Dostałam dziś wiadomość od córki, że starszy Krasnoludek zdobył
dziś swą pierwszą poważną odznakę pływacką. Skoczył z podestu
do wody, przepłynął sam żabką 25 metrów, zanurkował na dno
basenu i wyłowił krążek. Wykonał wszystko tak, jak mu trener
kazał.
Płynął na dużym obcym basenie, bez obecności rodziców.
Na dowód są zdjęcia, robione przez pomocnika trenera:
A poniżej mój niemal 5-cio latek z odznaką:
Ogromnie się z tego cieszę, bo podobno 90% dzieci nie wykonało tego
we właściwy sposób, niektóre wcale nie przepłynęły, bo były bardzo
zestresowane, a jeszcze inne zamiast płynąć do końca basenu podpływały do
trenera, który szedł wzdłuż brzegu.
A nasz Krasnoludek pokonał stres - obcy, duży basen , nieobecność rodziców,
dość długie czekanie na swoja kolejkę. Dzielny maluch!!!
****
Miałam na dziś bardzo rozległe plany. Zwlokłam się rano z łóżka ( bo zimą to
ja do dwunastej nie wiem, czy aby żyję), potuptałam do kuchni by zrobić sobie
poranną kawę i.....okazało się, że wody nie ma w kranach.
Nim się zdążyłam ubrać zajechał pod dom wytworny beczkowóz, więc nawet
nie musiałam daleko iść po wodę.
No ale wszystko mi się powywracało do góry nogami i niczego z planowanych
rzeczy nie zrobiłam.
Okazało się, że w nocy pękła rura na naszej ulicy. Ale teraz już włączyli wodę.
****
Cierpła mi skóra, gdy oglądałam w TV reportaże z dróg Kujawsko-Pomorskiego.
Masakra, ogromnie współczuję wszystkim, którzy padli ofiarą tego szalonego
wiatru.
Osobiście mam awersję do zimowego podróżowania samochodem po szosach.
Nie wiem dlaczego, bo niemal co roku pokonywaliśmy zimą trasę do Zakopanego
i tylko raz pojechaliśmy w strone Chyżnego, bo wszystkie znaki informacyjne były
zalepione śniegiem. Ale dość szybko zorientowaliśmy się, że coś tu nie gra:)
Za to kiedyś powrót expresem "Tatry" z Zakopanego do Warszawy dał nam
niezle w kość, bo zamiast być na miejscu o godz.23,00 byliśmy dopiero o 6 rano-
trzasnęła z mrozu sieć trakcyjna i pociąg stał do rana w polu - bez ogrzewania,
a na dworze było zaledwie -26 stopni. Nikomu nawet na myśl nie przyszło by
ściągnąć pociąg lokomotywą spalinową do stacji, która była zaledwie 10 minut
drogi od miejsca awarii.
Milej niedzieli Wszystkim:)