Nie mogłam się wczoraj opanować i musiałam sfotografować ten kwitnący,
po raz drugi w tym roku, krzew. Nie mam nawet bladego pojęcia co to
za krzew. Nie mniej fajnie te kwiatki wyglądają na tle zaschniętych liści.
Nabyłam wczoraj choinkę - zaraz po świętach wyląduje w skrzynce za oknem
z północnej strony budynku.
A mieszkające z nią kalanchoe zamieszka w mojej sypialni - mam jeszcze jedno
wolne miejsce na kwietniku.
Bombki przeleżą do następnego roku w pudełku.
Z rzeczy śmieszno-dziwnych to robię "bigos" na spotkanie różnych kultur
i obyczajów. Wczoraj zaczęłam jego pichcenie, ma być gotowy na 17 b.m.
Zasadniczy nośnik smaku, czyli kapusta kiszona będzie "bez zmian", ale nie
może być w nim....wieprzowiny w jakiejkolwiek postaci, a więc będzie w nim
mięso wołowe i dwa rodzaje drobiowego. Nie będzie również kiełbasy i zamiast
niej będzie....kurczak wędzony.
Na szczęście bez zmian będą suszone prawdziwki i śliwki, dodam też trochę
słodkiej kapusty. Tę noc spędziłam w oparach "bigosowych", teraz gar stoi na
balkonie.
A na oknie balkonowym uparcie kwitną pelargonie.
Gdy siedzę przy kompie co jakiś czas spoglądam w okno i choć niemal
jest połowa grudnia pelargonie nadal kwitną. Nawet lepiej niż latem.
A dla tych, którzy nie mieli okazji zobaczyć i usłyszeć:
Miłych dni dla Was!