drewniana rzezba

drewniana rzezba

piątek, 14 maja 2010

11. Ale się wnerwiłam

Od godziny pada, a do tego wszystkiego zostałam pokarana za nadmierną
gościnność.
Kilka dni temu zadzwoniła do mnie daleka kuzynka, informując, że przyjeżdża
na kilka dni do Warszawy , więc mogłybyśmy się zobaczyć. Najczęściej spoty-
kałyśmy się gdzieś na mieście, a tym razem coś mnie podkusiło i zapropono-
łam , by jednak podjechała do mnie. Wg niej mieszkam na tzw. "zadupiu" ,bo
aż 5 km od samego centrum miasta, no ale jakoś zgodziła się , że skoro jednym
autobusem do mnie dojedzie (5 przystanków , bo to "pospieszny") , to się
poświęci. Przyjechała dziś, o dziwacznej nieco porze, bo już o 9 rano, ledwo
zdążyłam obskoczyć poranną kawę.
Na "dzień dobry" zapytała się mnie, jak mogłam dopuścić, by moja córka
wyszła za Niemca, a do tego wszystkiego przyjęła drugie obywatelstwo i
zamieszkała na stałe za granicą. Z lekka mnie zatkało, bo w tym roku mija
już siedem lat odkąd wyszła za mąż i 10, odkąd mieszka w Niemczech.
Nim zdążyłam otworzyć buzię, żeby coś odpowiedzieć, dowiedziałam się,
że : sprzedałam swoje dziecko, mało tego, wyrzekłam się wnuczka, pozwala-
jąc by "hodował się u Niemców", że zostanę za to ukarana, że ona to nie
pozwoliłaby swoim córkom na takie ekscesy. Gdy wreszcie odzyskałam mowę
zadzwoniłam po taksówkę, która przyjechała za 7 minut, powiedziałam
słodziutkim głosikiem, że powinna się koniecznie leczyć , a poza tym, by nie
narażać jej na nieprzewidziane wszak koszty, daję jej 50 zł na taksówkę,
byleby tylko szybciutko opuściła moje progi. Na do widzenia nie odmó-
wiłam sobie przyjemności stwierdzenia, że nie dziwię się, że mąż ją opuścił.
To nie było ładne, ale......musiałam odreagować.
Po raz drugi w życiu wyprosiłam kogoś ze swojego mieszkania. Wiele lat temu
wyprosiłam koleżankę, która pijaniutka niczym miś koala usiłowała u mnie
spenetrować barek.
Nie czuje się dobrze, z tym, że dziś zareagowałam podobnie. Nie wiem, co się
mojej kuzynce w głowinie porąbało. Dość często rozmawiamy telefonicznie,
ale w ciągu tych lat nie miała zastrzeżeń do małżeństwa mojej córki.
A zresztą nawet gdyby miała, to jej zmartwienie, nie moje. Ja nie krytykuję
jej postępowania, przykro mi, że mąż ją porzucił a sąd przyznał dzieci jemu,
przykro mi, że czuje się samotna, ale to jej życie, nie moje i mnie nic do tego.
Kolejny raz przekonałam się, że z rodziną to się najlepiej wychodzi na foto-
grafii a i to należy stanąć na środku, bo inaczej to obetną.
Z tego wszystkiego zabiorę się chyba za robienie podstawek pod kubki.
Humor mi się poprawi od tego, to pewne.

22 komentarze:

  1. Jak wiesz mieszkam w takim narodowościowym tyglu jakim jest Sląsk. Z biegiem czasu jest tutaj już raczej wszystko z wszystkimi wymieszane,ale jeszcze nie tak dawno takie uprzedzenia o jakich piszesz nie były rzadkością. Ale uprzedzenia do sąsiadów wschodnich ,zachodnich , itp. nadal nie takie rzadkie bywają. Anabell postąpiłabym identycznie. Brawo.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie no co Ty:)))))zwizualizowałam sobie i pękam ze śmiechu,mina kuzynki pewnie bezcenna co?:))))
    nie muszę mówić,że zrobiłabym tak samo?:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawo,brawo brawissimo!
    Ja mam taką ciotę,nota bene rodzoną siostrę mojej Mamy.Dwa razy osobiście pokazałam jej drzwi bo moja mama jest za dobra.Ale ciotka z tych co to wyrzucone drzwiami wracają oknem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uleczko wiem coś o tym, bo w Katowicach, jeszcze przed wojną mieszkała moja cioteczna babka, która po mężu miała niemieckie nazwisko.Ciocia owdowiała w czasie wojny , a po wojnie,żeby dostać pracę, musiała zmienić nazwisko sobie i synowi na polskie.Wiem,że Polacy to dziwna nacja.Natomiast na własnej skórze doświadczyłam bardzo serdecznego traktowania przez Niemców, a dobrze wiedzieli,ze jestem Polką.Oni inaczej oceniają ludzi- indywidualnie i za to, kto co sobą przedstawia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mijko, mam nadzieję,że do tej chwili jeszcze nie zamknęła buzi z wrażenia. Ona ostatnio zaczęła nałogowo słuchać RM i pewnie ich audycje, pełne miłości blizniego, tak naładowały jej akumulatory.

    OdpowiedzUsuń
  6. Neskavko, mam cichą nadzieję,że szybko nie zadzwoni do mnie, ani też nie przyjedzie. No gdyby mi coś takiego powiedziała 7 lat temu to pewnie jakoś bym jej tłumaczyła co to za chłopak itd. ale teraz ... niech spada na drzewo!.

    OdpowiedzUsuń
  7. Anabell droga, to za 50 zł ja mogę codziennie przychodzić i denerwować :)))

    Co będzie, jak kuzynka też wpadnie na taki pomysł? Nie opędzisz się od niej.

    alElla

    OdpowiedzUsuń
  8. Wcale Ci się nie dziwie,że byłaś "trochę wredna".Pewnie bym postąpiła tak samo.A Rodzina?Cóż...

    OdpowiedzUsuń
  9. alEllu, miałam tylko albo 100 albo 50 zł, wybrałam ten niższy nominał. Jak znam życie, to będąc następnym razem w W-wie, zadzwoni,żebyśmy się spotkały, bo ma mi pieniądze oddać.Przez moment pomyślałam,żeby ją odwieżć samochodem, ale prawdę mówiąc, nie byłam w stanie być z nią dłużej.Przecież gdyby coś jeszcze "lapnęła" w czasie jazdy, to mogłabym uszkodzić samochód:))))

    OdpowiedzUsuń
  10. Gosiu, ja jestem niespotykanie wyrozumiała kobieta, ale może dziś był biomet tak bardzo niekorzystny, że nie zdzierżyłam. Od południa bez przerwy pada, tyle tylko,że z różną intensywnością, a ona przyjechała tak strasznie rano.

    OdpowiedzUsuń
  11. I tak trzymać Anabell.
    Pozrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie no hit tego miesiąca, trzeba było jeszcze ją poświęcić na drogę to na pewno sama by nie wróciła... ale za to z ojcem dyrektorem co by Cię z rąk demona wyswobodzić :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Kundziu, dzięki za wyrozumiałość. Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czarny, to wcale nie jest śmieszne, bo to tak naprawdę niegłupia kobieta dotąd była. Ale tak mniej więcej od czasu gdy A. mi zachorzał, coraz częściej mi coś wspominała o modlitwie, a to o jakichś wydawnictwach jezuitów, pytała czy oglądałam TV ojca dyrektora i trochę tak jakby usiłowała mnie nawrócić na drogę cnoty, ale jak wiesz ja i cnota nie chadzamy tą samą ścieżką. A mój biedny mąż zupełnie się nie mógł połapać, czemu tak szybko ją pożegnałam ( właśnie odprawiał poranne ablucje i nie słyszał jej "występu")

    OdpowiedzUsuń
  15. moje gratulacje za prawidłową reakcję! nie wiem, czy mnie byłoby stać na taki gest:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Zareagowalas bardzo zdrowo, Anabell. Moze nie potrafilabym tak odeslac kuzynki ale za powiedzenie jej w oczy paru slow gwarantuje - wtedy by sie sama wyniosla i to na zawsze.Odczuwam to co Ty - moj sym ozenil sie z dziewczyna z innego kraju, mamy tez wnuki z obcymi genami i nigdy nie pozwolilabym ich i siebie obrazac. Mam nadzieje ze doszlas do siebie?
    Pozdrawiam - Serpentyna

    OdpowiedzUsuń
  17. Witaj Beato, to nie był gest, raczej odruch spowodowany obawą,że ona nie ma forsy i nie odjedzie tą taksówką, a ja i tak będę musiała człowiekowi zapłacić (bo to taxi z korporacji, z której usług notorycznie korzystam)no i zostanie jeszcze parę minut dłużej.

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj Serpentynko, normalnie to miałam ochotę palnąć ją w głowę- mam wrażenie,że do niej i tak nie dotarłoby nic z tego co miałam na ten temat do powiedzenia. Doszłam do siebie, zrobiłam serwetkę szydełkiem, trochę dziwną, w kształcie rombu. To lepsze niz Prozac, :)))

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo fajna historyjka, ale ja mam ten sam temperament. Tylko druga moja Połowa , mi przeszkadza w tych działaniach.

    OdpowiedzUsuń
  20. Jakże się cieszę, że nie mam takiej kuzynki!

    OdpowiedzUsuń
  21. Anonimowa Istoto, u mnie też ja jestem ta bardziej "nerwowa".
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Srebrzysta, masz po prostu szczęście. Obraziła się na mnie,, na razie nie telefonuje.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń