Wiem, monotematyczna się zrobiłam, no ale mam wszak sklerozę więc mi chyba
wybaczycie.
Wiele lat temu przeżyłam chwilę rozczarowania, gdy zapytałam pewną osobę
mieszkającą od urodzenia na Litwie, o potrawę znaną u nas jako "kołduny
litewskie" - zapytana spojrzała na mnie dziwnie, a potem zapytała się mnie o co
mi biega, bo ona nic takiego nie zna i co to są owe "kołduny".
Dość podobnie było z "barszczem ukraińskim" o który pytałam Ukrainkę jak i
z "rybą po Grecku" gdy rodowity Grek poinformował mnie, że u nich czegoś
takiego jak nasza "ryba po grecku" nie ma.
Obawiam się, że jeśli rodowity Hindus zostałby poczęstowany różnymi
daniami mającymi w swej nazwie wyraz "hinduski" też bardzo by się dziwił
dlaczego to co je ma w nazwie przymiotnik "hinduski".
Ale mimo tego, z uporem maniaka gotuję dania hinduskiej kuchni, bo i tak
raczej żadnego Hindusa zapewne nie będę u siebie gościć.
Bardzo lubię hinduskie dania wegetariańskie, bo przyrządzone w ten sposób
warzywa nie są mdłe. Warunek - albo sami robimy w domu garam
masalę albo kupujemy ją gotową oraz nabywamy w sklepie gotowe curry.
Osobiście preferuję obie przyprawy w wersji łagodniejszej.
Dziś proponuję "Curry warzywne":
składniki na 4 osoby:
250 g brukwi lub rzepy, obrane ze skórki, 1 bakłażan,
350g obranych kartofli, 250g kalafiora, 250g pieczarek, 1 duża cebula,
250g obranej marchwi karotki (ta z okrągłymi końcami), 2 ząbki czosnku,
5 cm korzenia imbiru, 1 łyżka papryki w proszku,
1 łyżeczka proszku curry,
450 ml bulionu warzywnego, 400g pomidorów z puszki(pokrojonych),
1 zielona papryka pokrojona w plasterki, 1 łyżka mąki kukurydzianej,
150 ml mleczka kokosowego
Wykonanie:
rzepę, bakłażan i ziemniaki pokroić w drobną kostkę 1x1 cm.
Kalafior podzielić na małe różyczki, cebulę i marchew pokroić na
plasterki, małe pieczarki pozostawić w całości, większe pokroić w ćwiartki.
W dużym rondlu rozgrzać masło klarowane lub olej roślinny (6 łyżek oleju),
dodać cebulę, rzepę, ziemniaki, kalafior i smażyć 3 minuty często
mieszając. Dodać zmiażdżony czosnek, drobno posiekany obrany imbir,
paprykę w proszku, curry i smażyć jeszcze 1 minutę.
Wlać wywar z warzyw, dodać pomidory, bakłażana i pieczarki, dodać sól.
Przykryć i dusić 30 minut aż warzywa zmiękną. Dodać paprykę zieloną oraz
marchewkę i dusić jeszcze 5 minut.
Mąkę kukurydzianą wymieszać z mleczkiem kokosowym i dodać do
warzyw. Gotować jeszcze 2 minuty. I gotowe.
Wyłożyć na półmisek, udekorować listkami kolendry lub natki.
Podpowiedzi:
rzepę lub brukiew można zastąpić kalarepką.
Warzywa można przygotować dzień wcześniej, tylko trzeba je
przechowywać w oddzielnych pojemniczkach w lodówce. Zawsze tak robię.
Mleko kokosowe można nabyć w puszce, albo zrobić samemu z wiórków
kokosowych. Jest pyszne i zdrowe, zdrowsze niż krowie mleko.
Przepis znajdziecie tutaj wpisując w tamtejszą wyszukiwarkę "mleko
kokosowe".
No to do dzieła.
Następnym razem też będą "hinduskie dania wege oraz mięsne"
Wczoraj, od wielce życzliwej duszy dowiedziałam się, że blogi prowadzą
tylko sfrustrowane wariatki .
No ale ja przecież nigdy nie pretendowałam do roli "normalnej" osoby, więc
wszystko się zgadza.
:-)))
OdpowiedzUsuńDobre te ostatnie dwa zdania :-)))
Masz rację, blogerki to same jakieś takie podejrzane :-)))
Ja mam dietkę a tu znowu o jedzenieu :-)
Wiesz ja bym chętnie takie dania jadła , ale moi panowie to chyba by się bardzo zdziwili...
I jak tu pogodzić różne gusta ?
Krysiu- zwyczajnie przegłodzić towarzystwo, bo głód najlepszym doradcą. Albo zarządzić zabawę - zawiązać chustą oczy, by nie widzieli co wjeżdża na stół i urządzić zgadywankę: "zgadnij co jesz?" Bo często ludzie mają uprzedzenie do nazwy lub wyglądu jedzenia.
UsuńMiłego, ;)
Nie wiem, czy skuszę się na to danie, wydaje się trochę pracochłonne, a ja cóż... leniwa jestem:))
OdpowiedzUsuńZa to cieszę się, że należę do zacnego grona frustratek, niech "inni" nam zazdroszczą:))))
Wiesz Elfi, im więcej osób tym więcej roboty- ale jak dla jednej lub dwóch to można się znacznie mniej narobić. Przyzwyczaiłam sie do robienia wszystkiego "na raty"- jednego dnia podziabię warzywka, drugiego robię resztę. Tym sposobem jakoś mniej mnie to męczy. Ale napiszę jeszcze kilka prostszych warzywnych dań.
UsuńMnie też to grono "frustratek" bardzo odpowiada.
Miłego, ;)
A ja znalazłam na pewnym forum kulinarnym przepis na barszcz ukraiński od rodowitej Ukrainki. I ten, który gotuje moja mama jest ukraińskie nie tylko z nazwy - mój dziadek (jej tata) był przesiedlony spod Lwowa i taki barszcz zawsze się gotowalo u mamy w domu. Taki gotowała jej babcia a moja prababcia. Mama z czasem zmodyfikowała go pod nasze "delikatne" podniebienia, ale z tym barszczem ukraińskim coś na rzeczy jest :)
OdpowiedzUsuńW Stanach popularna jest 'polska kielbasa", która z polską ma wspólne tylko to, że jest siekana a nie mielona. W smaku oczywiście obrzydliwa.... :(
Pozdrawiam
Moja prababcia i babcia (i ich mężowie) to rodowite lwowianki były. Właściwie cała rodzina mego taty stamtąd była. I ten barszcz, który ja gotuję to właśnie rodem stamtąd. Ogromnie dużo składników ma, bo poza burakami to niemal pół warzywnika tam się mieści- i kapusta i fasola i koniecznie musi być na wędzonce. Ostatnio jak rozmawiałam z moją znajoma Ukrainką to powiedziała : "no, musi mieć kawałki mięsa, wszystkie warzywa plus buraki i kapustę kwaszoną przepłukaną z kwasu i obowiązkowo ze dwa kapelusze prawdziwka drobno pokrojone". Czyli zupa na bogato.
UsuńMiłego,;)
jest jeszcze śledź po japońsku nieznany w Japonii
OdpowiedzUsuńpodpisano - wariatka mega sfrustrowana (3 blogi)
Klarko-stanęłam na wysokości zadania i wytłumaczyłam tej mądrej, że skoro w realu człowiek nie może obok siebie znależć osób, z którymi miałby o czym rozmawiać, to jasne, że szuka pokrewnych dusz w internecie. Obraziła się i cisnęła słuchawką. Ja też sfrustrowana wszak jestem, mam 2 blogi.No a gdyby tak jeszcze wiedziała, że tam się wyżywam "literacko" to dopiero bym usłyszała -
Usuńpewnie by mi uszy odpadły.
Miłego, ;)
Może i wariatki, ale jakie zaje...ste!
OdpowiedzUsuńFakt!!!
UsuńMiano sfrustrowanej wariatki mnie osobiście bardzo pasuje ;-).
OdpowiedzUsuńAnabell, no ale jak odwiedzę Cię z mężem to będziesz miała tego rodowitego Hindusa na chacie ;-). Co prawda zeuropeizowane to-to na maksa, ale jakby nie było - rodowite. Ja dość często robię takie curry z rozmaitych warzyw. Uwielbiam. Nigdy jednak nie dodawałam brukwi, ni rzepy. Choć, chyba raz nie wiedziałam co zrobić z zalegającą w lodówce kalarepką i też dodałam. Uszła niemal niezauważona w tym daniu. Ja mam cały arsenał wszelakich przyprawa i poza curry i garam masala dodaję kurkumę, kardamon, czarnuszkę, gorczycę (brązową), nawet nieco cynamonu i goździki (nie zawsze) i co tam mi akurat jeszcze do łba strzeli. W każdym razie - takie aromatyczne, lekko pikantne warzywa jak dla mnie stanowią pełne danie obiadowe i już nie potrzebuję do nich mięsiwa. Może być ryż, lub zwykły chleb.
Mnie też bardzo odpowiada ta kuchnia, bo nawet zwykła dyżurna marchewka z tymi przyprawami nabiera innych barw . U mnie też pałęta się w kuchni spora ilość tych przypraw - kurkumę to się powinno dodawać do wszystkiego, bo ona ma działanie antyrakowe.No a dodana w niewielkiej ilości nie zmienia wcale smaku potrawy.
UsuńNooo, ja myślę, że następnym razem, gdy zjedziesz do W-wy to do mnie wpadniecie.
Miłego, ;)
Jojku, jeśli blogo piszą sfrustrowane wariatki, to jak nazwać tych, co piszą książki, kręcą filmy, albo komponują muzykę? Toż strach na nich patrzeć, nie mówiąc już o zbliżaniu się do nich na odległość strzału!
OdpowiedzUsuńWiesz, ona tego sama zapewne nie wymyśliła,bo za głupia na to, musiała gdzieś to wyczytać. Już drugi raz spotykam się z taką opinia o blogerach. Raz o tym nawet czytałam na necie - tam się z kolei wypowiadał jakiś pracodawca, który twierdził, że jeśli ktoś w swym CV pochwali się tym, że prowadzi blog, to już z pewnością pracy u niego nie dostanie.
UsuńW każdym razie witaj w gronie frustratów!
Miłego, ;)
Następny przepis do wypróbowania,dzięki! Oby takich sfrustrowanych było jak najwięcej! Czytam wiele różnych blogów i wiele się od nich nauczyłam,a tych,które mnie nie interesują poprostu nie czytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Co jakiś czas coś podrzucę, ale z pewnością będą to "eksperymenty kulinarne" jak mawia nasz kolega ilekroć u nas je.
UsuńMiłego, ;)
Ja już ostatnio tak sfrustrowana jestem ,że nawet i pisać mi sie nie chce:))Jeszcze,jak widać ,podczytuję od czasu do czasu, ale nie tracę nadziei że mi przejdzie i że do tego wariactwa wrócę:)).
OdpowiedzUsuńWrócisz, wrócisz, "wariactwo mamy przecież we krwi:))) Mogłaby juz być wiosna, bo jak na razie to mnie nawet kijem z domu ciężko wypędzić. Ale może mi się poprawi po wizycie u endokrynologa- zapewne mam znów za mało hormonu.Wizytę mam 5 marca, więc już naprawdę niedługo.
UsuńMiłego, ;)
Mamonku, jeszcze trochę a znikniesz! Dość podobny efekt smakowy możesz uzyskać robiąc warzywka z tymi przyprawami na parze.Czy to tak ogólnie ma znaczyć, że gdy się spotkamy na mieście to Cię nie rozpoznam i przejdę obok??? Teraz czeka Cię najtrudniejszy etap- utrzymanie tej wagi po wsze czasy.
OdpowiedzUsuńZdjęć nie wrzuciłam, bo nie jestem dobra w te klocki- fotografowanie jedzenia wcale nie jest proste.
Całusy, Chudzinko;)
"Sfrustrowana wariatka" to dla mnie nowość, ale czemu nie, może być :-))
OdpowiedzUsuńDanie brzmi bardzo apetycznie.
Czasami dobrze mieć "wariackie papiery", można bezkarnie porozrabiać:)))
OdpowiedzUsuńDo nazw się nie przywiązuję. Ale coraz częściej i coraz chętniej gotuję różne nowe rzeczy. Tej Twojej potrawy tez mogę spróbować.
OdpowiedzUsuńUściski!
Wiesz, ona może być inspiracją do kolejnych zestawów warzywnych lub do mniejszej ich ilości jednorazowo.I tak podstawą są przyprawy i kolejność pichcenia składników. Bo jedne warzywka muszą się dłużej pichcić, inne krócej.
UsuńMiłego, ;)
Rozkosznie się czuję w towarzystwie NIEPOSPOLITYCH! Całą duszą do takich należę i jestem z tego bardzo dumna. Twoje kulinarne dania pomogły mi podjąć próby z kompletnie nieznanymi mi produktami i przyprawami. Otworzyłas mi furtkę myślową na inne smaki. Za to Ci najbardziej dziękuję, bo te dania wbrew pozorom są zupełnie proste.
OdpowiedzUsuńDzisiaj czytałam zaległości.
Dwa dni temu zwróciłam uwagę w markecie na sporą ilość barwników spożywczych, więc rozumiem, że i u nas taki malowniczy tort można wyczarować
Dom Dusz zaraz odwiedzę, bo i tam mam co czytać! :))))
A mnie się tworzą zaległości -koraliki leżą i płaczą, a ja myślę. To bardzo męczące zajęcie.
UsuńKtoś mi bardzo dawno temu powiedział, że gotowanie to twórcze zajęcie- oczywiście wtedy uznałam go za wariata, zwłaszcza, że powiedział to mój własny ojciec.
I dopiero mój pierwszy wyjazd do....Bułgarii, uświadomił mi, że gotowanie może być niezłą zabawą. Po powrocie usiłowałam zrobić to co tam fajnego jadłam.
I zapewne stąd mam problem ze zwykłym schabowym a przepisy z innych stron nie sprawiają mi kłopotu.
To i tak zawsze są wariacje na tematy kulinarne.
Wyszłam z domu, w którym jedynymi przyprawami był listek laurowy i ziele angielskie i nie umiałam gotować, nawet zwykłej zupy.
Joasiu, ale ja się nie czuję "niepospolita", jestem zupełnie pospolita, tylko "świrnięta" nieco i mocno do tego skłócona z własną metryką.
I wielce wciąż zachwycona tym, że poznałam tak wiele świetnych osób, które mnie zaakceptowały z moim świrem.
Serdeczności;)
Zupełnie inaczej teraz gotuje niz kiedy z rodziną mieszkalam. Pozdrawiam Anabell.D
OdpowiedzUsuńU mnie pod tym względem nie ma różnicy- w końcu było nas wtedy troje, teraz -dwoje. Natomiast często gotuję dwa różne obiady, bo są potrawy, których mój mąż nie jada a ja lubię. W życiu nie zjadłby szpinaku a ja szpinak jadam. Ale jest jedna rzecz, której oboje nie jadamy- to wątróbka.
UsuńJa nawet do pasztetu jej nie dodaję.
Serdeczności Uleczko,;)