drewniana rzezba

drewniana rzezba

środa, 15 grudnia 2010

94. Mix

Wreszcie dotarło do mnie, że święta już blisko. W moim  spokojnym osiedlowym
sklepie typu mini market zaczęły się kłebić tłumy, a wszyscy jacyś wściekli. Tylko
kasjerki spokojniutkie,  zamiast 3 kas - czynna jedna.
Wczoraj po raz pierwszy wylądowałam w sklepie Biedronki. W sumie to byłam
tak jakby  dwa razy- pierwszy i z pewnością ostatni. Sklep jest beznadziejnie
urządzony, a ludzie wyrywali sobie z rąk  tacki ze świeżym łososiem, by zaraz je
z powrotem rzucić na półkę, bo ważny był  tylko do 18 grudnia. Chyba wszyscy
tak się przyzwyczaili do konserwantów, że jak coś nie jest ważne z miesiąc to
jest niejadalne.  Ja kupiłam i zrobiłam wczoraj na kolację. Był naprawdę
smaczny, zwłaszcza, że wpierw go  posmarowałam chrzanem, a w  kilka godzin
pózniej usmażyłam.
                                                  ***

Wczoraj wylądowałam też w Best Mallu, bo musiałam odwiedzić  drogerię
Rossmana. Musiałam zakupić  Pampersy na przyjazd wnuczka.
Po raz pierwszy w tym roku w sklepach  Best Malla byli klienci! Bo zwykle to
ekspedientki są  sam na sam z towarem. Zawsze się zastanawiam skąd
właściciele tych sklepów czerpią zyski, bo sklepy są puste, niezależnie od
dnia tygodnia, a czynsze za lokale spore.
Przy okazji pokręciłam się  po stoiskach świątecznych ozdób i upominków.
Niestety, wszystko to co mi się podobało, było zbyt drogie. Oczywiście,
jak każda kobieta, zajrzałam również i do jubilera. No i skończyło  się na
popatrzeniu. Była prześliczna, delikatna kolia, przy której postałam dłuższą
chwilę, zastanawiając się, czemu to srebro takie  drogie - wreszcie do mnie
dotarło, że to nie srebro  a białe złoto. No cóż, życie jest ciężkie.
                                            
                                                   ***

Dziś kolejne zakupy. Zakupiłam mnóstwo bakalii  na wagę i nieco słodyczy.
W piątek wybieram się do Empiku - spędzę tam jak zwykle mnóstwo czasu
i z pewnością wyjdę bez pieniędzy w portfelu. Uwielbiam kupować książki,
nie lubię ich natomiast wypożyczać.  Lubię mieć własne, by można za jakiś
czas do nich wrócić.
                                                    ***

Jutro zastanowię się dokładnie co znajdzie się w świątecznym menu.
A pomiędzy zakupami i porządkami  usiłuję dokończyć dawno rozpoczęty
własny sweterek.Zostały mi jeszcze do zrobienia plisy przy dekolcie, u dołu
i przy rękawach.
                                                  
                                                    ***

I bardzo mnie bawi to globalne ocieplenie. Bo w ramach tegoż ocieplenia
zamarzają mi  od środka szyby w samochodzie. Dobrze, że nabyłam dziś
odmrażacz i nim przetarłam szyby. Podobno ma to pomóc przeciwko
ponownemu ich zamarznięciu. Pożyjemy, zobaczymy.

                                                    ***

Jutro mam "dzień   samarytański " - odbieram z gastroskopii swą koleżankę
i odstawiam ją do domu. Badanie będzie miała wykonywane pod narkozą,
bo pobiorą materiał do histopatologii, więc muszę  jej pomóc. Nie bardzo
rozumiem dlaczego nie robią tego badania w ramach jednodniowego
pobytu w szpitalu. Ciągle mnie coś dziwi  w organizacji naszej kochanej
służby zdrowia. Bo środki to  nawet są, niestety nie każdy ordynator
oddziału i dyrektor szpitala jest dobrym organizatorem.
No to sobie ponarzekałam, teraz jeszcze trochę pomacham drutami   mój
sweterek.

22 komentarze:

  1. Do mnie zaczyna "magia świąt" przemawiać. Jeszcze nie zwrócono mi uwagi abym sprzątnęła maszynę, ale za chwilę poczuję ten wzrok.
    Mimo wszystko postaram się nie umęczyć, chociaż cała rodzina u mnie. Gotowanie na szczęście to nie moja bajka, ale po kątach muszę jeszcze polatać.

    OdpowiedzUsuń
  2. A jak sie ponarzeka to sie ulzy na watrobie! Wiem po sobie. Jestes bardzo aktywna osobka, Anabell - pozazdroscic!
    Serpentyna

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię, gdy piszesz o sobie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mimo trudnosci i narzekan-fajny 'swiateczny mix':-)
    Masz takie wszystko 'ustawione'-dzisiaj to,jutro tamto-jakbys dzialala z rozmyslem i wedlug planu.Tez taka bylam.Tu sie zmienilo-czas plynie wolniej a przede wszystkim duuzo mniej MUSZE:-)
    Na sklepy sie narzeka wszedzie.Tu chyba troche tez-moze glownie ja,bo to do czego bylam przyzwyczajona w PL i bylo takie 'normalne' tutaj po prostu nie istnieje i trzeba szukac 'zamiennikow',ktorych tez tak wiele znalezc i skomponowac nie mozna.Np Dunczycy nie jedza majeranku i wpieraja mi na sile,ze jest to OREGANO:-)Tu sie 'zamiennika' wykonac nie da-zycie bez majeranku trzeba polubic a czasami wsypac oregano,westchnac z rozmarzeniem i nie marudzic:-)
    Za to odkrylam budyn u Aldiego,ktorego w zadnym innym sklepie nie uswiadczysz.Nie ma tez kolorowych galaretek,bo Dunczycy tego nie jedza.Nie jedza tez SERNIKA,ale to juz przerobilam i opracowalam.znalazlam tez ser,ktory sie do tych celow nadaje,bo ja moge sobie odmowiec wiele,ale sernika-nigdy w zyciu!:-)
    I tak to jest-co kraj to obyczaj - tutaj drogo,tam nie ma a jeszcze gdzie indziej nikt nie wie,co to jest:-)
    Caluski-Halutka-

