.....że wróciłam z wojażu do krasnoludków.
Od maja moje krasnoludki mieszkają w Berlinie, więc mam do nich
zdecydowanie bliżej - niemal rzut beretem.
Zacznę może od podróży - podróż pociągiem InterCity była super
wygodna (przezornie wykupiliśmy bilety I klasy), wagon z "klimą",
od Poznania do Berlina jechaliśmy w przedziale sami.
Dworzec główny w Berlinie robi naprawdę wrażenie- perony są
aż na trzech poziomach, pomiędzy nimi kaskady schodów przeróżnych,
sklepików, kawiarenek, punktów gastronomicznych itp.
Z zewnątrz ów cud dworcowy wygląda tak:
Zdjęcie robiłam z przejażdżki statkiem po Sprewie
Generalnie Berlin przywitał nas wszechobecnym zapachem
kwitnących lip, których jest mnóstwo.
Dla mnie symbolem Berlina będą od teraz kwitnące lipy a nie miś.
A w ogóle to miasto, które ma najwięcej drzew spośród innych
stolic europejskich.
Byłam tu pierwszy raz i baaardzo mi się miasto spodobało.
I, choć nadal jest tu bardzo wiele miejsc rozkopanych, miasto jest
o wiele czyściejsze od naszej stolicy.
Ogromnie podoba mi się w nim to, że miasto nie stoi tyłem do rzeki
jak Warszawa. Sprewa jest dość wąską rzeką, mostów w Berlinie jest
bardzo dużo, ruch na rzece spory, bez przerwy płyną nią przeróżne
stateczki- większe, mniejsze, "dalekobieżne" i "krótkobieżne".
Oczywiście razem z krasnoludkami wybraliśmy się na taką
przejażdżkę.
Stateczek płynął całkiem szybko i dość trudno było robić zdjęcia.
Te trzy ostatnie zdjęcia to rzut oka na budynki rządowe.
Wzdłuż brzegów rzeki jest bardzo wiele miejsc, gdzie można
miło spędzić czas w ogródkach kawiarnianych lub po prostu
siedząc na trawnikach.
Niemal każda kawiarenka ma przygotowane porcje dla dzieci,
na specjalnych talerzykach są prawdziwe dzieła sztuki zrobione
z lodów.Poza tym dzieci dostają do obejrzenia menu i mogą pokazać
to co im się podoba. Nasz starszy krasnoludek przyprawił
kelnerkę o zdumienie, bo zamiast jak większość dzieci w jego
wieku pokazać paluchem co chce, przeczytał podpis pod zdjęciem.
Zięć wyraznie puchł z dumy, zwłaszcza gdy kelnerka nie za bardzo
chciała uwierzyć, że mały ma zaledwie 4 i pół roku.
Młodszy krasnoludek bystro obserwował, co wybiera starszy i
oczywiście chciał takie same lody.
Oczywiście lody znikają im z talerzyków niesamowicie szybko.
W ogóle to młodszy chce robić i jeść to samo co starszy, ale
jest wyraznie rozczarowany, gdy to, co wybierze starszy nie za
bardzo przypadnie mu do smaku.
Starszy jest na etapie wygłaszania "prawd objawionych", np.:
"każdemu potrzebna jest podłoga, żeby mógł po niej chodzić".
Chwilami skręca nas przez niego ze śmiechu.
Najmilszym zajęciem starszego jest studiowanie schematu linii
metra - ja się zupełnie nie mogłam w tym połapać, a on bez
zająknięcia potrafił mi powiedzieć gdzie trzeba wsiąść i na której
stacji się przesiąść by dojechać od nich np. na dworzec główny.
W metrze cały czas czyta na głos nazwy stacji, które są wyświetlane
na tablicy informacyjnej, zawsze mnie uprzedzał, że na następnej stacji
już musimy wysiąść.
Co jakiś czas wpada na pomysł, by jechać którąś z linii metra do końca;
wygłasza przy tym tekst: "bo ja tam nigdy jeszcze nie byłem".
Tym razem padło na Kopenick, a my dorzuciliśmy jeszcze Poczdam.
c.d.n.
Cieszę się, że już jesteś i czekam na dalszy ciąg opowieści o pobycie w kraju krasnoludków :)).
OdpowiedzUsuńJoanno, nawet nie myślałam,że tak mi szybko ten pobyt minie.
UsuńMiłego, ;)
Mega zdjęcia! Czekam na ciąg dalszy!
OdpowiedzUsuńGate21, witam i proszę, oglądaj dalej.
UsuńMiłego, ;)
Pieknie, swietne zdjecia i cudowne krasnoludki:)
OdpowiedzUsuńStardust, jestem pozytywnie zaskoczona Berlinem, to naprawdę miłe miejsce do życia.
UsuńMiłego, ;)
Extra pobyt,
OdpowiedzUsuńa krasnoludki są w naprawdę bardzo sympatycznym wieku :-)
Winie nie byłam i dziękuję za foto podróż - gratuluję zdolnego krasnoludka , puchnijcie z dumy wszyscy bo to jest coś / mój syn też w tym wieku czytał i do dzisiaj jestem dumna / ewa
UsuńJasna, w dobrym wieku to jest starszy krasnoludek, ma 4,5 roku, już idzie się z nim dogadać. Młodszy ma 2,5 roku i jest strasznym wrzaskulcem.
UsuńMiłego, ;)
Ewo, jest jeszcze trochę zdjęć do obejrzenia.Ten zdolny krasnoludek dodatkowo świetnie liczy, nawet mnożyć potrafi. A teraz uwielbia oglądać mapy (więc zawiozłam globus) i studiuje schematy berlińskiego metra.
UsuńMiłego, ;)
Anabel, mieszkalam w Berlinie przez pare lat(wtedy jeszcze przez chwile Zachodnim) i tam urodzil sie moj syn:) Mam wiec do tego miasta ogromny sentyment i mase wspomnien - wtedy oczywiscie oznaczalo ono wolnosc i dobrobyt:)
OdpowiedzUsuńBardzo sie tam rozbudowalo odkad padl slawetny mur,
i niektore te zdjecia to wrecz jak z innej planety :)
Ja jeszcze pamietam ten ponury Berlin wschodni, a teraz granica chyba sie juz calkiem zatarla ?
Gratuluje ci bystrych i uroczych Krasnoludkow - a w jakim jezyku rozmawiacie ze soba ?
Pozdrawiam
Gina
Córka mieszka w "starym Berlinie", dookoła jest mnóstwo starej substancji mieszkaniowej, domy są b. ładne. Cały teren po Murze Berlińskim i wokół niego to jeden plac budowy, na którym już stoi wiele pięknych budynków. Oczywiście nadal istnieje wiele domów z okresu "enerdowskiego" we wschodniej części miasta, ale wiele z nich trzeba było wyburzyć z uwagi na zły stan techniczny, w ich miejsce powstały inne. Wieża telewizyjna nadal stoi, jakoś dość solidnie ją wtedy wykonali.
UsuńOba krasnoludki rozumieją język polski, bo córka mówi do nich po polsku, zięć po niemiecku. Od pierwszego dnia życia są prowadzeni dwujęzycznie ,zresztą za poradą niemieckiego pediatry. Do tego od chwili pójścia do żłobka obaj mają dodatkowo język angielski. Więc ja mówię do nich po polsku a oni do mnie oczywiście po niemiecku, co mi wcale nie przeszkadza. W sumie się dogadujemy. Zięć mówi do mnie po polsku, chodził specjalnie na kurs polskiego, żeby się z teściami dogadywać. Czasem wspomaga się angielskim,
czasem taka rozmowa długo trwa i nie zawsze się rozumiemy, ale bardzo mego zięcia lubię i cenię, to naprawdę dobry,miły i ciepły facet.
Miłego, ;)
Nic tylko się na to uśmiecham :)
OdpowiedzUsuńAmisha, moje krasnoludki w wieku Twoich chłopaczków i często w Berlinie myślałam o Tobie i Twych maluszkach.
UsuńMiłego, ;)
Z opisu I zdjec wyglada ze podroz byla niesamowicie udana a okazja spedzenia kilku dni z wnukami byla prawdziwa uczta, czyms niezapomnianym - po dlugim obcowaniu z remontowcami jeszcze bardziej cenna.
OdpowiedzUsuńBardzo sie ciesze ze juz jestes....
Serpentynko, było naprawdę dobrze i minęło bezboleśnie. Krasnoludki śmieszne, ale młodszy nieco męczący, straszny z niego złośnik i wrzaskulec. No bo jak się mówi tylko w swoim własnym języku, nie używając wcale czasowników to jak się z tymi dorosłymi dogadać???No a jak nie rozumieją to trzeba wrzeszczeć - nie chcą czegoś dać - wrzask, dają a on tego nie chce- wrzask, chcą ubrać- wrzask, nie pozwalają chodzić samemu po peronie metra- wrzask.I tak od rana do wieczora.
UsuńTo mnie nieco męczyło. I wiesz- cieszę się, że już jestem w domu!
Buziaczki.;)
...piękne zdjęcia, piękny wyjazd...
OdpowiedzUsuń...pozdrawiam...
3xL, dziękuję, zapraszam na następne zdjęcia i opisy.
UsuńMiłego, ;)
Fajna energia bije z tego posta, widać, że Berlin Cie oczarował. :)
OdpowiedzUsuńAnko, masz rację, polubiłam to miasto od pierwszej chwili.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)