drewniana rzezba

drewniana rzezba

czwartek, 1 listopada 2012

Listopadowy mix

Przez wiele , wiele lat chodziłam  we Wszystkich Świętych na obce groby,
zapalając światełka zupełnie nieznanym osobom..
Tak się składało, że dalszej rodziny nie znałam, a na szczęście ci najbliżsi
byli ze mną.
Teraz to się zmieniło - nie jeżdżę na groby obcych osób, jeżdżę na groby
bliskich, ale nie robię tego w dniu 1 listopada.
Przyjeżdżam wcześniej, porządkuję, ozdabiam i znikam. Nie lubię tłumu
po prostu.
Poza tym według mnie, najważniejsza jest pamięć o tych co odeszli  - i to
nie ta wyrażana extra wypasionym nagrobkiem, furą kwiatów i mnóstwem
wielgachnych zniczy - ważniejsza jest ta cicha codzienna pamięć, nie na
pokaz.
                                          ****

Już odebrałam książkę o Henrietcie Lacks. To książka -dokument,
łącząca ze sobą  medycynę i człowieka. Autorka, Rebecca Skloot, pisała
tę książkę aż 10 lat, ale wierzcie mi - warto tę książkę przeczytać.
Wszystkie wiadomości z dziedziny medycyny i biologii podane są w bardzo
prosty, przystępny sposób, a przy okazji jest to historia odkryć, do których
doszło dzięki pobranym komórkom Henrietty Lacks. Poznajemy również
"ciemne strony" różnych doświadczeń medycznych, które miały miejsce
w USA, które uważają się za  wzorowe państwo pod względem
demokracji i praworządności.
                                            ****

Jak Wam się podoba teoria, że śmierci nie ma a życie trwa nadal? Że
w chwili śmierci dochodzi do czegoś o szczególnym znaczeniu, a życie
trwa nadal, tyle że przechodzi do innego wymiaru?
Teorię taką wysnuł Anthony Peake, pisarz i badacz tajemnic ludzkiej
świadomości.
Mnie się bardzo ta teoria podoba.

30 komentarzy:

  1. To taka nadzieja kora każdy z nas posiada, tak mi się wydaje... i mi się tez podoba...
    Ale wiem ze istnieje po śmierci, odejściu z tej "formy" inna "forma".. Jóź gdy się myśli Fizycznie : Co z ta energia ??? ;) ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Peter,przecież nawet w mitach greckich mówi się, że część naszej istoty, która jest w stanie przetrwać śmierć ciała, trafia do Podziemia, a gdy już wypije wodę z rzeki zapomnienia, która wymaże jej wszystko z pamięci, wraca ponownie do życia.Nie wiem tylko, czy to taka radosna perspektywa, bo może trafimy gorzej niż tym razem?
      Muszę poszukać książki tego autora pt. "Czy istnieje życie po śmierci".
      Miłego, ;)

      Usuń
  2. Prawo fizyki przecież mówi że w przyrodzie nic nie ginie. Nieśmiertelność wszystkiego jest zatem zagwarantowana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uleczko, może i nie ginie, ale licho wie jakiej ulega przemianie.Na pewno jakiś czas potem istniejemy, choćby tylko dlatego, że będziemy w postaci atomów, z których wszak się składamy.
      Miłego, ;)

      Usuń
    2. Jesteśmy dziećmi wszechświata Anabell. W zasadzie pierwsze nasze urodziny to ten pierwotny wybuch na samym początku czasu i przestrzeni

      Usuń
  3. Też uważam, że później jest coś, że nie kończymy w piachu, a tworzymy jakiś wyższy byt... byt który czuwa nad bliskimi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3xl - ja do piachu nie pójdę, życzę sobie kremacji, to milsza perspektywa niż bycie pożywką dla robali. Podejrzewam, że to raczej nie będzie czuwanie z góry, ale trwanie w oczekiwaniu na kolejne wcielenie. Ciekawe- wydają numerki czy może już jakieś chipy?
      Miłego, ;)
      P.S.
      miałeś coś napisać do mnie, pospiesz się , bo potem nie zdążę zrobić.

