Jak już pisałam zmieniłam lekarza rodzinnego. Wczoraj byłam na omówieniu wyników badania krwi i jestem zaskoczona. Wyniki są bardzo dobre, czyli jestem stara ale zdrowa. A co mnie zaskoczyło?- szczepienia. Tu się jednak dba o ludzi starych. Zostałam zaszczepiona przeciwko tężcowi, dyfterytowi, polio i kokluszowi. W lipcu, 20-tego dostanę pierwszą dawkę szczepionki przeciw półpaścowi, bo mi się paskuda wraca a jesienią będzie V szczepienie p. covid. Ponadto dostanę szczepionkę p. pneumokokom. Najbardziej mi się spodobało że od razu mi wydrukowano dokładnie rozpiskę leków które już biorę, dokładniutko z dawkowaniem a ponieważ jeden z leków przez 6 dni biorę całą tabletkę czyli 100 mikrogramów a 7 dnia mam brać tylko połówkę to dostałam również receptę na opakowanie tego leku o zawartości 50mikrogramów, żebym nie musiała tych tabletek dziabać na połówki. A dodatkowo to mam kod, by każdy lekarz mógł bez problemu odczytać jakie leki stale i w jakich ilościach biorę. Dla mnie to wszystko novum, bo w dotychczasowej przychodni z królującym w niej językiem polskim , a byłam w niej od zimy 2017 roku, nikt mi takich "luksusów" nie zapewniał. Poza tym w sierpniu znów mi zrobią badania krwi. Dostałam też kropelki p. bólowe jeśli tylko zacznie mnie znów pobolewać w miejscu, gdzie mi się trafił półpasiec. Nie mogli się nadziwić, że w poprzednim miejscu nie dostałam książeczki szczepień, więc dostałam ją tutaj. Oczywiście poinformowałam panią doktór, że przechorowałam w dzieciństwie wszystkie dziecięce wirusówki, ale po tylu latach to już nie ma odporności, a zachorowanie na którąkolwiek z tych chorób w starszym wieku często źle się kończy, nie tylko pobytem w szpitalu.
Pogodę mam w kratkę, czyli tak zwane "przelotne opady deszczu" i tak ma być przez następne 2 godziny. A sobota i niedziela też się nie przedstawiają za ciekawie, ale nie narzekam, bo przynajmniej nie ma upału. No i zieleń wypięknieje.
A te zdjęcia to są wspominki z pobytu na wyspie Mainau , która znajduje się w północno-zachodniej części Jeziora Bodeńskiego. Każdemu polecam zwiedzenie jej - to piękne miejsce. A motylek przysiadł na moim ramieniu gdy byłam w tamtejszym insektarium.
Pewnie was rozśmieszę, ale całe dzieciństwo byłam pewna, że Jezioro Bodeńskie nie istnieje a nazwę wymyślił pan Dygat gdy wymyślał tytuł dla swej książki, którą wówczas czytał mój dziadek.
Minęło sporo lat, nim pojęłam, że jezioro o tej nazwie naprawdę istnieje, ale nie podejrzewałam , że kiedyś zobaczę je na własne oczy i nawet będę je pokonywać promem i znajdę się na wyspie Mainau, że zwiedzę też Meersburg i Konstancję, o której pisał Dygat.
Miłego weekendu Wszystkim życzę! Ze słonkiem ale bez upału!