drewniana rzezba

drewniana rzezba

piątek, 11 listopada 2016

Pada drobny.....

.....śnieg - wiadomo, święty Marcin zimę przyprowadza. Nie lubię zimy w mieście,
bardzo nie lubię. Jest szaro, brudno, ponuro.
Zima jest dobra w górach, zwłaszcza gdy napada śniegu, jest wyżowo, suche
powietrze i wtedy nawet 20-stopniowy mróz nie dokucza, a w słońcu można
poleżeć na leżaku nawet w bikini, byle nie zapomnieć o wyłożeniu leżaka grubym
ciepłym kocem.
                   Właśnie takiej zimy sobie  życzę, ale oczywiście nie w Warszawie.
                                                    *****
Robi się ostatnio jakoś pusto  - odchodzą w inny wymiar ci,  których całymi
latami podziwiałam za ich twórczość na różnych płaszczyznach.
I za każdym razem jestem zdziwiona, że JUŻ odchodzą, bo dla mnie do końca
byli tak samo ważni jak w czasach mojej młodości. No ale wiadomo, wszyscy
zmierzamy w tym samym kierunku, bo to jedyna sprawiedliwość na tym świecie.
A teraz odszedł Leonard Cohen. Miał 82 lata.

                                                    *****
Spotkałam wczoraj jedną z sąsiadek z naszego bloku. To bardzo miła starsza pani.
W tym roku w maju skończyła 88 lat. Umysł nadal trzezwy, tylko "fizyczność "
coraz bardziej dolega. Ale codziennie wychodzi na zakupy, chociaż musi już
używać "szwedki", bo staw biodrowy lekko się buntuje. Ale pani Zofia nadal
chce mieszkać sama i nie chce pomocy ze strony córki lub wnuczki, choć obie
mieszkają niedaleko.
W weekendy przychodzi do  niej płatna opiekunka, sprząta mieszkanie, pomaga 
pani Zofii przy kąpieli, czasem zrobi "na zapas" pierogów, bo stanie przy kuchni
jest już dla pani Zofii zbyt męczące. Od kilku lat jest wdową- jej starszy o kilka
lat od niej mąż dożył też ładnego wieku, miał 87 lat.
Obie z panią Zofią  zgodnie uważamy, że "miał szczęście" - nie chorował, odszedł
w pewną niedzielę , po zjedzeniu śniadania, bez jakichkolwiek oznak, że zaraz
odejdzie na zawsze. Nawet nie zdążył wstać od stołu.
Był wielce żywotnym i bardzo sympatycznym człowiekiem.
A pani Zofia powiedziała wczoraj, że chce tylko tak długo żyć jak długo będzie
stosunkowo sprawna fizycznie i pełnosprawna intelektualnie.
W pełni się z nią zgadzam.

                                                   *****
Czytam książkę Kristin Hannach "Słowik". Książka oparta jest na autentycznych
przeżyciach bojowniczki francuskiego ruchu oporu, Andree de Jongh.
To opowieść o dwóch siostrach, ich wzajemnych relacjach, o francuskim ruchu
oporu, o życiu ludzi pod okupacją hitlerowców, o wyborach których musimy
w życiu dokonywać.
Książka zyskała opinię światowego bestsellera. Na razie połknęłam w dwa
wieczory 224 strony, a cała książka liczy ich 557.
                                                                
                                                   *****
Moi skrzydlaci stołownicy dostarczają mi sporo atrakcji. Głównymi stołownikami
są sikorki bogatki i modraszki oraz wróble mazurki. A dziś już kilka razy pożywiała
się sójka. To bardzo ładny ptak. I jak zauważyłam przylatują dwie różne sójki-
jedna z nich jest nieco barwniejsza, ale jak poczytałam o sójkach to nie sposób
odróżnić samiczkę od samca- brak jest wyraznego dymorfizmu płciowego.
A wróbelki mazurki zupełnie nie boją się sikorek, które są od nich nieco większe.
Zabawne, że  zgodnie z sikorkami żerują, ale gdy się trafią  same wróbelki to zaraz
towarzystwo zaczyna tłuc się i przeganiać.
Mój ślubny podsumował- nic dziwnego, to są wszak polskie wróble od pokoleń.