Bywają w sprzedaży bardzo cienkie igły specjalnie do koralików.Mnie udało się kiedyś kupić dwie, a były w opakowaniu "nierozbijalnym" po 100 szt. albo coś w tym stylu. Teraz pilnuję ich jak oka w głowie. Bez specjalnego drucikowego wspomagania nie da się tam włożyć nitki. I to "wspomaganie" właśnie jest u mnie na wykończeniu,bo i tak każdorazowo muszę się z nitką naszarpać, aby przeszła przez oczko, a to osłabia drucik "wspomagania". Naszyjniki piękne.Podziwiam. Mnie się wszystko z czymś kojarzy.Kiedyś kupiłam w lumpie klapki tylko dla paciorków, które były naszyte na paski.Powstały fajne korale.
Obydwa naszyjniki bardzo ladne-zwlaszcza ten drugi. Igly do nawlekania koralikowsa bardzo cienkie i dlugie,z gietkiej stali-pomoglyby Ci bardzo przy takiej pracy:-) Pozdrawiam cieplutko-Halinka-
Tkaitko, masz jak ja. Też mi się zdarza kupić coś z powodu ładnego dodatku.Szczytem był zakup bluzki o 2 numery za małej, tylko dlatego,że miała prześliczne szklane guziczki-ciemny granat, kształt serduszek a do tego każde serduszko miało maciupeńkie jasno-niebieskie kwiatki.Guziczki odprułam, dałam inne, a bluzkę wmówiłam w koleżankę. Mam takie igły do naszywania paciorków- długie, cieniuśkie i używam je tylko wtedy, gdy muszę naszyć paciorki na haft.Do tego to one się nie nadawały, bo ja te korale umieściłam na cienkim rzemyku. Zrobiłam to celowo, żeby nie mogły się swobodnie przesuwać i pozostały na swoim miejscu. Miłego;)
Klapnęłam sobie przy kompie z popołudniową kawą. Przyszłam tu jak codzień podziwiac Twoją wystawę i widzę że znów coś nowego i śliczności. Ja zato wypucowałam okna i zawiesiłam dziś wypraną świezą firankę.Strasznie się przy tym zmachałam Pozdrawiam Anabell
Halinko, te drugie koraliki tak mnie umęczyły, bo sobie umyśliłam,że je nawlokę na rzemyk.Koniuszek rzemyka ucięłam skośnie i metodą "wpychania i wyskubywania" jakoś to szło. A z tymi płaskimi to był prawdziwy cyrk, bo rzemyk się nie dawał przepchnąć, a ja jakiś czas temu złamałam cieniutkie wiertło.Z tego wszystkiego działałam wpychając w te elementy grube igły i z pomocą obcążek kręcąc nimi w środku.W końcu się udało.A co się naklęłam, to już moje. A większość koralików nawlekam teraz na linki jubilerskie. Miłego, ;)
popieram taki ciąg:) oby trwał:) a w wiadomej sprawie to poproszę o jakikolwiek termin, bo inaczej z robotą nie ruszę... widzisz sama co mi teraz głowę zaprząta:) pozdrawiam:)
Anabel, podziwiam za cierpliwość. Ja dzisiaj pół godziny nawlekałam igłę i nawet słowa, które przy tym wypowiadałam nie pomogły. W końcu poszłam kupić przyrząd do nawlekania.
Uleczko, a ja czekam z myciem okien gdy już się zima skończy i miną pierwsze deszcze pozimowe.A poza tym, mam podejrzenie,że sama w tym roku tego nie zrobię- wynajmę kogoś. Miłego, ;)
Mado, nie mogę na Tobie wymuszać jakiegoś terminu, bo wiem,że do wszystkiego należy mieć natchnienie.Byłoby miło, gdyby to wypaliło tak do sierpnia.Może teraz się trochę nasycisz tym wkręcaniem filcu w jedwab, a potem coś Cię natchnie, w ramach odpoczynku od wciskania tego filcu. Miłego, ;)
Witaj Elu,z nawlekaniem igły też miałam ostatnio przygodę. Spieszyłam się, chwyciłam igłę, złapałam nitkę, łypnęłam na tę igłę, wpycham nitkę i nic.Po 3 razie przyjrzałam się wreszcie tej igle- miała tylko pół uszka, czego nie zauważyłam wcześniej. To już chyba skleroza maxima. Ale chyba kupię sobie igły specjalne, takie z otwartym uszkiem. Ostatnio kupiłam igły dwustronne, specjalne do haftu gobelinowego, które są nieco dłuższe i mają uszko pośrodku swej długości.Niezły patent, fajnie się tym haftuje. Miłego, ;)
Nie tylko wygralas ale i pieknie wyszlo - jak zawsze. Z pozdrowieniami - Serpentyna
OdpowiedzUsuńBywają w sprzedaży bardzo cienkie igły specjalnie do koralików.Mnie udało się kiedyś kupić dwie, a były w opakowaniu "nierozbijalnym" po 100 szt. albo coś w tym stylu. Teraz pilnuję ich jak oka w głowie. Bez specjalnego drucikowego wspomagania nie da się tam włożyć nitki. I to "wspomaganie" właśnie jest u mnie na wykończeniu,bo i tak każdorazowo muszę się z nitką naszarpać, aby przeszła przez oczko, a to osłabia drucik "wspomagania".
