drewniana rzezba

drewniana rzezba

niedziela, 4 lutego 2018

Prywata. Na dodatek....

.........nie sponsorowana.
 Niedługo będzie wiosna a pierwsze mocniejsze promienie słońca wywabią na
trawniki małe białe lub lekko różowawe kwiatki- stokrotki.
Tylko  nie zrywajcie ich, bo niektóre stokrotki piszą książki. Znam taką jedną,
dziwną Stokrotkę. Już trzy książki popełniła.

Ostatnia książka Stokrotki jest o Jej i moim mieście  rodzinnym-Warszawie.
Tyle tylko, że ja z racji metryki znam to miasto nieco dłużej i wędrując wraz
z Nią jego ulicami mimo woli widzę różne fragmenty własnego życia.
Obie w dzieciństwie mieszkałyśmy na Mokotowie- Ona na Dolnym, ja na
Górnym. Zdecydowanie miała bliżej ode mnie do Łazienek i zapewne we
wczesnym dzieciństwie częściej w nich bywała niż ja.
Dla mnie Łazienki były w czasach  liceum odskocznią, miejscem wagarów,
spotkań, pierwszych szkiców starych drzew, miejscem gdzie godzinami
mogłam szkicować Pałac na Wodzie, lub pomnik księcia Józefa
Poniatowskiego na koniu, albo fragmenty pomnika  króla Jana III Sobieskiego,
ewentualnie opalać się i leniuchować na kamiennych ławkach Teatru na Wyspie.
Ja po prostu szkołę miałam zbyt  blisko Łazienek i gdy zbyt szybko obok niej
przeszłam to lądowałam w Łazienkach.
A może to wina genów- przed wojną w tym samym budynku było Gimnazjum
Ziemi Mazowieckiej, do którego uczęszczał mój ojciec.
I też, podobnie jak ja, jakimś cudem mijał szkołę wcale jej nie zauważając i
zatrzymywał się dopiero w Łazienkach. Był bardziej konsekwentny ode mnie-
wagarował jednym cięgiem dwa miesiące.
Zaniepokojona tak długą nieobecnością ucznia wychowawczyni zatelefonowała
do domu. Oj działo się wtedy, działo.

W tych odległych czasach gdy jeszcze nie chodziłam do szkoły, w Alejach
Ujazdowskich, na samym początku maja organizowano Dni Oświaty, Książki
i Prasy. Mnie Aleje Ujazdowskie pozostaną na zawsze w pamięci pełne ludzi
krążących pomiędzy stoiskami z książkami, stojących dość karnie w kolejce
a czasem wyrywających sobie wzajemnie z rąk książki.
I choć wiem, że rozstawione na trawnikach stoiska niszczyły trawę, to wciąż
żałuję, że nie ma już tych dawnych dni będących świętem  dla tych, którzy
kochają książki. Targi w PKiN lub w hali Torwaru to już nie to.

Ukochanym miejscem piszącej Stokrotki jest Stare Miasto . A ja, ilekroć
idę przez  Plac Zamkowy, choć dookoła tłum ludzi, czuję lęk i patrzę pod
nogi -tak jak wtedy, gdy  wąziutką nierówną ścieżką wydeptaną wśród
gruzów szłam z dziadkiem do Katedry. Miałam wtedy prawie 4 lata i ten
widok morza gruzów wraz z pochyloną nad ścieżką samotną starą latarnią
pozostał w mej pamięci jak wypalone znamię.
Dla  Stokrotki Starówka to miejsca- dla mnie wspomnienie naszej wędrówki
przez te gruzy. I ten dawny lęk.
Zapewne dlatego tak rzadko odwiedzam Starówkę.