      Usuń
  4. Niestety tak naprawdę nie wiemy co dalej, a szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasna, wcale nie jestem pewna, czy ta wiedza byłaby dla nas korzystna. Tak to niektórzy mają jakieś złudzenia.
      Miłego,;)

      Usuń
  5. Mam bardzo podobny do Ciebie stosunek do dnia 1.listopada, ale wśród własnych znajomych z realu należę do "innych ". Nie we wszystkim ludzie muszą się dokładnie zgadzać i dobrze , gdy jest to poczucie wzajemnej tolerancji...
    Prrzedstawiona teoria, bardzo zbliżona do słynnego - Non omnis moriar" - nawet bardzo mi się podoba. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja rodzina i wszyscy znajomi mieli do wyboru - albo mnie zaakceptować razem z moimi zwyczajami albo mnie nie znać.
      Już od b. wielu lat obsługuję groby przed 1 listopada i omija mnie ten nieprzytomny tłum. Wiesz, moi teściowie leżą na starym cmentarzu, na którym jest tak ciasno,że aby dostać się do ich grobu muszę skakać niczym kozica po cudzych grobach co nie jest łatwe, zwłaszcza gdy leżą na nich kwiaty i stoją znicze.
      Miłego, ;)

      Usuń
  6. Ja wolę chyba myśleć, że zasnę i będę spać. Nie wyobrażam sobie, że miałabym obserwować życie moich bliskich na ziemi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anko, ja sobie wyobrażam ten proces jako narkozę, z której się po prostu nie wybudzę. Taki sen bez widzeń sennych.Nie sądzę, byśmy coś obserwowali wtedy, może raczej z naszego umysłu/duszy wymazuję wszystko cośmy już doświadczyli a potem nas wykorzystają ponownie. Gigant reset, nowe ubranko i jazda z powrotem.:)))
      Miłego, ;)

      Usuń
  7. Dziś na cmentarzu był Sajgon z Wietnamem!! Zwykle jeżdżę w ciągu tygodnia, na spokojnie i bez tłumów. Tak więc dzisiejszy dzień to był taki koloryt miejsko-wiejski...
    Pojadę znowu w sobotę, albo w poniedziałek posprzątać po eskalacji pamiętających...
    A co do życia po życiu - WIEM, że TAM coś jest. A to co mamy TU, to jak sądzę, ten słynny czyściec :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykładnie siedziałam dziś w domu. Wczoraj gdy byłam na cmentarzu na Wałbrzyskiej to już było sporo osób, ale jeszcze jakoś udało nam się dobić do grobu, zostawić wiązankę i zapalić znicze. Oczywiście jako typowa idiotka poszłam w czystych spodniach- wróciłam w brudnych, bo się przeciskałam pomiędzy grobami, bo moja zwykła droga dostępu już była nieco zajęta przez kwiaty i znicze.
      Ata- tak sobie myślę,że jakaś cząstka tego co nieuchwytne i niewidoczne gdzieś zostaje. Ciekawe tylko gdzie, na jak długo i co dalej?
      Miłego, ;)

      Usuń
    2. Ta cząstka się szwenda po ludziach... Strasząc płochliwych i radując tęskniących :-)
      "Tunel" istnieje. Byłam tam. Dwa razy. Żal było wracać :-D

      Usuń
  8. Nie byłam na cmentarzu i w najbliższym czasie nie będę.Dochodzę do siebie i jestem jeszcze mizerna. Nie będę ryzykować i teraz sprawdzać czy ta teoria jest prawdziwa. Ja wierzę, że przechodzimy w inny wymiar. I tego się trzymam. A jeżeli nie... i tak nie mam wyjścia.
    Anabel mam prośbę. Proszę wpisz w blogu Stardust, że bardzo się cieszę, że nic im się nie stało. nie potrafię z jakiś nieznanych mi przyczyn na amerykańskich blogach komentować. Czytam, ale nie puszcz mi wpisu. Nie mam innej drogi, dlatego proszę cie o te przysługę.
    Z góry Ci dziękuję :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaskółko, napisałam do Stardust. Pewnie po prostu podlegamy w tym kolejnym wymiarze recyklingowi. Zresetują nam pamięć, przeprogramują i wykorzystają po raz drugi. Nie wiadomo tylko na co trafimy po ewentualnym powrocie.
      Miłego, ;)
      P.S.
      zawsze miałam ciągoty do filozofii buddyjskiej.

      Usuń
  9. Ja dziś z całkiem innej beczki: dopiero teraz dotarło do mnie, że Twój niezapomniany Flik jako żywo sobowtór naszego Bilba!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgago, Flik był jamnikiem szorstkowłosym , karłowym i nawet był synem medalistów. Urodą poszedł w swoją mocno utytułowaną babcię, która miała imię Cubryna , a mamusia Flika miała na imię Penelopa, tatuś zaś Moll i był wielce zasłużonym reproduktorem. Flik miał cudowną psychikę, wcale nie jamniczą, choć jako szczeniak ogromnie się obrażał o byle co. Niestety hodowca odszedł od tej linii kolorystycznej.Jeśli Wasz Bilbo jest jamnikiem, to nie pozwalajcie mu chodzić po schodach, zwłaszcza w dół, bo uszkodzi sobie kręgosłup.
      Flik odszedł gdy miał 16,5 roku, ale kręgosłup miał jak 6 -letni pies.Nigdy nie chodził po schodach, choć mieszkam na parterze. Kiedyś takiego samego jamnika jak nasz widziałam w Kościerzynie. Ale tak na siebie warczały,ze nawet porozmawiać nie można było z tymi ludzmi. Strasznie za nim tęsknię, strasznie. Za nim, a nie za psem jako takim.
      Miłego, ;)

      Usuń
  10. Każdy chce żyć, nie chce przemienić się w gnijącą magmę, może i to życie w jakiejś formie trwa. W sumie w katolickiej wierze podobno po śmierci przechodzimy do nieba, piekła lub poczekalni. W wierze buddyjskiej mamy szansę na wędrówkę dusz.
    Coś może jest na rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iw,odnoszę wrażenie, że piekło i czyściec to mamy już tu i teraz.Trudno mi sobie wyobrazić, że gdy już moje ciało umrze "cień" mój powędruje w inny wymiar gdzie mu pamięć zresetują i wstawią go do jakiejś innej powłoki cielesnej.
      W sumie coś w tym jest prawdopodobnego, bo w wielu mitach, legendach, wierzeniach, tych z bardzo dalekiej przeszłości, jest ten motyw nieustającej wędrówki dusz.
      Oczywiście można uznać, że wszyscy mieli fioła, ale może jednak nie...

      Usuń
  11. Ja też uważam, że najlepiej odwiedzać cmentarz w czasie gdy nie ma tłumów. Bo tu chodzi o zadumę, nie zaś przepychanki.

    Co po śmierci? Nikt nie wie? Czy przechodzimy do innego wymiaru w innej postaci, czy znikamy w niebycie? Mnie żadna z tych opcji nie przeraża.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Erinti, mnie też to nie przeraża.Bo nie boję się śmierci, boję się bezradnej, chorej starości, stanu rośliny z zachowaną świadomością. Bałam się śmierci gdy dziecko było małe, ale ze względu na nią, a nie na siebie.
      Miłego, ;)

      Usuń
  12. Też uważam, że na groby bliskich lepiej udać się samotnie, posiedzieć w zaciszu, zadumie... Gwar i zgiełk nie sprzyja w takich chwilach.
    Staram się nie rozmyślać co nas czeka "PO", bo zazwyczaj wpadam w wielki dołek emocjonalny...
    Pozdrawiam cie serdecznie Anabell tu i teraz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alicjo, stresujemy się głównie dlatego, że wydaje się nam, że umrzemy i będzie nam z tego powodu smutno, bo więcej czegoś/kogoś nie spotkamy, nie zobaczymy, nie poczujemy.A to chyba nie nam, ale innym może będzie z tego powodu smutno, a nam będzie to już całkiem obojętne.
      Ściskam Cię serdecznie, wirtualnie, ale też tu i teraz;)

      Usuń
  13. Narodziny, Zycie, Smierc to jedna wielka tajemnica... Mam nadzieje , ze nie przegapie niczego...
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Judith, jesteś wspaniała, że napisałaś. Nie przegapimy niczego Judith, nie przegapimy. Wszystko to jest wielką tajemnicą ale i też przygodą. Jesteś wspaniałą kobietą i wiem,że z tego wszystkiego wyjdziesz zwycięsko. Jeszcze wiele pracy przed Tobą, nie ma lekko:)))
      Przesyłam furę dobrej energii i serdeczności;)

      Usuń
  14. Zgiełku i tłumów na cmentarzach połączonych z rewią mody nigdy nie cierpiałam.
    Wiesz ze mną jest trochę dziwnie.Bo z rozmów wnioskuję ,że to z wiekiem narasta zastanawianie się co może na nas czekać PO. Natomiast ja bardziej się zastanawiałam nad tym kiedyś, niż teraz.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie znoszę żadnych świąt. Zwłaszcza u nas celebruje się zupełnie odlotowo a i tak najczęściej polega to na tym, że się je.

    OdpowiedzUsuń