...zarazić się przez telefon? Trzy dni temu zadzwoniła do mnie moja
koleżanka, jęcząc, że ma jakąś wredną infekcję, zapalenie spojówek i
gigant katar oraz ból gardła. Żaliła się ze trzy kwadranse i ..... dziś
obudziłam się z zaropiałymi oczami i wielką aftą w dziobie. Ani chybi
zaraziłam się przez telefon:)))). Dobrze, że zdążyłam dorobić nieco
koralików, bo muszę teraz przystopować - po 10 minutach
patrzenia na koraliki musiałam zrezygnować z tej rozrywki.
****
Skończyłam czytać Howarda Jacobsona książkę "Kwestia Finklera".
Skończyłam przedwczoraj, ale ciągle wracam do niej myślami.
Zasadniczo książka o niczym, jeśli idzie o akcję. To raczej filozoficzny
esej (długi, długi) o poszukiwaniu własnej tożsamości, o tym jakie
trudności ma ktoś, kto usiłuje wniknąć i zasymilować się w grupie ludzi
mocno przywiązanych do swej wielowiekowej tradycji, próba zrozumienia
dlaczego Żydzi nie lubią własnych pobratymców i dlaczego są nielubiani
przez inne nacje.
A wszystko napisane jest z angielskim dyskretnym humorem,
ze sporym dystansem, z pobłażliwością wobec ludzkich słabości.
Po tej lekturze chyba wreszcie sięgnę po czekającą na dokończenie
(już 2 lata) "Historię Żydów".
****
Nadal bawię się tą bursztynową różą. Pogoda w sam raz do takiej
zabawy - mokro, ciemno ponuro i wieje.
Miłego, nadchodzącego tygodnia wszystkim życzę