Muszę się pożalić - wczoraj z wielkim trudem wywlokłam się do Łazienek,
porobiłam kilka zdjęć i miałam szczery zamiar dziś pokazać Wam jak było
pięknie i.....nie wiem co jest grane, ale nowy edytor coś mi strajkuje- ponad
godzinę wgrywało 4 zdjęcia i wcale się nie wgrało, bo po godzinie oczekiwania
zrezygnowałam. Pewnie coś robię zle, ale dopóki się "nie naumiem" zdjęć nie
będzie.
A pogoda wczoraj u mnie była cudna- cieplutko, słonecznie, bezwietrznie.
W Łazienkach tłumy, wszyscy zadowoleni, ławki stojące w słońcu miały wielkie
powodzenie, schodki nad stawem, pod Pałacem na Wodzie pełne ludzi. Nie
wiem co się stało z łabędziami, ale nie było ani jednego, w ich miejsce snuły
się po powierzchni stawu mewy. Kaczki już tak były nażarte, że ledwie pływały.
A wiewiórki, które teraz robią zimowe zapasy co chwile podbiegały do ludzi,
którzy oferowali im orzechy. Łazienkowskie wiewiórki są bardzo oswojone,
wystarczy przykucnąć z wyciągniętą ręką, a za chwile już przybiega mały,
zwinny rudzielec. Sikorki bogatki też krążą wokół karmiących wiewiórki, a co
odważniejsze biorą okruchy z wyciągniętej w górę dłoni. Ogólnie w parku
jeszcze bardzo zielono, drzewa dopiero teraz zaczynają pomału zmieniać kolor
liści. I jeszcze jedna nieprzyjemność dla oka- pawie zostały pozbawione swych
pięknych ogonów i wyglądają smutno. Wiem, że zrobiono to celowo, bo
niektórzy spacerowicze łapali je i wyrywali im pióra. Zboczeńcy, naprawdę.
Oczywiście do "dobrego tonu" należy by młode pary miały sesję fotograficzną
w Łazienkach, więc co chwilę pośród jesiennie ubranych osób truchtały mocno
wydekoltowane panny młode, potykając się na dość nierównych alejkach,
z troską zadzierając swe długie suknie i prezentując nagie ramiona i mocno
nakrochmalone welony. Podziwiałam ich determinację , bo było raptem +12
stopni i o ile w kurtce było miło i ciepło, to nie sądzę, by było ciepło w te gołe
ramiona i plecy. Wszyscy spacerowicze przyglądali się tym biedactwom i mieli
lekko rozbawione miny.Jedna z pań dość głośno wyraziła opinię, że byłoby
całkiem zabawnie, gdyby ktoś nakręcił filmik, jak te młode osóbki w podwi-
niętych sukniach, wykręcając nogi na nierównościach terenu, przemieszczają
się nerwowym truchtem.
Hitem dnia były zdjęcia robione na brzegu stawu, pośród rosnącej trzciny.
Wyschnięta, żółta trzcina, a wśród niej para młoda.
Przypomniało mi się, że w ubiegłym roku byłam w Łazienkach o tej samej
porze (różnica jednego lub 2 dni), też było słońce, ale było zimno i wiał silny
wiatr i też młode pary ustawiały się w kępach trzciny.
A tak poza tym, to musicie mi uwierzyć na słowo - zrobiłam sobie drugi kape-
lusz szydełkiem ( tamten, jak wiecie powędrował do koleżanki), z rozpędu
popełniłam jeszcze 2 czapki , szalik do kompletu z kapeluszem, a teraz
haftuję obrus, nieduży, pełen różyczek.
I wymyśliłam małe opowiadanko na temat przyszłości. Temat mi się nasunął
gdy poczytałam o czekającej nas rzeczywistości.
Opowiadanko napiszę gdy będę mogła spokojnie usiąść do kompa i bez bólu
przy nim spędzić jakiś czas.
Na razie bolą mnie mięśnie wzdłuż całego kręgosłupa i najlepiej mi w pozycji
leżącej lub stojącej, a one nie nadają się do pracy na kompie stacjonarnym.
Dobrze,że wczoraj byłam na tym spacerze, dziś już nie ma słońca i jest
dość ponuro.
A ja wszystkim życzę jak najwięcej słońca tej jesieni.
oj typowa zlosliwosc rzeczy martwych!!! na pewno to chwilowa niemoc programu i niedlugo wszystko wroci do normy !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam slonecznie choc ziiiimno :)
Też zawsze się zastanawiałam czy pani młode musza być tak wydekoltowane, ja tam marzę o weselisku z prawdziwego zdarzenia (mielismy tylko z nieprawdziwego ;-)) ... w zime i sesji zdjęciowej w białym futerku wśród białego śniegu ;-) a nawet jesienia przecież sa tak piekne narzutki, wtedy i ciepło i przyjemnie i usmiech na zdjęciach bardziej naturalny... Fajne te wasze spacerki niedzielne. Mam nadzieję, ze uda ci się zamieścić fotki swoich dzieł...
OdpowiedzUsuńI oczywiście czekam na opowiadanko ...
I ja widzialam cos podobnego na "moim" jeziorem - zdjecia robione pod wierzba. Tyle ze u mnie pogoda sprzyjajaca dekoltom. Oswoilam tez zamieszkujace jezioro kaczki - nauczylam je rozumiec po polsku i przyplywaja do mnie gdy je wolam. Zycze Ci by bole przeszly a komp zaczal sluchac - chetnie zobacze fotografie - z pozdrowieniami - Serpentyna
OdpowiedzUsuńmoże to wina przeglądarki? mam nadzieję, że nie zniechęciłaś się i zdjęcia będzie można zobaczyć :) Pięknie tam musiało być :)
OdpowiedzUsuńwierzę na słowo, ze było cudnie, ale bardzo chciałabym Cię zobaczyć w nowym kapeluszu. Zapewne piękny!
OdpowiedzUsuńA co do wgrywania zdjęć też dwukrotnie nie mogłam. Bez problemu można dodać zdjęcia po uprzednim dodaniu do albumu na Pisaca i potem przez edytor bloggera.
Mój znajomy informatyk zawsze powtarzał - jak masz problem, zrestartuj komputer:-) głupie ale zwykle działało:-)
OdpowiedzUsuńNie mogę Ci wstawić komentarza?!!...coś się popsuło? Caffe
OdpowiedzUsuńPoszło. Więc dopiszę, że ja poszłam na spacer w przeciwnym kierunku. Ale Łazienki lubię:) A w sobotę bylam w kawiarence na Francuskiej.Caffe
OdpowiedzUsuńSzkoda, że dziś tak posępnie u Warszawie. u mnie ciągle cudownie, dość ciepło, słoneczko, wybarwiające się liście, jeszcze kwitnące kwiaty. Marzę, by do końca października taka pogoda się utrzymała.
OdpowiedzUsuńNola
Ullu, u nas od czwartku ma się pogarszać pogoda, a dziś już słońce było tylko po południu i to dość krótko.Wiesz, jak się spotkają ze sobą "unowocześnienia"w działaniu Google i mój antytalent komputerowy to efekty są opłakane. Ale jeszcze zawalczę.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Marto, ja wcale nie miałam wesela, ale to nie wpłynęło zle na trwałość związku.Mało tego, ja nawet nie miałam sukni ślubnej, bo nie chciałam i ku zgorszeniu publiki brałam ślub w kostiumie koloru ecru.Uważałam,że i tak się niesamowicie poświęciłam biorąc ślub kościelny.Prawdę mówiąc te suknie typu "biała beza" bez ramiączek są ostatnio wielce modne i właściwie wszystkie dziewczyny wyglądają jednakowo, zero indywidualizmu.Bo tak naprawdę różnią się tylko tuszą. Mam nadzieję,że fotki uda mi się jakoś zamieścić. Potrenuję.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Wita, Anabell.
OdpowiedzUsuńMnie też ostatnio coś strajkowało przesyłanie, a używam starego edytora... Dodatkowo ciągle mnie wylogowuje z własnego bloga.
I słusznie, że popełniłaś sobie ten kapelusik. Tylko chowaj go przed gośćmi... ;) Opowiadania nie mogę się doczekać, choć przyznam, że się obawiam przyszłości. Coś mi mówi, że będzie wiało grozą...
Ściskam serdecznie (choć delikatnie, mając na względzie Twoje dolegliwości).
Miłego. :)
Serpentynko, jednak na ból najlepiej się wyleżeć i polenić.Jutro spróbuję wrzucić zdjęcia na blog, a pojutrze może uda mi się napisać opowiadanie. A jak Ty wołasz te kaczki? "taś, taś, czy jak? Łazienkowskie kaczki maja zwyczaj podpływać do brzegu jeśli tylko ktoś na nim stanie, bez wołania.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Euforko, Google coś ostatnio majstrują przy bloggerze i czasem tak skutecznie,że się nawet nie mogę dostać na własny pulpit nawigacyjny lub do komentarzy. A taki jesienny , ciepły dzień to zawsze jest cudowny, niezależnie od tego w jakim parku.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Ivo, prześlę Ci je na Twoją pocztę, zgoda?
OdpowiedzUsuńJuż wrzuciłam zdjęcia na Picase 3. Bo ja mam aż dwa programy do zdjęć- Picasa 3 i taki, który był dołączony do aparatu.Jutro powalczę z tymi zdjęciami.
Miłego, ;)
Witaj Lotnico- z poprzednim starym kompem tak pomagało, z tym jeszcze nie mama takich przygód. To wina Bloggera, bo ciągle coś przerabiają, ponoć aby było lepiej i prościej. Co do tego to mam wątpliwości.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Caffe, czyli byłaś w stronach Agnieszki Osieckiej. Kiedyś tam bywałam dość często, bo moja ciocia mieszkała na Zwycięzców.Niestety od wielu lat już cioci nie ma.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Nolu, moim marzeniem jest, by taka pogoda jak wczoraj była do....wiosny, bo ja bardzo zle znoszę zimę. Od biedy mogłoby być nawet tak jak dziś, bo nie padało i nawet nie było wietrznie i niemal ciepło, bo z 11 stopni, tyle tylko, że dość pochmurno, a chwilami ponuro.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Akwarelio, nie wiem czy powieje grozą.Może tylko smutkiem?
OdpowiedzUsuńKapelusik zrobiłam prawie taki sam jak poprzedni, bo z tej samej włóczki. Mnie blogger systematycznie zmusza do logowania się na nowo, co mnie chwilami złości.Ale znalazłam na to sposób- wpierw wchodzę na swój pulpit nawigacyjny a potem dopiero na własny blog.
Miłego, ;)
To jak Ty na tych drutach i szydełku? Na stojąco? Na leżąco? Zdrowia życzę!
OdpowiedzUsuńAnabellko moja miła i suchości zyczę, oprócz słońca, suchości, tak bardzo bronie się przed słotną jesienią, że az sie sama sobie dziwie, bo lubiłam zawsze tę pore roku...starzeje się chyba...niedługo trzeba będzie wyciągnąć choinkowe lampki...
OdpowiedzUsuńCzapki, kapelusze, płaszcze no co Ty Ann, czyżbyś otworzyła firmę "Dzierganie i szycie" :))) Taki żarcik :)oczywiście. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńModa moda, ale ... Te zdjęcia na łonie natury, mimo, że tez pozowane, są bardziej naturalne niż te w studio. Dzieci znajomych maja zdjęcie ślubne na wysokościach. Siedzą sobie na łyżce od olbrzymiej kopary. Nie wiem czy jet ładne, ale z całą pewnością oryginalne. I odważne;)
OdpowiedzUsuńZgago, szydełkować można na leżąco.Mam w tym sporą wprawę, kiedyś szydełkowałam tylko podczas chorowania, dzięki czemu powstawały szydełkowe bluzki.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Beatko, podzielam Twoja niechęć do szarugi jesienno-zimowej. A mróz i śnieg to też nie są moje ulubione wytwory przyrody. W sklepach Lidla już są świąteczne Mikołaje a nawet strucle bakaliowe.Wyobrażam sobie ileż to one mają w sobie ulepszaczy i konserwantów. Wiem, znów się czepiam;)
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Czarny, raptem zrobiłam w tym sezonie 4 tzw. nakrycia głowy.Do płaszcza to się nawet przymierzałam, ale może sobie zrobię raczej na wiosnę.U mnie to jest taki mechanizm: oglądam pisemko ze wzorami, wpadam w dziki entuzjazm, najchętniej zrobiłabym wszystko, ale potem mój zapał stygnie, stygnie, aż wygasa całkowicie- a to włóczka nie taka, a to ścieg raczej dla anorektyczek, a to musiałabym zmienić rozmiar wykroju- i kończy się na zrobieniu 1 swetra lub czapki i to najprostszym ściegiem.
OdpowiedzUsuńPrzecież wiesz,że jestem leniwa.
Miłego, ;)
Nivejko, gdyby któreś z nas było budowlańcem to takie zdjęcie w łyżce kopary byłoby OK.Szkoda,że te panny młode takie bardzo jednakowe w tych sukniach, a przecież jest to okazja, by zaprezentować swój własny styl. Tu nie powinno się kierować modą a tym by wyglądać wyjątkowo ładnie, zgrabnie, zjawiskowo a nie sztampowo.Nie zawsze "biała beza z balkonem" podkreśla walory dziewczyny.Córka mojej znajomej brała ślub w prześlicznej sukni z pastelowym wzorem kwiatowym, bez śladu dekoltu i wyglądała super.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Anabell! Pod "bokiem", u siebie też mam takie miejsce "sesyjne", a na dodatek lokal weselny - włosko-toskańską restaurację. Lubię sobie popatrzeć na młode pary, chociaż wiem że "radość z ożenku trwa krótko", ale nawet, owa krótka radość niech się zdarza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
No i tak się wciąż Anabell mijamy:))) Każdą wolną chwilę i korzystając z pięknej pogody spędzam w Skaryszewskim, bo mam blisko koleżankę, do której potem wędruję na kawkę:)))A pogoda rzeczywiście była piękna i chyba to już ostatnie podrygi słonecznej jesieni! Chętnie obejrzałabym bieżące zdjęcia z Łazienek...jak się uda Tobie wrzucić. Tradycja u nowożeńców jest bardzo silna i nie wstrzyma ich nawet chłód, myślę, że to miłe takie upamiętnianie swej radości z tym miejscem. Pozdrawiam cieplutko i serdecznie.
OdpowiedzUsuńja nie myślałam o programie Picasa, ale o albumach na Picasa Web http://picasaweb.google.com/home
OdpowiedzUsuńCzekam na zdjęcie:)