To chyba jednak nadchodzi jesień, a ja zawsze jesienią, którą wszak lubię,
wpadam w depresyjki. Tym razem jakby wcześniej.
A zaczęło się niewinnie- przydreptała do mnie koleżanka, jak zwykle bez
uprzedzenia, co mnie zawsze denerwuje. Nie lubię być zaskakiwana, o czym
ona dobrze wie. No i się zaczęło. Właśnie wykończałam prezentowany po-
przednio czapko-kapelusz, który bardzo się koleżance spodobał. Niestety
tak bardzo, że udało się jej wycyganić go ode mnie. Argumenty były liczne,
a między innymi: szuka ładnego prezentu dla swej nastoletniej wnuczki, a
taki frymuśny kapelusik z kwiatami lepiej wygląda na głowie nastolatki niż
na mojej. Urodziny już w najbliższy piątek i ona nie zdąży sama nic zrobić,
zresztą jej prawa ręka wciąż mało sprawna po operacji i szydełkować nie
może. No tak, wyszło na to, że już nieco za starawa jestem na takie ekstra-
wagancje.
Coś w tym chyba jest - ostatnio pod gabinetem USG- uroczy starszy pan
zaczął mi się zwierzać ze swych dolegliwości dotyczących jego prostaty.
Wtajemniczał mnie w szczegóły fizjologiczne przedoperacyjne i poopera-
cyjne, w końcu przeszedł do kwestii swego wieku (87 wiosenek) i stanu
rodzinnego. Poczułam się tak jakoś bezpłciowo - po raz pierwszy ktoś obcy,
zaliczany do świata mężczyzn, potraktował mnie jak faceta, znającego do-
brze problemy płci męskiej.
Gdy dodałam tamto wydarzenie i słowa koleżanki, zrobiło mi się smutno.
Wychodzi na to, że jednak się starzeję, ot co.
Aby poprawić sobie nieco nastrój sięgnęłam do pisemek z modą dzierganą.
Ostatnio poszukuję jakiegoś modelu do zrobienia z tej czarnej włóczki,
którą robiłam chustę.
Z tego co widzę wynika, że dzianiny wracają do łask. I to dzianiny łączące
w jednym wyrobie dwie techniki, szydełko i druty. Kolory zdecydowane,
żadne tam barwy ekologiczne skorupki jajek czy też podeschniętej gleby.
Większość robiona drutami i szydełkiem nr 5 do 8, z miękkich grubych
włóczek, lub cieńszych, łączonych w dwie nitki, czyli robi się je szybko.
Na głowę należy zrobić sobie czapkę-balonówkę, najlepiej grubą, mięciutką
włóczką i wydziergać ją szydełkiem nr 7 lub 8. Jest to tak proste, że może to
zrobić nawet początkująca amatorka dziergania. Byle potrafiła zrobić zwykły
półsłupek i słupek pojedynczy. I na zrobienie takiej czapki wystarcza jeden
jesienny wieczór.
Przeglądając ten żurnal doszłam do wniosku, że chyba do tej czarnej włóczki
dołożę jeszcze jakiś kolorek, np. "wściekły róż" i zrobię "coś" melanżem,
łącząc te dwie nitki razem. Oczywiście jeszcze się nie zdecydowałam na
konkretny model, bo to wcale nie takie proste, co wybrać.
Poza tym dotarło do mnie, że do grudnia i świąt BN wcale już nie jest tak
daleko, jeżeli ma się zamiar porobić własnoręcznie jakieś zabawki na choinkę
lub prezenty pod choinkę. Znalazłam rozpiski na wykonanie łosia w kilku
wersjach, między innymi jako torebki-przytulanki dla kilkulatka, lub minia-
turowego trofeum myśliwskiego, bałwanków śniegowych, śmiesznych
dekoracyjnych zawieszek oraz choinek, mogących być schowkiem dla ma-
łych prezencików, lub spełniać rolę kalendarza adwentowego. Ale gdy
pomyślałam, że wtedy trzeba by wydziergać aż 24 choinki, ten pomysł
jakoś mniej przypadł mi do serca. A wszystkie te pomysły wypatrzyłam
na stronach pisma "Szydełkowanie" nr 5/2009. Zamówiłam je na stronie:
www.hobbycentrum.pl.
To jeden z niezłych sklepów z zaopatrzeniem dla "dłubaczy", poza tym
jest tam spory wybór czasopism dla dziergających, szyjących, dłubiących,
w tym też numery już archiwalne.
A poza tym ten post piszę na raty - nie było zasilania w centralce netowej, bo
jakiś nawiedzony tam grzebał. Co jakiś czas któryś z mieszkańców się tam
włamuje, tylko nikt nie wie po co. Klucz i kłódka to za mało, chyba jakieś
zasieki z kolczastego drutu i alarm są potrzebne.
I pomimo mego minorowego nastroju wszystkim życzę miłego dnia, niech
należy do udanych.
Anabell miła...
OdpowiedzUsuńJestem skłonna twierdzić, że starsi lub po prostu schorowani ludzie zazwyczaj spowiadają się tym, w których wyczują dobrego słuchacza i jest to niezależne od wieku, a tym bardziej od płci osoby słuchającej...
A co do koleżanki, to być może po prostu wyczuła pismo nosem i użyła ciężkich argumentów, by osiągnąć cel? ;)
Zachwyciłam się Twoim kapelutkiem i widziałabym go zarówno na sobie, jak i na głowie mojej mamy. Jest absolutnie ponadczasowy i uniwersalny, jeśli chodzi o "nosiciela". ;)
Przy tej pogodzie o kiepski nastrój nietrudno, ale staraj się nie brać wszystkiego do siebie. Nie warto. Trza nastawić się na przetrwanie.
Pozdrawiam ciepło. :)
A ja podziwiam za talent do szydełkowania. Kiedyś próbowałam ale nie wychodzi mi to :-(
OdpowiedzUsuńach anabell, wszyscy sie starzejemy, a najbardziej ci co uwazaja, z tylko im wiek stanął w miejscu...
OdpowiedzUsuńAkwarelia ma rację, są tacy co lubią opowiadac o wszystkim, gdy poczują słuchacza:)
Nie rób sobie tylko czapki-balonówki z mohairu;)
Sciskam Cię:)
Anabell... pesela nie oszukamy. Za cwany jest. Ale przecież my ciągle młode. Duchem :)
OdpowiedzUsuńU mnie to samo, dokladniej mowiac sredni dolek i z innych powodow. Niemniej ciesze sie ze nie na mnie padlo wysluchiwanie zazalen starszego mezczyzny - wole by nic nie zepsulo mojego apetytu na obiad!
OdpowiedzUsuńZ pozdrowieniami - Serpentyna
Witaj Akwarelio, ja rozumiem,że ludzie często ze zdenerwowania opowiadają pod gabinetem lekarskim o swej chorobie, ale litości, to nie jest organ będący "na wyposażeniu" kobiety, więc mógł mi oszczędzić tej lekcji anatomii.I tak miałam fart,że nie zaprezentował swoich blizn.
OdpowiedzUsuńA koleżanka wzięła mnie na litość-wiem,że po operacji (już prawie rok) nie jest w stanie nic precyzyjnego wykonać, bo natychmiast łapią ją kurcze ścięgien.A ja zrobię sobie drugi, a co tam.
Miłego, ;)
Witaj fire.woman, spróbuj jeszcze raz, warto. To nie trudne. A gdy coś sama, własnymi rączkami wydziergasz, to nawet jeśli będzie niedoskonałe to i tak poczujesz wielką satysfakcję.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Ivo, znalazłam czapkę-balonówkę przylegającą do głowy, a nie zwisającą z niej jak nienapompowany balon. I już ją dziś zrobiłam, nie z mohairu, z gładkiej włóczki. To się bardzo szybko robi. Pokażę jak "sfocę", ale musi być choć trochę słońca, bo ma w domu ciemno jak w grobie.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
No właśnie Nivejko, często zapominam o metryce, bo tak w środku to ciągle "kiełbie we łbie", zero powagi, rozwagi,... romantyzmu niestety też.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Serpentynko- najwięcej ubawił mnie kolega, który powiedział; "bo Ty wzbudzasz zaufanie w facetach". No własnie, nie uczucia, ale zaufanie. Nie wiem, czy mam się z tego cieszyć.
OdpowiedzUsuńMiłego, zdołowana duszyczko;)))
Anabell, już chandra jesienna? Przykro, ale nie dawaj się. W poczekalniach u lekarza stale są jacyś gadatliwi pacjenci, co to wszystko o swych przypadłościach opowiadają, trzeba chyba zdecydowanie gazetą się od nich odgradzać.
OdpowiedzUsuńPodobno jeszcze nadejdzie babie lato, to i chandra się odsunie.
Ściskam serdecznie.
