Moja jesien podobna do Twojej - jeszcze zupelnie zielona, kwitnaca a mowiac ze ochlodzilo sie mam na mysli ze temperatura nie przekracza 30 st. Na zmiane kolorow musimy wiec cierpliwe czekac - kazda na swym kontynencie, hihi. Fajno ze choc na moment odlozylas swe projekty i zazylas spaceru - to zdrowe i pozyteczne - zdjecia przesliczne - z ucalowaniami Serpentyna.
Nawet nie wiesz Ani, jak ja Ci zazdroszczę... Miesiąc niedziel... Bez durnych decyzji "naczalstwa"... Szkoda gadać. Dziś mam taki dzień, że tylko się upić albo siąść w kącie i płakać :-/
Serpentynko, z wiadomych Ci względów spacer był krótki. Ale bardzo chciałam pokazać,że u mnie jeszcze zielono, bo cały lipiec lało, więc zieleń dostała niezłą porcję wody. Miłego, ;)
Antonino, doszłam do smutnego wniosku, że po prostu chyba coraz wolniej wszystko robię, albo szybciej się męczę i częściej odpoczywam i stąd taki ciągły brak czasu. Miłego, ;)
Ata, upić się nie możesz, bo prowadzisz. Zawsze wszystkim powtarzam,że zawód nauczyciela to kara za wszystkie grzechy- te popełnione i te przyszłe. Ale dlaczego masz takie zapchane niedziele? Czyn społeczny realizujesz czy co???? Miłego, ;)
Kankanko, mam nadzieję,że się będzie skarbonka podobała. No i teraz zajmę się skrzynka "na skarby". Mam trochę kłopotu, bo nie mam bladego pojęcia co jest skarbem dla chłopca-trzylatka. Miłego, ;)
alEllu, a czemu one schną na czarno? Kto je skrzywdził? Ja już nie mogę się doczekać kiedy mój winobluszcz zacznie dostawać czerwonych liści, a on ciągle zielony i zielony. Miłego, ;)
Nivejko, cierpliwość to jedna sprawa, a druga,że musisz mieć sporo miejsca, bo dopóki nie skończysz któregoś przedmiotu to on wciąż Ci zalega i zalega na wierzchu. Miłego, ;)
Witaj Anabell. Jak widzę w jaki sposób moje małe wnuki obchodzą się z zabawkami i z innymi przeznaczonymi dla nich przedmiotami, to strach pomyśleć co czeka tą piękną skarbonkę z takim trudem przez Ciebie wykonaną w ręku trzylatka. W moim ogrodzie także jeszcze zielono,choć w powietrzu już się czuje zapach jesieni, i ostatnia gruszka faworytka wczoraj z drzewa spadła
Uleczko, mój wnuczek nie ma zwyczaju niszczenia zabawek. A odkąd skończył półtora roku to potrafi sam sobie włączać swój odtwarzacz CD, włączać w domu (i wyłączać) wiele urządzeń, a ostatnio nauczył się obsługiwania expresu do kawy. Jakoś nie rzucał nigdy zabawkami ani nie usiłował ich rozbierać na części.Wszystkie jego zabawki są zupełnie nie zniszczone, tylko jedna z książek ma obgryziony róg, bo ogromnie ją lubił nadgryzać, gdy miał z 10 miesięcy. Zresztą ja nie przypominam sobie, by moja córka miała kiedykolwiek zniszczone zabawki-wszystkie, gdy już się opatrzyły, lądowały w Domu Dziecka i wierz mi, wyglądały jak nowe.Może jest tak dlatego,ze i ja i moja córka hołdujemy zasadzie,że zawsze trzeba dziecko nauczyć jak się ma zabawką posługiwać, a nie zostawiać sprawę na żywioł.W żłobku też ich uczą poszanowania zabawek i właściwego ich traktowania. Miłego, ;)
Mnie jeszcze czeka lakierowanie ławeczki, ale najpierw chyba się przymierzę do listew przypodłogowych. Skrzyneczka piękna! Miło jest żyć otoczonym takimi przedmiotami :) Mam jedną firmę, z której podoba mi się jedna bejca. Na wszelki wypadek bejcuję nią wszystko :)))
Zieleń w tym roku naprawdę bujna i wcale jeszcze na Twych zdjęciach nie widać jesieni - a w Łazienkach, wiadomo, pięknie, choć ja już z autopsji raczej niewiele pamiętam. Ale zatarte wspomnienia utrwalają zdjęcia - również teraz te Twoje...
