Radziejowicach. W Grodzisku, po nieco zawiłych poszukiwaniach
znależliśmy Urząd Stanu Cywilnego wraz z archiwum. Archiwum
nosi nazwę "Pracownia Naukowa". Wypełniliśmy druczki i to był
właściwie koniec całej sprawy, bo jeśli chce się odnależć czyjeś
akta urodzenia, małżeństwa lub ślubu, to należy niestety znać dokładnie
przynajmniej rok. Oczywiście, gdybyśmy mieszkali w Grodzisku to
mogłabym się zaprzyjaznić zapewne z ową Pracownią Naukową i
po roku codziennych poszukiwań pewnie odnalazłabym interesujące
nas dokumenty. Zrezygnowaliśmy więc i pojechaliśmy do Radziejowic,
do tamtejszej parafii.
Po drodze zajrzeliśmy do Radziejowickiego Pałacu, który odremonto-
wany przez Ministerstwo Kultury, pełni od 1965 roku rolę Domu
Pracy Twórczej.
Radziejowscy, jeszcze w XV wieku, na rozległych swych dobrach
zbudowali pałac rensansowy, przebudowany w połowie XVII wieku.
Powstał również rozległy Park Krajobrazowy.
Ostatnimi właścicielami tego pałacu byli Krasińscy. A gośćmi bywali
znani twórcy: Juliusz Kossak, Henryk Sienkiewicz, Lucjan Rydel,
Józef Chełmoński, Jarosław Iwaszkiewicz. Przez 30 lat stałym
rezydentem pałacu był Jerzy Waldorf.
Po prawej fragment Pałacu, w tle Zameczek |
Podcienia pomiędzy Pałacem a Zameczkiem |
Wejście do Zameczku |
Staw w Parku Krajobrazowym |
Jak widać już jesień, w tle Zameczek |
A tak wyglądały budynki dla urzędników dworskich |
Piękna sprawa takie poszukiwania! Choćby nawet nie do końca owocne...
OdpowiedzUsuńNie dziwie sie Waldorfowi - i ja moge tam rezydowac - Serpentyna
OdpowiedzUsuńKiedyś przeszukałam księgi parafialne w kościele mojej babci. Coś niesamowitego!
OdpowiedzUsuńNie wydaje mi się, by komu do czego praktycznego były potrzebne daty Dziadków narodzin... Ergo pojmuję, żeście dla własnej szukali ciekawości, a takich pasyj ja zawsze popierać będę...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Zgago, z szukaniem to jak z gonieniem króliczka. Często mniej ważne znalezienie, ważniejsze samo szukanie.:)))
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
Serpentyno, to bardzo miłe miejsce- cisza, spokój, naprawdę piękny park, komary, ładny dom.Podglądnęłam i ich jadalnię.Mogłabym tam spędzać lato.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
Nivejko, a mnie szkoda,że teraz nikt nie uczy kaligrafii. Naprawdę, taka strona napisana ślicznymi, równymi literkami robi wrażenie.I wiesz, nie idzie mi o te różne ozdobniki, które utrudniają odczytywanie,przecież i bez tego takie równiutkie pismo wygląda ślicznie.Moje pierwsze wrażenie było- "zupełnie jak na kompie".
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Wachmistrzu,pewnie,że żadna praktyczna wartość, ale jeśli idzie o moją rodzinę to się dowiedziałam,że rodzina jednej z moich prababek przywędrowała w XVI w.z Holandii, a rodzina dziadka w XV w.ze Szwajcarii, po drodze osiedlając się na Słowacji oraz na terenach byłej Jugosławii.Ten, który przywędrował tu ze Szwajcarii był w zaciężnym wojsku, taki rodzaj Legii Cudzoziemskiej. A poszukiwania "korzeni" rodziny mego Ślubnego wzięły się stąd, że nie ma zgody, skąd się wzięło nazwisko tak trudne do napisania i wymówienia.Skąd się wzięło na Mazowszu? Skądś tu przywędrowali, ale nie wiadomo skąd.Zabawne są takie poszukiwania, bo nagle się okazało,że dało się nawet odszukać nowych kuzynów, którzy od dawna się pasjonują "zbieraniem rodziny" i nadesłali masę materiałów. Generalnie najprościej jest wpuścić sprawę Mormonom, którzy mają pościągane wypisy ksiąg parafialnych chyba z całej Europy, a wszystko już dawno skatalogowane i skomputeryzowane.Oczywiście jest to dość droga zabawa, bo oni nie robią tego za darmo.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
piękne miejsce i udana wyprawa!!!!
