Współczuje i zdrowia życzę;) Nie ma przymusu, by korzystać z czegokolwiek. Jeden nie wyobraża sobie życia bez netu, inny stuka się w czoło, bo żyje i to całkiem dobrze bez niego:) Tak samo z kontem elektronicznym. Dla mnie przykładowo elektroniczne konto jest zbawieniem, bo robię miesięcznie dziesiątki przelewów siedząc w domu, a zaoszczędzony czas wykorzystuję na sadzenie kwiatów;) Jednak nie każdy musi mieć takie potrzeby jak ja. Pozdrawiam:)
Z siecią i zabezpieczeniami jest trochę jak z jazdą na motocyklu - możesz być rozważna (i romantyczna ;)) i się zabezpieczyć na wszystkie strony, ale zawsze można mieć pecha.
Aaaa, wagary od czasu do czasu dobrze robią - dzisiaj sobie też zrobiłam :) Mam nadzieję, że rehabilitacja idzie w dobrym kierunku, tak wnioskuję z relacji poprzednich :)))
Witaj, Anabell. Jesli musialo Cie cos rozbolec to przynajmniej wiedzialo kiedy - z koncem rehabilitacji. Mam nadzieje ze spelnila swe zadanie? Z ucalowaniami - Serpentyna
Zgago, ciekawa jestem jakie to robaki do babci wchodziły po winobluszczu.U mnie rośnie już od kilkunastu lat i jedyne "robaki", które czasem mnie nawiedzają to biedronki i ślimaki. Gdy na podłodze leżała kiedyś sztuczna trawa, to czasem zdarzały się skorki, ale odkąd jest sama terakota jakoś ich nie ma. A ja w końcu mieszkam na parterze i mam mnóstwo zieloności dookoła. Miłego, ;) Miłego, ;)
Ivo, a kiedyś, gdy mnie znajomy informatyk ostrzegał przed różnymi komputerowymi niebezpieczeństwami, to uważałam,że mnie facet straszy i chce mi pokazać jaki to on ważny.Nie przeczę, jest to wygodna forma uiszczania opłat, ale wiesz, ja jestem ogromną tradycjonalistką gdy idzie o zakupy- przedkładam w tej materii real nad wirtualnymi zakupami.A jeśli już zamawiam, to zawsze za pobraniem, chyba,że znam ten sklep od dawna i nigdy mnie nie zawiódł. Miłego, ;)
Pani Koalo, myślę,że to szczęście w życiu jest b.ważnym czynnikiem. Co do winobluszczu- mam od kilkunastu lat, posadzony jest pod loggią.Opłata balustradę, ale kiedyś i również część krat.Z "robali" to spotykam głównie ślimaki, wiosną biedronki. Gdy była na podłodze wykładzina typu "sztuczna trawa", to czasem nocowały pod nią skorki.Ale odkąd nie ma psa to nie ma wykładziny i skorki też zniknęły. A pogoda u mnie szklarniowa- mokro i ciepło.Na tyle mokro,że nawet niektóre potoki warszawskie wylały. Miłego, ;)
Serpentynko, dziś koniec. Ale o efektach to będę mogła powiedzieć dopiero za 2 lub 3 tygodnie.Bo jak na razie to każdego dnia jest inaczej. Całuski, ;)
Aga, mnie po prostu nie kojarzy się polskie niechlujstwo i dachy porośnięte roślinnością. Po pierwsze to pewnie zaciekałaby woda do mieszkania, po drugie sąsiedzi wrzucaliby na dach wszelakie śmiecie, w ramach treningu kto dalej i wyżej śmieciami ciepnie.Przy tym wszystkim jakieś żyjątka byłyby tylko małym piwkiem. Miłego, ;)
Nie przeczytałam, nie mam czasu na blogowanie, wpadłam Ci powiedzieć, że bransoletki są bez przerwy (no dobra - z nocną przerwą) na moich rekach. Zazwyczaj na lewej.
A mnie winobluszcz babcia-sąsiadka cichcem unicestwiła, bo twierdziła, że robaki jej po roślinie maszerują do mieszkania...
OdpowiedzUsuńWspółczuje i zdrowia życzę;)
OdpowiedzUsuńNie ma przymusu, by korzystać z czegokolwiek. Jeden nie wyobraża sobie życia bez netu, inny stuka się w czoło, bo żyje i to całkiem dobrze bez niego:) Tak samo z kontem elektronicznym. Dla mnie przykładowo elektroniczne konto jest zbawieniem, bo robię miesięcznie dziesiątki przelewów siedząc w domu, a zaoszczędzony czas wykorzystuję na sadzenie kwiatów;) Jednak nie każdy musi mieć takie potrzeby jak ja.
Pozdrawiam:)
Z siecią i zabezpieczeniami jest trochę jak z jazdą na motocyklu - możesz być rozważna (i romantyczna ;)) i się zabezpieczyć na wszystkie strony, ale zawsze można mieć pecha.
OdpowiedzUsuńW bluszczu boję się robali...
Aaaa, wagary od czasu do czasu dobrze robią - dzisiaj sobie też zrobiłam :) Mam nadzieję, że rehabilitacja idzie w dobrym kierunku, tak wnioskuję z relacji poprzednich :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy upalnie i gorąco :)
Witaj, Anabell. Jesli musialo Cie cos rozbolec to przynajmniej wiedzialo kiedy - z koncem rehabilitacji. Mam nadzieje ze spelnila swe zadanie? Z ucalowaniami - Serpentyna
OdpowiedzUsuńA ile robaczków w takich dachach :))) Wiele zdrowia kochana Anabell.
OdpowiedzUsuńZgago, ciekawa jestem jakie to robaki do babci wchodziły po winobluszczu.U mnie rośnie już od kilkunastu lat i jedyne "robaki", które czasem mnie nawiedzają to biedronki i ślimaki. Gdy na podłodze leżała kiedyś sztuczna trawa, to czasem zdarzały się skorki, ale odkąd jest sama terakota jakoś ich nie ma. A ja w końcu mieszkam na parterze i mam mnóstwo zieloności dookoła.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Miłego, ;)
Ivo, a kiedyś, gdy mnie znajomy informatyk ostrzegał przed różnymi komputerowymi niebezpieczeństwami, to uważałam,że mnie facet straszy i chce mi pokazać jaki to on ważny.Nie przeczę, jest to wygodna forma uiszczania opłat, ale wiesz, ja jestem ogromną tradycjonalistką gdy idzie o zakupy- przedkładam w tej materii real nad wirtualnymi zakupami.A jeśli już zamawiam, to zawsze za pobraniem, chyba,że znam ten sklep od dawna i nigdy mnie nie zawiódł.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Pani Koalo, myślę,że to szczęście w życiu jest b.ważnym czynnikiem.
OdpowiedzUsuńCo do winobluszczu- mam od kilkunastu lat, posadzony jest pod loggią.Opłata balustradę, ale kiedyś i również część krat.Z "robali" to spotykam głównie ślimaki, wiosną biedronki. Gdy była na podłodze wykładzina typu "sztuczna trawa", to czasem nocowały pod nią skorki.Ale odkąd nie ma psa to nie ma wykładziny
i skorki też zniknęły.
A pogoda u mnie szklarniowa- mokro i ciepło.Na tyle mokro,że nawet niektóre potoki warszawskie wylały.
Miłego, ;)
Serpentynko, dziś koniec. Ale o efektach to będę mogła powiedzieć dopiero za 2 lub 3 tygodnie.Bo jak na razie to każdego dnia jest inaczej.
OdpowiedzUsuńCałuski, ;)
Aga, mnie po prostu nie kojarzy się polskie niechlujstwo i dachy porośnięte roślinnością. Po pierwsze to pewnie zaciekałaby woda do mieszkania, po drugie sąsiedzi wrzucaliby na dach wszelakie śmiecie, w ramach treningu kto dalej i wyżej śmieciami ciepnie.Przy tym wszystkim jakieś żyjątka byłyby tylko małym piwkiem.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Nie przeczytałam,
OdpowiedzUsuńnie mam czasu na blogowanie,
wpadłam Ci powiedzieć,
że bransoletki są bez przerwy
(no dobra - z nocną przerwą) na moich rekach.
Zazwyczaj na lewej.
Piękne są te roślinne dachy, to co w nich pomieszkuje ze świata zwierząt to na pewno jest przyjaźniejsze niż możemy sądzić.
OdpowiedzUsuń