drewniana rzezba

drewniana rzezba

wtorek, 30 grudnia 2014

Podróże....

...ponoć kształcą. Dodałabym, że i męczą. A tak naprawdę męczy mnie przebywanie
poza własnym domem. I im większa liczba w metryce, tym gorzej mi poza domem.
Samo pokonywanie odległości mnie nie zmęczyło - pociąg jechał cichutko, nic nie
szarpał, opóznił się zaledwie 15 minut, zięć z krasnalami nas odebrał z dworca.
Pociąg nie był jeszcze przepełniony, w naszym  przedziale były jeszcze tylko 2 osoby.
Jedna z nich mnie serdecznie rozbawiła - wparowała z dwiema super ciężkimi
walizami, które nawet ciągnąć było ciężko a co dopiero wstawić na półkę.
Spojrzała się wymownie na mego męża, ale on dzielnie wytrzymał to przenikliwe
spojrzenie i spokojnie wyjaśnił, że on niestety jej nie pomoże, bo nie może dzwigać.
Pani była nieco zawiedziona, ale po chwili sprowadziła jakiegoś młodego człowieka
z sąsiedniego przedziału, który z  trudem wrzucił jej bagaż na półkę.
..."bo ja do córki jadę i wiozę  dla niej różne domowe przysmaki"- poinformowała nas.
Potem dowiedzieliśmy się, że jej córka mieszka w Dreznie, że ma tam duży dom,
że ma męża Niemca, że ma doktorat w dziedzinie nanotechnologii, że w  Dreznie
niezbyt miło traktują Polaków.
Potem dowiedzieliśmy się, że pani już miała: własny bank, własne firmy a życzliwe
donosy rodaków sprawiły, że bank padł, a ona straciła pieniądze, firmy padły, bo
odbiorcy nie płacili, że teraz wciąż się procesuje i końca nie  widać.
W ramach podtrzymania rozmowy ( bo tak naprawdę to nie bardzo mi pasowało to
wszystko co mówiła) zapytałam się, dlaczego jej bank padł. Pani zamrugała oczkami i
powiedziała: no nie wiem dlaczego banki padają. Więc jej podpowiedziałam dlaczego
na ogół banki padają i że trochę to dziwne, że "mając własny bank" ona nie wie,
dlaczego jej bank padł. W tym momencie pani się lekko zapowietrzyła i jeszcze
nas  poinformowała, że ona wiele lat harowała w USA fizycznie, by zdobyć pieniądze
a bank padł. A ponieważ, jak wiecie, z natury wredna jestem, to jej powiedziałam ,że
użyła złego sformułowania bo bank nie był jej własnością, a tylko przechowywała
w nim pieniądze i że jak się lokuje duże pieniądze to trzeba wiedzieć, czy dany bank
ma gwarancje państwowe no a poza tym to zawsze zdrowiej trzymać większą ilość
pieniędzy w dwóch lub trzech bankach.
Pani znów się zapowietrzyła i tym razem już na długo.
Zapadła w drzemkę i ocknęła się dopiero tuż przed Berlinem.
Wyobrazcie sobie, że wszystkie przygotowania świąteczne rozpoczęły się dopiero
we wtorek - gdy przyjechaliśmy w poniedziałek, to jedynym gotowym elementem
świątecznym była ubrana choinka a pod nią stos prezentów oraz duszący się w kuchni
bigos.
I  wszystkie przygotowania świąteczne spadły na mnie, bo córka  z mężem montowali
nowe łóżka i szafy dla chłopców, ja urzędowałam w kuchni, mój mąż nieco pomagał im
w skręcaniu mebli, a druga babcia, która przyjechała w poniedziałek pod wieczór,
wzięła dzieciaki na ostatnie zakupy. I chwała  Jej za to.
W wigilię nadal trwało wykończanie prac meblowych. Tak naprawdę to wigilii
nie było - byliśmy wszyscy niezle umęczeni.
Wigilia polegała na rozdaniu i rozpakowaniu prezentów i zjedzeniu spokojnie
obiado - kolacji przy dzwiękach dziecięcej gitary oraz keyboardu.
Młodszy z zapałem szarpał struny gitary bez ładu i składu, starszy ustawił wgraną
firmowo kolędę i na okrągło dzwoniły nam dzwoneczki, a starszy dodatkowo nam
umilał czas śpiewając  w kółko do tej melodii. Masakra, wierzcie mi.
Tak naprawdę to byłam bliska  załamania. Naprawdę nie mam pojęcia po co oni
kupili dzieciakom tyle prezentów- tak naprawdę to oni wszystkie co prawda nawet
rozpakowali, ale  bawili się tylko  tymi instrumentami. Reszta leżała "odłogiem".
Mając w perspektywie Sylwestra z dodatkową ilością dzieci postanowiliśmy wracać
czym prędzej do domu. Dobrze, że udało się kupić bilety.
W sobotę byłam wieczorem na  kopule Reichstagu - cała ta konstrukcja robi wrażenie.
Jest przestronna, duża, a jednocześnie nie przytłacza. Spiralna droga  na samą górę
nie jest męcząca, ma bardzo wygodne nachylenie.
By zwiedzić to miejsce należy się wpierw mailowo zarejestrować imiennie, na
konkretną godzinę.
Nam przypadła godzina 16,45. Po przybyciu każdy musi okazać dowód osobisty
lub paszport, potem przechodzi się przez kontrolę bezpieczeństwa, czyli daje się do
prześwietlenia zawartość torebki, zdejmuje się  ubranie wierzchnie i czapkę i wszystko
jest prześwietlane. Potem olbrzymią windą wjeżdża się na taras u podnóża kopuły,
kto chce może wziąć bezpłatnie audio-przewodnik ( wzięłam) i wędruje się pomału
spiralą w górę. Audio-przewodnik opowiada krótką historię tego budynku, a potem
wymienia  charakterystyczne dla Berlina punkty, widoczne z kopuły.
Stając przy wewnętrznej barierze "spirali" można w dole zobaczyć salę posiedzeń-
fotele są w kolorze fioletowym.
Jeżeli będziecie w Berlinie to polecam tę wycieczkę, ale koniecznie w dzień bo inaczej
niewiele zobaczycie.
Okolice Reichstagu aż po Bramę Brandeburską będą miejscem super zabawy
sylwestrowej. Już od kilku dni teren ogradzano, w sobotę wieczorem wznoszono estrady.
Drugą moją zimową wyprawą (w niedzielę)była wyprawa z córką do KaDeWe i innych
dużych  sklepów. Takich tłumów klientów w KaDeWe jeszcze nie widziałam- naprawdę
był kłopot z poruszaniem się. Powód - poświąteczne przeceny.
"Zmarnowałyśmy" ze 3 godziny na włóczenie się po sklepach i po powrocie do domu
padłam jak  nieboszczyk.
A teraz  nadrabiam blogowe zaległości, bo tam nie miałam na to czasu.

17 komentarzy:

  1. Kochana Anabell, tak to juz jest z tymi wyjazdami ;) Ja jestem młodsza ale tez juz odczuwam dyskomfort podróżowania to tu to tam.Mimo ze jezdzimy srednio dwa razy do roku to pokonywanie tylu kilometrów zaczyna mnie nużyć. Jezdze regularnie od 15 roku życia i po 25 latach takiego jezdzenia mam czasami serdecznie dosc ;) Ale plusy to zobaczenie blizkich oraz przyjemnosc pobycia z nimi wiec sie oplaca :) Co do prezentow to moje dzieci sa ciut opodrosniete wiec wiedza co chca dostac...jeden prezent ale "konkretny" i jest spokoj na caly rok ;) Buziaki oraz duzo radosci i spokoju a przede wszystkim zdrowia na nadchodzacy Nowy Rok!! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urszulko, pięknie dziękuję i Wam też wszystkiego najlepszego życzę.
      Wiesz, chwilami mam wrażenie, że rodzice moich wnuków zaspokajają jakieś swoje niedobory z dzieciństwa w dziedzinie zabawek. Fakt, że teraz nawet u nas jest niesamowity wybór zabawek.
      Najlepszego i nieco wolnego czasu na Twoje hobby życzę, bo każde Twoje dzieło zawsze budzi mój podziw.

      Usuń
    2. Anabel cos wy tym jest ;) Ja uwielbiam lalki i mojej corce ,kupuje prezenty ..."pod siebie" hahaha wiem ze kiedy sie jej znudza to wyladuja u mnie...ale jestem wredna co ;) Dziekuje za zyczenia Tobie rowniez zycze duzo rownie swietnych i kreatywnych pomyslow oraz duzo zdrowka!! :*

      Usuń
    3. Przyznam się bez bicia, że wszelkie Barbie i Petry też kupowałam głównie pod siebie.

