Nie mam pojęcia skąd średniowieczni budowniczowie gotyckich świątyń czerpali
swą wiedzę.
Jedno jest pewne - w swych budowlach odzwierciedlali prawdziwą miarę Natury,
a jak uważają niektórzy, cała Natura to matematyka.
Wielką wagę przywiązywali do odpowiednich proporcji między poszczególnymi
częściami budowli.
Punktem wyjścia architektury sakralnej był stosunek koła do kwadratu lub kuli do
sześcianu.
Kolista kopuła zawieszona nad sześcianem była odzwierciedleniem nieba ponad
ziemią.
Projekty gotyckie opierały się na tzw. złotej proporcji czyli wzajemnym stosunku
dwóch części (1:1,618)
W katedrze w Chartres odległości pomiędzy filarami, długość nawy, transeptów oraz
prezbiterium stanowią wielokrotność liczby 1,618.
Czy wiecie, że liczba Pi (3,14.) była uważana za świętą i często można ją odnalezć
w średniowiecznych kościołach?
Pierwiastki kwadratowe z dwójki i trójki też były liczbami magicznymi. Pierwiastek
z dwójki (1,414) reprezentuje kwadrat, będący znakiem Ziemi. Pierwiastek z trójki,
który wynosi 1,732 to pradawny znak mandorli ( w języku włoskim migdał) i od
czasów starożytnych symbolizował dziewiczą płodność.
W ikonografii chrześcijańskiej umieszczano w nim postać Chrystusa.
Mam wrażenie, że budowniczowie gotyku bardzo lubili "szyfrogramy" i dość
namiętnie się nimi posługiwali.
W alfabecie greckim i hebrajskim każda litera miała swój odpowiednik liczbowy.
Gdy sumujemy poszczególne litery wyrazu, otrzymujemy wartość liczbową całości.
To zamienianie liter na cyfry nosi nazwę gematrii.
Odpowiednikiem słowa Jezus w języku greckim jest liczba 888, więc umieszczano
ten wymiar w centralnej części świątyni, w prezbiterium lub między głównymi
filarami, by uzyskać występowanie pewnych subtelnych wibracji.
Bardzo często w niektórych kościołach umieszczano w posadzkach labirynty. Miały
one być elementem praktyk prowadzących do rozwijania wnętrza człowieka i
jego mistycznego oświecenia. W tradycji chrześcijańskiej znalezienie drogi do
centrum labiryntu i pokonanie jej z powrotem nazywano pielgrzymką do Niebiańskiej
Jerozolimy, o której była mowa w Piśmie Świętym.
Niewiele tych labiryntów posadzkowych przetrwało do dziś.
Ale w Chartres przetrwał - ma średnicę 9 metrów, a długość jego wynosi 250m.
W średniowieczu, w Wielkanoc, wierni prowadzeni przez biskupa tańczyli w nim.
Labiryntem w Chartres zajęli się również różni badacze zjawisk paranormalnych.
Podobno pod względem energetycznym ma on działanie uzdrawiające. Podobno
chodzenie po nim, a nawet tylko patrzenie na niego ma moc terapeutyczną, daje
równowagę psychiczną i głębokie przeżycia duchowe.
Labirynt w Chartres odsłaniany jest całkowicie tylko w piątki. Odsuwa się wtedy
stojące na nim na co dzień ławki by był dostępny w całości dla wiernych.
Najlepsze efekty daje ponoć chodzenie po nim boso. I chodzą po nim nie tylko
wierni- ludzie innych wyznań także.
John James, australijski architekt poświęcił wiele lat na zgłębianie znaczenia tego
labiryntu i doszedł do wniosku, że "jego jedenaście kręgów i zawiła ścieżka
prowadząca do środka stanowi odbicie drogi, jaką człowiek musi przebyć, aby
zostać zbawiony".
Zastanowiło mnie jedno - czy to było jego jedyne zajęcie?
Kolejną ciekawostką świątyni w Chartres są jej wieże, które są różnej wysokości.
To nie jest jakaś niedoróba, ale zabieg celowy by absorbować energię zarówno
Słońca jak i Księżyca. Wyższa wieża absorbuje energię Słońca, niższa- Księżyca.
Podobny manewr zastosowano w katedrze w Amiens.
W południowym transepcie (boczna nawa( katedry w Chartres zwraca uwagę na
posadzce jedna z płytek posadzki, ustawiona inaczej niż pozostałe.
Jeśli będziemy w Chartres w samo południe w momencie przesilenia letniego,
ta właśnie płytka zostanie oświetlona słońcem przechodzącym przez odpowiednio
ustawiony otwór w witrażu św. Apolinarego.
I tak moi mili, wymieszane są skutecznie obrzędy i tradycje pogańskie z religią
chrześcijańską.
Mnie osobiście zupełnie to nie przeszkadza, daje to obraz jakiejś ciągłości i
powtarzalności dziejów człowieka.