drewniana rzezba

drewniana rzezba

piątek, 13 września 2019

A więc.....

.......pogrzeb się odbył.
Siedziałam w cmentarnej kaplicy, słuchałam muzyki, wpatrywałam się przez
łzy w portret mego męża, w stojącą w objęciach kwiatów urnę z Jego prochami
i nadal miałam poczucie zadziwienia i nierealności tego co się dzieje.
Niewiele więcej realności było w miejscu gdzie  miała  spocząć urna.
Oczywiście nikt z nas nie powiedział nawet słowa, nie bardzo się daje mówić
gdy dławi nas płacz.
 A teraz pewne ciekawostki : okazuje się, że na tym cmentarzu pogrzeby są
tylko dwa razy w tygodniu, w poniedziałki i czwartki. Po prostu tylko w te dni
jest obecny administrator tego  cmentarza. Przyczyna dość prosta, żeby nie
powiedzieć, że dość zabawna-  brak ludzi do pracy. Ten pan administrator  ma
pod swą opieką aż dwa cmentarze.
Gdy my przebywaliśmy w kaplicy już gromadzili się przed nią następni
żałobnicy. Z tego też względu odtworzono tylko pierwszy utwór muzyczny.
Przytomnie zrobiłam zdjęcia dla tej rodziny której było do Berlina za daleko
jak i tej, której było za drogo i wczoraj je wyekspediowałam pocztą mailową.

Z pozytywów - do cmentarza docieram piechotką w ciągu 15 minut.
Teraz pozostaje sprawa udekorowania grobu i zamówienie kamienia z informacją
kto tu spoczywa. Nie przewidujemy żadnych pomników i wcale nie dlatego
że to ogromny koszt- po prostu obie z córką lubimy prostotę. A dekoracją będzie
misa z kwiatami stojąca w miejscu, w którym jest urna z prochami  mego męża.
Nie wiem czy wiecie, ale tu są wyznaczone tradycją miejsca pochówku małżeństw
w grobie.
Są chowani tak, jakby  ona szła nadal z mężem pod rękę, czyli z jego prawej strony.
I wcale nie jest mi lepiej po tym pogrzebie i chyba nigdy lepiej nie będzie.

Chcę tu podziękować wszystkim, którzy mi cały czas przesyłali i nadal przesyłają
dobre myśli  i tym utrzymują mnie "w pionie".
Dziękuję z całego serca,  JESTEŚCIE CUDOWNI!!!!


48 komentarzy:

  1. Po tylu latach razem lepiej nie będzie, będzie inaczej, ale może wspomnienia ukoją tęsknotę...czego Ci życzę:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na razie wspomnienia wywołują tylko łzy, bo jeszcze przecież tyle jeszcze mieliśmy planów. Pocieszam się tylko myślą,że przynajmniej odszedł bez cierpień, w spokoju, gdy każdy dzień spędzony tutaj sprawiał Mu radość. To chyba też coś warte, przynajmniej wg mnie.

      Usuń
    2. I to dużo warte. Martwi mnie tylko, jak teraz finansowo w pojedynkę dasz radę...

      Usuń
  2. Oczywiscie ze nigdy nie bedzie calkiem dobrze, jedynie dostosowane do nowej sytuacji - bo jak wypelnic pustke, jak zastapic osobe i czym? Nie da sie.
    Zlagodnieje, Anabelko, ale na to trzeba czasu, nie przyjdzie z dnia na dzien.
    Mocno Cie przytulam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - to tak jakby się chciało zasypać piaskiem Wszechocean. Nic i nikt Go nie zastąpi, wiem o tym i naprawdę bardzo się staram z tym pogodzić.

      Usuń
  3. Serdeczne wyrazy współczucia przesyłam i życzę dużo wiary i optymizmu na przyszłość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaintrygował mnie Twój nick,jesteś nowym gatunkiem piranii!!!
      Dziękuję,że tu zajrzałaś, a ponieważ z natury jestem fatalistko-pesymistką mogę tylko jedno powiedzieć- niech się spełnią Twoje, mnie dotyczące życzenia.

      Usuń
  4. Mysle, ze skoro pewien etap sie zakonczyl i Twoj Maz wreszcie spoczal w ziemi, bedzie Ci odrobine latwiej, choc z pewnoscia nigdy nie dojdziesz do siebie na 100%, za dlugo byliscie razem, zeby teraz ta wyrwa byla w stanie w jakikolwiek sposob sie zasklepic. Przytulam Cie mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie- nie da się tak po prostu nagle odzwyczaić od obecności kogoś, kto był ze mną 55 lat, czyli całe moje dorosłe życie a do tego raz na wozie raz pod wozem. To strasznie trudne!