    OdpowiedzUsuń
  5. A propos ocieplenia, to w zeszłym roku widziałam zdjęcie ulepionych bałwanów przed Białym Domem bodajże, z transparentami "Stop global warming" :))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Anabell, ale Ci zazdroszcze. Ja to strasznie niezorganizowana i leniwa baba jestem. Swieta niebawem a ja w tzw. wiadomo czym jestem.
    Sklepy to moja zmora za wyjatkiem ksiegarni, tam moglabym przsiedziec caly dzien. W przeciwienstwie do mojego meza, on godzinami po nich lazi i ciagle mu malo, okropnosc.
    Ja wtedy przezywam tortury a on wszystko musi dotknac, obejrzec, przeczytac innstrukcje, koszmar.
    Mam jednak nadzieje, ze do swiat uporam sie ze wszystkim.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Każdy czasem lubi ponarzekać, spoko maojonez jak mówi mój ulubiony terapeuta :-)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam tyle roboty w pracy (u nas rok kończy się dzień przed wigilią;), przy odśnieżaniu i przy festynach różnych, że jakoś mi ta atmosfera świąteczna jeszcze nie zapukała do świadomości:)

    OdpowiedzUsuń
  9. jesteś kobieta wszechstronną:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kankanko, do mnie przemówi w chwili, gdy dzieci zadzwonią w sobotę do drzwi.:))) Ja też jeszcze wszystkiego nie zrobiłam, martwi mnie natomiast to,że mieszkanie nie jest przystosowane do obecności dwulatka.Trzeba pomyśleć jak to wszystko z głową urządzić.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Serpentynko, czasem mam przypływ energii, zupełnie nie wiem dlaczego.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zgago,dziwne rzeczy lubisz, znam wiele znacznie bardziej interesujących osób.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Halinko, w razie czego pisz, to Ci majeranek podeślę normalnie w kopercie listowej bąbelkowej.Wiesz, ja od chwili wyjazdu z domu córki przestałam "musieć", a od chwili wykrycia u mnie Hashimoto zaczęłam dbać o własny dobrostan, żeby mnie depresyjki nie zżarły. Działam , jak piszesz z rozmysłem, bo bardzo dbam,żeby nie robić czegoś wbrew sobie no i żeby się nie przemęczyć. No i jestem niezmiernie asertywna.
    Mój e-mail znajdziesz w profilu.
    Całuski dla Ciebie, ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj Koalo, wczoraj zobaczyłam niezliczoną ilość ulepionych bałwanów...w Moskwie. Odgarnięty śnieg gastarbeiterzy pracujący w Moskwie mają obowiązek zamieniać w bałwany.Może to i niezły pomysł- zamiast zwałów śniegu- bałwany.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ataner, moje poukładanie wynika właśnie z lenistwa. Znacznie prościej jest tak sobie zaplanować,żeby potem się nie przepracować, spieszyć i denerwować,że coś jest nie tak.Z góry odrzucam warianty, które wymagałyby ode mnie zbytniego poświęcenia.Po prostu już z tego wyrosłam.Kiedyś "wychodziłam ze skóry" żeby wszystkim dogodzić i w pewnym momencie oprzytomniałam- i tak nikt tego nigdy nie doceni. Jeżeli mam się cieszyć świętami, nie mogę się przy ich przygotowywaniu wykończyć.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Women, gdybym nie ponarzekała, zwątpiłybyście, czy jestem Polką:))))
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Nivejko, ja Cię podziwiam, bo zajęć różnych masz nadmiar.I gdy się ma taki młyn to naprawdę ciężko poczuć świąteczną atmosferę.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ivuś, ja po prostu już długo żyję, stąd owa wszechstronność.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. A ja już pomału zaczynam wpadać w "nudy na pudy". Wszyscy zaganiani. Zamarło życie towarzyskie zupełnie. Pozostają książki i komputer.
    A w ramach globalnego ocieplenia wypaliłam już normę drewna na połowę zimy. Jak będzie długa, to najwyżej zamarznę w tym ociepleniu :)))

    Pozdrowienia serdeczne:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Witaj Elu, z tego ocieplenia to Europa zamarznie.U mnie kaloryfery buzują i już widzę w wyobrazni ten rachunek na koniec okresu grzewczego.
    Już wszystkie nadpłaty, które miałam za poprzednie zimy wykorzystałam.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Globalne ocieplenie bardzo daje mi w tyłek. Dojazdy do pracy utrudnione. Świąt w tym roku nie czuję. Pracuje do końca. Nie są długie...jakoś tak mi wyszło w tym roku...smutne to. Chyba ubiorę jutro choinke...

    OdpowiedzUsuń
  22. Kasiu,wyobrażam sobie jak Ci zima daje w kość.Wszelkie dojazdy długie do pracy są ciężkie, a te zimowe najbardziej.Poza tym masz bardzo dużo obowiązków bo i praca i studia i dom, więc nic dziwnego,ze w tym wszystkim nie za bardzo możesz pomyśleć o świętach.Faktycznie w tym roku święta krótkie.A w ogóle to jesteś Kasiu b. dzielną kobietą i jestem pewna,ze te studia ukończysz, czego Ci z całego serca życzę.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń