Jestem pod wrażeniem tych manualnych talentów - i widocznych na prześlicznej ażurowej chuście, i w Twoich stroikach na groby ( coś niebywałego, nigdy nie widziałam - KLONOWE RÓŻE ?! ŚLICZNE! ). Pozdrawiam !
Patrze, podziwiam a nawet zazdroszcze. Robic sie da bo znam mistrzynie ktore potrafia. To nic ze slonce zawiodlo - gdyby wyszlo i narobilo goraca to nie moglabys uzywac chusty, hihi. Niech Ci dobrze grzeje plecy - Serpentyna.
Anovi, mam wrażenie,że sam talent nie wystarcza, tu jeszcze potrzebna anielska cierpliwość i wielka staranność. Mnie ażury z reguły nie wychodzą,bo jestem niecierpliwa i po godzinie wgapiania się w robótkę mam dość i zaczynam się mylić, do 3 nie umiem nagle zliczyć. Miłego, ;)
Mamon, ja robię na drutach tylko wtedy gdy oglądam TV, więc siłą rzeczy ściegi najprostsze, które można "wymacać" palcami, bez potrzeby patrzenia na to, co robię. No ale ażury są wymagającym ściegiem. Miłego,;)
Kwoko, te różyczki to łatwizna, ale ta chusta to majstersztyk.Ja to pomyliłabym się ze sto razy przy jej robieniu i tyleż samo musiałabym pruć. Miłego, ;)
Serpentynko, chusta jest cieniutka, lekuchna, ale to 100% wełny, więc grzeje. Na razie leży rozłożona i ciągle się w nią wgapiam z zachwytem. Miłego, ;)
Myślałam, ze to Twoje dzieło:) Też patrzę i podziwiam i myślę sobie, kiedy to było, gdy ja takie ażury dziergałam??? ale jest nadzieja, ze wrócą te czasy...:))) Pozdrawiam ciepło:) Ps. Kolor chusty piękny, mimo marudzenia na światło:)
Mada, niestety usiłowałam kiedyś zrobić chustę ażurem i tyle razy się myliłam i prułam,że włóczka nadawała się po tych działaniach tylko na zrobienie jakiejś maskotki. Na prostym kawałku to jeszcze kiedyś coś tam ażurem wymodziłam, ale chusta to dla mnie zbyt skomplikowana historia. Miłego, ;)
Podziwiam, podziwiam i napodziwiać się nie mogę. Precyzja niesamowita. Chustka przepiękna.
Anabel, zapomniałam Ci powiedzieć, że różyczki listkowe robię odkąd pamiętam. Wspaniałe zajęcie, bo łączy się ze spacerem, a potem efekt niezmiernie cieszy. Wyciągnęłam na górę swojego bloga link do zeszłorocznej notki o różyczkach klonowych.
Erinti, nawet nie masz pojęcia jak ja nienawidziłam w szkole przedmiotu o nazwie "prace ręczne". Kazali guziki przyszywać, robić serwetki na drutach, a nawet szyć jakieś durnowate fartuszki. A ja jak na złość lubiłam coś lepić z plasteliny i rysować. Robić na drutach nauczyłam się tak pomiędzy 25 a 27 rokiem życia, szydełkować też.I wiesz, takie różne ręczne robótki mają naprawdę działanie terapeutyczne, bardzo wyciszają. Miłego, ;)
alEllu, zaglądnęłam przed chwilą, pięknie je robisz. A ja wszystkie liście wpierw umyłam nim coś z nich składałam.Trochę się mąż na mnie dziwnie patrzył, no ale nie miałam ochoty robić tego w rękawiczkach gumowych, a musiałam zrobić tych kwiatków sporo.W ub. roku, gdy o nich pomyślałam to już liści nie było. Miłego, ;)
Anabell gratuluję tak wspaniałego prezentu...To rzeczywiście arcydzieło, pięknie wykonana i kolor (widać) jest typowo jesienny, prześliczny!!!! Nigdy bym czegoś podobnego nie wydziergała, podziwiam zdolności i cierpliwość Antonino, super!!!!! Pozdrawiam Was obydwie bardzo serdecznie. Anabell przesyłam życzenia spokojnego, słonecznego i długiego weekendu oraz moc uścisków!!!!
Ataner, to zdrowy rodzaj zazdrości, ja zazdroszczę Antoninie,że potrafi tak pięknie robić ażury na drutach. W ub.roku zrobiłam sobie chustę szydełkiem, najprostszym z możliwych ściegów i chusta wyszła gruba i dość sztywna.A ta jest tak pięknie zwiewna. Gdy mnie większa zazdrość sieknie to może się zdobędę na nauczenie się ażurów. Miłego, ;)
Stardust, chusta jest zachwycająca. Ogromnie zdolną istotą jest Antonina. Może i ja się kiedyś "naumiem" tak robić?A różyczki ogromnie łatwe do zrobienia. No i z nimi to taki zupełnie inny stroik niż te kupne. Miłego;)
Patrzę i podziwiam:)
OdpowiedzUsuńPozbierałam szczękę z podłogi...
OdpowiedzUsuńA teraz się zapytowywuje w której kolejce stałam jak rozdawali manualne talenty ;)
I pomyśleć, że i ja kiedyś potrafiłam...
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem tych manualnych talentów - i widocznych na prześlicznej ażurowej chuście, i w Twoich stroikach na groby ( coś niebywałego, nigdy nie widziałam - KLONOWE RÓŻE ?! ŚLICZNE! ). Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńPatrze, podziwiam a nawet zazdroszcze. Robic sie da bo znam mistrzynie ktore potrafia. To nic ze slonce zawiodlo - gdyby wyszlo i narobilo goraca to nie moglabys uzywac chusty, hihi. Niech Ci dobrze grzeje plecy - Serpentyna.
OdpowiedzUsuńNivejko, cały czas robię to samo, a chusta leży rozłożona w pełnej okazałości na oparciu kanapy.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
Anovi, mam wrażenie,że sam talent nie wystarcza, tu jeszcze potrzebna anielska cierpliwość i wielka staranność. Mnie ażury z reguły nie wychodzą,bo jestem niecierpliwa i po godzinie wgapiania się w robótkę mam dość i zaczynam się mylić, do 3 nie umiem nagle zliczyć.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Mamon, ja robię na drutach tylko wtedy gdy oglądam TV, więc siłą rzeczy ściegi najprostsze, które można "wymacać" palcami, bez potrzeby patrzenia na to, co robię.
OdpowiedzUsuńNo ale ażury są wymagającym ściegiem.
Miłego,;)
Zgaguś, to jest jak umiejętność jazdy na rowerze lub jazdy na łyżwach- bez trudu możesz z powrotem nabrać wprawy w tej materii.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Kwoko, te różyczki to łatwizna, ale ta chusta to majstersztyk.Ja to pomyliłabym się ze sto razy przy jej robieniu i tyleż samo musiałabym pruć.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Serpentynko, chusta jest cieniutka, lekuchna, ale to 100% wełny, więc grzeje. Na razie leży rozłożona i ciągle się w nią wgapiam z zachwytem.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Cudo, cudo, cudo!!!!!!
OdpowiedzUsuńAnuś - jak Ci ładnie w niej będzie!!!!!
Myślałam, ze to Twoje dzieło:)
OdpowiedzUsuńTeż patrzę i podziwiam i myślę sobie, kiedy to było, gdy ja takie ażury dziergałam???
ale jest nadzieja, ze wrócą te czasy...:)))
Pozdrawiam ciepło:)
Ps.
Kolor chusty piękny, mimo marudzenia na światło:)
Kankanko, a będę ją zakładać do kremowego kompletu, więc i ażur będzie się pięknie prezentował.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Mada, niestety usiłowałam kiedyś zrobić chustę ażurem i tyle razy się myliłam i prułam,że włóczka nadawała się po tych działaniach tylko na zrobienie jakiejś maskotki. Na prostym kawałku to jeszcze kiedyś coś tam ażurem wymodziłam, ale chusta to dla mnie zbyt skomplikowana historia.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Cudo... I nic więcej nie wykrztuszę...
OdpowiedzUsuńPiękna chusta. Dla mnie haftowanie, szydełkowanie i robienie na drutach to kosmos. Brak mi cierpliwości do tego typu prac
OdpowiedzUsuńPodziwiam, podziwiam i napodziwiać się nie mogę. Precyzja niesamowita. Chustka przepiękna.
OdpowiedzUsuńAnabel, zapomniałam Ci powiedzieć, że różyczki listkowe robię odkąd pamiętam. Wspaniałe zajęcie, bo łączy się ze spacerem, a potem efekt niezmiernie cieszy. Wyciągnęłam na górę swojego bloga link do zeszłorocznej notki o różyczkach klonowych.
Pozdrawiam serdecznie.
Ewutku, ja też cały czas podziwiam.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
Erinti, nawet nie masz pojęcia jak ja nienawidziłam w szkole przedmiotu o nazwie "prace ręczne". Kazali guziki przyszywać, robić serwetki na drutach, a nawet szyć jakieś durnowate fartuszki. A ja jak na złość lubiłam coś lepić z plasteliny i rysować. Robić na drutach nauczyłam się tak pomiędzy 25 a 27 rokiem życia, szydełkować też.I wiesz, takie różne ręczne robótki mają naprawdę działanie terapeutyczne, bardzo wyciszają.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
alEllu, zaglądnęłam przed chwilą, pięknie je robisz. A ja wszystkie liście wpierw umyłam nim coś z nich składałam.Trochę się mąż na mnie dziwnie patrzył, no ale nie miałam ochoty robić tego w rękawiczkach gumowych, a musiałam zrobić tych kwiatków sporo.W ub. roku, gdy o nich pomyślałam to już liści nie było.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Anabell, chusta jest przepiekna i troszke Ci jej zazdroszcze:)
OdpowiedzUsuńpiękny wzór...ja nie mam cierpliwości,ale może wełnę Maman podrzucę:)))
OdpowiedzUsuńAnabell gratuluję tak wspaniałego prezentu...To rzeczywiście arcydzieło, pięknie wykonana i kolor (widać) jest typowo jesienny, prześliczny!!!! Nigdy bym czegoś podobnego nie wydziergała, podziwiam zdolności i cierpliwość Antonino, super!!!!! Pozdrawiam Was obydwie bardzo serdecznie. Anabell przesyłam życzenia spokojnego, słonecznego i długiego weekendu oraz moc uścisków!!!!
OdpowiedzUsuńAtaner, to zdrowy rodzaj zazdrości, ja zazdroszczę Antoninie,że potrafi tak pięknie robić ażury na drutach. W ub.roku zrobiłam sobie chustę szydełkiem, najprostszym z możliwych ściegów i chusta wyszła gruba i dość sztywna.A ta jest tak pięknie zwiewna. Gdy mnie większa zazdrość sieknie to może się zdobędę na nauczenie się ażurów.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Mijko, a ja jestem antytalent do ażurów, zawsze coś pomylę, chyba mam jakiś defekt genetyczny.
OdpowiedzUsuńMiłego, :)
Graszko, dziękuję, jakoś mija ten weekend.Być może,ze że ażury lepiej wyglądają w jasnych tonacjach, ale mnie ten brąz bardzo się podoba.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
ja też patrze i podziwiam, za równo. za cierpliwość:)
OdpowiedzUsuńBeato, mnie też to zadziwia i zazdroszczę takich umiejętności.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Piekna chusta!!!
OdpowiedzUsuńI nie wiem jak to sie stalo, ze przegapilam poprzednia notke, a tam cudne roze z lisci.
Kryste, Ty to jestes utalentowana dusza:)))
Stardust, chusta jest zachwycająca.
OdpowiedzUsuńOgromnie zdolną istotą jest Antonina. Może i ja się kiedyś "naumiem" tak robić?A różyczki ogromnie łatwe do zrobienia. No i z nimi to taki zupełnie inny stroik niż te kupne.
Miłego;)
Kiedyś się tak nauczę. Na pewno. Kiedyś :)))
OdpowiedzUsuńKen, jestem pewna,że się nauczysz.Jeśli tylko znajdziesz trochę więcej czasu, bo jak dotychczas to byłaś raczej pod kreską czasową.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
ladna, jak ja tesknie juz do robotek, spokojnego bezstresowego siedzenia w fotelu do poznej nocy z drutami w rekach :(
OdpowiedzUsuńCacuszko!
OdpowiedzUsuńLewym.OK- wieczory nadchodzą coraz dłuższe, może znajdziesz czas na robótkowanie.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Gooocha, tylko mi szkoda,że ja tak nie potrafię!
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)