      Usuń
  2. Wcale się nie dziwię,że padłaś :-)))
    Może dlatego ,że rzadko się widzicie ,
    to pewnie za to intensywnie.
    Ciesz się ,że dzieci nie dostały pod choinkę bębenka.
    kiedyś tak dostał jeden z moich synów jak był dzieckiem małym...
    UUUUU co to był za czad....
    I jak mu to odebrać...
    Jakoś go oszukaliśmy i instrument został zabrany...
    Ulga była niesamowita.
    Wyobrażam sobie jak było u Ciebie głośno :-)))
    Współczuję :-)
    Ale sam wyjazd by mi się podobał, tym bardziej ,że Berlina nie znam wcale :-)
    Pozdrawiam sylwestrowo !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się Berlin, ale znacznie lepiej prezentuje się w cieplejszym okresie. Kiedy człowiek jest okutany w te zimowe ciuchy to wcale nie jest fajne ani zwiedzanie ani jakieś wędrówki.
      My po 15 minutach wyrzuciliśmy starszego z keyboardem do dziecinnego pokoju i tam go podłączono do sieci, tym samym unieruchamiając. No ale mały łaził z tą gitara jakby miał robale w pupie.
      Miłego, ;)

      Usuń
  3. Zmęczyłam się nawet Twoim opisem. :)) Chyba nie pojedziesz w przyszłym roku? A może zapomnisz. :) W życiu nie kupiłabym dzieciom takiej zabawki. Wiem czym to grozi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toteż byłam załamana, gdy mi córcia powiedziała o tych instrumentach. Kiedyś, chyba w pijanym widzie, kupiłam swemu psu (na BN) piszczącą zabawkę.
      Tak mu się spodobała, że całą drogę sam ją niósł do domu, a w domu calutką wigilię koncertował- nawet na spacer nie chciał iść bez niej.On nawet jeść nie miał czasu, bo cały czas ją miętolił w pysiu i piszczał, piszczał.
      Najśmieszniej, że nasz gitarzysta trzyma instrument gryfem w dół:)))
      Na razie niczego nie planuję na przyszłość - muszę ten pobyt odreagować.
      Miłego, ;)

      Usuń
  4. Ojejej, naprawdę musiałaś mieć dość, że zwieliście do domu wcześniej. Wiem coś o grandzie szalejących dzieci - potrafią człeka położyć na łopatki i wypompować z sił, energii i zdrowia ;-). Ja ze swoimi też wiele w górach nie odpoczęłam, ale wiedziałam, że tak będzie, niemniej mieliśmy fajną wycieczkę i odmianę od codzienności. Generalnie zaś też jestem domatorem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ami, a pozdrowiłaś Giewont ode mnie? Jeśli mam być szczera to każdy pobyt z dziećmi poza domem jest mordęgą - trzeba mieć oczy dookoła głowy. A jak się Tatry podobały Twojemu mężowi?
      Miłego, ;)

      Usuń
  5. ...lubię podróżować, zwiedzać, poznawać nowe miejsca i ludzi ale grający keyboard i gitara to nie dla mnie. Zawsze powtarzam, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paweł, masz w 100% rację.Pobyt poza domem jest wtedy fajny gdy możesz na wyjezdzie robić to co tylko zechcesz.
      Miłego, ;)

      Usuń
  6. pamiętam, co pisałaś przed wyjazdem, czułaś, że będzie to trochę męczące i tak właśnie było
    odpoczywaj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, podejrzewałam, że tym razem nie będzie to najmilszy pod słońcem pobyt. No i wypoczywam teraz. Byłam tak umordowana, że nawet jednego zdjęcia nie zrobiłam, ale mam nadzieję, że córka mi coś podeśle, bo ona oczywiście cykała co chwilę jakieś fotki.
      Miłego,;)

      Usuń
  7. Witam bardzo miło , napewno ten natłok zabaw świątecznych dzieci dodał Ci więcej pozytywnej energii. Mnie hałas dzieci nie męczy, natomiast tych dorosłych bardzo.Zyczę szampańskiego Sylwestra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomału wracam do równowagi, zwłaszcza fizycznej, bo się nasterczałam codziennie w kuchni, a zupełnie od tego odwykłam.
      Najlepszego w Nowym Roku!!!

      Usuń
  8. To chyba ma jednak coś wspólnego z wiekiem,że człek najchętniej siedziałby we własnym domu:))Też to odczuwam,z każdym rokiem bardziej.I rozumiem moją mamę,która zapraszana przez wnuki do Irlandii broni się przed tym rękami i nogami, i nie w obawie przed podróżą ale właśnie pobytem.Moje święta wyglądały podobnie,rozbawieni dorośli,rozkrzyczane dzieci ale nie narzekam,byłam w tej dobrej sytuacji że mogłam do domu uciec :)) Dobrego wypoczynku u siebie:))

    OdpowiedzUsuń