Wiesz Iw, teraz jest taki wybór wszelakich mediów do drewna,że chwilami można głowę stracić.Ostatnio mało rzeczy robiłam bejcą, więc trochę straciłam rozeznanie kolorystyczne.Chyba faktycznie wpierw zrób listwy, wtedy lakierowanie ławeczki będzie niemal wypoczynkiem. Miłego, ;)
Kwoko, ogromnie lubię Łazienki, mogę tam bywać codziennie. Zresztą był czas,że faktycznie bywałam tam codziennie - w czasach szkolnych na wagarach, potem na plenerach, potem z dzieckiem.Ale na ostatnim spacerze zastałam coś, co mnie wyprowadziło z równowagi- przy kawiarni ustawiono maszynę do prażenia popcornu - no nie wiem, czy zniosę zestawienie Łazienki Królewskie i smród prażonej kukurydzy.Będę musiała zacząć preferować Wilanów. Miłego, ;)
Dla mojego niecałego dwulatka skarbem okazał się konik-poczwarka zrobiony przeze mnie z kasztana i kawałków plastikowych patyczków do uszu. Wyjmował te patyczki i wkładał je na miejsce konstruując od nowa dziwnego, symbolicznego konika. Samochód na pilota nie miał szans.
Dla mojego niecałego dwulatka skarbem okazał się konik-poczwarka zrobiony przeze mnie z kasztana i kawałków plastikowych patyczków do uszu. Wyjmował te patyczki i wkładał je na miejsce konstruując od nowa dziwnego, symbolicznego konika. Samochód na pilota nie miał szans.
Moja jesien podobna do Twojej - jeszcze zupelnie zielona, kwitnaca a mowiac ze ochlodzilo sie mam na mysli ze temperatura nie przekracza 30 st. Na zmiane kolorow musimy wiec cierpliwe czekac - kazda na swym kontynencie, hihi. Fajno ze choc na moment odlozylas swe projekty i zazylas spaceru - to zdrowe i pozyteczne - zdjecia przesliczne - z ucalowaniami Serpentyna.
OdpowiedzUsuńNo czas chyba każdemu ucieka (u mnie galopuje)- a doba jest za krótka na wszystko.. Ładne te twoje prace, a wycieczka późnoletnia bardzo przyjemna.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz Ani, jak ja Ci zazdroszczę...
OdpowiedzUsuńMiesiąc niedziel... Bez durnych decyzji "naczalstwa"... Szkoda gadać. Dziś mam taki dzień, że tylko się upić albo siąść w kącie i płakać :-/
Spokój bije z posta, zdjęć urokliwych oraz bardzo ładnej skarbonki. Widać jak bardzo dopracowana. Sprawi mnóstwo radości!
OdpowiedzUsuńJesień bardzo jeszcze mało widoczna. I dobrze! A skarbonka - miodzio!
OdpowiedzUsuńSerpentynko, z wiadomych Ci względów spacer był krótki. Ale bardzo chciałam pokazać,że u mnie jeszcze zielono, bo cały lipiec lało, więc zieleń dostała niezłą porcję wody.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Antonino, doszłam do smutnego wniosku, że po prostu chyba coraz wolniej wszystko robię, albo szybciej się męczę i częściej odpoczywam i stąd taki ciągły brak czasu.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Ata, upić się nie możesz, bo prowadzisz. Zawsze wszystkim powtarzam,że zawód nauczyciela to kara za wszystkie grzechy- te popełnione i te przyszłe. Ale dlaczego masz takie zapchane niedziele? Czyn społeczny realizujesz czy co????
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Kankanko, mam nadzieję,że się będzie skarbonka podobała. No i teraz zajmę się skrzynka "na skarby". Mam trochę kłopotu, bo nie mam bladego pojęcia co jest skarbem dla chłopca-trzylatka.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Zgago, najbardziej chciałabym, by taka pogoda utrzymała się jak najdłużej - wreszcie pogoda dla ludzi przyjazna.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Jesienią już pachnie na całego. Za moim oknem liście na drzewie nie przebarwiają się od złota... po czerwień... Z dnia na dzień schną na czarno.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Aniu - idealnie to nazwałaś! Czyn społeczny! Zaraz Ci napiszę maila.
