......to są po prostu łamagi, a wśród nich prym wiodę ja.
Nie lubię schodów (jest to wzajemna antypatia), więc wybrałam
z pełną świadomością mieszkanie na parterze.
Schodów do pokonania mam zaledwie siedem, więc nim one się
zorientują, że to ja po nich depczę i można mi wyciąć jakiś szpetny numer,
zdążę je pokonać. Logiczne, prawda?
Ale schody rzadko kiedy kierują się logiką, a ja -rozsądkiem.
Jak już kiedyś pisałam, dokarmiam koty, bezdomne.
Tym, którzy doskonale wiedzą, że kot i ja pod jednym dachem to
absurd i dziwią się, że to robię, nie staram się nawet wytłumaczyć
czemu to robię.
W piątek postanowiłam sobie nieco usprawnić własne działanie i nie pętać
się po tych schodach kilka razy - wzięłam: talerzyk pełny po brzegi
kociego żarcia (królik z łososiem), worki ze śmieciami do wyrzucenia,
siatkę na zakupy i klucze do śmietnika.
Udało mi się bez problemu pokonać nasze podwójne drzwi, nawet je
za sobą zamknąć. Potem, wpatrzona w pełniutki po brzegi talerzyk
pokonałam 1 schodek, drugi - zawartość talerzyka bardzo chciała go
opuścić, potem nawet trzeci i czwarty. Siłą wzroku utrzymywałam
zawartośc talerzyka na miejscu, przeklinając w duszy siebie za głupotę -
przecież mogłam dać to do miseczki.
I w tym momencie schody zorientowały się, że to ja się nimi wlokę -
wykręciły mi stopę. Dobrze, że mnie z siebie nie zrzuciły- a mogły.
Jakimś cudem utrzymałam się niemal w pionie i nawet kociego żarcia
nie wywaliłam na schody.
Wykuśtykałam przed dom, "pokiciałam" na koty, dałam jeść i zawróciłam
do mieszkania.
Wchodząc po tych wrednych schodkach widziałam cały Kosmos, pełen
gwiazd.
Oczywiście śmiecie wróciły do domu, zakupów nie zrobiłam. A ślubny
doszedł do wniosku, że zapomniałam pójść do śmietnika i sklepu.
Następne dwa dni przeleżałam z okładami, maściami itp.
Znalazłam kurację odtruwającą organizm z toksyn, czyli wstęp do
odchudzania, wymyślony cztery tysiące lat temu przez Egipcjanki.
Oto ona:
pierwszego dnia zjadamy na czczo 1 suszoną figę. Każdego następnego
dnia zwiększamy o 1 sztukę zjadaną na czczo figę, aż dojdziemy do
7 sztuk, spożytych na czczo.
Przez następne 14 dni każdy dzień rozpoczynamy od zjedzenia 7 fig
przed śniadaniem.
Po tych 14 dniach zaczynamy zmniejszanie o jedną sztukę ilość
zjadanych fig. Kurację kończymy 28 dnia zjadając jedną figę.
Przez cały czas wypijamy dziennie minimum 4 filiżanki zielonej herbaty.
Po tej kuracji poprawia się stan skóry, paznokci i włosów oraz poprawia
się "linia" .
Kuracja jest nie tylko odtruwająca, poprawia też metabolizm.
Nie sprawdziłam do końca działania tej kuracji - jak dla mnie to za
dużo błonnika. Załamałam się na 4 figach dziennie - nie za bardzo
mogłam opuszczać domowe pielesze.