Opowieści o maluchach zawsze mnie bawią. Wczoraj zadzwoniła kuzynka
męża i opowiedziała, jak to jej malutki wnuczek doprowadził ją niemal do
łez. Dziecko jeszcze nie za bardzo potrafi mówić, mówi właściwie w swoim
własnym języku, którego babcia nijak nie może zrozumieć.
Gdy ostatnio został w domu z babcią, poprosił, by ta mu narysowała
auto. Elka narysowała coś na kształt auta, nawet było widać w środku
kierownicę, nie zapomniała o kołach i reflektorach z przodu.
Mały popatrzył przez chwilę, potem wciska Elce rysunek w rękę i coś
jej klaruje w swoim języku. Ela nijak nie może pojąć o co małemu
idzie, więc bohatersko proponuje, że narysuje drugie auto. To drugie
nawet koloruje, ale maluch nadal coś protestuje, tym razem wskazując
na koła. Elka pomału głupieje, ale spokojnie tłumaczy, że przecież to
narysowane auto ma wszystko co trzeba. Mały zaczyna płakać, Ela
stara się odwrócić jego uwagę od tego rysunku przekupując go czymś
słodkim.
Po godzinie wraca mama malucha. Ela pokazuje jej swoje rysunki i pyta
się, co maluchowi się w nich nie podobało, że tak bardzo protestował na
ich widok. Córka Eli spogląda na nie i zaczyna się śmiać - "mamo, twoje
auta nie mają narysowanych opon! a on jest na etapie oglądania we
wszystkich samochodach opon, wie, że bez nich auto nie pojedzie".
****
Rozbawiły mnie również wczoraj opowieści mojej córki o moich
osobistych krasnoludkach. Obaj mają zwyczaj zabierania ze sobą
do łóżek ukochanych zabawek.
I nie wszystkie są miękkimi przytulankami, o nie!. Starszy pozwolił
nawet na niewielką redukcję ilości zabawek w łóżku i te mniej uwielbiane
zabawki leżą na nocnym stoliku, ale obowiązkowo śpi z nim: kot Emma,
który jest prezentem ode mnie, tramwaj dwuwagonowy i ostatnio -
kalendarz.
Bo dziecko musi wiedzieć już od świtu jaka data i dzień.
Młodszy sypia z samochodzikiem i przytulanką - surikatką.
Oczywiście obaj mają zwyczaj wędrować nad ranem do łóżka
rodziców razem ze swymi zabawkami.
A starszy, gdy rano się obudzi, bierze pod pachę te zabawki, które
z nim spały i razem z nimi udaje się na poranne siusiu. Układa je
wpierw starannie na stołeczku, potem załatwia czynności
fizjologiczne. Córka mówi, że widok zaspanego starszego idącego
z tymi zabawkami do łazienki, niezmiernie ją bawi.
Aż mi żal, że tego nie widzę, to z pewnością fajny widok.
...znam to, misie i inne przytulanki do spania, zabawki podczas okupowania nocniczka...
OdpowiedzUsuń3xL, przytulanki i owszem, ale metalowe zabawki? Al;bo kalendarz?
UsuńChociaż znałam dziecko, które kiedyś spało z...nartami, które załapało pod choinkę, bo takie było szczęśliwe z tego
prezentu.
Miłego, ;)
znam to, sama musiałam cmokać na dobranoc dziecko, misia i ciężarówkę
OdpowiedzUsuńDobrego dnia!
Ciężarówka "odcmokiwała"? Moja spała z pluszowym psem wielkości jamnika. Gdy już mieliśmy jamnika i gdy zrobił się już nieco większy, spała z żywym jamnikiem.
UsuńMiłego, ;)
Jeszcze nie tak dawno sam musiałem sprawdzać w nocy, czy mój Starszy nie spadł z łóżka, bo po przytaszczeniu ogromnego, pluszowego psa (Clifforda!), niewiele miejsca w łóżku dla niego zostawało.
OdpowiedzUsuńA nie chciał tego pluszaka zamienić na prawdziwego? Moja chciała i z czasem jamnior sypiał z nią, ale wtedy to ona już miała ze 16 lat.
UsuńMiłego, :)
Kochane są maluchy. Nasz Adaś śpi z owieczka pluszową. Od niemowlęctwa ukochał właśnie to zwierzę.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że pluszowa owieczka ma tyle w sobie łagodności i bezradności, że dzieciaki za to ją tak lubią. Wyzwala chyba instynkt opiekuńczy w nich.
UsuńMiłego,:)
Fajne opowieści :-)
OdpowiedzUsuńNie ma to jak małe dzieci,
są takie bezpośrednie i szczere w swoich zachowaniach...
Maluchy, wszystkie, są fajne. Mają niesamowite pomysły i bywają przy tym zabawne.
UsuńMiłego.;)
I ile radosci sprawiaja dzieci...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Wiesz, sporo radości i odpowiednio sporo kłopotu. Ale tak musi być - zawsze się w życiu radość i smutek wzajemnie przeplatają.
