drewniana rzezba

drewniana rzezba

niedziela, 1 sierpnia 2021

Czarowne pięć tygodni

Zacznę od końca - mogłabym mieszkać w Szwecji - te  pięć tygodni pobytu nie zabiło mego zachwytu Szwecją.

To kraj stworzony do podróżowania po  nim samochodem - świetne drogi,  bardzo dobrze utrzymane, wszystko frontem do użytkownika. Podróżowaliśmy "inteligentną  BEEMWICĄ" - sama parkowała gdy tak nam pasowało, ostrzegała gdy dojeżdżało się do znaku STOP, "pukała" gdy się przekraczało dozwoloną prędkość i miała duuuży  bagażnik i trzy pełnowymiarowe siedzenia z tyłu, czyli samochód był rzeczywiście pięcioosobowym pojazdem. A na do dodatek był to "dziewiczy rejs".

A oto i ona- BeEmWica, wypożyczona z firmy wynajmującej samochody, nie nasza własna. Jeżeli mieszkasz i pracujesz w Berlinie, nie jeździsz z reguły do pracy własnym samochodem- korzystasz z komunikacji miejskiej. Parkingów straszliwie mało, a ceny parkowania  powalające, mandaty dotkliwe, a utrzymanie samochodu stale też kosztuje,więc czasem na wyjazdy wypożycza się po prostu samochód.

Ładniusia, prawda? - jak to  mawiają niektórzy.

Ogólnie rzecz ujmując podróżowaliśmy nią z Berlina do Sassnitz, gdzie wsiedliśmy na prom typu katamaran, który drogę morską z Sassnitz na Rugii  do Ystad pokonał w 2 godziny. Pogoda była  bajeczna, i gdybym co jakiś czas nie spoglądała na wodę to pewnie nie byłabym pewna że płyniemy a nie stoimy w miejscu.

Ci co mnie czytują (tu moje wyrazy współczucia, bo nie zawsze mądrze piszę) wiedzą, że w 2020 r moja córka pracowała pół roku w Szwecji, a ja nawet załapałam się w lutym na kilka dni pobytu w Malmo i miałam tam pojechać jeszcze raz, no ale przecież rozhulała się pandemia i piękne plany poszły się paść, nie podając  adresu. Oni spędzili tam również wtedy swoje urlopy i wybrali kilka miejsc na tegoroczne wakacje.

Jeśli się jest  rodziną, niekoniecznie pod względem prawnym, to w Szwecji bardziej opłaca się wynająć cały domek na lato, tak by każdy miał własną sypialnię + wspólny salon + kuchnia, łazienka minimum jedna, częściej są dwie. Pościel jest właściciela domu, tak samo pełne wyposażenie kuchni, pralka, zmywarka i inne przydatne w domu wyposażenie jak kuchenka z piekarnikiem, toster, czasem nawet gofrownica, komplet garnków  i naczyń. Z okazji pandemii należało przywieźć własną  bieliznę pościelową, której wymiary podał właściciel.

W czasie tego pobytu mieszkaliśmy w czterech różnych miejscach, na trasie Ystad- Sztokholm.

W ciągu tych 5 tygodni mieszkaliśmy wpierw w Południowej Skanii, w dawnej rybackiej wiosce o  wdzięcznej nazwie Balkakra. Mieszkaliśmy w domu, który w tym roku obchodził stulecie swego istnienia. Oczywiście był dostosowany do współczesności. Okolony był starym ogrodem, w którym często przebywaliśmy, korzystając z rosnących tam owoców- głównie czereśni. Do dyspozycji mieliśmy grill, rowery. Do bardzo ładnej plaży  w miejscowości Svarta mieliśmy zaledwie 3 km, które w mgnieniu oka pokonywał samochód, uwalniając nas od szarpania się ze sprzętem plażowym. Na plaży był barek, więc można było spragnionych napić, głodnym dać jakąś przekąskę. Do cywilizacji, czyli wspaniale zaopatrzonej sieciówki w Ystad mieliśmy ok. 10 km, pewnie z 8. Sporo jeździliśmy po okolicy- są
tu piękne plaże a woda o głębokości do  dorosłych kolan sięga dość daleko od brzegu.

Poniżej kawałek "naszego" ogrodu i migawki z okolicznych plaż i wycieczek:


Zdjęcia ogrodu i poniżej stuletni domek rybaka


A dalej migawki z okolicy:








Uliczki w Ystad, "zdobione" malwami. Szkoda tylko, że nie mogę Wam udostępnić smaku lodów sprzedawanych w Ystad. Porcje olbrzymie, a lody przepyszne!!!

W "domku rybaka" mieszkaliśmy całe dwa tygodnie odwiedzając różne plaże i jeżdżąc po okolicy. Byliśmy też w Sofiero, prześlicznym ogrodzie założonym przez żonę króla Gustawa VI, byliśmy w Lund, w Malmo. W Sofiero dostałam lekkiego obłędu fotograficznego i porobiłam furę zdjęć, ale będę przyzwoita i pokażę  tylko kilka:




Na tym zdjęciu widać na horyzoncie......Danię. A ten budynek z dwiema wieżyczkami to zamek królewski, tego, który wygłosił słynne pytanie "Być albo nie być". Bardzo podobało mi się Lund, chociaż





gdy zwiedzałam miasto lał deszcz, więc i  zdjęcia są  "takie sobie". Tu  fragment katedry. 

Gdy wracaliśmy "do bazy" deszcz przestał padać i  z samochodu porobiłam kilka zdjęć  z drogi, takie eksperymenty- fotki z samochodu jadącego 100 km/godz.







Następnie pożegnaliśmy ten kawałek szwedzkiego lądu i pojechaliśmy nieco "w górę mapy"- mieliśmy zarezerwowany domek nad odnogą olbrzymiego jeziora. Jezioro nazywa się Wener, jest trzecim co do wielkości jeziorem w Europie, ma 5650 kilometrów kwadratowych i niesamowitą wręcz ilość gatunków ryb. Ale wcale nie było mi łatwo je rozpoznać w folderze, zwłaszcza, że wpierw nazwę ryby musiałam przetłumaczyć ze szwedzkiego na niemiecki a potem na polski. No i mało "rybna " jestem.

Zwiedziliśmy też zamek biskupi Lacko w miejscowości Lidkoping. Ciekawie wygląda bilet do  zamku-


 


To po prostu znaczek, który przykleja się do swego ubrania lub dekoltu ewentualnie przedramienia. Zamek jest z XII wieku i jest otoczony z 3 stron wodą. Porobiłam kilka zdjęć

Ten obraz jest malowany na drewnie, poniżej papierowa malowana tapeta z tamtego okresu

A tu oryginalne szybki okienne, poniżej drewniany, malowany sufit


A tak wygląda zamek w mojej fotce. Dałam tylko te fotografie, które pokazują oryginalne, a nie rekonstruowane fragmenty w  zamku. 

Następną bazę mieliśmy na jednej z wysp na przedmieściach Sztokholmu. Sztokholm i okolice stale w budowie. Miasto jest przepiękne. Gdy dojeżdżaliśmy do niego ilość mostów i tuneli przyprawiła mnie o zawrót głowy. Bo Sztokholm to miasto leżące na 14 wyspach, połączonych ze sobą mostami, czasem tunelami i promami.

A w drodze do Sztokholmu "wpadliśmy" na moment zobaczyć  bardzo stary kościół, którego budowę zaczęto od wybudowania okrągłej  baszty, dobudowując do niej potem resztę.





Pierwsza baszta to ta z lewej strony. Obejrzeliśmy, choć upał był powalający i pojechaliśmy dalej.

Trzy pierwsze zdjęcia to...sztokholmskie metro. To zdjęcia bardzo głęboko poprowadzonych linii- zjeżdżasz w dół i zjeżdżasz i masz wrażenie, że pod względem głębokości to stoisz na schodach w moskiewskim metrze. Wybrałam fotki tych stacji, bo są takie bardzo inne od innych-  ściany stacji i tunelu nie są obłożone płytkami - to żywa skała, w której całość wykuto. Niestety oświetlenie nie jest najlepsze, więc zdjęcia "takie sobie".








Oczywiście nie odmówiliśmy sobie przejażdżki stateczkiem pomiędzy różnymi częściami miasta.

Czego jak czego, ale Kamienia i wody to w Szwecji nie brak. Nic dziwnego, że p. Nobel dumał nad czymś, co by ten kamień skutecznie rozrywało na małe kawałki. Na jednym ze skrzyżowań poza miastem doczytaliśmy, się (na tablicy informacyjnej), że w określonych dniach i  godzinach droga jest nieprzejezdna bo.........będą wysadzać bloki skalne, by móc dalej budować drogę. Ogólnie biorąc to jadąc szwedzkimi szosami ma się wrażenie, że lasy rosną tu na skałach lub dużych kamieniach. A że tych   skał tu nie brakuje udowodniłam tymi zdjęciami:




Jak widzicie spore fragmenty posesji to zwyczajnie skały.To zdjęcie zrobiłam na jednej z wysepek Archipelagu Sztokholmskiego na Bałtyku. Wycieczka była cuuudna, choć nieźle  dmuchało na stateczku.

To jest zdjęcie Archipelagu Sztokholmskiego,  sam Sztokholm jest namalowany na różowo. A na moich zdjęciach Archipelag prezentuje się tak:





Zwiedziliśmy też przy okazji zamek Vaxholm, dopływając do niego promem:



To jeden z promów kursujących pomiędzy wyspami Archipelagu Sztokholmskiego.

Odwiedziliśmy też Uppsalę, odległą od Sztokholmu o kilkadziesiąt kilometrów.







W katedrze znajdują się groby Katarzyny Jagiellonki i jej szwedzkiego męża Jana III Wazy.

A wracając z Uppsali do bazy na Wyspie Lidingo wpadliśmy do wielce urokliwej niedużej miejscowości Sigtuna




Tak kiedyś tu wyglądały budki telefoniczne- teraz są przerobione na samoobsługowe punkty wymieniania się książkami.

Ponieważ wracać do Niemiec mieliśmy z Ystad, znów zmieniliśmy lokalizację i pojechaliśmy znów na  południe- tym razem zamieszkaliśmy w Hallevik.

Zamieszkaliśmy w takim oto domku:

Na dalszych zdjęciach  ciut fotek ze środka- kuchnia z jadalnią oraz 2 zdjęcia ze salonu



Po drodze do tego domu zwiedziliśmy zamek Kalmar, w miejscowości o tej samej nazwie.

W jęz. szwedzkim KALMAR  znaczy "kupa  kamieni".







To jest zamkowy kasetonowy sufit, oryginał. Tylko jeden z jego  kasetonów pochodzi z rekonstrukcji.

W ogóle ten zamek posiada najwięcej zachowanych oryginalnych, nie  rekonstruowanych obiektów. 

Przed wyjazdem zdążyliśmy jeszcze pojechać do Karlskrony, która jest miastem na liście UNESCO. Miasto składa się z 33 wysp i było zbudowane przez Karola XI jako miasto wojskowe. Zwiedziliśmy Muzeum Marynarki Wojennej. Nie da się ukryć, że  corona i tu namotała, wiele sal jest nieczynnych, w związku z czym zwiedzający nie płacą za wstęp.

Ponadto byliśmy stateczkiem na małej wysepce Hopo, którą można bez trudu obejść w 3 godziny, ale jest na  niej jedna z najsilniej świecących latarni morskich na Bałtyku. Wysepka mała, baaardzo skalista, o bardzo dziwnej roślinności. Całorocznie  zamieszkuje ją chyba tylko 30 osób.

Jak już pisałam wracać mieliśmy w ten sam sposób, czyli promem z Ystad do Sassnitz.  Z Hallevik pojechaliśmy więc nie prosto do Ystad, ale  na okrągło, wpierw wstępując do przeuroczej regionalnej kawiarenki, mieszczącej się w  takim oto budynku. Jeszcze nigdy nie  jadłam tak wspaniałego czekoladowego browni -  ciasto miało w sobie nie kakao ale najprawdziwszą czekoladę. Jadąc dalej "na okrągło" do Ystad wpadliśmy do jeszcze jednego punktu regionalnego, gdzie w ramach obiadu pochłonęłam sałatkę z tuńczyka wędzonego w b. ciepłym dymie. Pychota niebywała, tuńczyk rozpływał się w ustach.

 Do Berlina dotarliśmy  tej nocy, około 2,30. Na Bałtyku hulał dziki wiatr, prom dopłynął z trzygodzinnym opóźnieniem i w Sassnitz wylądowaliśmy dopiero o 23,30, więc dobrnięcie do Berlina o 2,30 dzisiejszego dnia uważam za sukces. Podróż była nieco makabryczna, bo ciągle wpadały do środka promu spaliny, które wwiewał wiatr, gdy usiłowano wpuścić do wnętrza promu nieco świeżego powietrza. Poza tym rzucało i kołysało, ale to mi nie przeszkadzało-w końcu kilka lat pływałam na żagielku.

Poza tym - w maseczce siedziałam tylko w drodze powrotnej, ale tylko dlatego, że smród  spalin przyprawiał mnie o mdłości.

Jeśli coś Was jeszcze z tego mego pobytu interesuje- możecie pytać w komentarzach. Z góry uprzedzam, że  żadnych cen nie podam, bo  nie robiłam tam zakupów.

Miłego Wszystkim;)












25 komentarzy:

  1. Ale świetny wyjazd, tyle rzeczy obejrzałaś :) Z przyjemnością przeczytałam post i obejrzałam zdjęcia. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No sporo obejrzałam, choć miałam w trakcie wpadkę zdrowotną i nie pojechałam w e wszystkie miejsce, które były zaplanowane, bo musiałam swoje "odleżeć" w spokoju.
      Poza tym miałam trochę zagwozdki ze zdjęciami, w pewnej chwili okazało się, że mam za mało miejsca , więc musiała zlikwidować nieco starych zdjęć i ograniczyć produkcję nowych. Szwecja jest naprawdę krajem bardzo przyjaznym dla swoich mieszkańców - nie tylko swoich stałych ale i turystów. Po prostu władzą zajmują się ludzie myślący logicznie.
      Serdeczności;)

      Usuń
  2. Krotka mowiac,ZAZDROSZCZE!
    Cudowny czas za Wami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lux, zamiast na Majorkę pojedźcie następnym razem do Szwecji.Niemal wszyscy Szwedzi władają angielskim, poza tym wszystko można zamówić, omówić mailowo.Dobrze jest pojechać własną bryczką, bo drogi świetnie oznakowane, do tego stopnia, że uprzedzają użytkownika za ile metrów będzie zmiana prędkości na drodze,uprzedzają, że jest radar i przypominają jednocześnie jaką możesz mieć maksymalną prędkość. Jedzenie smaczne, diety nie straszne, w sklepie kupisz
    "papu" na każdą dietę- do wyboru , do koloru. Bezglutenowe, bezlaktozowe, wegańskie- multum tego. Np. w takiej Karlskronie ulice centrum są strome i trzeba się dobrze pogimnastykować by nimi maszerować. Poza tym tam jest czysto i wszystko jest bardzo zadbane.Porcje obiadowe też do małych nie należą. Marzyłam o tym wyjeździe do Szwecji i się jednak spełniło. Oni są tam ustawieni frontem do ludzi i jakimś cudem nauczeni, że dobro ogółu jest ważniejsze od dobra jednostki.
    No i miałam wakacje "bezmaseczkowe", tylko przypominają w sklepach i punktach usługowych, żeby utrzymywać odległości.
    Oczywiście "dezynfektory" są wszędzie.W tym roku nad morzem wszystkie miejsca były zajęte, bo Szwedzi nie mieli dokąd jechać z powodu pandemii, no ale moi załatwiali wszystko mailowo jeszcze na początku roku. Mam jakieś kłopoty z wejściem na Twój blog, może podeślij na mego maila jakieś odnowienie zaproszenia- proszę;)Mój mail jest w moim profilu.
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj dziekuje za taka dokladna odpowiedz. My raczej z Madera za pan brat, choc sloneczkiem Majorki tez nie gardze ;) A tak serio, gdzies tam na liscie "do odwiedzenia" zdecydowanie sa te rejony. Mialas okazje dlugo tam byc, duzo zobaczyc- no swietny urlop, co tu duzo mowic.
      Wyslalam zaproszenie- spojrz, moze teraz wejdziesz? Zapraszam!

      Usuń
  4. To JUZ minelo 5 tygodni? Nie do wiary!
    Ja przed chwila wrocilam znad Morza Polnocnego, zapraszam na jutrzejsza relacje na blog.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpadnę z wielką przyjemnością, ale dopiero po południu, bo jutro mam endokrynologa od rana, a tam zawsze dużo czasu się schodzi.Fakt,szybko mi minęło te 5 tygodni.