      Usuń
    2. Nie da sie, ale z czasem bedzie nieco mniej bolalo.

      Usuń
  5. Nie bedzie dobrze...bedzie inaczej...
    Usciski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Lux. Zaglądałam do Ciebie, ale w tym stanie ducha nie bardzo chciałam pisać. Ale wiesz- jesteście naprawdę fajnym małżeństwem. I tak trzymajcie!!!!

      Usuń
  6. Bardzo ciekawe te ciekawostki. Co kraj to obyczaj. W Japonii też zmarłych poddaje się kremacji, a na grobach nie stawia się ozdobnych pomników tylko kamienne bloki z wyrytym nazwiskiem rodowym.
    Przesyłam mnóstwo dobrych myśli i życzę Ci, żeby to poczucie nierealności i zadziwienia choć troche osłabło, bo pewnie całkowicie nie zniknie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby daleko od Polski nie mieszkam, raptem nieco ponad 600 km od Warszawy, ale co jakiś czas oczy mi się robią powiększone ze zdziwienia. Prawdę mówiąc ten stan nierealności fajny nie jest. Ale być może, że inni też tak miewają w takiej sytuacji.

      Usuń
  7. Na pewno nie jest latwo i nigdy nie bedzie. Tak jak pisza czytelniczki wyzej bedzie inaczej.
    Z drugiej strony masz to juz za soba, czyli zrobilas kolejny krok i powoli tak wlasnie bedzie. Beda mijaly dni, tygodnie, miesiace a Ty krok za krokiem bedziesz wedrowac przez zycie kojac sie wspomnieniami wspolnych lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, kolejny krok za mną. Teraz może nie będzie "z górki", ale może nie będzie ta droga zbyt wyboista i z czasem wspomnienia wspólnych dni nie będą mnie przyprawiać o łzy a tylko o rozrzewnienie.

      Usuń
  8. Nie znajduje slow pociechy, ale przytulam. I niech kazdy nastepny dzien bedzie dla Ciebie odrobinke lzejszy. Chociaz odrobinke.

    OdpowiedzUsuń
  9. Aniu, wielki ból, rozpacz, ale też nareszcie prochy spoczeły tam, gdzie wybrałaś na nie miejsce. I to wg mnie pozytyw. Dobrze, że masz tylko kwadrans do cmentarz, a i jak rozumiem blisko do grobu. Moja mama niestety nie daje już rady dojść do grobu taty, bo pod cmentarz auto dowiezie, ale potem trzeba jeszcze iść. Wiek niestety robi swoje. Myślę, że pogrzeb zamyka etap wspólnego życia, ale i otwiera nowy etap, w którym choć z rodziną, to jednak przyjdzie Ci przyzwyczajać się się do samotności. Jesteś wspaniałą osobą i mam nadzieję, że wszystko sobie poukładasz tak, by pustka nie przyćmiła Twojego postrzegania świata, które zawsze podziwiałam i nadal chcę podziwiać. Serce masz na zawsze zajęte przez męża. Ściskam mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta bliskość cmentarza od domu jest bardzo cenna. A miejsce na cmentarzu też dobre, naprawdę jest blisko od wejścia i od kaplicy oraz od dopływu wody- przecież trzeba będzie podlewać kwiatki i część kwatery porośniętej bluszczem. To wręcz luksus- ta bliskość. W Warszawie każdy wypad na cmentarz do rodzinnych grobów był....wyprawą. Do cmentarza daleko a i na miejscu też spory spacerek.
      Zapewne niektórzy się dziwią,że tak dużo piszę o swoim bólu, że nie zamknęłam się w cierpieniu, że zaglądam na inne blogi, że komentuję. Ale jestem teraz w specyficznej sytuacji z powodu zmiany miejsca zamieszkania- co prawda jestem bliziutko rodziny, ale moje koleżanki są teraz daleko ode mnie, więc żeby zupełnie się nie załamać nadal piszę. No wiesz, żeby nie "zdziczeć". No i może to moje pisanie komuś pomoże,
      sprawi, że otworzy się a nie zamknie w swym cierpieniu.
      No cóż, wkroczyłam w etap kochania kogoś, kogo już obok mnie nie ma.

      Usuń
    2. Mnie to nie dziwi. Tu masz mozliwosc rozmowy, podzielenia sie smutkiem z zyczliwymi, towarzyszacymi Ci w ten specyficzny sposob, ludzmi. Jestem pewna, ze z corka mozesz o wszystkim rozmawiac i na pewno jest dla Ciebie wielkim wsparciem. Ale ona takze cierpi, eiec jak sadze, nie chcesz jej dokladac swego bolu. Dkatego czesto latwiej jest zwierzac sie komus, kto jest poza najblizszym kregiem. My wysluchamy Cie zawsze. A Ty wysluchujesz tez nas.

      Usuń
    3. Ania, kazdy przezywa zalobe inaczej, jeden zamyka sie w sobie i opancerza, inny chce wykrzyczec swoj bol. Rob tak, jak Ci bedzie lzej, my tu po to jestesmy, zeby wysluchac, pocieszyc, otrzec lzy i przytulic. Albo pomilczec razem z Toba, jesli bys chciala. Ale jestesmy, nie zapominaj o tym.

      Usuń
    4. @Anniu, mnie nie dziwi Twoje pisanie, dlatego, że każdy z nas inaczej przeżywa stratę najbliższej osoby. Jeden milczy, unika rozmowy, spotkań, inny płaczę, ale chce rozmawiać, chcę dzielić się swoim bólem, jeszcze inny potrzebuje, by wskazać mu drogę, bo sam nie potrafi sobie poradzić, często bywa, że śmieć drugiej osoby, zwłaszcza, gdy długo wymagała opieki, bycia przy niej, powoduje choroby z autoagresji, które atakują organizm w wyniku wielkiego stresu. Organizm sam siebie atakuje. Niestety to są bardzo trudne chwile, które na zawsze pozostawiają ślad, tym większy im bardziej bliska jest osobą, która nas opuszcza. Dobrze, że piszesz, dobrze, że znalazłaś swoją drogę, by zbliżać się do nowej normalności, która na zawsze będzie związana z przeszłością. Zawsze jest tak, że ktoś odchodzi, ktoś pozostaje. Nigdy nie potrafię jednoznacznie powiedzieć co jest gorsze, ale na pewno cieszy mnie to, że jesteś z nami, że wszystko co piszesz, jest komuś, mnie - bardzo potrzebne. Czytanie Twojego bloga to także moje życie. Bardzo Ci dziękuję. Ściskam.

      Usuń
    5. Aniu, mnie bardzo pomagało w tamtym okresie czytanie blogów, rozmowa przez monitor o wszystkim i o niczym. Wtedy też poznałam najpierw wirtualnie, a później realnie sporo osób. Jesteśmy tu i jeśli dla Ciebie jest możliwość ulżenia sobie, to pisz. Przytulam

      Usuń
  10. Aniu, Twoj maz na zawsze pozostanie w Twoim sercu, na zawsze.
    Stworzyliscie piekny zwiazek ktory przetrwal wiele lat, wychowaliscie wspaniala corke.
    Na pewno teraz bedzie inaczej, zycze Ci kochana duzo sil. Dbaj o siebie bo masz dla kogo zyc. Przytulam Cie bardzo mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dbam o siebie, naprawdę.Regularnie jem śniadania. Lunch jem z dzieckiem, bo dziecko (starszy Krasnal) nie ma w szkole stołówki, więc je ze mną. Kolacje- przeważnie też jadam. Od chwili śmierci męża codziennie jestem z rodziną, choć przedtem tak nie było.
      Dobrze mi, gdy mnie przytulasz;)

      Usuń
  11. Aniu, żaden pion, żadne "dzielna jestem". Odbyło się, teraz czas na żałobę z wszystkimi jej przejawami. I nie próbuj się hamować- jak chcesz zapłakać, to płacz, jak chcesz siedzieć drętwo, to to rób...Ale nie zamykaj się w 4 ścianach i nie rób ołtarzyków (sorry za te rady), to tylko pogłębia poczucie samotności. Mam wrażenie, że potrzeba Ci tzw. odbudowy siebie- ćwiczenia? rehabilitacja? spacery z młodymi? Książki pogodne?Koralikowanie? No wiesz.... aktywność:)I nie w celu zapomnienia, tylko pogodnego wspominania. :):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaskółeczko, ten pion to właśnie po to, by się nie zamknąć w 4 ścianach i nie poddać rozpaczy. Codziennie się widzę z rodziną, albo ja idę do nich, albo oni są u mnie. W ciągu tego miesiąca już przeczytałam 3 książki, teraz czytam Tokarczuk "Prawiek i inne czasy"- nie jest to co prawda lektura rozrywkowa, ale odrywa me myśli od zaistniałej sytuacji. I o to wszak biega.
      Potem zajmę się przemeblowywaniem swego mieszkania, bo myślę, że wymiana wystroju pokoju męża dobrze mi zrobi.
      koralikowanie to taka czynność, że wpierw musi nadejść wena, a ta jeszcze przed wakacjami "poszła sobie w pole". Bez natchnienia to ja nawet swetra na drutach nie wydziergam;)

      Usuń
  12. Tak, ta dziwna nierealnosc, czlowiek jakby z boku stal i patrzyl sie jak na film.
    Zycze Ci teraz nieco oddechu, spokoju, spowolnienia. Reszta sama sie znajdzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie- nierealność tego co się wokół dzieje. To zapewne dlatego, że dla nas to wydarzenie tragiczne, a życie wokół toczy się dalej, słońce wschodzi i zachodzi
      jak zawsze, a my skręcamy się z bólu wskutek tego, co nas spotkało. Myślę, że z czasem wszystko wróci do normy, choć zawsze zostanie w sercu ból.

      Usuń
    2. I to jest wlasnie takie okropne, ze jednym wali sie swiat, a drudzy w tym samym czasie, czy tez momencie- przezywaja swoj najlepszy czas, najlepsze chwile zycia, ale, ale… niestety , nie jestesmy niesmiertelni , a sprawe z tego zdajemy sobie dopiero w chwili , kiedy odchodza od nas osoby nam bliskie, Kiedy nas samych zaczyna to bezposrednio dotykac.
      No i po "sprawiedliwosci" kazdego z nas to spotka.

      Usuń
  13. Na tym między innymi polega pisanie bloga, że znaleźć można w cięższej chwili słowa pocieszenia, poradę cy coś w tym guście.

    Wejherowo jest obecnie całkiem miłym miejscem. Najciekawszy jest chyba park miejski i ta cała Kalwaria Wejherowska, łączy się tam historia z teraźniejszością.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Aniu, myślę, że będzie po prostu INACZEJ. Podobno dopiero po pogrzebie człowiek naprawdę zaczyna żałobę i z czasem wraca do jako takiej normalności. Czego Ci bardzo życzę .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już od miesiąca jest inaczej, powiedziałabym, że bardzo inaczej. Jakoś pogrzeb jako taki niczego mi tu nie zmienił. Po prostu zniknęła wraz z mężem jakaś część mnie. I taki stan będę zmuszona uznać za normalny. Tylko nie wiem kiedy uda mi się z tym pogodzić.Może nigdy.

      Usuń
  15. Bylam na takim swieckim pogrzebie tu w Niemczech. Jakies 6 lat temu zmarl bratanek mojego meza,36 latek, a ze chlopak byl niewierzacy wiec pogrzeb odbyl sie w rycie swieckim. Stala urna na specjalnym podescie, nad nia zdjecie zmarlego. Grala muzyka , taka dobra do medytacji, czy tez kontemplacji. Zmarlego wspominalo kilka osob... jego przyjaciele, matka , ktora szalenie dzielnie sie trzymala, na dodatek wspomagala mdlejace i rozpaczajace matki przyjaciol swojego syna.
    Kazdy pogrzeb to szalenie przykre doswiadczenie. Szkoda, ze rodzina ( ta z Polski i Holandii) nie dopisala
    Wiem, ze ci to wszystko jedno, ale dobrze- oczywiscie, wedlug mnie- ze wasi bliscy zamowili Msze. Choc w taki sposob moga dac wyraz swej jednosci z Wami. Poza tym wierze, ze to cos wartosciowego dla twojego meza.
    Bo to wszystko byloby nic nie warte, gdyby tylko tak mialo sie zakonczyc... czyli owym bezsensownym koncem tutaj... Na zasadzie " I to tylko tyle? Kurtyna zapadla i … nic poza tym ?"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, tu też urna stała na postumencie przybranym kwiatami (białymi i czerwonymi), obok jeszcze dodatkowe kwiaty i stojaczek obleczony białym jedwabiem i na nim portret mego męża.Posłuchaliśmy muzyki, którą sama wybrałam (jest w poprzedniej notce), nikt nic nie mówił, bo wszyscy byli zbyt wzruszeni a mistrza ceremonii nie było. Co do rodziny mego męża- no cóż, za życia męża też rzadko się widywaliśmy, za wyjątkiem chwili gdy była sprawa spadkowa.Wtedy nawet z Holandii do Warszawy było blisko;) A z jednej dzielnicy Warszawy do drugiej nie za drogo.
      Wczoraj rozmawiałam z Jego rodziną -wcale jeszcze tej mszy nie zamówili. Podobno myśleli, że ja jeszcze raz zatelefonuję i potwierdzę ten termin.

      Usuń
  16. Nie umiem pocieszać, wybacz. Dobrze, że jesteś aktywna w sieci, Ty tego potrzebujesz, a my Ciebie. Ściskam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie umiem pocieszać. Zamiast pocieszania zawsze staram się po prostu podsunąć jakiś sposób rozwiązania problemu.
      Serdeczności Iwonko,;)

      Usuń
  17. Będzie jak będzie teraz, inaczej...
    Ale wiesz, wiesz dobrze, że on daleko nie odszedł. Po prostu masz jeszcze coś do zrobienia, zobaczenia, przeżycia. Powoli Aniu, powoli...Przytulam mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiemy co się dzieje z Jego duszą, podlega ona już innym prawom. Może już podążyła do Domu a może jeszcze jest w drodze. Ale nadal jestem sercem przy Nim.

      Usuń
  18. Klik dobry:)
    Najważniejsze, że nie jesteś sama, bo masz bliziutko rodzinę. Wiem, co mówię, bo ze wszystkim, w tym choroby, żałoby, cmentarze... zmagałam się sama...
    Trzymaj się!
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda - przećwiczyłam 10 lat wcześniej jak to jest być samej gdy mąż jest zawieszony między życiem a śmiercią.To były koszmarne miesiące- od grudnia do Wielkanocy,którą spędził w domu na przepustce ze szpitala.

      Usuń
  19. Czytając przypomniałam sobie nie tak dawne zdarzenia z mojego życia. Nagła śmierć męża, potem oczekiwanie na pogrzeb, który odbył się dopiero po ponad miesiącu...
    To trudny czas dla Ciebie, z pewnością trudniejszy niż był dla mnie, bo różnica jest taka, że moje małżeństwo trwało cztery lata, a Twoje... Żałobie trzeba pozwolić być, przejść jej wszystkie formy...

    Trzymaj się kochana Anabell:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No popatrz, co się na tym świecie porobiło- to czekanie przez miesiąc na pogrzeb to jakiś koszmar. Myślę Mario, że takie nagłe odejście jest zapewne lepsze dla samego Zmarłego, ale dla Jego bliskich to bardzo trudne i bolesne przeżycie. Nagle dotąd szczęśliwe życie rozpada się niczym domek z kart, zostaje pustka i smutek, jakiś rodzaj zagubienia. Już minął miesiąc a ja wciąż nie mogę wyjść ze stanu zdumienia,że On odszedł tam, skąd się nie wraca. Staram się trzymać, zwłaszcza gdy jestem z dziećmi, ale gdy jestem sama w domu rozklejam się okropnie.

      Usuń
  20. Na pewno ciężki czas to był dla Ciebie... sam pamiętam pogrzeb mojego taty rok temu, to było tak smutne i przygnębiające przeżycie, łzy nie mogły przestać spływać... Przytulam mocno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łzy żyją własnym życiem, trudno je powstrzymać "na uwięzi". Zapewne jeszcze i Ty i ja nie jeden raz będziemy płakać gdy nadejdą wspomnienia.
      Też Cię przytulam serdecznie;)

      Usuń
  21. Nawet nie wiesz Aniu jak często o Tobie myślę. ....

    OdpowiedzUsuń
  22. Moja kochana Aniu, od dosc dawna jestem bardzo malo na blogach i nie dotarla do mnie ta tragiczna wiadomosc :( Dopiero jak weszlam ostatnie kilka razy na twoj blog to jakos tak od razu pomyslalam o twoim mezu.. A dopiero jak napisalas o pustej lodowce to zrozumialam caly dramat sytuacji :( Zaczelam wertowac do tylu i dotarlam tutaj. Brak mi slow zeby Cie pocieszyc. Nie wiem nawet co byloby na tyle sensowne zeby choc ulzyc w bolu. Nie mowie wiec nic tylko przytulam i placze razem z Toba. Sciskam Ula

    OdpowiedzUsuń