Po tak misternej bransolecie mialo prawo wysiasc, Anabell! Jest przepiekna. A w jaspisowym wisiorku to zwyczajnie zakochalam sie. Zdrowiej szybko, kochana - Serpentyna
Moja droga, jeśli Tobie tak wychodzą eksperymenty - to Ty do końca życia sobie spokojnie eksperymentuj, takie to śliczne. Twoje bransolety zachwycają. I wisiorki tez.
O mama mia Anabell ,bardzo serdecznie Ci współczuję. Takie cudne rzeczy wychodza spod Twojej zdolnej ręki. Ale też strasznie to wszystko nadwyręża wzrok. A na domiar do tego masz jeszcze gości. To już prawdziwy pech. Życzę zdrówka kochana i serdecznie pozdrawiam
A ja mysle, ze dla Anabell to zadna mordega:)) Ja gdybym zaczela to dzierganie w ubiegly wieku, to jeszcze do dzisiaj nie bylabym w polowie. Piekna! Zdrowka zycze.
REWELACJA!!! po prostu szok!!! Ale jak sobie pomyślę o tej plątaninie niteczek i koralików to już mnie oczy bolą:) Dbaj o oczy, bo bez nich to my już nie poszalejemy z naszymi pasjami. Należy sobie dawkować przyjemności, szczególnie te polegające na dłubaninie koralikowej:) ściskam i pozdrawiam
Ivo, dziekuję. Podejrzewam,że to wskutek zbyt dużego odblasku pewnych wściekle błyszczących koralików. Chyba muszę sobie odpuścić dłubanie przy sztucznym świetle. Miłego, ;)
Star, nie da się ukryć,że to dla mnie ogromna frajda. Tylko muszę zacząć sobie dawkować, a nie na zasadzie dorwania się jak małpa do kitu.Och, jak ja Ci zazdroszczę tego sklepu z koralikami! Miłego, ;)
Serpentynko, włączyłam sobie opcje myślenia i dziś już wiem,że to nie ta bransoletka mnie wykończyła, a robienie przy sztucznym świetle z piekielnie błyszczących koralików "sznura".Koniecznie chciałam skończyć przynajmniej jedna część i się "zaparłam". Jak widać oko też się "zaparło". Muszę jeszcze zapolować na ten jaspis brekcjowy. Wygląda jak mini obrazek.Miłego, ;)
Witaj Kasiu, zastrajkowało wcale nie od tej bransolety a od piekielnie błyszczących koralików, z których robiłam przy lampie sznur do naszyjnika.To te wściekle zielone "łodyżki" na bransoletce. Miłego, ;)
Tkaitko, ogromnie lubię eksperymentować, w kuchni też. Ale ostatnio odzwyczajam się od jedzenia, bo zauważyłam,że im mniej jem tym się lepiej czuję i rzadziej muszę gotować. Miłego, ;)
Nivejko, cierpliwości wymaga, ale zawsze można sobie mięsem porzucać, gdy coś nie wychodzi.A często nie wychodzi, więc dobrze,że pół dnia jestem sama w domu, ściany cierpliwe:))) Miłego, ;)
Ataner, jeśli potrafisz przyszyć guzik, to zapewniam Cię,ze zrobiłabyś i tę bransoletkę. Stosunkowo dużo czasu mi zeszło przy robieniu siatki, a potem na wymyślaniu co mam na tym naszyć. Już po zrobieniu siatki miałam ochotę tylko coś na niej poprzywieszać, no ale nie miałam nic gotowego w domu, a to co oferowały sklepy w necie też mi nie pasowało.Robiłam tę bransoletkę tydzień. Miłego, ;)
Mado, masz rację, należy dawkować, czyli nie robić przy sztucznym świetle gdy są mocno błyszczące koraliki.Wyobraz sobie,że tylko 1 raz sprułam to, co naszyłam. Bo naszyłam w złym miejscu. Miłego, ;)
Ato, zadbam, zadbam.Co dziwniejsze to wcale nie boli ani nie upośledza widzenia. Ale muszę łykać jakieś dzikie dawki rutinoscorbiny, nie wiem nawet czy one nie są zabójcze:))) Miłego, ;)
Witaj Anabell, tak mi jakoś zeszło na bezruchu blogowym. Przykro mi, ze oko chore. Oszczędzaj choć przez kilka dni, bo długo bez pracy nad cudownymi drobiazgami pewnie nie wytrzymasz. No i miłej zabawy w towarzystwie gości. Ściskam serdecznie. Nola
Nolu, goście okazali się być mało kłopotliwi a poza tym bardzo się zrazili wyglądem mojego oka i wczoraj wcale ich nie oglądałam, dziś pewnie też się nie pokażą, a jutro już odlatują. Miłego,;)
Dużo zdrowia i oszczędzaj oczy. Piękne prace.
OdpowiedzUsuńPiszesz o tych misternych robotkach z taka lekkoscia, musza Ci one sprawiac wiele przyjemnosci:)) Ale Iva ma racje, uwazaj na oczy.
OdpowiedzUsuńyyyyyyyyyy...zbieram żuchwę z podłogi!!!!
OdpowiedzUsuńzdrowiej,pozalegaj!
Po tak misternej bransolecie mialo prawo wysiasc, Anabell! Jest przepiekna. A w jaspisowym wisiorku to zwyczajnie zakochalam sie. Zdrowiej szybko, kochana - Serpentyna
OdpowiedzUsuńBiżuteria piękna! Ale Ty kochana oszczędzaj się! Martwię się o Ciebie!
OdpowiedzUsuńHejka,Anabellku-bransoletka przepiekna,przeurocza,przecudowna i w ogole 'prze'...
OdpowiedzUsuńPozdroweczka-Halinka-
No nie dziwie sie ze oko zastrajkowalo.Cudenka!
OdpowiedzUsuńWypoczywaj, wypoczywaj i zdrowiej.
OdpowiedzUsuńMoja droga, jeśli Tobie tak wychodzą eksperymenty - to Ty do końca życia sobie spokojnie eksperymentuj, takie to śliczne. Twoje bransolety zachwycają.
I wisiorki tez.
Matko jedyna Anabell.Ale
OdpowiedzUsuńO mama mia Anabell ,bardzo serdecznie Ci współczuję. Takie cudne rzeczy wychodza spod Twojej zdolnej ręki. Ale też strasznie to wszystko nadwyręża wzrok. A na domiar do tego masz jeszcze gości. To już prawdziwy pech. Życzę zdrówka kochana i serdecznie pozdrawiam
To jest straaaaaaaaaaaasznie pracochłonne. I wymaga cierpliwości. Podziwiam:)
OdpowiedzUsuńA ja mysle, ze dla Anabell to zadna mordega:)) Ja gdybym zaczela to dzierganie w ubiegly wieku, to jeszcze do dzisiaj nie bylabym w polowie. Piekna!
OdpowiedzUsuńZdrowka zycze.
REWELACJA!!! po prostu szok!!!
OdpowiedzUsuńAle jak sobie pomyślę o tej plątaninie niteczek i koralików to już mnie oczy bolą:)
Dbaj o oczy, bo bez nich to my już nie poszalejemy z naszymi pasjami.
Należy sobie dawkować przyjemności, szczególnie te polegające na dłubaninie koralikowej:)
ściskam i pozdrawiam
Łaaa! jakie cudo!!
OdpowiedzUsuńOszczędzaj się! I uważaj na oczy! To przecież obok rąk największy skarb robótkarek!
Ivo, dziekuję. Podejrzewam,że to wskutek zbyt dużego odblasku pewnych wściekle błyszczących koralików. Chyba muszę sobie odpuścić dłubanie przy sztucznym świetle.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Star, nie da się ukryć,że to dla mnie ogromna frajda. Tylko muszę zacząć sobie dawkować, a nie na zasadzie dorwania się jak małpa do kitu.Och, jak ja Ci zazdroszczę tego sklepu z koralikami!
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Mijko, pozalegałam wczoraj, gości wystraszyłam- skutecznie. Mijko, Ty też umiesz takie głupotki koralikowe robić.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Serpentynko, włączyłam sobie opcje myślenia i dziś już wiem,że to nie ta bransoletka mnie wykończyła, a robienie przy sztucznym świetle z piekielnie błyszczących koralików "sznura".Koniecznie chciałam skończyć przynajmniej jedna część i się "zaparłam". Jak widać oko też się "zaparło". Muszę jeszcze zapolować na ten jaspis brekcjowy. Wygląda jak mini obrazek.Miłego, ;)
OdpowiedzUsuńKankanko, taką gadzinę jak ja byle co nie wykończy.Zadbam, zadbam, poprawię się.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Halutko, Twoja górą, moja taka bardziej młodzieżowa.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Kasiu, zastrajkowało wcale nie od tej bransolety a od piekielnie błyszczących koralików, z których robiłam przy lampie sznur do naszyjnika.To te wściekle zielone "łodyżki" na bransoletce.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Tkaitko, ogromnie lubię eksperymentować, w kuchni też. Ale ostatnio odzwyczajam się od jedzenia, bo zauważyłam,że im mniej jem tym się lepiej czuję i rzadziej muszę gotować.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Uleczko, gdy wczoraj zaprezentowałam gościom swoja żrenicę w tatarze ogromnie się przerazili i gdzieś zniknęli.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Nivejko, cierpliwości wymaga, ale zawsze można sobie mięsem porzucać, gdy coś nie wychodzi.A często nie wychodzi, więc dobrze,że pół dnia jestem sama w domu, ściany cierpliwe:)))
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Ataner, jeśli potrafisz przyszyć guzik, to zapewniam Cię,ze zrobiłabyś i tę bransoletkę. Stosunkowo dużo czasu mi zeszło przy robieniu siatki, a potem na wymyślaniu co mam na tym naszyć. Już po zrobieniu siatki miałam ochotę tylko coś na niej poprzywieszać, no ale nie miałam nic gotowego w domu, a to co oferowały sklepy w necie też mi nie pasowało.Robiłam tę bransoletkę tydzień.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Mado, masz rację, należy dawkować, czyli nie robić przy sztucznym świetle gdy są mocno błyszczące koraliki.Wyobraz sobie,że tylko 1 raz sprułam to, co naszyłam. Bo naszyłam w złym miejscu.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Ato, zadbam, zadbam.Co dziwniejsze to wcale nie boli ani nie upośledza widzenia. Ale muszę łykać jakieś dzikie dawki rutinoscorbiny, nie wiem nawet czy one nie są zabójcze:)))
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Anabell, tak mi jakoś zeszło na bezruchu blogowym. Przykro mi, ze oko chore. Oszczędzaj choć przez kilka dni, bo długo bez pracy nad cudownymi drobiazgami pewnie nie wytrzymasz. No i miłej zabawy w towarzystwie gości. Ściskam serdecznie. Nola
OdpowiedzUsuńPopatrz, mnie dziś lewe oczko wylało... Jaspis cudny!
OdpowiedzUsuńNolu, goście okazali się być mało kłopotliwi a poza tym bardzo się zrazili wyglądem mojego oka i wczoraj wcale ich nie oglądałam, dziś pewnie też się nie pokażą, a jutro już odlatują.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
No popatrz, razem tworzyłybyśmy świetną parę, Ty lewe, ja prawe, mogłybyśmy robić za fotomodelki do jakiegoś pisma medycznego.:)))
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
wspaniala bransoleta!!!! Podziwiam Cie serdecznie ze to przeplatanie i pomysly !!!! :)
OdpowiedzUsuńAleż to piękne!
OdpowiedzUsuń