Nola
Jeszcze ciągle mamy kalendarzowe lato, a u mnie też jesiennie i leje od nocy z małymi przerwami. A takie jak ten o którym pisałaś stare pryki, niech idą gdzie pieprz rośnie,my już same mamy dosyć wlasnych problemów zdrowotnych pod dostatkiem. Anabell współczuję,że to musiałaś słuchać(dobrze,że nie oglądać błeee)
OdpowiedzUsuńno a o czym maja rozmawiac strasi panowie o swoich podpojach sercowych hahah ech,niestety starzenie wszystkich nasz czeka,dolaczam do klubu depresyjnego choc jeszcze nie taka stara jestem :)
OdpowiedzUsuńAnabell to o amatorce to chyba do mnie :)
OdpowiedzUsuńPoza tym to, ze ktoś Ci się zwierzał nie oznacza, że uważa Cię za staruszkę, tylko, że wyglądasz na dobrego i pełnego empatii człowieka. Osobiście często wysłuchuję zwierzeń, czy tego chcę czy nie, taka rodzinna właściwość, bo mojej mamie też wszyscy się zwierzają.Słucham zawsze!Za to sama mam kłopot ze zwierzeniami natury osobistej i muszę komuś bardzo ufać :)
aj tam zaraz dół...obniżenie terenu:)
OdpowiedzUsuńAnnabelko! TYś duchem przecie jak nastolatka!
OdpowiedzUsuńCo do wieku to tylko metryka jest nieubłagana, ale to nie metryka jest ważna a stan ducha i umysłu a na ten narzekać nie możesz bo grzech śmiertelny byś popełniła, niejedna młodsza może Ci pozazdrościć a ma czego :))) Co do dłubania na szydełkach czy innych kawałkach drutu nie wypowiem się, pozwolisz??? :))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj.
OdpowiedzUsuńPogoda nie nastraja zbyt optymistycznie. Jesienne chandry pewnie się zaczną u wielu z nas.
Ale, po co się dołować, lepiej zająć się tym, co lubimy. Cieszyć z bliskich, chodzić na spacery do lasu- tam tak pięknie teraz.
Twoje robótki, to zapewne piękne cudeńka...cieszą niejedno oko :)
Miłego, słonecznego weekendu życzę, uśmiech zostawiam :)
Witaj Nolu, to chyba wszystko przez te długotrwałe stresy, jakby na to nie patrzeć to trwałam w tym stanie od 24 listopada ubiegłego roku do połowy lipca tego roku.To pewnie dlatego.Wiesz Nolu, do zwierzeń "zdrowotnych" pod gabinetem lekarza jestem przyzwyczajona, czasem są one nawet zabawne lub pouczające, ale z reguły panie nie opowiadają panom o plastyce swych narządów rodnych itp., więc mógł mi dziadek oszczędzić szczegółów o swej prostacie.Gdyby to był mój kolega, przyjaciel, to nie miałabym pretensji, to są inne relacje, nie ma tematów tabu, ale obcy facet?
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Uleczki, u mnie też pada i to od wczoraj, od chwili, w której skończyło się pranie, które wszak ma wyschnąć.To już kolejny raz- piorę bo jest słońce,a gdy się już pranko odwirowuje, to deszcz zaczyna lać. Jakaś paranoja.A ten pan wcale nie był samotny, on miał jeszcze żonę, więc mógł ją uszczęśliwiać szczegółami.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj BN, niestety depresyjki są niezależne od wieku. Znam przypadek 15-latki, która już jest leczona antydepresantami.Ja to chociaż bez leków mogę działać na zasadzie unikania robienia tego, co mi sprawia przykrość, a co może wykonać ktoś za mnie.