UsuńMiłego, ;)
Cudne opowieści, mają nastrój domowego ciepła! Uściski!
OdpowiedzUsuńNajbardziej mnie rozśmieszyło to, że starszy chodzi spać z kalendarzem. Bo on już czyta i codziennie rano, zaraz po obudzeniu się czyta jaki to dzień tygodnia. Dobrze, że jeszcze encyklopedii nie odkrył bo spałby z grubym tomiszczem.
UsuńMiłego i buziaczki,;)
Mam nadzieje, ze nie bede kiedys musiala rysowac samochodu;))
OdpowiedzUsuńGdy starszy był u nas to musiałam rysować mu samoloty i grać z nim w Chińczyka.Życie babci bywa ciężkie:))))
UsuńMiłego, ;)
Blogger ostatnio wciąż mi podpada- dziś ze 3 razy publikowałam post, na wielu blogach mam problem z ich przesuwaniem góra-dół, no i zjada komentarze. No i co z tego, że u dołu jest napis "prześlij opinię"- gdybym ją przesłała to pewnie by mnie wywalili. Taa, dzieci są niebywale szczere.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
A co wyrośnie z mojego młodszego wnuka, który przez 3 dni nie rozstawał się w dzień i w nocy z horrorem Stephena Kinga? Nadmieniam, że Staś liczy sobie 3 i pół roku...
OdpowiedzUsuńLitości, ale chyba tego nie czyta!!!Bo to raczej nie jest lektura dla dzieci. Mój czyta jedno opowiadanie dziennie z książeczki dla pierwszaków. Z "dorosłej" lektury to jest
Usuńkalendarz i wszelkie napisy po drodze, na ulicy- banery reklamowe, nazwy ulic, różne informacje. W związku z tym droga z przedszkola trwa a trwa, bo on musi wszystko czytać po drodze. Rano to wie, że nie ma czasu na takie rozrywki.
Miłego, ;)
Nie czytał, ale nie pozwolił sobie wyrwać z rąk!
Usuńtak mają babcie "na odległość" - niektóre sytuacje umykają nam bezpowrotnie ... a dzieciaki bywają rozbrajające.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
zapomniałam dodać,że podobnie jak Ty już nie mogę doczekać się wiosny - ostatnie opady śniegu "przygniotły" mnie maksymalnie ...
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcie :)))
Mada, to bielactwo dookoła jest piekielnie przygnębiające, wczoraj cały dzień dosypywało jeszcze na nowo. Wiesz, nie da się ukryć, że jest również wiele zalet babciowania na odległość, bo to i zdrowie nie to i kondycja nie taka, żeby codziennie mieć maluchy koło siebie. Na zdjęciu jest drzewo jacaranda- niestety lubiące warunki tropikalne.Dostałam od kolegi całą serię zdjęć z tym drzewem, więc jedno zdjęcie tu wrzuciłam, na pociechę dla tych, którzy tęsknią za wiosną.
UsuńBuziaki, ;)
Ze mnie babcia bedzie straszna, bo ja tylko kota potrafie narysowac:)
OdpowiedzUsuńDopiero bedzie placz, juz sie boje:)
A przytulanki w lozka sa jak najbardziej wskazne dla dzieci, bo my dorosli tez mamy swoje tylko zywe, prawda:)
Nawet nie wiesz jak babcine zdolności wzrastają gdy taki krasnoludek podaje ci małą łapinką kredkę i seppleni "nalisuje baba". Wtedy wszystko nagle potrafisz narysować.
UsuńMiłego, ;)
Dzieciaczki potrafią rozbroić człowiek totalnie. Zdjęcie rzeczywiście przepiękne.
OdpowiedzUsuńWybacz,że nie przyfrunie do ciebie sowa.Na razie jej zastępstwo:)))Nie wyrobiłam się przez te zawirowania.Ale co się odwlecze........:)Wiem ,że masz dobre serducho i mi wybaczysz:)Prawda????
Moc serdeczności i uścisków posyłam.
Jutko, nie wybaczę:)))), moja zemsta wnet Cię w domu doścignie:))))
UsuńCałuski i serdeczności:)
A cha rozumiem, że do mnie wpadniesz na kawkę:))))))Również całuski:)
UsuńNa kawę to się wproszę gdy śniegi i zimna przepadną, bo ta pogoda to do niczego się nie nadają.
UsuńBuziaki;)
Dzieciaki w wieku, kiedy już wyrażają swoje zdanie i emocje, ale jeszcze nie potrafią wszystkiego nazwać i wyartykułować, są rewelacyjne i całkowicie nieprzewidywalne. Aż mi się nieco ckliwie zrobiło, na taką dziecięcą autentyczność. :-)
OdpowiedzUsuńWiesz, gdy się siedzi całymi dniami z dzieckiem to już się wie co ten człowieczek chce, nawet gdy nadaje we własnym języku, ale gdy robisz to sporadycznie to nijak nie można trafić o co maluchowi biega.A nawet gdy już mówią, to często tak przekręcają wyrazy, że trudno pojąć.
UsuńMiłego, ;)