Zazwyczaj jest odwrotnie - po latach jemu odbija do łepetyny, lata za młódkami, wierząc, że to na jego urok lecą, a nie na duuży i grruby... portfel. Porzuca starą żonę (często rówieśnicę!) i gania jak kot z pęcherzem. Stereotypowo rzadko kobieta w takim wieku decyduje się zacząć od nowa. Woli chyba smutną stagnację i brak oczekiwań lepszego jutra.
Uderzajace jest to iz na ogol mezczyzna nadaje ton malzenstwu - jakos wydarzenia, decyzje, rozrywki tocza sie wg jego koncepcji i zadowolenia. Wydaje mu sie ze dopoki on szczesliwy to i ona powinna byc - wiec przyjemnie uslyszec iz znalazla sie taka ktora powiedziala "dosyc" - z pozdrowieniami Serpentyna.
życie pisze własne scenariusze i nie należy nigdy o tym zapominać, nawet, gdy wydaje się nam, że pewne sprawy nas nie dotyczą. To jest największy błąd jaki popełnia większość z nas. Przezorność popłaca.
Zycie zazwyczaj pisze albo 'bestsellery',albo....kicze :-) Kiedys juz tu chyba napomknelam: pewen artykul mial w swej tresci,ze ludzie coraz bardziej rozstaja sie w najmniej oczekiwanych momentach i najczesciej bez podania konkretnego powodu.Tym 'konkretnym powodem' jest wlasnie...zycie,ktore pisze,albo 'bestsellery',albo....itd...itp... Usciski-Halinka-
Zstanawiam sie dlaczego tak sie dzieje, z czego to wynika. Zwiazek dwojga ludzi nie jest prosty, czasami trzeba isc na kompromis, ale na Boga, nie przez cale zycie. Pocieszajace w tej historii jest to, ze nigdy nie jest za pozno na zmiany. Pozdrawiam:)
Nie jestem zdziwiona, mysle, ze tak sie dzieje glownie w zwiazkach, w ktorych jest bardzo slaba komunikacja. Jesli na biezaco nie mowi sie, nie egzekwuje szacunku dla indywidualnych zainteresowan, jesli partnerzy nie potrafia w tej kwestii pojsc na kompromis i nauczyc sie dzielic zainteresowaniami, to gorycz niespelnienia narasta i kiedys sie przepelnia kielich.
Potrzeba nam w małżeństwie w w większości zdrowego poczucia humoru, które potrafi uśmiechnąć się (nie drwiąco!) do własnej ograniczoności i słabości i wad partnera. . Poczucie humoru pomaga nie zagubić proporcji i hierarchii spraw, i widzieć rzeczywistość taką, jaka ona jest. Temu małżeństwu tego poczucia humoru zabrakło. Przecież w końcu pomimo że żyjemy razem to wszyscy żyjemy każdy sobie. Gdybym od partnera wymagała podobnie jak ta pani, moje małżeństwo nie przetrwałoby miesiąca, a znaliśmy się prawie pół wieku i byliśmy ze sobą prawie 40 lat. Teraz także patrzę na moją starość często z przymrużeniem oka, często z humorem śmiejąc się do mojej twarzy coraz brzydszej spoglądającej na mnie z lustra. Trzeba sobie zdawać z stego sprawę,że zycie to nie tylko przyjemności które jedynie mnie się należą. Tej pani nie wróżę dobrej przyszłości niestety. Pozdrawiam-;))
Witaj Kendżi,znam oboje i wiem,że ta decyzja b.długo w niej dojrzewała. Nie sądziłam,że to zrealizuje, myślałam,że to tylko takie gadanie. A ona przygotowała wszystko w największej tajemnicy i gdy już naprawdę miała dość- odeszła.Jest sama, ale nie czuje się samotna, tak przynajmniej twierdzi.Bo właśnie z mężem u boku czuła się samotna. Miłego, ;)
Witaj Serpentyunko, ona z tego pokolenia, które nie wiadomo dlaczego wychowano w przeświadczeniu,że największym szczęściem dla kobiety to posiadanie męża, któremu powinna służyć całą sobą.Powinna była wcześniej "walczyć o swoje". Miłego, ;)
Mijko, smutne a jednak w pewnym sensie pocieszające,że w każdym momencie coś można zmienić. Szkoda tylko, że nie wpadła na pomysł, by o tym z nim porozmawiać wiele lat wcześniej. Miłego, ;)
Witaj Ataner, kompromis musi być obustronny, żeby wszystko miało sens.Nie można żyć tak,że ciągle tylko jedna strona ustępuje.Ale kompromis można wypracować tylko w drodze dyskusji. Miłego, ;)
Witaj Star, to są chyba skutki wychowania.Jej mama była wiecznym podnóżkiem dla męża, więc nie był to najlepszy wzorzec dla niej.Tam była całkowita akceptacja tego wszystkiego co wymyślił pan domu.Tak naprawdę nigdy nie mówiła mężowi o swoich oczekiwaniach.Ale ja to od środka nurtowało i wreszcie musiało wyjść na światło dzienne. Miłego, ;)
Można i małżeństwo zagadać na śmierć Anabell . Po prostu sie ludzie nie dobierają, a potem męczą się ze sobą całe życie. Zresztą nie jestem do końca przekonana że problemem tej pani był tylko mąż. Być może sama ze soba ma jakies problemy.
Witaj Beato, mnie tylko zawsze dziwiło,że nigdy wcześniej nie próbowała ustawić się w tym związku inaczej.Poczekała do chwili usamodzielnienia się latorośli.Ja też ja w gruncie rzeczy podziwiam. Mnie to już by się nie chciało. Miłego, ;)
Uleczko, nie może w być w małżeństwie tematów nie do poruszenia i dogadania. Trudno dojść do konsensusu gdy się nie rozmawia. I wiesz, nie da się małżeństwa "przegadać", jeśli robi się to w formie dialogu a nie jednostronnego paplania. Miłego, ;)
Anabell tu akurat był przypadek że tak powiem "złego mężczyzny". kobiet też to niestety dotyczy, czyli ludzi, ludzi zapatrzonych w siebie i swoje potrzeby. ja jednak uważam, że ta kobieta też popełniła błąd. Okłamywała i siebie i jego, że wszystko jest w porządku. Dlaczego nie zauważyła tego wcześniej, nie porozmawiała? Ech ludzie ze słabą inteligencją emocjonalną. Rozmowy nic nie kosztują a potrafią wiele zmienić.
Zazwyczaj jest odwrotnie - po latach jemu odbija do łepetyny, lata za młódkami, wierząc, że to na jego urok lecą, a nie na duuży i grruby... portfel. Porzuca starą żonę (często rówieśnicę!) i gania jak kot z pęcherzem. Stereotypowo rzadko kobieta w takim wieku decyduje się zacząć od nowa. Woli chyba smutną stagnację i brak oczekiwań lepszego jutra.
OdpowiedzUsuńUderzajace jest to iz na ogol mezczyzna nadaje ton malzenstwu - jakos wydarzenia, decyzje, rozrywki tocza sie wg jego koncepcji i zadowolenia. Wydaje mu sie ze dopoki on szczesliwy to i ona powinna byc - wiec przyjemnie uslyszec iz znalazla sie taka ktora powiedziala "dosyc" - z pozdrowieniami Serpentyna.
OdpowiedzUsuńżycie pisze własne scenariusze i nie należy nigdy o tym zapominać, nawet, gdy wydaje się nam, że pewne sprawy nas nie dotyczą. To jest największy błąd jaki popełnia większość z nas. Przezorność popłaca.
OdpowiedzUsuńżycie z opowieści , czy opowieść z życia ????
OdpowiedzUsuńnie zawsze tak bywa.... bywa i odwrotnie ....
