Nie wiem jak w innych częściach kraju, ale tu nie jest majówka a raczej
tylko deszczówka.
Temperatura też raczej nie za wysoka, całkiem dobrze było mi dziś
w polarowej kurtce.
Nie pokażę dziś zdjęć z frontu robót, bo wydaje mi się, że ściany
przygotowane do malowania to mało urokliwy foto-temat .
W kuchni glazurka czeka na fugi. Powiem Wam szczerze, że we wtorek
stałam w kuchni jak zahipnotyzowana, patrząc jak Mistrzu kładzie
glazurę. Robi to w zabójczym tempie, niesamowicie równo i sprawnie.
Chyba się człowiek w duchu ze mnie śmiał, gdy tak stałam i wgapiałam
się w przybywające na ścianie kafelki.
Przyznam się Wam , że ja ogromnie lubię patrzeć gdy ktoś bardzo sprawnie
operuje swymi rękami, gdy każdy ruch jest precyzyjny a jednocześnie śmiały,
a wszystkie powodują, że powstaje jakieś dzieło.
****
Jak dobrze pójdzie, to do połowy miesiąca chłopcy skończą ten etap
prac. Potem będę miała 3 tygodnie przerwy, bo mają gdzie indziej
już wcześniej "zaklepaną" pracę, potem wracają do nas by zrobić
resztę, czyli pokoje i przedpokój.
I znów mam "zagwozdkę" - muszę sobie umeblować na nowo pokój.
Już widzę oczyma wyobrazni jak przez kilka miesięcy żyję "na walizkach
i pudłach" nim zakupię jakieś meble. No i już widzę te długi, które narobię.
Na razie buszuję w internecie i szukam, szukam.
Chwilami mam wrażenie, że szukam igły w stogu siana.
****
Nie piję, nie palę, a okazuje się, że jestem nałogowcem.
Jestem na głodzie - brakuje mi zdecydowanie mojej koralikowej
dłubaniny. Nie podejrzewałam , że aż taka będę nieszczęśliwa, że nie
mogę podłubać wśród koralików.
No nic, może jakoś wytrzymam te kilkanaście dni.
Miłego świętowania wszystkim!