drewniana rzezba

drewniana rzezba

czwartek, 23 listopada 2017

Skleroza chyba mnie dorwała....

.... bo piszę Wam o zakupach, sklepach, kilometrach podłóg w mieszkaniu, a nie
napisałam o tym, że byłam w psim raju.
Tak naprawdę ów psi raj mieści się w jednej z dzielnic Berlina, Grunewaldzie.
To duża dzielnica, w której  obok sporej ilości bardzo eleganckich i ładnych
willi jest las i są jeziorka. I w tejże dzielnicy, przy  Lassenstrasse znajduje się
polska ambasada. W drodze do psiego raju przejechaliśmy ową ulicą.
Willa jak wiele innych w tej okolicy.
 Do psiego raju można spokojnie dojechać samochodem.
 Można zostawić samochód na płatnym parkingu, ale można też ustawić się
wzdłuż  drogi, podreptać trochę wzdłuż lasu, wejść na leśną ścieżkę i potem
iść przed siebie kilometrami.
 Zaraz za parkingiem zaczyna się psi raj.
Przyjeżdżają tu chyba wszyscy berlińscy posiadacze psów. Niewiele psów chodzi
na smyczy.
Przeważnie piesy są wytresowane i grzeczniutko idą obok swego właściciela.
Często jedna osoba podąża z dwoma lub trzema psami tej samej rasy. Przeważają
psy duże, lub bardzo duże.
Krążą  te psiska spokojnie pomiędzy ludzmi  grzecznie, spokojnie, czasem
się obwąchują, czasem przechodzą obok siebie bardzo obojętnie.
Większość z nich jest wysterylizowana, więc hormony nie buzują i nie ma mowy
o jakiejś agresji. Młode psiaki, te jeszcze nieco głupawe chodzą na  uwięzi często
wpadając pod nogi swych właścicieli.
W dawnym dużym pałacu jest czynna restauracja, w przypałacowym ogrodzie jest
bar piwny ze stolikami "pod chmurką".
Piwo wypite pod chmurką jest tańsze od  tego wypitego w restauracji, mimo tego
wiele osób ze swoimi pupilami wielkości cieląt woli posiedzieć wygodnie pod
dachem.
Psy są chyba już przyzwyczajone do bywania w eleganckich restauracjach -
z godnością korzystają z miski wody, potem układają się przy nogach właściciela.
Niektórym się wydaje, że są malutkie i pchają się na kolana. Najbardziej rozczulił
nas pewien długowłosy owczarek briard, który  swym wyglądem przypominał
stóg zabłoconego siana.
Co chwilę usiłował swój utytłany w  błocie łeb ułożyć swemu panu na kolanach,
ale pan wyraznie nie chciał mieć ubłoconych spodni i nie pozwalał psu na to -
psina  za każdym razem ów zakaz kwitowała cichym, żałosnym piskiem.
Pomyślałam, że gdyby mój pies tak prosił to pozwoliłabym mu ten brudny
łeb położyć na moich kolanach. Nie jeden raz byłam utytłana przez swego
ukochanego jamniora.
Psów w restauracji było niemal tyle samo co ludzi, choć nie wszyscy przecież
byli z psami, ale  z dziećmi, jak my.
Odwiedziliśmy też psie kąpielisko, ale  było dość  chłodno i w wodzie taplał się
tylko jeden ogromny nowofundland.
Opuściliśmy ten psi raj, pojechaliśmy w inny koniec  lasu,a tam też było wiele
osób z psami.
I wśród tylu psów spotkałam tylko jednego jamnika i to jeszcze bardzo, bardzo
młodziutkiego, który koniecznie chciał jakimś dzieciakom zabrać piłkę, nie
zrażając się faktem , że piłka była duża i pochwycenie jej w mordkę było
zupełnie nierealne.
Poza tym para bloodhoundów goniła się wzdłuż ścieżki prezentując swe walory
psów gończych. Były prześliczne w tym szalonym pędzie. Te falujące uszyska
i fafle!
W końcu uznaliśmy, że czas wracać do domu, odnalezliśmy  nasz samochód
i wróciliśmy.
Szkoda, że teraz pogoda marna - jednak do spacerów po lesie wolę  więcej
słońca  a mniej wilgoci i wiatru.