OdpowiedzUsuńAnabell szukanie korzeni, to bardzo ważna sprawa, a jaka trudna sama widzisz. Jedno jest w tym wszystkim fajne, że wycieczkę sobie zrobiliście a nam pokazałaś kawał historii związanej z ościennymi miasteczkami. Powiem Ci, że sama mam kłopot z odnalezieniem korzeni rodziny mojej mamy. Wiele już mam poczynając od ślubu babci i dziadka...tylko, że on znalazł się w Wielkopolsce....nie wiadomo skąd? Zadzwonię dzisiaj do Ciebie około 18,00, będziesz? Buziaczki!!!!
OdpowiedzUsuńOj, powazna sprawa poszukiwania korzeni rodzinnych:)
OdpowiedzUsuńU mnie robił to ktoś z dalszej rodziny, nie doszukał się zbyt wiele ( a szukał dusz artystycznych), chyba nawet zawiódł sie, że tak bardzo pospolici bylismy:) druga część rodziny też jakas porozbijana po kraju, żadnych majątków, bida z nędzą, trudno nawet znaleźć ich akty urodzenia, taki los, musze sama tworzyć historię rodu:)
zazdroszczę widoków i poszukiwań, emocje wielkie!
Mijko, generalnie jestem zadowolona z tej wycieczki, bo widać,że wbrew temu co malkontenci wszyscy jęczą to bardzo się w tych małych miastach zmienia, domy ładne, drogi się budują i jak widziałam to całkiem dobrze to robią.A w Radziejowicach teren nieco falisty, nie żeby duże wzniesienia, ale wygląda to ładnie.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Graszko będe, będę. No właśnie, my też usiłujemy się rozeznać, skąd to się dziadek mego Ślubnego wziął w tych Radziejowicach.Co jeszcze dziwniejsze, to ojciec Ślubnego miał aż 10 rodzeństwa, a tak naprawdę to chyba tylko teść mój w Radziejowicach się raczył urodzić.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
Beato, przy okazji się dowiedziałam,że biskup łowicki zakazał księżom umożliwianie ludziom poszukiwań w tych księgach, bo co to za zwyczaje,żeby sobie każdy swe drzewko genealogiczne tworzył.Gdy miałyśmy z córką wgląd w dane rodzinne, to bardzo się uśmiałyśmy, bo okazało się,że całkiem sporo było w tych dawnych rodzinach dzieci nieślubnych.Wiesz, ja myślę,ze ważne jest też by każda z nas spisała to wszystko, co pamięta z dzieciństwa o swoich ciotkach, wujkach, kuzynkach itp. To też dobra wiedza dla naszych dzieci.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
Cudne miejsca zwiedziliście, widzę że to poszukiwania korzeni:) Super!! Pozdrawiam, Caffe
OdpowiedzUsuńprzepiekny ten zamek, no na parafi wszystkiego mozna sie dowiedziec ;) ;)
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że wiedza o własnym pochodzeniu jest ważna. Ja o mojej rodzinie nie wiem nic, nawet o dziadkach niewiele. U nas w domu jakoś o tym się nie mówiło, sama nie wiem dlaczego. Zazdroszczę Królowi, bo u niego w rodzinie historia jest bardzo żywa, ciągle wspomina się dziadków, pra i prapra dziadków. Wiadomo, kogo pradziad pogonił z siekierą i w kim kochała się stryjeczna babcia, kogo w czasie wojny ukrywali dziadkowie i gdzie poznali się pradziadkowie. A że historia jego rodziny jest romantyczno-tragicznie ciekawa, namawiam go do jej spisania dla przyszłych pokoleń.
OdpowiedzUsuńpotrzeba dużo czasu i cierpliwości na dotarcie do korzeni...
OdpowiedzUsuńpróbowałam kiedyś stworzyć drzewo genealogiczne rodziny, nawet w necie znalazłam taki program ...zabrakło mi cierpliwości i dociekliwości:(
może jednak powrócę do tego? szkoda by było, żeby ślad po nas zaginął!
Buziaki i powodzenia w dalszych poszukiwaniach:)
Witaj Anabell! Rok temu byłem z sentymentalną wizytą w miejscu mojego urodzenia, Janowie Lubelskim. W prawdzie "ukradli" mi Janów który pamiętałem, ale w kancelarii parafialnej (straszny bałagan w księgach), nie dość że znalazłem siebie, rodzeństwo, ale stwierdziłem, że poczyniono wpisy uzupełniające o mój ślub i z aktualizowano miejsce zamieszkania. Mimo bałaganu, księgi ze 100 lat przemieszane ze sobą, siostra, opiekunka kancelarii znalazła szybko to o co prosiłem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Witaj Caffe, byłam zaskoczona,że te Radziejowice mają taki ładny pałacyk i ogólnie cała miejscowość dość dobrze się prezentuje.Mój mąż bardzo mało wie o swojej rodzinie, a dopiero całkiem niedawno dowiedział się,że Jego tata był w AK. A dowiedział się dlatego,że pośmiertnie odznaczono teścia Krzyżem Powstańczym.No i postanowiliśmy nieco swą wiedzę o rodzinie poszerzyć.A to okazuje się dość trudne w realizacji.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Niedzielna, niestety za dużo się nie dowiedzieliśmy, ale mam zamiar jeszcze raz księdza nawiedzić, tym razem w umówionym wcześniej terminie, a nie ad hoc.
OdpowiedzUsuńTa część kompleksu pałacowego zwana Zameczkiem bardzo mi się podoba.
Miłego,;)
Mada, jeśli Ci brak cierpliwości do sporządzenia "drzewa", to przynajmniej pospisuje to co pamiętasz z dzieciństwa i to co znasz z opowieści rodzinnych.Myślę,że Twoi Rodzice mogą Ci jeszcze wiele opowiedzieć, wykorzystaj to,że jeszcze żyją.A te dawne czasy znacznie lepiej pamiętają niż to, co było 3 miesiące temu.
OdpowiedzUsuńBuziaki,;)
Jerzy, mnie ukradli kawał Warszawy, a może raczej nie tyle ukradli co dodali okropnie dużo nowych elementów i chwilami czuję się nieco obco w mieście, w którym mieszkam od urodzenia.My przyjechaliśmy do tych Radziejowic dość niespodziewanie i księdzu przeszkodziliśmy w obiedzie, ale mamy zamiar jeszcze raz go nawiedzić, po uprzednim umówieniu terminu.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Lotnico, myślę,że potrzebna jest nam ta świadomość, że poprzedzała nas jakaś konkretna rodzina, taka zwyczajna z wadami i zaletami, śmiesznostkami i smutnymi historiami też.To nas jakoś mocuje w ciągu rodzinnym.Od strony dokumentów wystarczy że będziesz miała daty urodzin i miejsce urodzenia swych dziadków, resztę (za opłatą) zrobią Mormoni.Oni mają wypisy ze wszystkich chyba parafii europejskich, bo szukają na świecie swoich wyznawców. Sadze,że w Chicagowie też są.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Anabell, nie miałam pojęcia o tym, że mormoni mają wypisy z europejskich parafii. Chyba sama zacznę szukać.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie piszesz! Cieszę się, że tu trafiłam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Ja jeszcze załapałam się na naukę kaligrafii. Mieliśmy specjalne stalówki, dzięki którym linie liter wznoszące się ku górze były cienkie, a opadające w dół coraz grubsze. Długopisem trudno uzyskać taki efekt.
OdpowiedzUsuńNo... i... mój charakter pisma jest do dziś chwalony, o!
Pozdrawiam serdecznie.
Lotnico, to nie są wielkie pieniądze. A mają, bo oni wszędzie po świecie szukają mormonów.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Kucharnio, wpisałam się u Ciebie na liście obserwatorów.Może mi apetyt dzięki temu wróci?
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
alEllu, pamiętam takie stalówki, to chyba były "redisówki". Ale ja chodziłam do szkoły TPD, a oni byli wtedy "ostoją" nowoczesności i nie było kaligrafii. Ale tępiono niestaranne pismo i do dziś pamiętam całe strony zeszytu zagryzmolone jedną i tą samą literką.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Mam szczęście, że w mojej rodzinie kilka osób zajmuje się naszym drzewem. Jest już ogromnie rozrosnięte, a jednak wciąż mam ochotę zapytac nieżyjącej juz mojej mamy np: - jak nazywała się ta osoba na zdjęciu z babcią?
OdpowiedzUsuńWłaśnie ze zdjęciami mam największy kłopot.
Radziejowice, to prawdziwa perła, zupełnie nie doceniana i jakby trochę zapomniana. To jest moje wrażenie.