drewniana rzezba

drewniana rzezba

czwartek, 13 września 2012

Mix

Zaniosło mnie wczoraj do jednego z  dużych marketów. Jest wszak wrzesień
i niemal każdy market promuje artykuły szkolne.
Z przyjemnością oglądałam przeróżnej maści zeszyty, w kolorowych
okładkach, o różnej ilości kartek i o bardzo dobrej jakości papierze.
Przypomniał mi się czas, gdy sama chodziłam do szkoły  - te zeszyty
 wszystkie w niebieskich okładkach, polowanie na zeszyty posiadające papier
gładki, bezdrzewny, by było łatwiej na nim pisać stalówką. Pamiętam też
 to wybieranie stalówek do piór - sprawdzanie pod światło czy dobrze się
schodzą ich końce. I szukanie takiej obsadki, by była choć trochę inna niż
wszystkie. No cóż, moja zawsze była inna, bo obgryziona. I te piórniki
drewniane - marzeniem był wtedy piórnik "zakopiański".
Pamiętam też "polowania" na papier do okładania książek i zeszytów -
przeważnie był to szary papier "pakowy". Znalezienie ciekawych naklejek
też nie należało do łatwego zadania. Gdy byłam w liceum pokazały się pierwsze
okładki plastikowe .
Gdy moja córka była już uczennicą  istniał już import materiałów
papierniczych - były ładne zeszyty, spory wybór papierów i innych akcesoriów,
tylko ceny były czasem jakby nie z tego świata.
Gdy byłyśmy w Singapurze spędziłyśmy kilka godzin w markecie na dwóch
stoiskach - dział papierniczo-piśmienny pochłonąl nas na dwie godziny, a może
 nawet dłużej.Te ilości i różnorodność artykułów powodowały zawrót głowy.
Bo na co komu 37 wzorów piórników, do tego we wszystkich możliwych
kolorach? Albo kilkadziesiąt rodzajów gumek, o przeróżnych kształtach,
kolorach, twardości a nawet zapachu?
Gdy dotarłyśmy do kasy, mój biedny mąż postukał mnie wymownie w czoło,
ale bez szemrania uiścił dość spory rachunek.
Drugim działem, który nas unieruchomił na długi czas, był dział zabawek.
Niewątpliwie nie ma u nas takiej różnorodności tych artykułów jaką tam
widziałam, niemniej jest w czym wybierać.
To dobrze, bo chyba milej rozpoczynać rok szkolny kolorowo.
                                        ****
Pomału wracam do koralikowania. Postanowiłam  zmienić nieco styl
działania i nie rozpoczynać kilka projektów na raz. Bo potem część nie
może się doczekać wykończenia. Ten agat już dawno leżał oprawiony,
a dopiero wczoraj doczekał się "nośnika".
Trochę kiepskie to zdjęcie, ale uwierzcie mi na słowo, że oprawa
i nośnik są w kolorze fioletu o metalicznym połysku.