      Usuń
  5. Ależ się nazwiedzałaś:-)))
    I naodpoczywałaś!!!!
    Serdeczności Aniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym sezonie wybrzeże było "zaludnione" głównie autochtonami,ponieważ Szwedzi (naród zdyscyplinowany i wierzący swym władzom) nie wyjeżdżali poza swój kraj z uwagi na pandemię i jak mówili nad morzem było pełne obłożenie kwater, a my ciągle się dziwiliśmy, że te plaże takie puste.Jak twierdzą znawcy tematu to w Szwecji plaż przybywa, wyraźnie się poszerzają a w Polsce ich ubywa- chyba Bałtyk przesuwa się na południe.
      W każdym razie na własne oczy widziałam, że głęboka woda zaczyna się bardzo daleko od brzegu - raj dla dzieciaków.A na wydmach koło "naszej plaży" rosły polne maki, co uwieczniłam. Z tym zwiedzaniem - wiele miejsc odpuściłam - zdrówko mi się gdzieś zapodziało.
      Serdeczności;)

      Usuń
  6. Klik dobry:)
    Jednym słowem wakacje na bogato pod względem turystycznym.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak- było co oglądać, a gdy nie mogłam się wywlec z uwagi na zdróweczko to byłam wożona bym mogła wszystko obejrzeć- doceniłam w pełni ten samochód z przeszklonym dachem- świetny wynalazek.Wcześniej to mi się Szwecja nie kojarzyła z turystyką.
      Serdeczności;)

      Usuń
  7. Piekne rzeczy widzialas, czesc z natury, czesc architektury. Dobrze ze ten wyjazd wypadl w lecie bo w zimie mogloby byc roznie.
    Najbardzej podobaja mi sie skaliste wybrzeza - nie lubie plaskich i tylko piaskowych bo sa nudne. Ogromnie lubie dawna architekture, tak bogata bo teraz to wszystko nabiera wygladu IKEA, nie wiem dlaczego tak popularnym.
    Zycze dobrych wiadomosci od lekarza i milych powrotnych dni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, żeby było śmieszniej, to pierwsze moje zauroczenie Szwecją przypadło właśnie na okres zimowy, gdy byłam w Malmo i na jeden dzień pojechaliśmy samochodem do Ystad i okolic.Popularność IKEI bierze się zapewne z tego, że bazuje na tradycyjnych wzorach szwedzkich i naturalnych surowcach, poza tym ceny są z reguły przystępne.IKEA eksportuje głównie "myśl i wzornictwo" i np. meble są produkowane w większości w krajach w których IKEA otwiera swe sklepy.Preferują proste formy, swego rodzaju "zgrzebność". Wyniki badań będę miała za kilka dni, prześlą mi je do domu.
      Serdeczności;)

      Usuń
  8. Próbowałem znaleźć jakieś mankamenty, aby Ci udowodnić, że nie wszystko w tej Szewcji jest ok ;) ;)
    Było ciężko, ale w końcu znalazłem! Te plaże puste takie jakoś, ani jednego parawanu, żadnego kiosku z rybami, lodami czy piwem. Jak na środek sezonu – przygnębiający widok.
    Teraz pewnie będziesz odpoczywać po odpoczynku?
    Pozdrawiam pięknie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz po odpoczynku będę się niestety leczyć- dziś zapisano mnie na 5 sierpnia do ortopedy, a poza tym dziś byłam u endokrynologa. Na wrzesień już załapałam się do flebologa.Jeszcze tylko muszę sobie zmienić lekarza rodzinnego na takiego do którego nie będę musiała jechać przez pół Berlina i który będzie ze 20 lat młodszy ode mnie a nie zaledwie 3 lata, jak mój obecny, którego jedyną zaletą jest to, że mogę się z nim dogadać po polsku bez tłumacza.
      Przy każdej plaży jest w pobliżu jakiś barek, przebieralnia, prysznic i przynajmniej TOI-TOI. W wielu miejscach do plaży dochodzi las i wtedy barek jest w cieniu. Nie ma natomiast "urządzenia" pod nazwą "RATOWNIK". Ale często niedaleko brzegu wisi na "krzyżaku" koło ratunkowe, co uwieczniłam na zdjęciu czwartym od góry. W wielu miejscach są tuż przy plaży ogólnie dostępne miejsca do grillowania, czyli odpowiednie palenisko,zapasik drewna, stoliki i ławki i (o zgrozo!) meble nie są połamane nie są połamane lub pokryte niecenzuralnymi napisami. Zamiast parawanów są tu tak zwane "muszelki", takie wiatro odporne pół-namioty z podłogą, leciutkie i cieniutkie. Niewątpliwym mankamentem (dla niektórych) są bajońskie ceny wysokoprocentowych napoi, więc Szwecja (na moje szczęście) nie jest ulubionym terenem turystycznym dla Polaków.
      Serdeczności;)

      Usuń
  9. spory materiał, ale to w końcu pięć tygodni, więc tak musiało być... piec mi się bardzo spodobał, ten okrągły...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, ten okrągły piec też mi się bardzo podobał.Podobał mi się także ten były pałac biskupi , z trzech stron woda i mnóstwo zieleni.
      Miłego;)

      Usuń
  10. Piękny urlop mieliście. Rozumiem, że podałaś tu wszystko w pigułce, ale fajnie, bo można doczytać o poszczególnych miejscowościach.
    Niesamowicie dużo tam tych skał faktycznie, czego o Szwecji nie wiedziałam.
    Bardzo chętnie wybrałabym się na taką wycieczkę, nawet dłuższą... Choć od lat nie byłam na urlopie wyjazdowym dłuższym niż 2 tygodnie.
    Dzięki za zdjęcia - zawsze dobrze sobie obejrzeć to, o czym piszesz, nawet jeśli nie są one idealne, ale pokazują Twój odbiór i Twoje chwile.
    Pozdrowienia i fajnie, że wróciłaś, bo ja się stęskniłam za Twoim pisaniem :)))!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, to post w pigułce. Ale nie chciałam się rozpisywać, żeby ktoś przypadkiem nie pomyślał,że się chwalę. Oczywiście tak myśląc trzeźwo, to od października do drugiej połowy maja jest raczej mało fajnie, bo dzień krótki i raczej mało ciepło. Ale z tego co na własnej skórze przećwiczyłam w ub. roku w Malmo to było jak na luty b. ciepło i padał głównie deszcz a nie śnieg. Iw- ja i idealne zdjęcia- to przecież nierealne.
      Serdeczności;)

      Usuń
  11. Cudowna podróż. Lasy faktycznie na skałach rosną, dzielne te drzewa.Chodzac po lesie odkryłam, że las nie pachnie, przez brak podszycia, za to grzybów w bród.Oprocz Polaków nikt ich nie zbiera. Sigtuna przecudna, pierwsza stolica Szwecji, zjadłam tam w zaczarowanym miejscu przepyszna szarlotkę. Oh ile wspomnień powróciło dzięki Twojej opowieści, Szwecja bajkowa i zaczarowana.Pozdrawiam Elzbieta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W południowej Skanii zakochałam się jeszcze zimą ubiegłego roku i marzyłam, by tam jeszcze pojechać. No i czasem marzenia się spełniają. W tym roku to pewnie kiepsko z grzybami,opady były raczej symboliczne. Sigtuna to wielce urocze miejsce- właściwie nie było miejsca, które by mi się nie spodobało. I w pełni doceniłam przeszklony dach samochodu, gdy w czasie deszczu byliśmy w Lund- wreszcie bez bólu karku mogłam oglądać domy od dołu do samego ich "czubka". A te stare domy - piękne!
      Miło, że wpadłaś do mnie;)

      Usuń
  12. Świetne urlop. Pojeździliście trochę. Mnie jednak urzekły zdjecia , na których sa malwy. Lubie te kwiaty, kojarza mi sie z ogrodem babci. I ogólnie ze wschodnią kulturą zagospodarowywania kwiatowych rabat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Parterowe stare domki w Ystad, tonące w kwiatach. Róże też były, ale malwy biją je na głowę. Płot oddzielający tory kolejowe od jezdni miasteczka też tonął w kwitnących malwach i różach. W kilku miastach po drodze barierki mostów też tonęły w kwiatach. Wyglądało to prześlicznie. Sztokholm też piękny, choć to nieco rozległe miasto - miasto wody, mostów, tuneli.
      Miłego;)

      Usuń
  13. Można pozazdrościć takiego fajnego urlopu. Sam niedawno wróciłem z urlopu, ale pogoda niestety nie dopisała.
    https://akord-meble.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to mieliśmy całkiem niezłą pogodę, chociaż nie da się ukryć, że powrót promem do miłych przeżyć nie należał i trochę wszyscy byliśmy zmęczeni. Ale Szwecję jako miejsce na urlop z czystym sumieniem polecam.

      Usuń