43 komentarze:

  1. Och, jak sympatycznie, ja tez nie miałabym serca takiej mordki odtrącić, co tam spodnie!
    Dobrze, że takie masz atrakcje, bo u nas buro i ponuro nie tylko w pogodzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na błotniste spacery z psem miałam odholowany jeden płaszcz, który po takim spacerze wędrował "do mycia".
      Dziś nawet słońce od rana świeci i jest +10, co jest miłym gestem ze strony pogody.
      Owa burość i ponurość nie tylko w pogodzie bardzo mi pomogła w decyzji o wyjezdzie.

      Usuń
  2. choć jest to raj, to odbywają się tam zapewne również bardziej przyziemne akcje... jakie panują w tym raju zwyczaje a propos tego tematu?... czy jest to sprawa służb miejskich, czy opiekunowie psiaków ogarniają problem i nikt nie musi uważnie patrzeć pod nogi?... a jeśli tak, to czy w sposób ekologiczny?... bo w Polsce zwykle służą do tego plastikowe torebki, zaiste "ekologia" po całości...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zauważyłam by pieski załatwiały swe potrzeby na ścieżce, którą wędrują ludzie, a kolei ludzie nie kręcą się poza wyznaczonymi trasami, nie zaglądają w "krzaczory". W mieście jest z całą pewnością znacznie mniej psów niż np. w Warszawie. I nigdzie nie zauważyłam, by były gdzieś pozostałości po pieskach. I nie widziałam szwendających się po ulicy lub podwórku
      kotów.W Warszawie jest tego towarzystwa pełno.
      Za to tutaj po naszym podwórku biegała ...wiewiórka.
      A przez kilka dni obserwowałam dzięcioła dużego, który usiłował zrobić sobie apartament pod dachem narożnika oficyny. Dobrze, że mam lornetkę, to się na ptaszysko napatrzyłam. Z wielkim zapałem wydłubywał ocieplenie, ale chyba w końcu dotarł do cegły i się zniechęcił.
      Miłego;)

      Usuń
    2. Niemcy niestety tez zbieraja trofea w plastikowe torebki. Czaasem trafi sie specjalny smietnik na psie odchody, ale najczesciej laduja one w ogolnych smietnikach.

      Usuń
    3. Tu jakoś mało psów widuje się na ulicach.Ale chodzi tu jedna pani aż z 6 mocno kudłatymi psami- wszystkie tej samej rasy, jakieś nieduże, ale dość głośne.

      Usuń
    4. Ludzie zbieraja te trofea. Jak psina zrobi na sciezce ( z reguly na pobocze sie psa zgania wtedy) to po prostu trzeba miec torebke PLASTIKOWA I sie zbiera. I te pojemniki- ludzie zaczeli podnosic larum, zeby nie wywalac do ogolnego parkowego, smietnika kup po psach, ja niestety wywalam bo nie chce tego do domu niesc. Na sciezkach gdzie wiedza, ze lazi sie ze zwierzyna stawiaja czasami specjalne smietniki na zwierzece odchody.

      Usuń
  3. No prosze , jakie ciekawe miejsce, taki raj pewnie u nas też mozna załozyć, tylko nikomu jeszcze do głowy nie przyszło...Tylko psy mają na pewno lepiej wychowane...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Posiadanie psa w wielu krajach europejskich to bardzo droga przyjemność. Większość psów jest kastrowana, więc wyklucza to problem agresji. Poza tym wiele osób inwestuje w swego psa, zapewniając mu fachową tresurę.Wszelkie usługi weterynaryjne są drogie i mogą właściciela zmusić do brania kredytu w banku w razie poważnej choroby pupila.
      W Warszawie na wielu osiedlach zorganizowano ogrodzone "wybiegi dla psów", gdzie pieski mogą się wybiegać spuszczone ze smyczy.
      Miłego;)

      Usuń
  4. Ooo, brzmi cudownie! A jak jeszcze napisałaś o wodołazie... Przeszłabym się chętnie do takiego parku, choć nie wiem czy psy by mnie miło przyjęły, skoro cała jestem pokryta kocim zapachem. No i futrem, wiadomo. Ale park pełen psów, dużych psów... Brzmi cudownie.

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, przecież Ty masz kiciulkę. Wszystkie psy mi się podobały. Jeszcze nigdy nie widziałam tylu psów naraz i to łażących luzem, bez smyczy.
      Miłego;)

      Usuń
  5. U nas w duzych parkach miejskich sa specjalnie wydzielone i ogrodzone wybiegi dla psow, gdzie psy moga szalec bez uwiezi ile tylko im w duszach gra:))
    Oczywiscie nie ma tego w Central Parku, gdzie pies musi byc prowadzony na smyczy, bo niestety CP juz od dawna jest za maly na potrzeby mieszkancow. Ale za to po zachodniej stronie Manhattanu przy rzece sa tez wydzielone miejsca wlasnie specjalnie dla psow. Sama tam bywalam jakies 20 lat temu z kolezanka, ktora miala ogromniastego wilczura. Pies musi miec miejsce na zuzycie energii moim zdaniem, podobnie zreszta jak dzieci;) i milo, ze miasta dbaja o takie potrzeby czworonoznych mieszkancow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że każdy pies musi mieć swoją dzienną porcję ruchu. Nawet taki mały jamnior jak mój musiał mieć dwa spacery półtoragodzinne dziennie i dwa krótsze. A przecież był "krótkołapy". Takie wybiegi dla psów to świetna rzecz, bo i one nikomu wtedy nie wadzą i im nikt nie przeszkadza.

      Usuń
  6. Kilka lat temu od małżeństwa mieszkającego w Niemczech usłyszałam, że niewyobrażalne jest, by pies ujadał (szczekał0 w domu. Sąsiedzi od razu zgłosiliby taki fakt na policji. Byłam wtedy właścicielką takiej ciągle szczekającej psiny, więc temat mnie zainteresował. Co robić, żeby moja Zula zachowywała się ciszej. I okazało się, że głośne psy łykają tabletki uspokajające. Nie iwem, czy to prawda, czy wybujała fantazja...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas zgłasza się ten fakt do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami i oni interweniują. Nie jest faj nie, gdy siedzisz w domu a za ścianą pies albo cały dzień szczeka albo wyje.Zostawianie psa samego w domu na kilkanaście godzin powinno być karane a pies- odebrany.
      Słyszałam o obrożach stymulujących- gdy pies szczeka ta obroza razi go lekko prądem. Ale uważam, że takie stymulowanie powinno b yć zabronione.
      Osobiście wzięłam psa, gdy już nie pracowałam i nie wychodziłam z domu na dłużej niż 2 godziny. Z reguły wszędzie chodziłam lub jezdziłam z psem, zarówno w kraju jaki i za granicą.Mój uwielbiał jazdę samochodem i w podróży był idealny.
      Raz podałam psu tabletki, bo zle znosił wystrzały w Sylwestra. Niewiele pomogły a pies i tak się straszliwie huku bał. A to był przecież pies myśliwski, noroqwiec.

      Usuń
  7. Czasami zdarzało mi się przebywać w dużym mieście z moim owczarkiem niemieckim. Zawsze na smyczy i w kagańcu. Mogłem korzystać tylko z ogródków przykawiarnianych. Dziwne, nigdy go do tego nie tresowałem, ale zawsze spokojnie leżał przy moich nogach. Czasami poprosiłem o miskę wody i o dziwo, nie było z tym problemów. Tyle, że po trzech dniach psisko ciągnęło mnie każdego dnia do samochodu, byśmy wracali na swoje śmieci (czytaj: podwórko i łąki).
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy byłam w Niemczech ze swoim psem, to nie musiałam wysiadywać w ogródkach kawiarnianych, wolno było wprowadzić psa do restauracji czy kawiarni. Mój z reguły siedział mi na kolanach, bo to małe psisko było.W wielu prywatnych sklepach właścicielowi towarzyszy w pracy jego pies. W Monachium w jednej z najelegantszych restauracji też byli goście z pieskiem i piesunio spokojnie leżał pod stolikiem, w końcu z nudów uderzył w kimono.
      Miłego;)

      Usuń
  8. A ja myślałam żeście po jakąś psinkę dla siebie pojechali....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie ma psinek "na zbyciu" ,czyli schronisk, w których psy oczekiwałyby na dom. Wiem,że wiele osób bierze zwierzaki z polskich schronisk lub brytyjskich.Znajomi przywiezli sobie psiaka aż z Portugalii, ze schroniska.

      Usuń
    2. Oj, duzo tutaj takich psich kandydatów do adopcji :(. I jeszcze gorzej sprawa wyglada ze szwedajacymi sie bezdomnymi, które mnoza sie bez pamieci.

      Usuń
    3. W Polsce też schroniska przepełnione, bo ludzie są podli i dziwni- wpierw biorą do domu psa nie zastanawiając się nad tym, że to i wydatek i cała fura obowiązków, a gdy im te obowiązki doskwierają to wywożą psa daleko od domu i wyrzucają z samochodu,a ci "bardziej pomysłowi"
      przywiązuję w lesie drutem do pnia drzewa.

      Usuń
  9. Cóż, uwierzę na słowo - bo wołami by mnie do takiego miejsca nie zaciągnęli. Może te niemieckie są inne - zdyscyplinowane i wymusztrowane, jak wszystko, co niemieckie. Polskie psy doprowadzają mnie do szału swoim ujadaniem. Siedzi taki pod sklepem i bite pół godziny szczeka. A sklep pod moim oknem. Albo idę rano po bułki, a tu jakiś kundel ze skóry wyłazi, byle mnie tylko dorwać i rozszarpać na kawałki - nieważne, że jest wielkości wyrośniętej myszy i jeden mój kopniak (w obronie!) posłałby go na tamten świat. Gdyby miał cieńszy kark, urwałby sobie łeb i pozostawił go na smyczy - tak się na mnie rzuca! A hałasu robi tyle, że w sąsiednim województwie ludzie zamykają okna.

    No, ale wykastrowany pies, jeszcze na psychotropach - to faktycznie musi być dla nich raj. Nie dość, że zwisa mu wszystko, nawet panienki, to jeszcze Niemiec daje mu prochy, których SAM BRAĆ NIE MOŻE!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Psy z reguły ujadają na tych, którzy....boją się psów. Nie wiem jak to wyczuwają, ale tak właśnie jest.
      To niemieckie wymusztrowanie i zdyscyplinowanie to tylko stereotyp.Kastracja psów zapobiega również niekontrolowanemu rozrodowi.W Polsce nie prowadzi się żadnej kontroli w tej materii i potem jest masa bezdomnych psów i kotów. Nie wiem ile jest prawdy w tym podawaniu tabletek uspokajających psom, ale wiem, że to mało skuteczne i jednocześnie mało bezpieczne dla zwierzaka. Dawka leku musi być dobierana indywidualnie, zależnie od rasy i wagi psa, czego tabletki nie zapewniają.
      Branie psa na zakupy i uwiązywanie go pod sklepem powinno być karane wysoka grzywną. Pies ma chodzić z opiekunem na spacery a nie siedzieć pod sklepem. Najchętniej uwiązałabym takiego właściciela pod sklepem i kazała mu siedzieć gołym tyłkiem na zimnym i twardym chodniku.
      I nie powinno się brać do domu psa, gdy się spędza 12 godzin na dobę poza domem.
      Miłego;)

      Usuń
    2. A ja uwazam, ze kastrowanie psow to barbarzynstwo!

      Tym bardziej psow, ktore maja wlasciciela.
      Do czego jest to wlascicielowi potrzebne ?
      Do tego, zeby pies mu mniej szczekal, mniej latal za chucia i byl posluszniejszy w wychowaniu...?
      Nikt nie bierze pod uwage zdrowia zwierzecia - nie dosc, ze zwierze musi przejsc bolesna operacje pod narkoza, byc naszpikowane lekami, to w rezulatacie zaburza sie jego gospodarke hormonalna i w efekcie zdrowie. Skutki przychodza pozniej, w postaci schorzen rozmaitych.
      Sama wiesz Anabell, jak wazne sa hormony.

      Ludzie kastruja zwierzeta dla wlasnej wygody , a nie dla dobra zwierzat. Wcale mnie ten trend nie zachywca, ale poniewaz jest "zachodni" to pewnie przyjdzie i do nas.

      Usuń
    3. Ostatnio w "cywilizowanym świecie" trwa wielka dyskusja, czy w ogóle powinno się trzymać jakiekolwiek zwierzęta w domu. Pytanie z gatunku czy kotu jest lepiej gdy żyje na wolności, głoduje , choruje i w wyniku tego odchodzi z tego świata, czy może lepiej by był najedzony/przekarmiony, szczepiony, kastrowany i dożywał często 20 lat.
      Z punktu widzenia medycyny kastrowanie psów nie jest szkodliwe dla ich zdrowia- kastrowane psy nie chorują na prostatę i nie mają guzków około odbytniczych. A suki nie są narażone na ropomacicze.Oczywiście dyskusja jest równie zażarta w obie strony, niczym ta na temat "płukać zęby płynem Listerine czy nie".
      Miłego;)

      Usuń
    4. Nie plukac !:) w buzi zostaje rakotworcza chemia :)

      Usuń
    5. Cały dowcip w tym, że tak naprawdę nikt nie wie co tak dokładnie ma wpływ na to, że w naszym organizmie rozwija się rak. Gdybyśmy wiedzieli dokładnie jaki czynnik na 100% wyzwala tę chorobę to zapewne już wiedzielibyśmy jak i czym leczyć.
      Gdy ktoś zada sobie wiele trudu i dokładnie przestudiuje wyniki dotyczące sposobów leczenia danego nowotworu lub nieleczenia to wyjdzie mu, że np. przy raku prostaty przeżywalność jest taka sama dla tych co mieli operację i chemię jak i dla tych którzy takiego leczenia nie mieli. Mało tego- ostatnio "odkryto", że chemia wcale nie zapobiega nawrotom niektórych rodzajów raka a wręcz przyspiesza ten nawrót.
      Wszystkie leki powinny być lekami "celowanymi".
      Na razie wiadomo, że np. antybiotyki zawsze powinny być celowane- czyli wpierw powinien być wykonany antybiogram a nie walenie w pacjenta
      antybiotykami o szerokim spektrum działania, bo może pomogą. I co z tego, że o tym wiadomo? Cztery lata temu z okazji paskudnego ostrego zapalenia zatok szczękowych dostałam kolejno trzy różne antybiotyki. Zapalenie zatok nadal miało się świetnie, natomiast dostałam po tych antybiotykach rzekomobłoniastego zapalenia jelit, którego skutki odczuwam do dziś i być może do końca życia będę musiała przestrzegać odpowiedniej diety.

      Usuń
    6. @ anabell:)

      "To niemieckie wymusztrowanie i zdyscyplinowanie to tylko stereotyp"

      Nie wiem na ile juz znasz te niemieckie stereotypy, ale z tego co ja sie orientuje mozesz tu miec to co chcesz, ale tak to ogarnac aby nikomu wokol to nie przeszkadzalo. Czyli trzymaj sobie caly zwierzyniec o ile masz ku temu warunki, beda gadac najwyzej , ze babka ma nierowno pod sufitem, ale to tylko gadanie, ktore do obgadywanego nigdy nie dojdzie. Natomiast tam musisz te zierzeta zorganizowac tak, aby nikt w okolicy z tego powodu nie cierpial, nie donosil etc. Nasza Luna jest nieogarnieta i to zle swiadzcy o nas, jej wlascicielach. Jest nieogarnieta bo na spacerach lata do wszystkich i sie z nimi na chama wita, merda ogonem, robi przy sobie zamieszanie...jezeli trafimy na kogos kto lubi psy to najwyzej sie usmiechnie ze zrozumieniem , ze psina jeszcze mloda i potrzebuje czasu, ale za jakis moment, kiedy pies bedzie brany za dojrzalego, takiej wyrozumialosci juz nie uswuadczymy.
      Sasiad z naprzeciwka ma psa-jakiez bylo moje zdziwienie , ze on go ma! Ani widu, ani slychu...rano wychodzi z nim na spacery. Od momentu kiedy pojawila sie u nas Luna i musimy tez tak rano wybywac otworzylam oczy ze zdziwienia, ze sasiad ma zwierzaka i to od dawna.
      Zdziwnieniem wielkim jest np.: zobaczenie biegnacego samopac czworonoga ( z kotami to inna inszosc) . Zaraz zapala sie w umysle lampka, ze: "hola, co on tak samopas lazi?! Gdzie wlasciciel?!". W moim rodzinnym miescie w Polsce, niedaleko cmentarza znajduje sie schornisko dla bezdomnych zwierzat. Ich szczekanie slychac bardzo daleko , nie wiem czy nie na kilometr, dwa... ujadaja ile chca, biedni ci ludzie mieszkajacy w sasiedztwie schroniska. Tutaj przejezdzasz kolo schronisk i spokoj, cicho, gdyby nie informujacy szyld to by czlowiek nawet nie wiedzial kolo czego przejezdza. No ale szkol tresury jest tu od zarabania, nawet w najmniejszych miescinach.
      Aha i jeszcze jedno, jezeli ludzie w okolicy uznaja, ze nie masz warunkow na posiadanie zwierzynca to mozna liczyc na odwiedziny specjalnych kontrolerow. kiedys w tv widzialam program jak kontroowano wlascicieli zwierzat. W jednym mieszkaniu byla istna przesada. Cztery psy, cztery koty, dwa kroliki i 24 metry kwadratowe powierzchni.
      Z tabletkami uspokajajacymi dla zwierzat to lekka przesada. Nie zetknelam sie z tym.

      "Branie psa na zakupy i uwiązywanie go pod sklepem powinno być karane wysoka grzywną."
      U nas przxy Netto jest specjalny parking dla psow. mozna je tam przywiazac. No coz , klient nasz pan, a pomyslowosc sprzedawcow bywa wielka aby klienta przyciagnac. Choc teraz, bedac wlascicielka psa, zauwazam ile jest ograniczen wstepu dla tych zwierzat. Wlasciciele restauracji zas zachowuja sie jak i ci sprzedawcy.

      Usuń
    7. Jestem dziwnie pewna, że im mniejsza miejscowość tym więcej w niej "stereotypów", bo mało jest ludności "napływowej". Jak wokół są wszyscy mieszkający w danym miejscu od diada/pradziada to jasne, że kultywowane są stare obyczaje i wartości.
      Świadomie napisałam,że branie psa na zakupy i uwiązywanie pod sklepem powinno być zakazane, bo najczęściej to wyjście z właścicielem i uwiązanie pod sklepem to jedyny psi spacer.
      Zawsze mnie zastanawia, dlaczego gdy chcesz być np. krawcową lub fryzjerką to musisz zdobyć w tym celu odpowiednia wiedzę w szkole zawodowej i jeszcze wykazać się wiedzą i umiejętnościami zdając egzamin. A do posiadania dziecka lub psa wystarcza "chęć szczera"- nikt nie kontroluje ani twojej wiedzy ani umiejętności w tej dziedzinie.
      Każdy pies potrzebuje prawdziwego spaceru,w czasie którego musi nie tylko załatwić swe fizjologiczne potrzeby ale i też wybiegać się.
      I dlatego wciąż powtarzam - nie masz czasu i warunków na prawidłową opiekę nad zwierzakiem- kup sobie maskotkę a nie bierz do domu żywego zwierzaka.
      Lunę już możecie z powodzeniem "układać" i tak naprawdę "układanie" psa powinno się zaczynać gdy tylko trafi on pod dach swego właściciela. Jedno w tym wszystkim jest ważne- konsekwencja i tak zwany "wspólny front",a nie sytuacja gdy jeden domownik pozwala psu na wszystko, drugi na zmianę coś pozwala a czasem nie z racji chwilowego złego humoru a trzeci wszystkiego zabrania. Wtedy pies dostaje swoistego świra.
      Przy układaniu psa trzeba sporo dowiedzieć się na temat cech rasy posiadanego psa.
      Miłego;)

