Chyba jednak idzie jesień. Właściwie to jest dość ciepło, bo 20 stopni, tylko
jeszcze trochę dżdżu, a zaczniemy obrastać mchem. Jak dla mnie to za dużo
wilgoci. Przed deszczem schroniłam się w Empiku.
Trafiłam pomiędzy regały z tzw. "prasą kobiecą" i rzuciło mi się w oczy,
że najwięcej miejsca przeróżne pisemka poświęcają odchudzaniu.
W odchudzaniu się, to ja akurat jestem niezła, pół życia się odchudzałam.
Od kilku lat wiem, że jest to sprawa z góry skazana na niepowodzenie, o
czym poinformowała mnie pani endokrynolog. Początkowo nie wierzyłam,
ale teraz wiem, że to prawda.
W każdym razie temat odchudzania jest sztandarowym tematem większości
kobiecych czasopism, bo każda z nas chce wyglądać zgrabnie.
Kilka lat temu postanowiłyśmy wraz z koleżanką zrzucić nadmiary wagowe
i wybrałyśmy się do... dietetyczki. Gabinet pani specjalistki robił miłe
wrażenie, na ścianie wisiały certyfikaty i dyplomy. Dietetyczka poprosiła
o ostatnie badania, jęknęła na widok mojego poziomu trójglicerydów i patrząc
mi głęboko w oczy wyszeptała:" musi pani jeść mniej tłustych mięs i wędlin, a
więcej warzyw, ale o tym porozmawiamy za chwilę". Rzeczywiście, za chwilę
zaczęła mnie wypytywać co jem i w jakich ilościach i jej oczy zaczynały pomału
wychodzić z orbit. Wreszcie wyjąkała : " już nic nie rozumiem, to skąd takie
złe wyniki? Czy pani na coś choruje?". Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że
owszem, choruję na jedną z chorób autoimmunologicznych i to prawdopo-
dobnie już od dłuższego czasu, ale zdiagnozowana zostałam niedawno.
"To czemu mi pani o tym nie powiedziała?" A czemu pani mnie o to nie
zapytała?
Pani dietetyczka rozłożyła bezradnie rączki, oddała mi mi moje wyniki badań,
wydała karteczkę do recepcji, że wizyta była bezpłatna.
Koleżanka była "prostszym" przypadkiem, dostała rozpiskę co i w jakiej ilości
ma jeść, oraz zapewnienie, że po 3 miesiącach owej diety nie będzie już nigdy
tyła. Rzeczywiście, przez te 3 miesiące schudła, po 3 następnych wróciła do
poprzedniej wagi.
A piszę o tym wszystkim dlatego, że czasopisma dla pań załadowane są
dobrymi radami jak schudnąć, co jeść, jak jeść, jak często i jak przestawić
swą psychikę by wytrwać w tym wyścigu do smukłej sylwetki.
Niestety żadne pisemko nawet słówkiem nie pisnęło, że dieta odchudzająca,
taka uniwersalna, jest tylko dla stuprocentowo zdrowych osób; że przed
każdą zmianą sposobu odżywiania powinna się dana osoba dokładnie prze-
badać u internisty i endokrynologa. Bo niektóre tak modne i skuteczne
( w sensie spadku wagi) diety mogą zrujnować zdrowie, narazić na udar,
doprowadzić do choroby nerek, pogłębić niektóre dolegliwości.
Po prostu dieta odchudzająca musi być indywidualnie dopasowana do danej
osoby, niczym proteza.
Podczas tych kilku miesięcy, które przeżyłam w wielkim stresie, schudłam.
Funkcjonowałam na granicy nadczynności tarczycy i nawet czekolada mi nie
szkodziła. Nie schudłam za dużo, ogólnie 1 rozmiar, ale w spodnie rozmiaru
"M" bez trudu wchodzę. Czy lepiej wyglądam? - ależ skąd, stres pozostawia
bardzo widoczne ślady. Czy się lepiej czuję - też nie, nie mogę pozbyć się wew-
nętrznego "dygotu" i jakiegoś irracjonalnego lęku.
