Wreszcie, nareszcie mam i ja- kameę z muszli. Poprzednie trafiały w inne
niż moje ręce.
A ta oczywiście robiła się w ślimaczym tempie- wprawdzie dość szybko ją
oprawiłam, za jakiś czas zrobiłam "sznur", który dziś sprułam i dziś, mając
jakiś "przebłysk" uplotłam sznurek ściegiem siateczkowym. Zawsze pracuję
niesystematycznie, wiecznie robię po kilka robótek, po prostu jestem
wielce nieskoordynowaną osobą. A kamea wygląda tak:
Muszę się zabrać za oprawę plastra agatu. Prawdę mówiąc nie lubię
oprawiania plastrów, ale może jakoś mi się uda.