      Usuń
    8. Tak , tak...wiem, wiem.. przyznalam sie, ze mam nieulozonego psa ( lubie szczerze o sobie tez, nie tylko o innych) i dostalam za to zjebe, ale jak pan w restauracji nie chce brudnego psa na kolana, to juz ty bys na to zezwolila swojemu. No coz, jest konsekwentny i nie ma ze boli. Pies brudny wara od jego ciuchow.
      Kazdy z nas ma jakies tam swoje granice. U nas problem lezy w dziecku.< to jej pies i Mala traktuje go jak rodzenstwo, nie jak psa, ktorego trzeba uczyc. Bawi sie z nim, a ze ze wzgledu na nasze godziny pracy to ona musi te spacerki w wiekszosci odbebniac i na raze chce, to piesek wita sie z ludzmi i juz, bi przeciez on taki miluski i ladniski i kochany i wszyscy go na pewno tez kochaja. No jej koezanki tylko ja w owym przekonaniu utwierdzaja. I ciezko jest pracowac nad ta dwojka. Bo Mala serce boli, kiedy sie Lunie cos zakazuje.

      Usuń
    9. No fakt, ale Marie nie jest już wcale małym dzieckiem i chyba powinna zrozumieć, że nie każdy lubi psy. Są wśród nas i tacy, którzy panicznie się boją nawet najmniejszych i najbardziej pięknych piesków i Marie musi o tym wiedzieć.
      Moja nieżyjąca już przyjaciółka była w dzieciństwie ugryziona przez psa. Trauma pozostała do końca jej dni. Gdy zafundowałam sobie psa to ona bała się go nawet wtedy, gdy piesek był niewiele większy od męskiej dłoni a każde jego szczeknięcie podrywało ją z miejsca. W efekcie od chwili gdy u nas zamieszkał pies, spotykałyśmy się tylko u niej lub poza domem.I bardzo pilnowałam się, by jej nie opowiadać o swoim przecudownym piesku.
      Pięciolatek z pewnością tego nie jest w stanie pojąć, ale 10-latek- już tak.
      I im szybciej nabierze tej wiedzy tym lepiej, bo lada dzień może ją ktoś zle potraktować tylko dlatego, że akurat nie będzie w nastroju by znosić umizgi obcego psa.

      Usuń
    10. W kazym badz razie ja jej to mowie uswiadamiam. Dzisiaj piesek dostal reprymende a Mala sie z tego powodu poplakala. Jezeli nie poslucha moich rad, musi nauczyc ja zycie, czyli ochrzan od kogos kto nie znosi umizgow psa. Tak tez czlowiek sie uczy. Cale zycie to lekcje.

      Usuń
  10. W Budapeszcie byliśmy w kociej kawiarni. Koty wszędzie ale nie wszystkie przyjazne. Czasem było mi ich szkoda.
    Spacery po lesie i słońce to chyba nierozerwalne połączenie :)

    Piszę o chłopaku, który nie jest moim partnerem. To przyjaciel.
    Jestem z chłopakiem od 2009. Co prawda to nie taki wynik, jak Twój ale ja urodziłam się w 92'.

    https://stimulate-sense.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjazń bywa ważniejsza i trwalsza od miłości.
      Miłość nie podparta przyjaznią zazwyczaj trwa krótko. Kończy się fascynacja i co wtedy? ano nic, zero.Dobrze jest mieć kogoś, na kim można polegać.

      Usuń
  11. Jak dobrze znów tu Cię widzieć Anabell:)
    Przeczytałam z ciekawością poprzednie wpisy, bo jak się okazuje pojechałam na urlop w tym czasie kiedy Ty zawitałaś na nowo.
    Widzę i cieszę się, że wszystko świetnie Wam się układa na nowym miejscu. A taki psi raj naprawdę musi robić wrażenie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróciłam i w miarę zapoznawania się z nowym miejscem staram się przekazywać swe wrażenia. Są one z pewnością mało obiektywne, ale jestem tu dopiero miesiąc i jak na razie- nie narzekam.
      W tym "psim raju" widziałam sporo psów, których rasy nie byłam w stanie określić- po prostu w Polsce takich nie widziałam.
      Miłego;)

      Usuń
  12. W Niemczech pies jest w pewnym sensie luksusem, ponieważ jego trzymanie podlega wysokim opłatom. Dlatego ludzie, którzy już sobie na psa pozwalają, mogą sobie poszaleć z rasami i mają też dla swoich pupili czas. Mnie również ujęło to zgodne współistnienie wszystkich napotykanych u nas na spacerach psów.
    Tego w Polsce nie ma, albo zdarza się raczej rzadko. Tam chyba większość większych psów przechodzi specjalne szkolenie z opiekunami i dzięki temu tak sobie dobrze radzą.
    Uroczo opisałaś te psiaki, aż musiałam sprawdzić, co to za rasy. :)
    Podobna kawiarnia z kotami, jak opisała koleżanka powyżej, jest też w Bremie, gdzie jakiś czas temu byliśmy :).

    OdpowiedzUsuń
  13. Przed wyjazdem słyszałam, że w Warszawie też powstała taka kawiarnia.I coś mi się obiło o uszy,że można tam przyjść, pomiziać kota i że są nawet koty do adopcji. Kto wie, jak dobrze biznes pójdzie to może będą takie kawiarnie z kobietami do pomiziania i adopcji;)))
    Nie wiem ile w tym prawdy, ale ponoć Szwecja niezle sobie radzi w kwestii "pies w domu"- są budynki, w których lokatorzy muszą wyrazic zgode na to, by jeden z lokatorów miał w domu psa, opłaty wysokie i obowiązek sterylizacji. Jeśli psiaka nie wysterylizujesz jesteś uznawana/ny za hodowcę i bulisz podatek jak za kopalnię złota.
    W Singapurze, który jest krajem wzorcowego zamordyzmu jest wprowadzony limit psów na blok mieszkalny i nie jestem pewna czy wolno tam cokolwiek hodować w domu bez oficjalnego zezwolenia.
    W kraju, w którym w windach jest montowany aktywny czujnik moczu- wszystko jest możliwe.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  14. W Melbourne mamy parki gdzie pies musi byc na smyczy i parki gdzie psy biegaja swobodnie. Czasami jestem w tym parku swobody, lubie patrzec na psie szalenstwa, bo jest rzeczka, cudne sa psie kapiele, zabawy, sciezki szerokie, bo i chodzace osoby i biegajace i rowery, no istne szalenstwo, ale fajnie jest i wszyscy zadowoleni. Czesto przy parkach sa takie kawiarenki, gdzie przychodza tez spacerowicze z psami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasadniczo w Polsce, w miejscach publicznych obowiązuje zasada, że pies powinien być na smyczy, bo nawet najbardziej wytresowany pies może ulec pokusie pogonienia za czymś lub za kimś. Na moim warszawskim osiedlu, w samym jego srodku sa tzw. "duże trawniki", na których właściciele rzekomo posłusznych psów puszcali je bez smyczy, by sie wybiegały. Co jakis czas konczyło sie to jakąs "psią masakrą" i ogólną
      kotłowaniną. Teraz sa "place zabaw dla psów" i to zdaje egzamin., bo taki plac jest ogrodzony i na nim są z reguły tylko 2 lub 3 znające się i dogadujące się z sobą psy.

      Usuń
  15. Od kiedy pamiętam, Niemcy bardzo lubili swoje psy i dobrze je traktowali. W tym kontekście, Polacy mogliby się od nich uczyć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jeszcze więcej mogliby się Polacy nauczyć od niemieckich....kierowców.Jeżdzenie po mieście tutaj to niemal relaks- obowiązuje i jest przestrzegana prędkość 50km/godz, miejscami jest tylko 30km/godz i też tego przestrzegają. I nikt współuczestników ruchu nie pogania, nie przegania.
      Mam wrażenie, że w jednym i drugim przypadku (szanowania psów i innych uczestników ruchu) duże znaczenie mają pieniądze - mandaty w razie naruszenia przepisów wysokie,a zaniedbanie psa i pózniejsze jego leczenie generuje wysokie koszty.
      Miłego;)

      Usuń
  16. Cudne miejsce! Ostatnio często przechadzam się po Lesie Kabackim, ale psy są prowadzone na krótkich smyczach a właściciele mają na odpoczynek przemoknięte ławy w kształcie grubych bali. Samo dojście do lasu jest długim spacerem, więc ławka z oparciem przydałaby się. Dalej juz nie marzę (o ciepłej herbacie pod dachem), bo to może za dwa, trzy pokolenia..?

    OdpowiedzUsuń