Wreszcie dotarło do mnie, że święta już blisko. W moim spokojnym osiedlowym
sklepie typu mini market zaczęły się kłebić tłumy, a wszyscy jacyś wściekli. Tylko
kasjerki spokojniutkie, zamiast 3 kas - czynna jedna.
Wczoraj po raz pierwszy wylądowałam w sklepie Biedronki. W sumie to byłam
tak jakby dwa razy- pierwszy i z pewnością ostatni. Sklep jest beznadziejnie
urządzony, a ludzie wyrywali sobie z rąk tacki ze świeżym łososiem, by zaraz je
z powrotem rzucić na półkę, bo ważny był tylko do 18 grudnia. Chyba wszyscy
tak się przyzwyczaili do konserwantów, że jak coś nie jest ważne z miesiąc to
jest niejadalne. Ja kupiłam i zrobiłam wczoraj na kolację. Był naprawdę
smaczny, zwłaszcza, że wpierw go posmarowałam chrzanem, a w kilka godzin
pózniej usmażyłam.
***
Wczoraj wylądowałam też w Best Mallu, bo musiałam odwiedzić drogerię
Rossmana. Musiałam zakupić Pampersy na przyjazd wnuczka.
Po raz pierwszy w tym roku w sklepach Best Malla byli klienci! Bo zwykle to
ekspedientki są sam na sam z towarem. Zawsze się zastanawiam skąd
właściciele tych sklepów czerpią zyski, bo sklepy są puste, niezależnie od
dnia tygodnia, a czynsze za lokale spore.
Przy okazji pokręciłam się po stoiskach świątecznych ozdób i upominków.
Niestety, wszystko to co mi się podobało, było zbyt drogie. Oczywiście,
jak każda kobieta, zajrzałam również i do jubilera. No i skończyło się na
popatrzeniu. Była prześliczna, delikatna kolia, przy której postałam dłuższą
chwilę, zastanawiając się, czemu to srebro takie drogie - wreszcie do mnie
dotarło, że to nie srebro a białe złoto. No cóż, życie jest ciężkie.
***
Dziś kolejne zakupy. Zakupiłam mnóstwo bakalii na wagę i nieco słodyczy.
W piątek wybieram się do Empiku - spędzę tam jak zwykle mnóstwo czasu
i z pewnością wyjdę bez pieniędzy w portfelu. Uwielbiam kupować książki,
nie lubię ich natomiast wypożyczać. Lubię mieć własne, by można za jakiś
czas do nich wrócić.
***
Jutro zastanowię się dokładnie co znajdzie się w świątecznym menu.
A pomiędzy zakupami i porządkami usiłuję dokończyć dawno rozpoczęty
własny sweterek.Zostały mi jeszcze do zrobienia plisy przy dekolcie, u dołu
i przy rękawach.
***
I bardzo mnie bawi to globalne ocieplenie. Bo w ramach tegoż ocieplenia
zamarzają mi od środka szyby w samochodzie. Dobrze, że nabyłam dziś
odmrażacz i nim przetarłam szyby. Podobno ma to pomóc przeciwko
ponownemu ich zamarznięciu. Pożyjemy, zobaczymy.
***
Jutro mam "dzień samarytański " - odbieram z gastroskopii swą koleżankę
i odstawiam ją do domu. Badanie będzie miała wykonywane pod narkozą,
bo pobiorą materiał do histopatologii, więc muszę jej pomóc. Nie bardzo
rozumiem dlaczego nie robią tego badania w ramach jednodniowego
pobytu w szpitalu. Ciągle mnie coś dziwi w organizacji naszej kochanej
służby zdrowia. Bo środki to nawet są, niestety nie każdy ordynator
oddziału i dyrektor szpitala jest dobrym organizatorem.
No to sobie ponarzekałam, teraz jeszcze trochę pomacham drutami mój
sweterek.
Do mnie zaczyna "magia świąt" przemawiać. Jeszcze nie zwrócono mi uwagi abym sprzątnęła maszynę, ale za chwilę poczuję ten wzrok.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko postaram się nie umęczyć, chociaż cała rodzina u mnie. Gotowanie na szczęście to nie moja bajka, ale po kątach muszę jeszcze polatać.
A jak sie ponarzeka to sie ulzy na watrobie! Wiem po sobie. Jestes bardzo aktywna osobka, Anabell - pozazdroscic!
OdpowiedzUsuńSerpentyna
Lubię, gdy piszesz o sobie!
OdpowiedzUsuńMimo trudnosci i narzekan-fajny 'swiateczny mix':-)
OdpowiedzUsuńMasz takie wszystko 'ustawione'-dzisiaj to,jutro tamto-jakbys dzialala z rozmyslem i wedlug planu.Tez taka bylam.Tu sie zmienilo-czas plynie wolniej a przede wszystkim duuzo mniej MUSZE:-)
Na sklepy sie narzeka wszedzie.Tu chyba troche tez-moze glownie ja,bo to do czego bylam przyzwyczajona w PL i bylo takie 'normalne' tutaj po prostu nie istnieje i trzeba szukac 'zamiennikow',ktorych tez tak wiele znalezc i skomponowac nie mozna.Np Dunczycy nie jedza majeranku i wpieraja mi na sile,ze jest to OREGANO:-)Tu sie 'zamiennika' wykonac nie da-zycie bez majeranku trzeba polubic a czasami wsypac oregano,westchnac z rozmarzeniem i nie marudzic:-)
Za to odkrylam budyn u Aldiego,ktorego w zadnym innym sklepie nie uswiadczysz.Nie ma tez kolorowych galaretek,bo Dunczycy tego nie jedza.Nie jedza tez SERNIKA,ale to juz przerobilam i opracowalam.znalazlam tez ser,ktory sie do tych celow nadaje,bo ja moge sobie odmowiec wiele,ale sernika-nigdy w zyciu!:-)
I tak to jest-co kraj to obyczaj - tutaj drogo,tam nie ma a jeszcze gdzie indziej nikt nie wie,co to jest:-)
Caluski-Halutka-
A propos ocieplenia, to w zeszłym roku widziałam zdjęcie ulepionych bałwanów przed Białym Domem bodajże, z transparentami "Stop global warming" :))))
OdpowiedzUsuńAnabell, ale Ci zazdroszcze. Ja to strasznie niezorganizowana i leniwa baba jestem. Swieta niebawem a ja w tzw. wiadomo czym jestem.
OdpowiedzUsuńSklepy to moja zmora za wyjatkiem ksiegarni, tam moglabym przsiedziec caly dzien. W przeciwienstwie do mojego meza, on godzinami po nich lazi i ciagle mu malo, okropnosc.
Ja wtedy przezywam tortury a on wszystko musi dotknac, obejrzec, przeczytac innstrukcje, koszmar.
Mam jednak nadzieje, ze do swiat uporam sie ze wszystkim.
Pozdrawiam:)
Każdy czasem lubi ponarzekać, spoko maojonez jak mówi mój ulubiony terapeuta :-)))
OdpowiedzUsuńMam tyle roboty w pracy (u nas rok kończy się dzień przed wigilią;), przy odśnieżaniu i przy festynach różnych, że jakoś mi ta atmosfera świąteczna jeszcze nie zapukała do świadomości:)
OdpowiedzUsuńjesteś kobieta wszechstronną:)
OdpowiedzUsuńKankanko, do mnie przemówi w chwili, gdy dzieci zadzwonią w sobotę do drzwi.:))) Ja też jeszcze wszystkiego nie zrobiłam, martwi mnie natomiast to,że mieszkanie nie jest przystosowane do obecności dwulatka.Trzeba pomyśleć jak to wszystko z głową urządzić.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Serpentynko, czasem mam przypływ energii, zupełnie nie wiem dlaczego.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Zgago,dziwne rzeczy lubisz, znam wiele znacznie bardziej interesujących osób.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Halinko, w razie czego pisz, to Ci majeranek podeślę normalnie w kopercie listowej bąbelkowej.Wiesz, ja od chwili wyjazdu z domu córki przestałam "musieć", a od chwili wykrycia u mnie Hashimoto zaczęłam dbać o własny dobrostan, żeby mnie depresyjki nie zżarły. Działam , jak piszesz z rozmysłem, bo bardzo dbam,żeby nie robić czegoś wbrew sobie no i żeby się nie przemęczyć. No i jestem niezmiernie asertywna.
OdpowiedzUsuńMój e-mail znajdziesz w profilu.
Całuski dla Ciebie, ;)
Witaj Koalo, wczoraj zobaczyłam niezliczoną ilość ulepionych bałwanów...w Moskwie. Odgarnięty śnieg gastarbeiterzy pracujący w Moskwie mają obowiązek zamieniać w bałwany.Może to i niezły pomysł- zamiast zwałów śniegu- bałwany.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Ataner, moje poukładanie wynika właśnie z lenistwa. Znacznie prościej jest tak sobie zaplanować,żeby potem się nie przepracować, spieszyć i denerwować,że coś jest nie tak.Z góry odrzucam warianty, które wymagałyby ode mnie zbytniego poświęcenia.Po prostu już z tego wyrosłam.Kiedyś "wychodziłam ze skóry" żeby wszystkim dogodzić i w pewnym momencie oprzytomniałam- i tak nikt tego nigdy nie doceni. Jeżeli mam się cieszyć świętami, nie mogę się przy ich przygotowywaniu wykończyć.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Women, gdybym nie ponarzekała, zwątpiłybyście, czy jestem Polką:))))
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Nivejko, ja Cię podziwiam, bo zajęć różnych masz nadmiar.I gdy się ma taki młyn to naprawdę ciężko poczuć świąteczną atmosferę.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Ivuś, ja po prostu już długo żyję, stąd owa wszechstronność.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
A ja już pomału zaczynam wpadać w "nudy na pudy". Wszyscy zaganiani. Zamarło życie towarzyskie zupełnie. Pozostają książki i komputer.
OdpowiedzUsuńA w ramach globalnego ocieplenia wypaliłam już normę drewna na połowę zimy. Jak będzie długa, to najwyżej zamarznę w tym ociepleniu :)))
Pozdrowienia serdeczne:)
Witaj Elu, z tego ocieplenia to Europa zamarznie.U mnie kaloryfery buzują i już widzę w wyobrazni ten rachunek na koniec okresu grzewczego.
OdpowiedzUsuńJuż wszystkie nadpłaty, które miałam za poprzednie zimy wykorzystałam.
Miłego, ;)
Globalne ocieplenie bardzo daje mi w tyłek. Dojazdy do pracy utrudnione. Świąt w tym roku nie czuję. Pracuje do końca. Nie są długie...jakoś tak mi wyszło w tym roku...smutne to. Chyba ubiorę jutro choinke...
OdpowiedzUsuńKasiu,wyobrażam sobie jak Ci zima daje w kość.Wszelkie dojazdy długie do pracy są ciężkie, a te zimowe najbardziej.Poza tym masz bardzo dużo obowiązków bo i praca i studia i dom, więc nic dziwnego,ze w tym wszystkim nie za bardzo możesz pomyśleć o świętach.Faktycznie w tym roku święta krótkie.A w ogóle to jesteś Kasiu b. dzielną kobietą i jestem pewna,ze te studia ukończysz, czego Ci z całego serca życzę.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)