Ale nie same  smutne rzeczy mi się zdarzały w rodzinnym mieście. Niektóre
zdarzenia bawią mnie do dziś.
Byłam wtedy  w VII klasie podstawówki- był to czas pierwszych "prywatek",
organizowanych zwykle z okazji  urodzin. Rodzice jubilata wspaniałomyślnie
oddawali we władanie  małolatów na kilka godzin jeden pokój, sami koczując
w drugim i ewentualnie donosząc spragnionym bachorom oranżadę lub kompot
i podsuwając  jakieś tartinki.
Praktycznie przez cały ostatni rok podstawówki co tydzień była u kogoś
prywatka.
A jedna z nich była w......więzieniu na Rakowieckiej.
Po prostu ojciec jednej z koleżanek był strażnikiem w tym więzieniu i miał w tym
budynku służbowe mieszkanie.
Nie wiem na czym polegała praca taty naszej koleżanki, ale pamiętam, że nim nas
przepuszczono do jej mieszkania to sprawdzono nasze nazwiska czy się zgadzają
z listą podaną przez jubilatkę, potem w obecności jednego mundurowego faceta
poprowadzono nas wąziutkim korytarzem  do mieszkania naszej koleżanki.
 O tym, że prywatka była w więzieniu powiedziałam w domu dopiero po fakcie.

Warszawa, którą znam od dziecka pomału się zmienia. Czy zawsze na korzyść?
Pod wieloma względami tak, przestaje być prowincjonalnym grajdołkiem, ale
obawiam się, że pod rządami dobrej zmiany owa grajdołkowatość powróci.

Stokrotka mieszka na prawym brzegu Wisły, a ja, z bardzo osobistych
względów bardzo nie lubię prawobrzeżnej Warszawy, poza leżącą nad Wisłą
Saską Kępą. Saska Kępa  to dla mnie wspomnienie ukochanej cioci-babci, która
była osobą z gatunku tych i do tańca i do różańca.
Pozostała część Pragi była synonimem mego dzieciństwa u matki, okresu
tak traumatycznego, że utkwił w mej pamięci na całe życie, skąd, gdy miałam
cztery lata,  zabrała mnie na stałe babcia, matka mego ojca.

Miasto rozdziela na dwie części Wisła - miejsce mojej pierwszej fascynacji
żeglarstwem, włóczenia się po Wiśle bezpieczną Omegą, potem Słonką.
Czy ktoś z Was jeszcze pamięta, że kiedyś można się było kąpać w Wiśle i nie
groziło to "syfem i kalectwem"?
Ja pamiętam te baseny na Wiśle - były po obu brzegach rzeki.

Kiedyś wydawało mi się, że nie potrafię żyć  bez Warszawy- to bzdura, potrafię.
Przecież ten post piszę z zupełnie innego miasta, które naprawdę polubiłam już
jakiś czas temu.

Niezależnie czy mieszkacie w Warszawie, czy może tylko wpadniecie tam na
 chwilę, przeczytajcie ostatnią  książeczkę Stokrotki bo wiele w niej informacji
o mieście, w którym już nie mieszkam.
A ponieważ to nie recenzja to nie napiszę czy książeczka Jadwigi Śmigiery
"Moje warszawskie zwariowanie" podobała mi się czy też nie.



33 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Przecież nie ma za co.Toż napisałam głównie o sobie;)

      Usuń
    2. Ależ jest za co. Przecież książkę nie tylko kupiłaś i przeczytałaś ale także napisałaś o Swojej Warszawie. O ile się nie mylę - w dedykacji napisałam, że zapraszam Cię do Mojej Warszawy. Przyszłaś do niej i porównałaś ją z tą Swoją. I o tym napisałaś we wzruszający i ciekawy sposób. I za to jestem Ci wdzięczna - bo odważyłaś się /pomimo naszej osobistej znajomości/ napisać swoją prawdę.
      A moja prawda o Warszawie też jest chwilami bardzo smutna. Ale kocham to miasto a kocha się nie za coś tylko mimo wszystko.
      Wszystkiego dobrego :-)
      P.S. Napisz kiedy będziesz nad Wisłą, bo jestem Ci winna kawę.

      Usuń
    3. No widzisz- zaprosiłaś do swojej Warszawy, a chamstwo weszło i nabałaganiło;))))Odważyłam się, bo wiem ,że nie jesteś ograniczona. Każda z nas ma inne spojrzenie, chociaż wiele rzeczy i spraw oceniamy tak samo.Masz rację, nie kocha się za coś, ale mimo wszystko- ludzi zwłaszcza.
      Ty napisałaś o swym mieście rzetelnie, poważnie a ja emocjonalnie. Spójrz choćby na to więzienie przy Rakowieckiej- Ty nawet nie poszłaś obejrzeć go z mieszkania koleżanki a ja poszłam tam na prywatkę.Zawsze robiłam kontrowersyjne rzeczy.
      Wiesz, nie mogę wybaczyć władzom jednej rzeczy- zabrali nam pomnik Ziutka Poniatowskiego z Łazienek, to było nieludzkie posunięcie, prawda?
      Na pomniku to on był taki fajny chłopak. Zapewne wiesz dlaczego nikt mu nie pomógł gdy tonął - bo był łysy jak kolano, o czym mało kto wiedział a w rzece mu peruka z głowy zleciała i nikt nie
      skojarzył łysego z księciem.
      Nie wiem kiedy będę nad Wisłą, ale może w końcu marca? O ile nie okaże się, że rzecz całą będę mogła załatwić kurierem.
      Buziam;)

      Usuń
  2. Dodam tylko że moim najulubieńszym miejscem w Warszawie są Łazienki Królewskie a na drugim miejscu Stare Miasto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łazienki są najlepsze pod Słońcem i mają bardzo ludzki wymiar, nie przytłaczają jak niektóre parki znane w świecie.

      Usuń
    2. To że o Łazienkach napisałam na początku w pierwszym rozdziale pt: "Miejsca najbliższe sercu" świadczy, że takzę ja traktuję je jako najszczęśliwsze miejsce w Warszawie.

      Usuń
    3. Wiesz, chyba wiele osób tak uważa i wiele par miewa tam ślubne sesje fotograficzne.Kiedyś widziałam tam pannę młodą w sukni typu sam gorset i spódnica, a na dworze było z 5 stopni ciepła. Fotograf ją wstawił w te wysokie trawy nad stawem, które już były pożółkłe, bo to koniec pazdziernika był. Bo młode pary fotografują się ponoć w miejscach przynoszących szczęście, w związku z czym ja mam zdjęcie jak po ślubie kościelnym składam swą ślubną wiązankę na grobie dziadka.Dziadek bardzo chciał bym wyszła właśnie za A.

      Usuń
  3. oo dobrze wiedzieć :-) wychowałam się na Krakowskim Przedmieściu i po części na Starówce. Z dziadkiem chodziłam na ryby nad Wisłę, wtedy jeszcze jeździła ciuchcia wzdłuż rzeki a ryby smakowały jak ryby, a nie jak tablica mendelejewa. Na wagary też chodziłam oczywiście do łazienek. Z ciekawości sięgnę po książkę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co wiem, to książkę można nabyć tylko u Stokrotki, więc musisz do Niej napisać.Łazienki były idealne dla biednych, zmordowanych nauczaniem łebków.;)

      Usuń
  4. Bardzo ładnie napisałaś o Warszawie. Czyzby jednak jakas nuta tęsknoty? Prawdą jest, że ksiązka Stokrotki uwodzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tęsknię za Warszawą, co mnie nawet nieco dziwi.
      Ale Warszawa bardzo się zmieniła, również pod względem "składu" mieszkańców. I ten "skład" zaprowadza jakieś nowe obyczaje co mnie w pewien sposób raziło. A poza tym już nie mieliśmy tam ani skrawka własnej rodziny.
      Dobrze mi się tu mieszka.
      Miłego;)

      Usuń
    2. Cieszę sie naprawdę, że tak wielka zmiana obróciła ci się na dobre. Oby trwało, serdecznie życzę:)

      Usuń
  5. Ja tez mam swoj warszawski epizod i warszawskie wspomnienia. Chyba nawet zainspirowalas mnie do napisania postu na ten temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisz koniecznie- bo każdy z nas ma na to samo miasto inne spojrzenie-właśnie przez pryzmat swoich w nim przeżyć.
      Czekam teraz na Twój post o Warszawie.

      Usuń
  6. Bardzo ładnie to napisałaś, aż chce się sięgnąć po ksiażkę Stokrotki,
    i przekazałaś coś ważnego - nie można kochać swojego miasta z obowiązku patriotycznego, każdy ma prawo do własnego zdania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po książeczkę Stokrotki warto sięgnąć bo zawiera solidne informacje o historii miejsc, które opisała.
      A mój post to tylko impresje o moim mieście rodzinnym.

      Usuń
  7. Prywatka w więzienu to chyba rzadkość ? :-) Chyba niewiele osob ją miało :-)) W Warszawie to ja jestem gościem , ale z przyjemnościa o niej czytam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to był szok- nie podejrzewałam, że w więzieniu są mieszkania dla części personelu!
      A jaki obsztorc dostałam potem w domu! Jak mogłam pójść w takie miejsce??!!

      Usuń
  8. Pięknie i ciekawie napisałaś. Pamiętam kiermasze książek, to było prawdziwe święto i grzechem było wtedy nic nie kupić:-)
    Książkę Stokrotki czytałam i potraktowałam jako podróż sentymentalną do miejsc, które kiedyś poznałam...

    OdpowiedzUsuń
  9. Obecne kiermasze książek to chyba nawet mijają się z celem- teraz można kupić książki i na necie.Tamte były głównie po to, by ludzie zapomnieli o obchodach 3 Maja, ale jednocześnie wstrzeliły się w zapotrzebowanie publiczności. Teraz to książek ci u nas dostatek, tylko czytelnictwo spada.
    Książka Stokrotki zawiera wiele rzetelnych informacji o miejscach, które ukochała. A mój post to tylko impresja.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zainteresowałaś mnie, więc pomyszkowałam po blogu Stokrotki, obwąchałam wszystkie kąty. Dobre warto promować.

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem zdania, że należy promować to co dobre i wartościowe.
      Trochę mi wstyd, że tak rzadko do Ciebie zaglądam, ale blogi "zamknięte dla ogółu" nie wyświetlają mi się w liście czytelniczej i teraz czytam Ciebie raz na jakiś czas.
      Miłego;)

      Usuń
  11. Z książek J.Śmigiery czytałam niestety tylko pierwszą(mam nadzieję przeczytać pozostałe). Gdyby omawiana przez Ciebie książka Ci się nie podobała, to po pierwsze nie napisałabyś notki(należysz do tych, którzy piszą tylko o ważnych sprawach). Po drugie nie zawarłabyś tylu własnych wspomnień, z których przebija bardzo mocno silny ładunek emocjonalny. Mieszkam w Warszawie od 1974 roku i nie jest to moje rodzinne miasto ale było dla mojego ojca, dlatego choć nie znam stolicy, to uwielbiam Stare Miasto i cały trakt królewski, Łazienki i Ogród Saski.Byłam w tych miejscach wiele lat temu, ale ciągle wierzę, że jeszcze kiedyś do nich wrócę. Póki co pozdrawiam, niechaj Ci się szczęśliwie, radośnie mieszka w nowym mieście, które zdążyłaś polubić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warszawa, jak w piosence, da się lubić.Ta wędrówka ze Stokrotka po Warszawie obudziła wiele wspomnień, a ja, dla spokoju ducha, staram się nie wspominać ciągle tego co minęło.Wyznaję zasadę, że było, minęło, trzeba wysnuć wnioski i iść dalej przed siebie patrząc, nie oglądać się.
      Masz rację, gdyby mi się książka Stokrotki nie podobała to nie napisałabym o niej ani jednego słowa.Bo po co?
      A ja Ci życzę, byś któregoś wiosennego dnia została zawieziona do Lazienek i by Cie po nich wózkiem syn obwiózł.Piesza wycieczka byłaby dla Ciebie za ciężka. W maju Dzień Matki, więc może podsuń Mu ten pomysł.To byłby dla Ciebie miły prezent z tej okazji.
      Miłego;)

      Usuń
  12. Nie znam twórczości Jadwigi Śmigiery. Będę miała jej książki na uwadze. Zastanawiam się, czy tę "warszawską" poleciłabyś czytelnikom spoza stolicy? Choć wielokrotnie w Warszawie byłam, niezbyt dobrze znam to miasto:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej, to bardzo profesjonalna książka, bo Jadwiga doskonale zna warszawskie zabytki.
      Z tym, że książkę można nabyć chyba tylko bezpośrednio u autorki. Gdy klikniesz na jej nick, znajdziesz Jej blog.

      Usuń
  13. Już sobie wyobrażam minę Twoich rodziców jak się dowiedzieli gdzie była ta prywatka :D więzienie.
    A stolicę naszą lubię - zeszłam ją wzdłuż i szerz i jestem nią oczarowana. Chyba pora znów się wybrać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorzej, że z miesiąc na ten temat ćwierkali.
      A jak się tym razem wybierzesz to przejedz się metrem.

      Usuń
  14. Też nieco mógłbym o Warszawie opowiedzieć, choć jak na razie mogłem ją poznawać jedynie przez jakieś 21 lat (w pełni świadomie, bo z nieświadomym poznawaniem będzie już prawie 27). Co do polityki to obecna władza też nie jest jakaś idealna. Ciekawi mnie jacy będą kandydaci na prezydenta Warszawy w najbliższych wyborach. Mam swoje typy już porobione.

    To chyba tu błąd zrobiłem. Bo wodę dałem dość szybko do środka, nie za wiele, jednak widzę teraz, że i czas ma znaczenie. Dzięki za podpowiedź. :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na 200gramów mieszanki należy dolać 200ml zimnej wody, wymieszać dokładnie i odstawić na 10 minut. Kulki lub placuszki trzeba robić mokrymi dłońmi, czyli po każdej sztuce ręce moczyć.I wrzucać na patelnie na bardzo gorący olej.
      Mnie to już teraz obojętne kto będzie prezydentem -już tyle pisuary narozrabiali, że latami trzeba będzie to odrabiać.
      Miłego;)

      Usuń
  15. A wiesz, że i we mnie ksiażka Stokrotki poruszyła bardzo osobiste nuty... nie jestem warszawianką, ale tak prawie. I jest tak róznie z moim do Warszawy stosunkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warszawa wśród mieszkańców innych miast zawsze budziła i nadal budzi kontrowersje. Z jednej strony jest obiektem "pożądania" bo i zaopatrzenie było zawsze lepsze niż "na prowincji", teraz z kolei łatwiej się tu załapać do pracy a to wszystko
      "okraszone" dużymi odległościami pomiędzy różnymi dzielnicami, kurzem, hałasem, tłokiem i znacznie wyższymi cenami. Moje kuzynki z Wrocławia zawsze narzekały, że w Warszawie to jest straszna drożyzna, bratowa z Sopotu z kolei zachwycała się tym, że jednak tu można znalezć lekarzy wszystkich specjalności i poziom "obsługi" jest znacznie wyższy niż u niej.
      Mnie ostatnio zaczęła Warszawa męczyć bo przejechanie samochodem 5 km zabierało czasami
      pół godziny a nawet więcej i to wcale nie w godzinach tzw. szczytu komunikacyjnego.
      Miłego;)

      Usuń