OdpowiedzUsuńNaszyjniki piękne.Podziwiam.
Mnie się wszystko z czymś kojarzy.Kiedyś kupiłam w lumpie klapki tylko dla paciorków, które były naszyte na paski.Powstały fajne korale.
Obydwa naszyjniki bardzo ladne-zwlaszcza ten drugi.
OdpowiedzUsuńIgly do nawlekania koralikowsa bardzo cienkie i dlugie,z gietkiej stali-pomoglyby Ci bardzo przy takiej pracy:-)
Pozdrawiam cieplutko-Halinka-
Serpentynko, dziękuję.
OdpowiedzUsuńMiłego
Tkaitko, masz jak ja. Też mi się zdarza kupić coś z powodu ładnego dodatku.Szczytem był zakup bluzki o 2 numery za małej, tylko dlatego,że miała prześliczne szklane guziczki-ciemny granat, kształt serduszek a do tego każde serduszko miało maciupeńkie jasno-niebieskie kwiatki.Guziczki odprułam, dałam inne, a bluzkę wmówiłam w koleżankę. Mam takie igły do naszywania paciorków- długie, cieniuśkie i używam je tylko wtedy, gdy muszę naszyć paciorki na haft.Do tego to one się nie nadawały, bo ja te korale umieściłam na cienkim rzemyku. Zrobiłam to celowo, żeby nie mogły się swobodnie przesuwać i pozostały na swoim miejscu.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Klapnęłam sobie przy kompie z popołudniową kawą. Przyszłam tu jak codzień podziwiac Twoją wystawę i widzę że znów coś nowego i śliczności. Ja zato wypucowałam okna i zawiesiłam dziś wypraną świezą firankę.Strasznie się przy tym zmachałam Pozdrawiam Anabell
OdpowiedzUsuńSliczne te naszyjniki, zwlaszcza ten drugi, bo taki w moich kolorach:))
OdpowiedzUsuńHalinko, te drugie koraliki tak mnie umęczyły, bo sobie umyśliłam,że je nawlokę na rzemyk.Koniuszek rzemyka ucięłam skośnie i metodą "wpychania i wyskubywania" jakoś to szło. A z tymi płaskimi to był prawdziwy cyrk, bo rzemyk się nie dawał przepchnąć, a ja jakiś czas temu złamałam cieniutkie wiertło.Z tego wszystkiego działałam wpychając w te elementy grube igły i z pomocą obcążek kręcąc nimi w środku.W końcu się udało.A co się naklęłam, to już moje. A większość koralików nawlekam teraz na linki jubilerskie.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
popieram taki ciąg:)
OdpowiedzUsuńoby trwał:)
a w wiadomej sprawie to poproszę o jakikolwiek termin, bo inaczej z robotą nie ruszę... widzisz sama co mi teraz głowę zaprząta:)
pozdrawiam:)
Anabel, podziwiam za cierpliwość. Ja dzisiaj pół godziny nawlekałam igłę i nawet słowa, które przy tym wypowiadałam nie pomogły. W końcu poszłam kupić przyrząd do nawlekania.
OdpowiedzUsuńŚliczności te Twoje robótki.
Pozdrawiam serdecznie.
alElla
Uleczko, a ja czekam z myciem okien gdy już się zima skończy i miną pierwsze deszcze pozimowe.A poza tym, mam podejrzenie,że sama w tym roku tego nie zrobię- wynajmę kogoś.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Star, dziękuję.
OdpowiedzUsuńTo pewnie od tego steku przekleństw tak wyładniał.:))
Miłego, ;)
Mado, nie mogę na Tobie wymuszać jakiegoś terminu, bo wiem,że do wszystkiego należy mieć natchnienie.Byłoby miło, gdyby to wypaliło tak do sierpnia.Może teraz się trochę nasycisz tym wkręcaniem filcu w jedwab, a potem coś Cię natchnie, w ramach odpoczynku od wciskania tego filcu.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Elu,z nawlekaniem igły też miałam ostatnio przygodę. Spieszyłam się, chwyciłam igłę, złapałam nitkę, łypnęłam na tę igłę, wpycham nitkę i nic.Po 3 razie przyjrzałam się wreszcie tej igle- miała tylko pół uszka, czego nie zauważyłam wcześniej. To już chyba skleroza maxima. Ale chyba kupię sobie igły specjalne, takie z otwartym uszkiem. Ostatnio kupiłam igły dwustronne, specjalne do haftu gobelinowego, które są nieco dłuższe i mają uszko pośrodku swej długości.Niezły patent, fajnie się tym haftuje.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
denerwuje mnie to "nic specjalnego" a petem...ach!
OdpowiedzUsuńPomysłowy z Ciebie Anabell..."Dobromir":))) A ten naszyjnik szydełkiem robiony cud-miód!!!! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń