drewniana rzezba

drewniana rzezba

środa, 10 lipca 2019

O niczym....

......bo najbardziej lubię pisać o niczym.
Bo tak naprawdę to nic ciekawego ani niezwykłego nie dzieje się u mnie.
Nawet pogoda porzuciła swe ekstremalne wyskoki i w mieście nad Szprewą
pogoda oscyluje pomiędzy 15 a 18 stopni w cieniu, słońce świeci niezbyt
nachalnie, deszcz zaszczycił miasto ze dwa dni temu, ale padał bez przesady.
Krasnale z rodzicami wybyły na wakacje,  nam przybyła obsługa kwiatków
na ich balkonie i opróżnianie skrzynki na listy.
Wpadliśmy wczoraj  w głęboki namysł co zrobić, żeby się nie zatęsknić za
dziećmi.
Pierwsze co wymyśliłam- zakiszę ogórki, bo roboty niewiele, a wszyscy je lubią.
Zakupilam ogórki , koper, czosnek - zakisiłam. Jutro kupię następną partię.
Przypomniało mi się, że przecież potrzebuję narzutę na  łóżko, bo to co mam
zupełnie nie odpowiada mi kolorystycznie -  super wściekła zieleń.
No to pomarudziłam nadając tekst, że jeszcze jeden dzień tej zieleni na mym 
łóżku a oszaleję. Potem kusiłam, że może uda nam się kupić jakąś  fajną
letnią kurtkę/bluzę dla  ślubnego a i może jakieś fajne letnie  buty?
I moja rybka połknęła  haczyk- 3 stacje  metrem i Karstadt- czyli kilometry
sklepu. A ja przecież mam dużo chodzić, ale nigdzie nie jest powiedziane, że
tylko po parku.
W całym Karstadzie "letnie przeceny" bo przecież jesień tuż za progiem, czyli
potrzebne jest miejsce na nowe kolekcje.
Zamiast typowej narzuty kupiłam  dralonowo-bawełniany koc, "letni", bo ten
bawełniany skład zaliczał go do letnich kocyków i zamiast 30€ zapłaciliśmy
19,95€.
Potem zaczęło się namawianie  ślubnego na letnią bluzę. Cena "wywoławcza"
po pierwszej letniej przecenie była coś około 35€, przy kasie okazało się, że
zapłaciliśmy  tylko 25€, dzięki czemu udało mi się namówić  męża na zakup
jeszcze dwóch nowych letnich koszulek polo ( to jest jego ulubiony fason),
za które  też zapłaciliśmy mniej niż głosiła metka. Z tej radości dał się nawet
namówić na ekskluzywne wkładki do butów, które wcale nie były tanie, ale
jakoś tego nie zauważył;)
Tym sposobem całość zakupów zamknęła się w sumie poniżej 100€.
Znacie powiedzenie nie ma róży bez kolców?  Sprawdziło się - stan euforii
zakupami został wyciszony  wpierw pół godzinnym oczekiwaniem na  metro,
potem informacją ( gdy tłum na peronie już  bardzo zgęstniał), że niestety, za
co bardzo przepraszają, z przyczyn technicznych pociągu nie będzie, ale
"na powierzchni" będzie wkrótce podstawiony autobus zastępczy, piętrowy.
Tłum, nawet nie złorzecząc, udał się  do autobusu, a mnie się przypomniało,
że to tylko 3,25  km do nas do domu i już raz wędrowałam tak od  domu, w tę
stronę. Bohatersko ruszyłam , ale po kilometrze załamałam się, zwłaszcza,
że dotarliśmy do postoju  taksówek, a moje biodro już miało dość, bo przecież
nałaziłam się już po  Karstadzie i nastałam pół  godziny na peronie.
No i przez tę  taksówkę koszt wyprawy wzrósł aż do 102 €;)
A ja, jako wyjątkowo wredna baba, " zapomniałam" zakupić sznurowadła do
swoich butków, więc następna wizyta w Karstadzie obowiązkowa - damskie
ciuszki też były mocno przecenione, ale przezornie nie byłam na piętrze  na
którym  one są. Ale teraz przez nie przelecę;)))
I jak znam swego męża i życie, to nie ja będę inicjatorką zakupów dla mnie.
A "kocykowa"  narzuta wygląda tak:
                                         


19 komentarzy:

  1. Klik dobry:)
    Bardzo nie lubię zakupów, ale o Twoich, Anabell, czytam z przyjemnością.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu polubiłam zwłaszcza zakupy żywnościowe- zero problemów ze znalezieniem tego co lubię a jednocześnie wolno mi to jeść. Bo niestety przy Hashimoto jest sporo ograniczeń dietetycznych. Zakupy poza żywnością też mi tu idą świetnie- jadę do Karstadtu i mam 5 pięter wszelakiego dobra i dla domu i dla siebie. Sa tu stoiska, które wprawiaja mnie w niekłamamny podziw- np. stoisko z różnymi szczotkami do czyszczenia przeróżnych rzeczy. Nawet na moim mężu zrobiło ono wrażenie. Następne takie niesamowite stoisko jest w dziale ze sprzętem kuchennym- ja naprawdę nie mam często pojęcia co oglądam, do czego dany przyrząd służy.Kiedyś się zachwyciłam rodzajem praski o duuużych dziurach- służyła do przeciskania przez nią ciasta na "specle", bardzo smaczne kluski, specjalność niemiecka.
      Tyle tylko, że gdybym chciała mieć te różne kuchenne "wynalazki" to musiałabym mieć kuchnię o powierzchni ze 20 m kw.obudowana szafkami dookoła.;)

      Usuń
    2. Nawet Karstadt by mnie nie oczarował. Po prostu nie lubię zakupów i już. Poza podstawowymi rzeczami, w kuchni nie mam żadnych wynalazków, chociaż kuchnia moja ma 24 metry kwadtratowe. Wszystko mieszczę w 2 szafkach wiszących (znacznie mniej głębokie, niż standardow) i 1 stojącej (2 półki i 4 szuflady). Żadne praski, roboty, sokowirówki nigdy mi nie odpowiadały. Więcej potem mycia, niż roboty przy rozduszeniu jednego ziemniaka lub pół kostki sera. Na pół cytryny też nie warto uruchamiać wyciskarki. Moja koleżanka uruchamia wieloczynnościowy robot nawet do pokrojenia jednej marchewki. Mnie jest ciężko kroić, więc wolę wrzucić do zupy całą marchwekę. Po ugotowaniu jest miękka i rozdrabniam łyżką na talerzu. Ogólnie mam tylko to, co po użyciu wkłada się do zmywarki albo pralki.

      Usuń
  2. Takie zakupy, gdy przy kasie jeszcze promocja to lubię.
    Chciałam coś kupić w galerii w Krakowie, tej przy dworcu, ale tłumy wszędzie zniechęciły mnie do tego. Wolałam iść na kawę.
    Sklepy bombardują mnie sms-ami o obniżkach, ale tu jestem z dala od pokus...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tu zawsze kupuję na promocjach, gdy tylko zaczyna się wyprzedaż "posezonowa". Śmieszne, bo w końcu lato jeszcze trwa,a tu już "po sezonie" w sklepie. Tym sposobem nabyłam świetny ze 100% wełny płaszcz "wiosenny" w czasie ubiegłego lata,leciutką kurtkę polarową (taką na chłodne letnie dni)w zimie, bo była z kolekcji jesiennej,dżinsy slimy i T-shirty, te to po raptem 5€ w stoisku Zary, bo to były resztki letniej kolekcji.
      Okazuje się, że wiele pań przyjeżdża tu na wyprzedaże z Polski, bo są tak dobre ceny, że nawet koszt podróży ich nie zraża.
      Tu są nawet wyprzedaże w sklepie, który handluje odzieżą znanych projektantów i czasem są naprawdę fajne rzeczy, które nie znalazły wcześniej nabywcy bo były zbyt drogie. Jak "powisiały" dostatecznie długo to schodziły po dość przystępnych cenach.

      Usuń
  3. W dodatku widze jakby rog popielatej poduszki co napewno lepiej pasuje z kolorem koca niz dawnym zielonym - czyli wybor pod kazdym wzgledem udany i niedrogi.
    Gratuluje takich zakupow.
    Ja na lato mam taka cienka "kolderke" ktora praktycznie nic nie wazy bo sa jakby dwie warstwy plocienka spikowane ze soba, bez wypychacza. Zdarza sie ze mi wcale pod tym nie goraco bo przeciez oprocz klimatyzatora jeszcze pod sufitem kreci mi sie wiatrak. Az syn mi chcial ukrasc bo on tez lubi spac w chlodzie.
    Nie bralabym sie za 3 km spacer, Anabell - to duzo na nasz wiek, na lazenie po twardym i nie sprezystym plus biodro niedogojone. Dobrze zrobilas ze zrezygnowalas.
    Wczoraj w "uzywanym" sklepie znalazlam 7 ksiazek do kupna i ledwie je dzwignelam by sie opamietac, zostawic na boku i pojsc po wozek. Nie bylam zadowolona ze 7 ksiazek musze wiezc zamiast niesc ale moje zdrowie mi wazniejsze.
    Biodru rob cwiczenia innego rodzaju i bez nadwyrezania.
    Ja uwazam lazenie po betonach za bardzo szkodliwe dla stop i kregoslupa - przez ostatnie lata gdy polaze po nich , bardzo odczuwam i cierpie i zadne buty w tym nie pomagaja.
    Tak, wykorzystuj urlop od dzieci na wlasne sprawy bo ani sie ogladniesz i juz beda spowrotem.
    Mocno zycze dalszych dobrych zakupow i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie- wreszcie mi to wszystko współgra kolorystycznie, bo mam zasłony w kolorze perłowym, poduszki tło mają perłowe a na nim czarne i ciemno-popielate kółka przetykane perłową nitką.
    Buty mam amortyzujące twardość chodnika, bo jak wiesz mam te kłopoty z kolanami. To buty WalkMaxx. Nie tylko amortyzują, ale ich wyprofilowana podeszwa ustawia nogę tak, jakbyś chodziła boso po piasku, co wzmacnia mięśnie łydek i pośladków. Ja już w innych butach nie potrafię chodzić, choć może i one najpiękniej pod słońcem nie wyglądają. Ale mam takie na co dzień, na zimę drugie i letnie sandały na teraz.
    Przed tym złamaniem to ja naprawdę sporo chodziłam i spacer trzykilometrowy nie był wcale rzadkością. Gdybym wczoraj nie stała te pół godziny na peronie to pewnie bym się dowlokła do domu z jakimś jednym "przysiądnięciem" na kawusię. No tak, trzy tygodnie bardzo szybko miną.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Komentarz mi wcielo, hmm

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciagle mnie zaskakuja te berlinskie ceny, a dzis jeszcze ta taksowka- pamietasz moze ile za start, a ile za km? Ja znam ceny skandynawskie, sporo wyzsze od naszych, stad to ciagle zaskoczenie na plus.
    Fajnie Wam tam, az zazdroszcze. Bo u nas coraz duszniej...:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu też ma się ocieplić.
      Nie mam pojęcia z tymi opłatami, ale wiem, że start nie jest stałą opłatą , zależy od kilku rzeczy. Ale na necie jest po polsku cennik i te zależności. Wiem natomiast, że gdy płacisz kartą to tracisz na tym 1,50€ no i gdy pojedziesz taksówką dużą, taką 6 osobową to też to więcej kosztuje. Z tego co pamiętam za taxi z głównego dworca na Wilmersdorf płaciłam 18€.

      Usuń
    2. Piszac o duchocie nie mialam na mysli pogody, niestety.
      W srodku nocy odpisywalas na komentarze? Czyzby bezsennosc?

      Usuń
  7. Najfajniejsze takie posty o niczym, sam chętnie bym ukisił ogórki, muszę w tym roku spróbować... :) Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiszenie ogórków to sprawa prosta- trzeba tylko: słoiki umyć i wyparzyć, umyć ogórki (ja to robię szorstką gąbką), zagotować wodę na zalewę. Na 1 l wody dajemy łyżkę stołową soli nie jodowanej, dodajemy liście chrzanu, baldachy kopru, czosnek , zalewamy, zakręcamy i czekamy kilka dni- małosolne są najlepsze.
      Powodzenia!

      Usuń
  8. Poczytać o zakupach lubię, ale już robić nie bardzo. Chociaż lubię chodzić po tutejszych skleoach i oglądać, bo dobra wszelakiego i różnych ciekawostek mnóstwo.
    Gratuluję udanych zakupów. No i te promocje, zwłaszcza nieoczekiwane, bardzo miłe dla portfela :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te promocje są najlepsze pod słońcem, bo tu przeceniany jest pełnowartościowy artykuł, a nie jak w Polsce- wybrakowany. Swoją drogą zawsze się zastanawiam kiedy walnie w świat kolejny kryzys wynikający z nadprodukcji.
      Bo podaż jest niesamowita.
      Lubię bywać w sklepach w godzinach pracy, jest niemal pusto i można trenować marsze kondycyjne pomiędzy wieszakami, bo to wygląda tak, że wchodzisz i nawet nie możesz dostrzec co jest w drugim końcu tego piętra.

      Usuń
  9. Wściekle zielona narzuta jednak bardziej by mi pasowała niż ten letni kocyk, ale przecież to Twój dom. Mam nadzieję, że urlop dzieci będzie udany, co zrekompensuje Wam osamotnienie nim spowodowane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni przeważnie mają udane urlopy, czyli dzieciaki mają co robić- bo to właściwie główne kryterium udanego urlopu.
      Np.- zwiedzanie Paryża głównie na piechotę- dzieciaki robiły po 16 km dziennie. No chyba bym tego nie zdzierżyła.

      Usuń
  10. niezła kusicielka z Ciebie :) mnie to raczej słabo wychodzi, jednak mój małżonek za dobrze mnie zna i na nic wszelkie fortele :) a bioderko oszczędzaj i dokładnie zaplanuj kolejne zakupy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież musiałam wykazać się jakąś troską. Teraz wypada by się żonie zrewanżował;)

      Usuń