Wpierw trzeba było odczytać otrzymane życzenia i
rozpakować prezenty.
W tej czynności nieodzowna była pomoc Młodszego.
Potem należało koniecznie wypróbować rower.
A potem razem z koleżankami i kolegami spotkać się w sali zabaw i tam
wspólnie wspinać się na ściany.
Mama zadbała by uzupełnić zużyte wspinaczką kalorie i naszykowała
coś na młode ząbki:
Na deser był tort. Ze świeczkami.
Gdy dzwoniliśmy do Starszego w tym Wielkim Dniu, był
już po świętowaniu porannym w przedszkolu i atrakcjach
wspinaczkowych i wyraznie był już wykończony.
Jakie to szczęście, że mnie nikt nie zafunduje z okazji urodzin
wspinaczki na ściany - czasem dobrze mieć już dużo, dużo
więcej niż 5lat.