OdpowiedzUsuńTakie lakierowanie wymaga duuuuuuuzo cierpliwości. chyba jej nie mam :( a tak bym chciała się tego nauczyć
OdpowiedzUsuńalEllu, a czemu one schną na czarno? Kto je skrzywdził? Ja już nie mogę się doczekać kiedy mój winobluszcz zacznie dostawać czerwonych liści, a on ciągle zielony i zielony.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Nivejko, cierpliwość to jedna sprawa, a druga,że musisz mieć sporo miejsca, bo dopóki nie skończysz któregoś przedmiotu to on wciąż Ci zalega i zalega na wierzchu.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Anabell. Jak widzę w jaki sposób moje małe wnuki obchodzą się z zabawkami i z innymi przeznaczonymi dla nich przedmiotami, to strach pomyśleć co czeka tą piękną skarbonkę z takim trudem przez Ciebie wykonaną w ręku trzylatka. W moim ogrodzie także jeszcze zielono,choć w powietrzu już się czuje zapach jesieni, i ostatnia gruszka faworytka wczoraj z drzewa spadła
OdpowiedzUsuńUleczko, mój wnuczek nie ma zwyczaju niszczenia zabawek. A odkąd skończył półtora roku to potrafi sam sobie włączać swój odtwarzacz CD, włączać w domu (i wyłączać) wiele urządzeń, a ostatnio nauczył się obsługiwania expresu do kawy. Jakoś nie rzucał nigdy zabawkami ani nie usiłował ich rozbierać na części.Wszystkie jego zabawki są zupełnie nie zniszczone, tylko jedna z książek ma obgryziony róg, bo ogromnie ją lubił nadgryzać, gdy miał z 10 miesięcy. Zresztą ja nie przypominam sobie, by moja córka miała kiedykolwiek zniszczone zabawki-wszystkie, gdy już się opatrzyły, lądowały w Domu Dziecka i wierz mi, wyglądały jak nowe.Może jest tak dlatego,ze i ja i moja córka hołdujemy zasadzie,że zawsze trzeba dziecko nauczyć jak się ma zabawką posługiwać, a nie zostawiać sprawę na żywioł.W żłobku też ich uczą poszanowania zabawek i właściwego ich traktowania.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Mnie jeszcze czeka lakierowanie ławeczki, ale najpierw chyba się przymierzę do listew przypodłogowych.
OdpowiedzUsuńSkrzyneczka piękna!
Miło jest żyć otoczonym takimi przedmiotami :)
Mam jedną firmę, z której podoba mi się jedna bejca. Na wszelki wypadek bejcuję nią wszystko :)))
Zieleń w tym roku naprawdę bujna i wcale jeszcze na Twych zdjęciach nie widać jesieni - a w Łazienkach, wiadomo, pięknie, choć ja już z autopsji raczej niewiele pamiętam. Ale zatarte wspomnienia utrwalają zdjęcia - również teraz te Twoje...
OdpowiedzUsuńWiesz Iw, teraz jest taki wybór wszelakich mediów do drewna,że chwilami można głowę stracić.Ostatnio mało rzeczy robiłam bejcą, więc trochę straciłam rozeznanie kolorystyczne.Chyba faktycznie wpierw zrób listwy, wtedy lakierowanie ławeczki będzie niemal wypoczynkiem.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Kwoko, ogromnie lubię Łazienki, mogę tam bywać codziennie. Zresztą był czas,że faktycznie bywałam tam codziennie - w czasach szkolnych na wagarach, potem na plenerach, potem z dzieckiem.Ale na ostatnim spacerze zastałam coś, co mnie wyprowadziło z równowagi- przy kawiarni ustawiono maszynę do prażenia popcornu - no nie wiem, czy zniosę zestawienie Łazienki Królewskie i smród prażonej kukurydzy.Będę musiała zacząć preferować Wilanów.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Super skarbonka!
OdpowiedzUsuńDla mojego niecałego dwulatka skarbem okazał się konik-poczwarka zrobiony przeze mnie z kasztana i kawałków plastikowych patyczków do uszu.
OdpowiedzUsuńWyjmował te patyczki i wkładał je na miejsce konstruując od nowa dziwnego, symbolicznego konika. Samochód na pilota nie miał szans.
Dla mojego niecałego dwulatka skarbem okazał się konik-poczwarka zrobiony przeze mnie z kasztana i kawałków plastikowych patyczków do uszu.
OdpowiedzUsuńWyjmował te patyczki i wkładał je na miejsce konstruując od nowa dziwnego, symbolicznego konika. Samochód na pilota nie miał szans.