..........................................po raz wtóry.
Tym razem skorzystałyśmy z taksówki. Jeszcze w życiu nie widziałam korka utworzonego z samych taksówek, no ale skoro nic mnie to nie kosztowało, to nawet się tym staniem nie zdenerwowałam. Organizacja na szóstkę z plusem a tym razem byłam wyznaczona na 10,30, więc było znacznie więcej osób niż wtedy, gdy byłam poprzednim razem. Od osób obsługujących aż gęsto, a każdy miły, uśmiechnięty i troszczący się o pacjenta.
Ubawiłam się nieco, bo lekarka, która mnie szczepiła poprosiła bym usiadła, więc przycupnęłam na foteliku, a ona mi mówi,żebym usiadła wygodnie, tak jakbym miała oglądać TV na to moje dziecię mówi- mama nie ogląda TV. No to co robi?- padło pytanie. Siedzi przy komputerze i bloguje. Efekt był piorunujący - wszystkie trzy obecne w kabince osoby (lekarka, pielęgniarz i personel skanujący dokumenty zaczęły mi się badawczo przyglądać, czyli znów wyszłam na dziwoląga. Czas "obserwacji" po szczepieniu - tylko 10 minut. Wsiadanie do podjeżdżających pustych taksówek też pod czujnym okiem personelu pomocniczego.
A teraz coś o covidzie. Okazało się, że mąż mojej kuzynki przechorował covid nic o tym nie wiedząc, bo objawy były nietypowe. Główny objaw to był kompletny brak sił, chłopina nawet do toalety nie był w stanie przejść bez przysiądnięcia na krześle po drodze, a ich mieszkanie małe, 38 m kw. no więc daleko nie miał. Druga sprawa- przestał jeść nie tylko z powodu niechęci do jedzenia- wszystko co usiłował zjeść miało gorzki smak, nawet to co z natury było słodkie. Temperaturę miał jeden dzień, 38,7, co dla wieku70+ już jest jednak gorączką i bolały go zatoki. Dodzwonienie się do "teleporady" trwało niemal tak długo jak sama choroba, gdy się kuzynka dodzwoniła, pani doktor powiedziała: to może być covid! Proszę przywieźć męża na test, zrobimy wymaz. Test był negatywny, ale personel medyczny wpadł na pomysł, by zrobić badanie na obecność przeciwciał- a badanie wykazało piękny wynik dwucyfrowy, taki jak u osób które już miały podaną szczepionkę. A teraz na obecność p. ciał będzie się testować syn i synowa kuzynki oraz ich dziecię chyba 9 -letnie, bo wszyscy wizytowali chorego. A z dodatkowych rozkoszy to w bloku, w którym mieszka kuzynka kilka osób sprawdza jak pachną kwiatki od strony korzeni. No ale wiecie- wirusa nie ma, tylko durnie się szczepią.
A wczoraj byłam na ostatnim badaniu oczu po operacji i........wszystko jak trzeba. Znów mnie nieco pomęczyli, bo zrobiono mi zdjęcie siatkówek obu oczu- dość niemiłe jest to fotografowanie siatkówki. Po raz pierwszy przy badaniu spotkałam się z tym, że jeśli czegoś nie mogę odczytać to jest to wszystko w porządku. A najwięcej radości sprawił mi fakt, że ciśnienie w gałce ocznej zagrożonej przedtem jaskrą jest w najlepszym porządku. I nie muszę już stosować żadnych kropelek.
Czeka mnie jeszcze jedna kontrola, w październiku i jeśli będzie wszystko w porządku to potem tylko raz do roku kontrola.
Na ostatni dzień kwietnia wybrałam:
i coś bardziej klasycznego
Pogodnej Majówki Wszystkim życzę!!!
A to mały bonus: