Wyprawa do Koepenick bardzo się maluchom podobała - nie dość, że
jechaliśmy metrem to i kolejką a w samym Koepenick - tramwajem.
W tej części Berlina, gdzie krasnoludki mieszkają nie ma tramwaju-
ktoś kiedyś wpadł na pomysł zlikwidowania linii tramwajowej.
Upał był tego dnia całkiem spory, więc wlekliśmy się nieśpiesznie po
tej odległej dzielnicy Berlina.
W parku otaczającym pałac urzekło mnie to wielkie,
stare drzewo. Oczywiście miało swój numerek, jak wszystkie
parkowe drzewa.
Po spacerze w parku poszliśmy nad rzekę by niespiesznie zjeść
obiad w restauracji na "świeżym powietrzu", spoglądając na
pływające jednostki.
Potem , by sprawić dzieciom frajdę, pojezdziliśmy nieco tramwajem
po Koepenick. W Koepenick jest piękny ratusz miejski, ale nim
wyciągnęłam z torebki aparat tramwaj go minął, a drugi raz już nie
jechaliśmy tą samą drogą. Tym sposobem mam zdjęcia tylko
z koepenickiego pałacu i zdjęcie jednej z kamienic .
Ostatnią wycieczką był Poczdam. Początkowo mieliśmy zamiar
zarezerwować sobie bilety na zwiedzanie Pałacu dzień wcześniej,
ale wiadomo,że jak się człowiek gdzieś wybiera z dziećmi to może być
różnie. Udało nam się dotrzeć do Poczdamu około godziny 13-tej.
Przed kasą stała baaardzo długa kolejka chętnych do zwiedzenia
pałacowego wnętrza - udało nam się dostać bilety na 16,30, więc
wpierw podreptaliśmy po parku, potem spacerem poszliśmy na
poczdamską starówkę, zaliczyliśmy "mleczno-lodową" kawiarnię i
ponownie pojechaliśmy do Sans Souci.
W tym wiatraku jest nawet restauracja, ale nie byliśmy nią
zainteresowani
To jest Brama Brandenburska wiodąca na poczdamską Starówkę.
A tu piękne domki na Starówce
Starszy krasnoludek nie był w nastroju do fotek
To jest odbudowany ( a raczej na nowo wybudowany) Pałac,
który jest siedzibą władz Brandenburgii
A to coś, co mnie osobiście przyprawiło o ból
głowy - piękne wejście na pałacowy dziedziniec zeszpecone
wieżowcem hotelu Mercury w tle.
Pałac Sans Souci zwiedza się świetnie, bo z indywidualnym
przewodnikiem , czyli telefonem komórkowym, w którym
miły głos opowiada w wybranym przez turystę języku, o
wszystkim co w danej sali się znajduje.
Bardzo podobała mi się ta wycieczka. Podobno gdyby się
chciało przejść cały pałacowy park, trzeba by na to
przynajmniej 4 godzin. Oczywiście nie byliśmy aż tak
ambitni.
Wszystko co Wam napisałam i pokazałam to kropla w morzu tego,
co można zobaczyć i czym się zachwycić w Berlinie.
Jedno co mogę powiedzieć - komunikacja jest bajecznie
droga- nie tylko dla nas, dla miejscowych również. Wszelkie
przyjemności jak zwiedzanie muzeów, przejażdżki statkiem
itp. mocno nas nadszarpnęło finansowo. Ale nawet gdybyśmy
nie korzystali z komunikacji miejskiej a jezdzili samochodem
też poszłoby sporo gotówki - parkingi też wściekle drogie a na
dodatek wcale nie łatwo znależć wolne miejsce.
Z przyjemnością odnotowałam, że jest wiele niewielkich, ale
bardzo miłych restauracji, w których można smacznie i dość tanio
zjeść całkiem spory obiad. I...piwo jest tańsze od wody mineralnej,
a ja jak na złość nie mogę pić piwa.
Ledwo wróciłam a już kombinuję kiedy znów pojechać do tego
pachnącego kwiatem lipowym miasta.