A tak przy okazji: odkryłyśmy z koleżanką, że wiele tych diet rodem z pise-
mek dla pań, układają nie dietetycy, ale redaktorki danego czasopisma
"na podstawie własnego doświadczenia", jak nas poinformowano w jednej
z redakcji.
Podejrzewam, że to pewnie w ramach oszczędności- dietetykowi trzeba
przecież zapłacić odpowiednią stawkę za artykuł.
jeszcze trochę dżdżu, a zaczniemy obrastać mchem. Jak dla mnie to za dużo
wilgoci. Przed deszczem schroniłam się w Empiku.
Trafiłam pomiędzy regały z tzw. "prasą kobiecą" i rzuciło mi się w oczy,
że najwięcej miejsca przeróżne pisemka poświęcają odchudzaniu.
W odchudzaniu się, to ja akurat jestem niezła, pół życia się odchudzałam.
Od kilku lat wiem, że jest to sprawa z góry skazana na niepowodzenie, o
czym poinformowała mnie pani endokrynolog. Początkowo nie wierzyłam,
ale teraz wiem, że to prawda.
W każdym razie temat odchudzania jest sztandarowym tematem większości
kobiecych czasopism, bo każda z nas chce wyglądać zgrabnie.
Kilka lat temu postanowiłyśmy wraz z koleżanką zrzucić nadmiary wagowe
i wybrałyśmy się do... dietetyczki. Gabinet pani specjalistki robił miłe
wrażenie, na ścianie wisiały certyfikaty i dyplomy. Dietetyczka poprosiła
o ostatnie badania, jęknęła na widok mojego poziomu trójglicerydów i patrząc
mi głęboko w oczy wyszeptała:" musi pani jeść mniej tłustych mięs i wędlin, a
więcej warzyw, ale o tym porozmawiamy za chwilę". Rzeczywiście, za chwilę
zaczęła mnie wypytywać co jem i w jakich ilościach i jej oczy zaczynały pomału
wychodzić z orbit. Wreszcie wyjąkała : " już nic nie rozumiem, to skąd takie
złe wyniki? Czy pani na coś choruje?". Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że
owszem, choruję na jedną z chorób autoimmunologicznych i to prawdopo-
dobnie już od dłuższego czasu, ale zdiagnozowana zostałam niedawno.
"To czemu mi pani o tym nie powiedziała?" A czemu pani mnie o to nie
zapytała?
Pani dietetyczka rozłożyła bezradnie rączki, oddała mi mi moje wyniki badań,
wydała karteczkę do recepcji, że wizyta była bezpłatna.
Koleżanka była "prostszym" przypadkiem, dostała rozpiskę co i w jakiej ilości
ma jeść, oraz zapewnienie, że po 3 miesiącach owej diety nie będzie już nigdy
tyła. Rzeczywiście, przez te 3 miesiące schudła, po 3 następnych wróciła do
poprzedniej wagi.
A piszę o tym wszystkim dlatego, że czasopisma dla pań załadowane są
dobrymi radami jak schudnąć, co jeść, jak jeść, jak często i jak przestawić
swą psychikę by wytrwać w tym wyścigu do smukłej sylwetki.
Niestety żadne pisemko nawet słówkiem nie pisnęło, że dieta odchudzająca,
taka uniwersalna, jest tylko dla stuprocentowo zdrowych osób; że przed
każdą zmianą sposobu odżywiania powinna się dana osoba dokładnie prze-
badać u internisty i endokrynologa. Bo niektóre tak modne i skuteczne
( w sensie spadku wagi) diety mogą zrujnować zdrowie, narazić na udar,
doprowadzić do choroby nerek, pogłębić niektóre dolegliwości.
Po prostu dieta odchudzająca musi być indywidualnie dopasowana do danej
osoby, niczym proteza.
Podczas tych kilku miesięcy, które przeżyłam w wielkim stresie, schudłam.
Funkcjonowałam na granicy nadczynności tarczycy i nawet czekolada mi nie
szkodziła. Nie schudłam za dużo, ogólnie 1 rozmiar, ale w spodnie rozmiaru
"M" bez trudu wchodzę. Czy lepiej wyglądam? - ależ skąd, stres pozostawia
bardzo widoczne ślady. Czy się lepiej czuję - też nie, nie mogę pozbyć się wew-
nętrznego "dygotu" i jakiegoś irracjonalnego lęku.
A tak przy okazji: odkryłyśmy z koleżanką, że wiele tych diet rodem z pise-
mek dla pań, układają nie dietetycy, ale redaktorki danego czasopisma
"na podstawie własnego doświadczenia", jak nas poinformowano w jednej
z redakcji.
Podejrzewam, że to pewnie w ramach oszczędności- dietetykowi trzeba
przecież zapłacić odpowiednią stawkę za artykuł.
Pozdrawiam pogodzonych z własnym ciałem ;-)
OdpowiedzUsuńa kto chce sluchac prawd,jak lepiej powzdychac do czegos czego sie nie ma,a bardzo lubie czytac takie gazety jak siedze u lekarza ,bo osobiscie to mi szkoda na nie pieniedzy wydawac,
OdpowiedzUsuńI ja twierdze ze diety-cud nie ma, ze kazda musi byc dostosowana do osoby. Jednak jakis ogolny rozsadek tym kieruje np. ze slodycze sa beee. Rowniez widze ze stres dziala odchudzajaco, Anabell. Poza tym wierze w aktywnosc, nie popieram bezsensownego siedzenia na tylku a jesli troche ruchu nie wyszczupli to napewno dobrze zrobi miesniom i kosciom - co nie pracuje bowiem to rdzewieje. Serdeczne pozdrowienia od
OdpowiedzUsuńSerpentyny
Kochana, a ja stosuję dietę cud! Nie pozwalam sobie nawet na kilogram nadwagi! Moja mama jest gruba, mój tata jest gruby, a ja mam rozmiar S - w porywach M, ale wtedy właśnie biorę się za odchudzanie:) Może lepiej po prostu nie tyć niż później szukać cudownych diet?:)
OdpowiedzUsuńOd kiedy wiem że mam niedoczynność tarczycy to pogodziłam się z moim wyglądem. A kg przybywały mi z wiekiem. Tak co 10 lat po kilka kg. Teraz chyba już tak pozostanie mam nadzieję . Chuda stara kobieta to także żadna atrakcja.
OdpowiedzUsuńa ja przyznam się, że mając 29 lat pierwszy raz zastosowałam dietę i udało się i mogę powiedzieć, że to dieta cud bo
OdpowiedzUsuń- jem więcej niż przed dietą
- dieta nie wymaga ćwiczeń :D
mało tego, nie stosuję się w 100% do zaleceń tej diety, owszem przestrzegam ale nie tak rygorystycznie. Efekty: 3 miesiące - w pasie 10cm mniej :) Nie byłam gruba wcześniej ale teraz znacznie lepiej się czuję a o to przecież chodzi :) Nigdy nie wierzyłam w żadne diety do póki nie przeczytałam książki-nie potrafię schudnąć.
eh tam diety! do ciazy wazylam 57kg przy wzroscie 172! to bylo cos! ale wtedy to ja wyznawalam filozofie, ze nie zyje po to, zeby jesc, tylko jem po to, zeby zyc!!!
OdpowiedzUsuńteraz moje dziecko ma juz 30 na karku, mnie sie cyferki wagowe troche przestawily, filozofia zyciowa ( dotyczaca jedzenia) pewnie tez sie zmienila:)! odchudzam sie czasami nie powiem, ale nie katuje sie glodem tylko ruchem... poki jeszcze stawy tak mocno nie skrzypia to wole ten sposob odchudzania:)
pozdrawiam:)
no.jest dokładnie tak jak piszesz.
OdpowiedzUsuńa ja im bardziej się odchudzam,tym bardziej tyję.super!
odchudzam sie! po to by nie przytyć:( moja tarczyca tyje z powietrza:( mam 160 cm i 75 :(
OdpowiedzUsuńOdwieczny dylemat kobiet- jak się najeść i nie przytyć :) Ja tez tak mam,że byle stres i wyścig z czasem odbija mi się na figurze.Chudnę bardzo szybko i tak jak Tobie pojawia się uczucie dygotania wewnętrznego.Zaczyna mi być zimno nawet kiedy świeci słonce.Moje chore krążenie zwalnia wtedy jeszcze bardziej.Choć z przyjemnością oglądam się wtedy w lustrze, to denerwuje mnie zmiana numeracji biustonoszy. Kiedyś te za duże wyrzucałam,teraz zostawiam na rzut tuszy.Bo najpierw chudnę i tyję w biuście.A to niestety nie ma dobrego wpływu na kształt biustu pani w wieku jak mój.Ale cóż "selavi".
OdpowiedzUsuńW życiu nie byłam na diecie, staram się zapobiegać i lubię siebie! :)
OdpowiedzUsuńWitaj Bosy Antku, tak naprawdę mnie mój wygląd nie przeszkadza.I tak najważniejsze to"co się ma w środku".
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Niedzielna, zajrzałam tam w poszukiwania pism "robótkowych" i przy okazji popatrzyłam co w innych napisali.Rzuciło mi się w oczy,że w każdym jest o odchudzaniu, szkoda tylko, że niewiele mądrego w nich napisali.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Serpentynko, no pewnie,że nie ma, bo każdy ma inną przemianę materii i inny stan zdrowia.A stres niestety rujnuje- jedna z moich znajomych zawsze tyje w okresie stresu, bo każdy stres "zajada", pochłaniając spore ilości słodyczy i wszelkich "przegryzkowców".A,że życie nie szczędzi jej stresów, ostatnio mocno się wyokrągliła.I to tez jest problem, no nie?
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Atino, cały problem w mojej chorobie.Nie wiem czy kojarzysz coś, co nosiło nazwę Dieta Cambridge- każdy normalny pacjent chudł po niej ekstra, ja po 3 tygodniach jej stosowania schudłam zaledwie 3 (słownie trzy) kg,do tego cały czas miałam biegunkę i ból wątroby.Im bardziej ograniczałam podaż kalorii, tym bardziej zmniejszał mi się matabolizm. Teraz już znam przyczynę i pogodziłam się z tym a zresztą nie występuję na estradzie w tańcu na rurze:)))
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Uleczko, masz rację na starość chudość nie dodaje uroku, zawsze wtedy mogą człowieka pomylić z Babą Jagą ;)))
OdpowiedzUsuńA uzupełniasz poziom tyroksyny? Jeżeli uzupełniasz, a nie chorujesz na chorobę Hashimota, to masz szansę nie tyć więcej. Niestety ja tej szansy nie mam, systematycznie zanika mi tarczyca.
Miłego, ;)
Euforko, w wieku 29 lat ważyłam 48 kg i jadłam jak przysłowiowy koń."Schody" zaczęły się duuużo pózniej, praktycznie od ciąży.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Mado, z tego co widziałam, to nadal z Ciebie niezła laska.I tak trzymaj. U mnie z tym ruchem gorzej, oba kolana potrzaskane.Jedno już po operacji, drugie nadaje się do operacji, ale z uwagi na Hashimota nikt tego nie będzie robił.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Mijko, to trzeba zmienić tylko to, co się je, czyli węglowodany proste zamienić złożonymi.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Beatko, a może odwiedzisz endokrynologa? Bo może jednak potrzebne Ci uzupełnienie tyroksyny?
OdpowiedzUsuńJesli masz TSH ponad "2", to powinnaś koniecznie odwiedzić endokrynologa.
Miłego, ;)
Witaj Gosiu, tym razem spadł mi tylko obwód pod biustem o 6 cm, a biust jak był, tak jest( niestety).I muszę zmienić stanik, bo ten się nie nadaje.Już nawet znalazłam sklep, w którym można pod fachowym okiem dobrać sobie ową część garderoby, dokładnie ją mierząc.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Beatto, oby tak dalej. Wiesz, a ja tez lubię siebie i gdy usiłowałam schudnąć to nie ze względów estetycznych, a z powodu rozpirzonych stawów kolanowych.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Nie odchudzam się, choć dbam o dietę lekkostrawną, bogatą w warzywa i owoce oraz nabiał, bo wtedy czuję się lekka, a nie jak nadmuchany balonik i waga nie ma tu nic do rzeczy. Tak to w przypadku starszych pań czasem bywa.
OdpowiedzUsuńNola
Witaj Nolu, już dawno doszłam do wniosku,ze powinnam była wyjść za mąż za tzw. "badylarza i sadownika"-
OdpowiedzUsuńnajwięcej jem wszelkich warzyw i owoców.Ostatnio nawet polubiłam koper włoski.Żona mego taty śmiała się,że nie wie po co ona gotuje zupę jarzynową, bo ja przecież swoją porcje to mogę zjeść na surowo:))))
Miłego;)
P.S.
Nolu, a kogo masz na myśli pisząc o
"starszej pani"? Bo chyba nie siebie, starsza pani to jest osoba bliska 70-ki.
Fakt, z dietami trzeba uważać. Bo można sobie bardziej zaszkodzić, niż pomóc.
OdpowiedzUsuńpozdrówka!
Chyba nie powinnam się na temat odchudzania wypowiadać, prawda?:) Bo nie mam z tym absolutnie żadnych problemów. Nigdy się nie odchudzałam, a każdy spadek wagi traktuję raczej jako 'wypadek przy pracy', niż efekt zamierzony. I potem następuje proces żmudnego odzyskiwania każdego kilograma... Marchewka, ryby i długie spacery zrobiły swoje, waga nie spadła, ale sylwetka się ciut poprawiła dokładnie tam gdzie miała:) I o to chodziło.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)))
Mnie zawsze śmieszy, jak odchudzający się rozmawiają o tym, co jeść. Lekarze i dietetycy też uczą, co jeść. A przecież to wystarczy nie jeść:)))
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam odchudzającą cud dietę mojej znajomej, to się za głowę złapałam. Tam był m.in. cały kalafior na śniadanie. Ja bym całego musiała chyba przez tydzień jeść...
obok diet są też przepisy na pyszne ciasta...(luka)
OdpowiedzUsuńMasz racje, Nieznajoma, czasem dieta może człowieka nawet zabić.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj alEllu, mnie to akurat by nie przeszkadzało, ale tyle błonnika na pusty żołądek chyba bym odchorowała ( odsiedziała w odosobnieniu).Moja koleżanka była na wczasach odchudzających i tam dzień zaczynał się od surówek.Kalafior też był na surowo.Wg mnie na surowo jest smacznieszy niż gotowany, no ale nie na śniadanie, wolę na obiad.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Luka, z ciast to piekę raz w tygodniu sernik,z którego zjadam, w ramach degustacji, 1 plasterek. Resztę pałaszuje mój mąż.
OdpowiedzUsuńZrobienie tego sernika to wyjątkowa łatwizna, zmieniam tylko dodatki do środka.Ale przepis wzięłam z któregoś bloga.
Miłego, ;)
Ewutku, Ty kochana, wyglądasz tak jak trzeba i wszystko masz na swoim miejscu i w odpowiedniej wielkości i jakości. I tak dalej trzymaj.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Anabell, czy możesz mi powiedzieć, czy na blog-spocie jest gdzieś księga gości? Szukam... szukam... w projektach, ustawieniach, gadżetach... i znaleźć nie mogę :(((
OdpowiedzUsuńalElluniu, jakoś nie wpadła mi w oko.Być może,że można sobie coś takiego stworzyć, bo chyba istnieje możliwość utworzenia nowego gadżetu, poza tymi wymienionymi w projekcie.
OdpowiedzUsuńWiesz , ja to jestem noga komputerowa, ale na blogach blogspota nie widziałam u nikogo takiej "formacji", więc może nie ma?
Miłego, ;)
Pół życia się odchudzam i tyję.Tak w koło.
OdpowiedzUsuńJestem teraz na diecie BMŻ. Ponoć najlepsza.