Mam dość upału - upał powinien być tylko i wyłącznie w miejscowościach
wczasowych, ale nie w Warszawie. Tu powinno być najwyżej 21 stopni
w cieniu. Mózg mi się lasuje z gorąca!
Przed tymi upałami udało mi się zrobić dla pewnej przemiłej osóbki taki
"muszlowy komplet"- niestety upał pokrzyżował mi plany randkowe i
naszyjnik nadal u mnie.
A oto on:
Fotografowałam już w upale,więc wybaczcie jakość.
Nie mam pojęcia jak się ta muszla nazywa, ponieważ sprzedawca
nie podał. Figurowała jako muszla i tyle.
To zupełnie jak z jabłkami w pobliskim sklepie - zawsze na każdej
skrzynce wisi metka: "jabłka -2, 50 zł". Z tym, że jedne są żółte,
inne zielone, czerwone, ale mają wspólną nazwę- jabłka.
Strasznie mnie to złości, przecież widzę, że to nie gruszki. Lubię
znać nazwę szczegółową.
Obejrzałam uroczystość otwarcia Igrzysk. I cały czas mnie
intrygowało, co to za miedziane "konchy" niosą, a potem je ukazują
publice. Dobrze, że obejrzałam widowisko do końca i tym samym
zaspokoiłam swą niezdrową ciekawość.
Spodobał mi się ten pomysł, ciekawe rozwiązanie.
A w ogóle cała ceremonia otwarcia była ciekawa, czułam się jak
na przedstawieniu w dobrze technicznie wyposażonym teatrze.
No to lecę pod chłodny prysznic.