...... targowy takie słyszy się rozmowy".
Nie chcę nikogo urazić, ale ten dzień jest bardziej dniem targowym niż dniem
wspomnień.
Atmosfera w niczym nie przypomina dnia zadumy i smutku. Aż dziw, że nad
cmentarzem nie rozlega się jakaś radosna, hip-hopowa muzyka.
Ostatnie 100m przed cmentarzem to istna giełda kwiatowa.
Królują chryzantemy we wszystkich gabarytach- od tych drobno kwiatowych
aż po olbrzymie kule.Pomiędzy nimi stoiska ze zniczami - mienią się niemal
wszystkimi kolorami tęczy, różnią się wielkością i oczywiście czasem świecenia.
Niektóre tak przeładowane ozdobami, że aż nie bardzo wiadomo co to za
"ustrojstwo", bo właściwie zupełnie nie kojarzy się ze zniczem. Brakuje tylko
niedużej fontanny.
A bliżej wejścia stoją stoiska ze wzmacniaczami - stosy obwarzanków, małych
i dużych, w pobliżu króluje słodkie paskudztwo biało-różowe,zwane "pańską
skórką" opakowane w kawałki pergaminu, obok leżą paczuszki sezamków.
Dla amatorów bardziej wytrawnych przekąsek przygotowano......oscypki.
Te malutkie na jeden kęs i pełno wymiarowe, dla całej rodziny. I tu nowość-
każdy oscypek starannie owinięty folią ochronną. Czuję się niemal jak na
targu w zimowej stolicy kraju, aż szukam wzrokiem wełnianych swetrów i
skórzanych kierpców.
Główną aleją suną dwa strumienie ludzi - w głąb cmentarza , dość śpiesznym
krokiem ci obładowani kwiatami, zniczami , często też wiadrem i szczotką.
W stronę wyjścia, znacznie wolniej, rozglądając się na boki i często przystając
wędrują ci, co swój obowiązek już wypełnili. Często są to grupki "rodzinne", bo
dla wielu osób jest to "doroczne spotkanie rodzinne".
Ci opuszczający cmentarz często przystają przy "obcych" grobach, komentują
wspólnie (często teatralnym szeptem) wiek zmarłego, stopień wypasienia
grobu i ilość kwiatów.
Przy wielu grobach widać rozświergotane grupki. Romski grób otoczony jest
ciasno odwiedzającymi, na płycie stoi butelka, kieliszki, na serwetkach jakieś
przekąski. Wszyscy zgodnie unoszą kieliszki i spełniają toast- zapewne ku
czci lokatora tej kwatery. Nie wiem za co piją- chyba nie za zdrowie?
Nie mogę się połapać, mówią po romsku.
Tuż obok, cztery osoby przerzucają się pretensjami- grób mocno zaniedbany,
nikt nie wpadł na pomysł,by go wcześniej uporządkować i teraz każdy ma o to
pretensje do pozostałych, ale nie do siebie.
W końcu, zdenerwowani i zli, zastawiają grób kwiatami, zapalają znicze i.....
szybciutko opuszczają to miejsce niezgody i zaniedbania.
Bywam raz do roku tylko na dwóch cmentarzach- na dawnym Cmentarzu
Wojskowym na Powązkach i na małym cmentarzu "obrośniętym" dookoła
osiedlem mieszkaniowym.
I nie ukrywam, ale pobyt na cmentarzu wcale a wcale nie przywodzi mi na myśl
tych, którzy odeszli.
Ci Nieobecni są ze mną właściwie stale, wciąż ich wspominam. A wizyta na
cmentarzu to dla mnie rodzaj kontroli technicznej, czy wszystko jest w porządku,
czy jakiś zboczeniec nie zdewastował grobu, bo być może dostał zlecenie na
wykonanie krzyża z czarnego marmuru.