....zupełnie jak pewna piosenkarka, której tekstów nie trawię.
Czy pamiętacie ile mieliście lat gdy o koleżance z klasy lub ze szkoły po raz
pierwszy powiedzieliście "moja dziewczyna/mój chłopak"?
A zastanawiam się nad tym, bo moi wnukowie ( młodszy4 lata i 3 miesiące, starszy
6 lat i 4 miesiące) już mają swoje dziewczyny.
Młodszy to ma nawet dwie - obie zresztą bardzo ładne, ciemnowłose, wielkookie,
o bardzo oryginalnej urodzie.
Starszy ma tylko jedną dziewczynę - jest od niego starsza o całe 2 lata i o głowę
wyższa. Starszy też woli dziewczyny ciemnowłose, powiedział, że nie lubi
chudych blondynek. Woli "takie nieco szersze", jak to cudnie określił.
Jego najlepszy przyjaciel też jest od niego ponad dwa lata starszy.
Doszłam do wniosku - tak siedząc i myśląc- że jednak byłam mocno opózniona
w rozwoju, bo pierwszy raz użyłam sformułowania "mój chłopak" będąc dopiero
w VII klasie szkoły podstawowej.
Pamiętacie jeszcze swoje pierwsze dziewczyny i swoich pierwszych chłopaków?
Napiszcie , proszę.
Był taki przystojniak w szóstej klasie :)) ale tam była straszna konkurencja, kochały w nim jednocześnie cztery koleżanki, miał powodzenie aż do końca szkoły choć nie przypominam sobie, by odwzajemnił którejś uczucie.
OdpowiedzUsuńMoże byłyśmy niezbyt wyedukowane seksualnie i niezbyt wyrośnięte bo nie pamiętam z podstawówki ani jednej poważnej pary.
W mojej podstawówce pary były dopiero w VII klasie. Jedna z nich przetrwała do dziś, wprawdzie z przerwami, nie mniej wszystko zaczęło się w VII klasie.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńJa nie przypominam sobie, by ktoś w podstawówce miał swoją dziewczynę czy chłopaka. Kogoś się bardziej lubiło, a kogoś mniej, ktoś miał większe, a ktoś mniejsze "wzięcie" na zabawach szkolnych i tyle.
Pozdrawiam serdecznie.
U nas w VII klasie nagle zorientowaliśmy się, że jesteśmy różnej płci i zupełnie nie wiadomo dlaczego płeć przeciwna bardzo nas interesowała.Pary zmieniały się niczym w kalejdoskopie, czemu niewątpliwie sprzyjały "urodzinowe prywatki", jako że nie było zabaw szkolnych.
UsuńMiłego, ;)
U nas pary zaczęły się robić dopiero w okolicach 7-8 klasy. Wiem, że wcześniej ktoś tam się komuś podobał (te mamy - wszystko wypaplają. Druga opcja to rodzeństwo - też nie dotrzyma sekretu, że komuś wpadła w oko siostra czy brat), ale to taka dziecinada była. W liceum to już było "na poważnie" ;)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Teraz to wiemy, że była to dziecinada, ale wtedy to były niemal dramaty - wszyscy wszystko brali arcypoważnie.Pary się schodziły, rozchodziły, kłóciły a reszta klasy usiłowała skłóconych pogodzić.
UsuńMiłego, ;)
To ja jednak jestem opóźniony w rozwoju, bo pierwsza miłość była w VIII klasie. W wakacje 1986. Małgosia. Jakim ja wtedy byłem zakochanym idiotą. Kliniczny przykład ślepej miłości. Spać nie mogłem, pod jej domem krążyłem, na gitarze grałem pod oknem. Klasyczny romantyczny frajer. Gust miałem ciut inny niż Twoje wnuki, bo Małgosia była blondynką. Wtedy. Dziś jest ruda, bo przypadkiem znalazłem jej profil na facebooku i nawet się ucieszyłem, że dawno temu nasza pierwsza miłość się rozleciała, bo Małgosia ma dziś siódemkę dzieci a to brzmi odstraszająco ;)))
OdpowiedzUsuńPoza tym muszę publicznie wylać żal, że jako nastolatek miałem pecha, bo to zawsze ja byłem zauroczony a we mnie jakoś koleżanki się nie kochały grupowo i hurtowo. W sumie mam w domu lustro i nawet się nie dziwię że wybierały innych chłopaków, ale uraz psychiczny został ;)))
No cóż, Małgosia wyszła widocznie za tzw. dziecioroba, zdarza się.
UsuńSwoją drogą jest to jak dla mnie porażająca ilość potomstwa- dla mnie już jedno było dużą ilością:)))
Nie przesadzaj, nie przypominam sobie, bym zemdlała z odrazy na Twój widok.
Miłego, ;)
Moje pierwsze zadurzenie miało miejsce w I klasie podstawówki. Wybranek miał na imię Artur i chodził z nami na religię... Tyle pamiętam, że blondas z niebieskimi oczętami!
OdpowiedzUsuńOooo;))) W pierwszej klasie ogromnie podobał mi się syn sąsiadów, który wtedy był już przy końcu liceum. Ilekroć się spotkaliśmy na schodach (mieszkaliśmy na tym samym pietrze, drzwi w drzwi) chłopak mi pierwszy mówił "dzień dobry, mała", a ja cała w pąsach.....uciekałam pędem.
UsuńSwojego "pierwszego chłopaka" nie pamiętam. Ale pamiętam jak mój młodszy syn powiedział kiedyś, że bardzo mu się podoba "ta Daria". Pokazał mi ją na zdjęciu. Była dwa razy większa i trzy razy grubsza od niego. To było w grupie pięciolatków... Jak zapytałam co mu się w niej najbardziej podoba, to odpowiedział, że .... fartuszek...
OdpowiedzUsuńŻyczę Tobie /i sobie/ wreszcie ciepłego weekendu!!!!! :-)))
Oj to ja sie zakochalam pierwszy raz zanim nawet poszlam do szkoly:))) Mialam 6 lat i bylam zakochana w koledze mojego brata. I tak mnie to zakochanie trzyma tylko sie obiekty zmienialy:)))
OdpowiedzUsuńLata pozniej trafilam do tego samego liceum co obiekt moich wzdychan z czasow kiedy mialam 6 lat, ale wtedy w liceum juz mi sie nie podobal:)))