OdpowiedzUsuńMiłego ;)
Witaj Ago, widocznie zapomniałam zrobić minę nr 34, czyli bez kija do mnie nie podchodz:))) Wiesz, gdyby mi oszczędził tych szczegółów anatomicznych, to przeszłabym nad tym do porządku dziennego. A jak się nad tym wszystkim zastanowić, to starość jest obrzydliwa, niezależnie od płci. Bo faktycznie żyjemy dłużej, co nie znaczy,że lepiej, bo średnia życia wydłużona, tylko o komforcie ktoś zapomniał.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Beatko, to pewnie Żuławy jednak:)))
OdpowiedzUsuńMiłego, :)
Zgago, przeceniasz mnie, przeceniasz, choć nadal nie potrafię być poważna i miewam "głupie pomysły" jak mój mąż zauważa.Ale to chyba rodzinne-ciotka mojej mamy, w wieku lat 75 wyglądała tak, jakby miała 57 i była autentycznie podrywana przez panów.A nadmiarem energii mogła podzielić się z całą rodziną. Zawsze jej tego zazdrościłam.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Czarny, Ty mój pionizatorze. Nie wypowiadaj się o robótkach, bo sobie jeszcze przypomnisz, że z czymś dla Was zalegam, ale przyrzekam,do BN zrobię.Już tylko tło mi zostało. Fajnie,że już wróciłeś.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Morgano, od dawna bardzo skrupulatnie dbam o swój "dobrostan", robiąc głównie to,co lubię.I może dzięki temu jakoś przetrwałam ten wielomiesięczny stres.Cały czas mam nadzieję,że jeszcze jesień się zrehabilituje i będzie taka, jak lubię- słoneczna, ciepła i cicha, oferująca oczom pełną paletę barw.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Anabell! Chyba również mam coś wypisane na uśmiechniętej gębie, bo dość często obcy ludzie, spotkani po raz pierwszy opowiadają mi swoje historie i proszą o radę. :-)
OdpowiedzUsuńCo do wizyt w poczekalni u lekarza, to choć nazwa tego miejsca jest słuszna i przyprawia mnie o dreszcze, z powodzeniem można ją zastąpić słowem "narzekalnia" lub "zwierzalnia" (od zwierzania - nie od zwierza ;-) ). Wybierając się w takie miejsce należy mieć ze sobą MP3 lub zatyczki do uszu, bo nawet jak się coś czyta, to komuś siedzącemu obok nie przeszkadza to w wywnętrzaniu się prosto do ucha. :-) Pozdrawiam :-)
Anabell - głowa do góry!:) Nie wiem, jak u Ciebie, ale u mnie dziś było ciepło. Może parno, ale ciepło. I słońce pięknie czasem świeciło - jak świecić powinno jesienią. I zachodziło tak pięknie, że niebo wyglądało, jakby całe było w ogniu. Nie myśl o tym, że idzie szara, smutna jesień. Ona jeszcze będzie kolorowa od liści, zobaczysz:)
OdpowiedzUsuńŚciskam mocnoooooo:))
Witaj Mironq, stanowczo zatyczki.Kiedyś myślałam,że dołożę jakiejś pańci, która zaczęła opowiadać mi o o tym, jak się pozbywała tasiemca.W końcu wstałam i zaczęłam spacerować, nie dosłuchawszy do końca. Ludzie są czasem koszmarni.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Ewutku, dziś nawet było słońce, ale zachodziło za chmurami. Pewnie jeszcze będzie jakaś ładniejsza ta jesień, powinna się ocknąć wreszcie. Ale było za to dziś ciepło. Ponoć taki czerwony zachód to zwiastuje wiatr- tak kiedyś mówiono, ale teraz to nic nie wiadomo.A gwiazdzista noc miała gwarantować piękną pogodę.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Anabell, ja nie wiedziałam, że aż takie cuda robisz:))!! ja też robiłam na drutach, ale takie tam, zwykłe sweterki i czapeczki, a Ty tu naprawde potrafisz wymyslać fantastyczne style!! Super. Caffe
OdpowiedzUsuńWitaj Caffe, ja się po prostu nie ujawniałam, ale nie da się ukryć,że uwielbiam dłubaninę typu szydełkowanie, robótki na drutach, haft.Właściwie mam sama do siebie żal,że wciąż łapie się za coś nowego (teraz mam zamiar pojąć frywolitkę szydełkową)zamiast osiągnąć b.dobry poziom w jednym rodzaju robótek. Ale to takie podniecające ciągle uczyć się nowych technik!
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
"Doły" są po to, by w nie wpadać, Anabell, ale też i po to by z nich wychodzić! Czego życzę serdecznie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Kiedyś nauczę się dziergać, na razie samo wyobrażanie sobie tego długiego i żmudnego rytuału mnie męczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Witaj Jerzy, jakoś się wygrzebię, zawsze się wygrzebuję. Tyle tylko,że kiedyś dopadało mnie to na ogół w listopadzie, a tym razem jakoś dziwnie wcześnie. Jakas anomalia:)))
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Ken, wszystko przed Tobą.Pierwszą szydełkową bluzkę popełniłam w wieku 25 lat, leżąc z anginą. Jeszcze wszystko przed Tobą.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Anabell, jak Żuławy to pięknie:)
OdpowiedzUsuńz komentarzy widzę, że zyjesz, więc w dole masz odpowiednie warunki do przetrwania:) hura!!
Beatko, jestem jak kot, chyba ciężko mnie zlikwidować.:)))Odkryłam,że najważniejsze w tych sytuacjach to świadomość, co człowiekowi jest i wynajdywanie zajęć sprzyjających oczyszczaniu umysłu (a kiedyś śmiałam się z tego określenia).
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
Witam Anabell po powrocie z wakacyjnych wojaży z moją wnuczką. Ona już wyjechała i...zrobiło się nagle pusto wokół mnie. Też niewiele brakowało aby w podobnego doła wpadła.Nie daję się jednak, wymyślam najróżniejsze pilne sprawy do załatwienia, bo wiem, że tylko praca może nas uratować:):) Kochana, taka już nasza konstrukcja psychiczna, że kiedy kończy się wesoły, miły okres letni, to ta jesienna szaruga wprawia nas w smutny nastrój. Wiem, że szybko się pozbierasz - bo tyle masz wspaniałych pomysłów na robienie cudnych dzierganych rzeczy, że starczy na całą jesień. Ten kapelusik jest śliczny - sama bym taki nosiła...a nie jestem już nastolatką! Anabell zrób sobie koniecznie drugi i z kapelusikiem na podniesionej do góry głowie wędruj w świat! Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńPrzypomniał mi się pewien skecz, z Jadwigą Jaroszyńską w roli głównej.
OdpowiedzUsuń- Dzień dobry, jak pani na imię?
- Jadzia...
- A co pani tu robi, pani Jadziu?
- Dziam...
- Słucham?
- No, dziam!
- A co pani... dzia?
- Ja dziam dzianinę!
Może wywoła on choć mały uśmiech... Pozdrawiam.
Tak Anabell! To już jesień. Myślę, że co by się nie działo w tym czasie, zawsze będzie to rzecz in minus. Swoją drogą ten Pan od prostaty był bardzo wylewny :)
OdpowiedzUsuńDo gazet z szydełkowaniem polecam dobrą czekoladę albo nawet wino. Z pewnością złagodzi objawy jesiennej deprechy :) (wiem bo sprawdzałem).
Udanego wieczoru/dnia :)
Wpisałam wczoraj taki ładny komentarz,i mi zjadło...
OdpowiedzUsuńwyłazisz z dołka?
bo trzymam kciuka.
Witaj Grasza, bo tak jakoś nic mi ostatnio nie wychodzi, nawet mój komentarz na Twoim blogu coś zeżarło.
OdpowiedzUsuńMoje depresyjki są częścią integralną tego, na co choruję i nie za bardzo mam na to wpływ.Ale wiem, skąd się one biorą, co już jest i tak ważne.No i zgodnie z zaleceniem lekarza - dbam o swój "dobrostan", co czasami graniczy z egoizmem. A drugi kapelusik zaczęłam robić. I zaczęłam się uczyć jak robić frywolitkę szydełkową.Oj, ma się tego fioła, ma.
Miłego, ;)
Nitager, dziękuję, udało Ci się.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Mijko, znów jakaś plaga znikania komentarzy. Mało tego, czasem gdy chcę się dostać do komentarzy na moim własnym blogu dostaję komunikat,że jest błąd "xxxy" i figa- nie dostaje się do nich.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Mariuszu, z tą czekoladą to sprawdziłam, gdy byłam w ciągłym stresie, zastępowała mi obiady i kolacje i jakoś te najgorsze dni przetrzymałam.Wiesz, gdyby mi o swoich dość intymnych dolegliwościach opowiadał bliski kolega, to bym się nie obruszyła, ale obcy facet?
OdpowiedzUsuńZaglądałam na te portale, na których piszesz, ale muszę znależć chwilkę na dokładne poczytanie i potem Ci napiszę, u Ciebie na m.only o swoich wrażeniach.
Miłego, ;)
W skalpach juz sie pokazują swiąteczne rzeczy.Szaleństwo jakieś.
OdpowiedzUsuńZ nastrojem bywa różnie. U mnie też często szoruje brzuchem po ziemi.Podnoaszę się.
Kasiu, a ja jestem dla Ciebie pełna podziwu i trzymam kciuki,żeby Ci aby entuzjazm do tego nowego przedsięwzięcia nie opadł.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
No właśnie,mnie wczytywało error i tyle.
OdpowiedzUsuńale chyba już przeszło:)))
oby!
Nie przejmuj się każda z nas ma czasem doła. Co do zwierzeń starszych panów u lekarza. Miałam ostatnio podobną sytuację...ech a wcale nie czuje się stara-pozdrawiam uszy do góry
OdpowiedzUsuńMijko, przed chwila byłam na Twoim blogu i coś tam napisałam, mam nadzieję,że już nie będzie coś chodziło i zżerało.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj eve-jank, ciągle Cie podglądam, robisz naprawdę fajne rzeczy, oczywiście pewnie kosztem wypoczynku. Mój mąż się ze mnie śmieje,ze pewnie dziadek mnie podrywał, a że leciwy to mu się już wszystko myliło.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)