Zycie zazwyczaj pisze albo 'bestsellery',albo....kicze :-)
OdpowiedzUsuńKiedys juz tu chyba napomknelam: pewen artykul mial w swej tresci,ze ludzie coraz bardziej rozstaja sie w najmniej oczekiwanych momentach i najczesciej bez podania konkretnego powodu.Tym 'konkretnym powodem' jest wlasnie...zycie,ktore pisze,albo 'bestsellery',albo....itd...itp...
Usciski-Halinka-
eh...ale ileż jest takich historii,smutne to, ale prawdziwe...
OdpowiedzUsuńto dobrze,że się zdecydowała,nie można tak żyć..
Niby wszystko, było dobrze, niby bez problemów rozpadało się powoli i w sposób niezauważalny. Aż w końcu nic nie zostało.
OdpowiedzUsuńZstanawiam sie dlaczego tak sie dzieje, z czego to wynika. Zwiazek dwojga ludzi nie jest prosty, czasami trzeba isc na kompromis, ale na Boga, nie przez cale zycie.
OdpowiedzUsuńPocieszajace w tej historii jest to, ze nigdy nie jest za pozno na zmiany.
Pozdrawiam:)
Życie pisze najdziwniejsze scenariusze.
OdpowiedzUsuńA i obok mnie ostatnio pełno takich historii z serii "popatrz a taka dobrana z nich para była". Tylko potem, jak zaczęły trupy z szaf wychodzić....
Smutne bardzo...
OdpowiedzUsuńNie jestem zdziwiona, mysle, ze tak sie dzieje glownie w zwiazkach, w ktorych jest bardzo slaba komunikacja. Jesli na biezaco nie mowi sie, nie egzekwuje szacunku dla indywidualnych zainteresowan, jesli partnerzy nie potrafia w tej kwestii pojsc na kompromis i nauczyc sie dzielic zainteresowaniami, to gorycz niespelnienia narasta i kiedys sie przepelnia kielich.
OdpowiedzUsuńPotrzeba nam w małżeństwie w w większości zdrowego poczucia humoru, które potrafi uśmiechnąć się (nie drwiąco!) do własnej ograniczoności i słabości i wad partnera. . Poczucie humoru pomaga nie zagubić proporcji i hierarchii spraw, i widzieć rzeczywistość taką, jaka ona jest. Temu małżeństwu tego poczucia humoru zabrakło. Przecież w końcu pomimo że żyjemy razem to wszyscy żyjemy każdy sobie. Gdybym od partnera wymagała podobnie jak ta pani, moje małżeństwo nie przetrwałoby miesiąca, a znaliśmy się prawie pół wieku i byliśmy ze sobą prawie 40 lat. Teraz także patrzę na moją starość często z przymrużeniem oka, często z humorem śmiejąc się do mojej twarzy coraz brzydszej spoglądającej na mnie z lustra. Trzeba sobie zdawać z stego sprawę,że zycie to nie tylko przyjemności które jedynie mnie się należą. Tej pani nie wróżę dobrej przyszłości niestety. Pozdrawiam-;))
OdpowiedzUsuńZapomniałam się z rozpędu podpisać hehe,Uleczka
OdpowiedzUsuńSamo życie....
OdpowiedzUsuńTrzeba mieć jaja żeby tak zrobić i podziwiam ją za to. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj Anabell! Od niemal 45 lat mówię Marii, że się zmieniła... na lepsze. I nadal jesteśmy, i będziemy razem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Witaj Kendżi,znam oboje i wiem,że ta decyzja b.długo w niej dojrzewała. Nie sądziłam,że to zrealizuje, myślałam,że to tylko takie gadanie. A ona przygotowała wszystko w największej tajemnicy i gdy już naprawdę miała dość- odeszła.Jest sama, ale nie czuje się samotna, tak przynajmniej twierdzi.Bo właśnie z mężem u boku czuła się samotna.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Serpentyunko, ona z tego pokolenia, które nie wiadomo dlaczego wychowano w przeświadczeniu,że największym szczęściem dla kobiety to posiadanie męża, któremu powinna służyć całą sobą.Powinna była wcześniej "walczyć o swoje".
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Ivo, zawsze uważam,że należy się uczyć na cudzych błędach, by samemu ich nie popełniać.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Diesel, to prawdziwa opowieść. Tylko zakończenie zupełnie nietypowe. Bo typowe zakończenie to on odchodzi.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Halinko, scenariusz nietypowy, jak na polskie warunki i wiek bohaterów.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Mijko, smutne a jednak w pewnym sensie pocieszające,że w każdym momencie coś można zmienić. Szkoda tylko, że nie wpadła na pomysł, by o tym z nim porozmawiać wiele lat wcześniej.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Erinti, to syndrom "cichej wody"- płynie cicho i powoli, ale cały czas coś rzezbi, a wynik zaskakuje.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Ataner, kompromis musi być obustronny, żeby wszystko miało sens.Nie można żyć tak,że ciągle tylko jedna strona ustępuje.Ale kompromis można wypracować tylko w drodze dyskusji.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Anovi, a jacy potem wszyscy zdziwieni, że taki dobry związek a padł.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Zgago, smutne- no nie wiem. Jest w tym też i pozytyw- zawsze można wszystko zmienić, nawet po wielu latach.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Star, to są chyba skutki wychowania.Jej mama była wiecznym podnóżkiem dla męża, więc nie był to najlepszy wzorzec dla niej.Tam była całkowita akceptacja tego wszystkiego co wymyślił pan domu.Tak naprawdę nigdy nie mówiła mężowi o swoich oczekiwaniach.Ale ja to od środka nurtowało i wreszcie musiało wyjść na światło dzienne.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Uleczko, no nie wiem czy poczucie humoru coś w tej sytuacji może pomóc.
OdpowiedzUsuńTu była potrzebna zwykła, ludzka rozmowa.
Miłego, ;)
Aguś, masz rację, samo życie.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Czarny, ja też ją podziwiam. Nie wiem, czy starczyłoby mi odwagi, by wszystko zaczynać od nowa.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Jerzy, czy to znaczy,że złagodniała?
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla Marii.
Miłego, ;)
własciwie to jestem pełna podziwu za odwagę, za ryzyko, za bycie sobą wreszcie:)
OdpowiedzUsuńMożna i małżeństwo zagadać na śmierć Anabell . Po prostu sie ludzie nie dobierają, a potem męczą się ze sobą całe życie. Zresztą nie jestem do końca przekonana że problemem tej pani był tylko mąż. Być może sama ze soba ma jakies problemy.
OdpowiedzUsuńznów się niepodpisałam
OdpowiedzUsuńWitaj Beato, mnie tylko zawsze dziwiło,że nigdy wcześniej nie próbowała ustawić się w tym związku inaczej.Poczekała do chwili usamodzielnienia się latorośli.Ja też ja w gruncie rzeczy podziwiam. Mnie to już by się nie chciało.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Uleczko, nie może w być w małżeństwie tematów nie do poruszenia i dogadania. Trudno dojść do konsensusu gdy się nie rozmawia.
OdpowiedzUsuńI wiesz, nie da się małżeństwa "przegadać", jeśli robi się to w formie dialogu a nie jednostronnego paplania.
Miłego, ;)
Anabell tu akurat był przypadek że tak powiem "złego mężczyzny". kobiet też to niestety dotyczy, czyli ludzi, ludzi zapatrzonych w siebie i swoje potrzeby. ja jednak uważam, że ta kobieta też popełniła błąd. Okłamywała i siebie i jego, że wszystko jest w porządku. Dlaczego nie zauważyła tego wcześniej, nie porozmawiała? Ech ludzie ze słabą inteligencją emocjonalną. Rozmowy nic nie kosztują a potrafią wiele zmienić.
OdpowiedzUsuńNajbardziej samotny jest człowiek w tłumie, czasami tłumem jest własna rodzina.
OdpowiedzUsuńTo takie prawdziwe, że aż bardzo prawdopodobne dla każdego związku.
OdpowiedzUsuń