłych wspólników. Wcale nie była zobligowana do pilnowania wnuczki, rodzice małej byli w domu.I przez nią całe spotkanie było chybione, bo nie chcieliśmy rozmawiać przy dziecku o pewnych sprawach.Spotkamy się za tydzień, ale już jej nie poprosimy o przybycie, nie ma sensu.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  43. Joeanno, te zdjęcia są naprawdę świetne.Może kocurek ma ochotę gdzieś dalej uciec? A może świat z tej większej wysokości bardziej mu się podoba? Może podgląda jakąś kocicę?:))) Oczy ma jak podmalowane
    czarną kreską. Mój piesio też miał taki permanentny makijaż oczu.
    Miłego;, )

    OdpowiedzUsuń
  44. Witaj Ken, gdybyś wiedziała jak ja nie lubię takich przebojowych dzieci.Lubię dzieci, z którymi można porozmawiać o wielu sprawach, bo szanuję dzieci, czasem nawet podziwiam ich logikę i pomysły i kreatywność. A to zachowywało się jak skrzyżowanie małpy z papugą. Nie czepiałabym się, gdyby zaśpiewała jakąś przedszkolną piosenkę, czy wymamrotała jakiś wierszyk stosowny do wieku, no ale żeby śpiewała teksty Chylińskiej? albo żeby kręciła tyłkiem jak Madonna? Za rok to będzie pewnie prezentować taniec na rurze.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  45. Witaj Beatko, no pewnie,że Święta Bożego Narodzenia czy Wielkanoc rządzą się innymi prawami i dzieciaki są wtedy przy stole z dorosłymi. Ale w innych wypadkach to muszą być odizolowane. Zresztą my wszyscy mamy już bardzo dorosłe dzieci, jesteśmy dziadkami i wnuków za sobą nie ciągamy. Lampka - coraz mniej jestem z niej zadowolona.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  46. No nie zazdroszczę spotkania, Anabell! Jak już mamy (z moją lepszą połową) wnuczka na "pilnowaniu" to nie w głowie nam prowadzanie go na wizyty. Dzieci muszą dorosnąć by być w towarzystwie dorosłych.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  47. Witaj Meriam, Ty jesteś tak wychowana jak moje dziecko. Ja naprawdę lubię mądre dzieci, kreatywne,pełne pomysłów, ale zgodnych z ich metryką.Takich małpiąt jak ta mała bardzo nie lubię.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  48. Ja też nie jestem zwolenniczką uczestniczenia dziecka w różnego tego typu imprezach, ale, jeżeli nie ma innej możliwości, to mimo wszystko uważam to za lepsze rozwiązanie niż zamknięcie się na kilka lat w czterech ścianach. Ja np. z moim trzyletnim podówczas dzieciem zaliczyłam kurs na prawo jazdy (terię oczywiście). Inna sprawa, że za każdym razem zapewniałam mu ciekawą, stosowną do wieku i nieprzeszkadzającą innym aktywność (mój starszy dzieć akurat uwielbia rysować i jak na dziecia ma nieprzeciętną zdolność wysiedzenia w jednym miejscu). Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  49. Witam.
    Piękne dzięki za odwiedziny, dodanie do linków.
    Ja podobnie, jak TY nigdy nie zabierałam dzieci do towarzystwa dorosłych. Dzieci powinno się uczyć od małego, co im wolno, a co nie, jak się zachować. Ja także wyszłabym z takiego przyjęcia zdegustowana, bo nie lubię przemądrzalskich...
    Wtrącanie do rozmów dorosłych przez dzieci- to nietakt nie do wybaczenia. Gdzie są rodzice?
    Ech- życie...
    Pozdrawiam wieczorowo.
    Abażur piękny, bo własnoręcznie wykonany.

    OdpowiedzUsuń
  50. Witaj Żuczku, gdyby ta mała siedziała sobie gdzieś cichutko i zajęła się sama sobą, nie powiedziałabym złego słowa, bo zdarzają się sytuacje "podbramkowe".Masz szczęście z tym dziecięciem, podobnie jak ja- moja w wieku lat trzech też potrafiła godzinami zajmować się swoimi sprawami i nigdy nie słyszałam słów "nudzę się".Moja chodziła ze mną do dentysty i bardzo uważnie śledziła, co też dentysta tej matce w dziobie robi, ale milczała aż do chwili mego zejścia z fotela.Potem padało pytanie, czy mnie bolało i czy jeszcze przyjdziemy.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  51. Witaj Morgano, ostatnio wychowywanie dzieci nie jest trendy, bo, nie da się ukryć, jest to męczące.A tak to można sobie powiedzieć,że zakazy i nakazy stresują dziecko, a my nie chcemy dziecka stresować,więc niech się samo hoduje.Mnie zawsze śmieszyły scenki rodzajowe na wszelkich wczasach, gdy nagle rodzice zauważali,że dziecko nie potrafi się zachować przy stole i koncertowo olewa to wszystko, co do niego mamuśka ćwierka.
    Zauważę nieskromnie,że abażur wyszedł niezle, dziekuję za miłe słowa.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  52. Lampeczka wyszła cudnie!
    Ściskam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń