drewniana rzezba

drewniana rzezba

poniedziałek, 30 września 2013

Nadmiar szczęścia

Na szczęście nie  u mnie - i bardzo się z tego  cieszę. Mam znajomą,
niezbyt bliską, która zadzwoniła do mnie ostatnio z pytaniem, czy
nie mam może ochoty na kupno domu w Konstancinie, no a jeśli  ja
nie  chcę kupić, to może ktoś z moich znajomych.
Oczywiście nie reflektuję na własny dom w Konstancinie, ale by
nie być niemiłą, przepytałam co to za dom.
Słuchając skrótowych wyjaśnień  czułam jak mi pomału opada szczęka-
dom ma 1200 metrów kwadratowych, wewnątrz duży basen, każda
z 5 sypialni ma własną łazienkę, do tego wszystkiego jest jeszcze
w piwnicy sala gimnastyczna i...bilardowa. A wszystko to stoi na
olbrzymiej działce, która wymaga całkiem sporego wkładu pracy, bo
samo koszenie trawy zajmuje  cały dzień.
Zapytałam jak wygląda ogrzewanie takiego wielkiego domu - w tym
momencie znajoma  zaczęła lekko pochlipywać, bo właśnie z powodu
kosztów ogrzewania ona musi ten dom sprzedać, a przecież jest do niego
bardzo przywiązana, do Konstancina również.
Po dłuższej przerwie, w której słyszałam tylko łkanie  i oczyszczanie
nosa, znajoma powiedziała mi, że ten dom przypadł jej w ramach
podziału majątku, ponieważ pan mąż, po blisko 25 latach wspólnego
życia porzucił ją "dla jakiejś lafiryndy". A ona pozostała z tym swoim
ukochanym domem, ale niestety nie stać jej na jego utrzymanie. Bo
już jest na emeryturze, a do tego i zdrowie kiepskie.
Przez następne 10 minut  wieszała wszystkie okoliczne psy na swoim
byłym mężu.
W końcu udało mi się zakończyć rozmowę informując ją, że ani ja,
ani moi znajomi z całą pewnością nie nabędziemy owego  domu, bo
nie mamy takich możliwości finansowych.
Prawdę mówiąc nawet nie zapytałam o cenę.
Podoba  mi się Konstancin i w pewnym momencie  bardzo zazdrościłam
znajomym mego wujka, którzy mieli tam nieduży domek. Byli to starsi
ludzie, chyba około "siedemdziesiątki +" i z utęsknieniem czekali na odbiór
swego spółdzielczego mieszkania. Strasznie wtedy żałowałam, że mamy
za mało pieniędzy by kupić od nich ten domek.
Jak dziś pamiętam, co mi wtedy powiedział wujek - wynikało z jego
wypowiedzi, że jestem durna baba, bez krzty wyobrazni.
Poza tym wczoraj zrobiły mi się...pierścionki, ale pokażę je pózniej.

piątek, 27 września 2013

Migawki z codzienności

Po blisko 40 latach  obiecanek otworzyli nam osiedlu duży market -
"zwizytowałam" dziś tę placówkę.
Podoba mi się, bo alejki pomiędzy regałami szerokie, by zdjąć jakiś
towar z najwyższej półki nie muszę nerwowo podskakiwać , bez
trudu do nich dosięgam.  Sklep ma własną piekarnię, duży wybór
pieczywa i ciast, a całe pieczywo jest ukryte w przeszklonych witrynach.
Otwarty jest "na okrągło", calutki tydzień i to od 7,00 do godz. 21,00.  
I nawet znalazłam produkty bezglutenowe, spory wybór wszelakiego
dobra dla cukrzyków oraz tzw. żywność ekologiczną.
No ale nie można mieć wszystkiego, więc te wszystkie produkty są
ustawione pod hasłem "Zdrowa żywność" i są wymieszane- trzeba
po prostu stanąć i spokojnie poszukać tego co potrzebne.
Całe zakupy zrobiłam w 20 minut i wybyłam stamtąd wielce
zadowolona.
A wczoraj dostałam jakiegoś napadu i zrobiłam sobie pierścionek-
z koralików. I tak mi w nim wygodnie, że bez przerwy w nim od
wczoraj paraduję. I nie muszę go zdejmować do zmywania garów.
A wygląda tak:
Tak mi się spodobało plecenie pierścionka, że pewnie jeszcze
jeden zrobię.
                                                     *****
Ukazał się pierwszy numer nowego miesięcznika  "O czym lekarze
ci nie powiedzą". Powstał na licencji brytyjskiej czasopisma
"What Doctors Don't Tell You".
Cena 12 zł. I wiecie - warto go kupować, bo dziś takie czasy, że
trzeba wziąć swoje zdrowie we własne ręce, bo na lekarzy nie za
bardzo można liczyć. W Wielkiej Brytanii podobnie jak i u nas
lecznictwo państwowe mocno kuleje, więc dobrze wiedzieć jak
rozmawiać z lekarzami, jak przetrwać pobyt w szpitalu, czyli nie
dać się otruć, odwodnić lub zamorzyć głodem, czym się kierować
wybierając lekarza-specjalistę lub szpital. Jest poza tym mnóstwo
różnych porad zdrowotnych. Miesięcznik  jest wyglądem zbliżony
do pism kobiecych z "górnej półki."
                    
Miłego weekendu wszystkim życzę, a pewnemu Oskarowi
ukończenia jutrzejszego Warszawskiego Maratonu w pierwszej
dziesiątce.

czwartek, 26 września 2013

Mix

Pada, leje i jest wstrętnie i coś podejrzewam, że nie tylko u mnie.
A marzyła mi się piękna, słoneczna jesień. No cóż, rzeczywistość
czasem skrzeczy zamiast śpiewać.
                                             *****

Nadal tkwię w totalnej niechęci do wszystkiego. Jedyne co mi się
chce to SPAĆ. Może w poprzednim wcieleniu byłam zwierzakiem
przesypiającym całą zimę?
A tak poważnie to znów mi się pogorszyło z tarczycą, bo przestałam
brać selen. A przestałam, bo miałam te problemy jelitowe po kuracji
antybiotykowej. Kwadratura koła.
I wiecie co? Lekarz nie wie, czy już mogę go brać z powrotem, bo
trzeba go brać w "końskich dawkach", czyli 200  a nie  50 mikrogramów
dziennie, jak biorą "zwykli" pacjenci.
Pomyślałam przez moment,że śnię - no to kto ma to wiedzieć? Ja???
                                             *****
Od ponad tygodnia  słyszę w wiadomościach, że już trzeba się szczepić
przeciw grypie.
Więc jak co roku udałam się do swej przychodni by się zaszczepić.
Niestety szczepionki nie dotarły, więc musiałam wziąć receptę na Vaxigrip
a następnie na tę szczepionkę zapolować.  Udało się, ale żeby było
śmieszniej, w aptece była tylko jedna szczepionka, więc by zdobyć drugą
(dla męża) trzeba było odwiedzić następną aptekę - tam też była tylko jedna.
I aż ucieszyłam się, że nie muszę kupować większej ilości i robić rajdu po
warszawskich aptekach.
No cóż, psa już nie mam, więc skończyło się szczepienie u zaprzyjaznionego
weterynarza.
                                            *****
Ponieważ głównie śpię to niewiele zrobiłam - po godzinie dłubania  oczy
same mi się zamykają.
Przymierzyłam się do robienia "nadzienia" bombek. Na razie wygląda to
jeszcze nieszczególnie:
Jeszcze dużo pracy przede mną- muszę porobić dróżki, zaspy śnieżne,
dosadzić krzaczki , dorobić śnieg.
Z innych prac to zaczęłam dłubać  dla siebie chustę, zwyczajnym,
prostym ściegiem szydełkowym, a wygląda to tak:
I przerobiłam naszyjnik z listkami jesiennymi. Jako wyjątkowo
utalentowana istota przecięłam niechcący żyłkę nośnika, więc
musiałam robić go na nowo i teraz naszyjnik wygląda tak:
I to wszystko co udało mi się zrobić przez ten czas, gdy mnie tu
nie było.
W domu mam same zaległości, pranie samo wyłazi z kosza, tylko jakoś
nie chce samo wejść do pralki. Dziwne.
W czytaniu blogów też mam zaległości, podobnie jak w korespondencji.
Ale się poprawię, postaram się.

Miłego wszystkim i dziękuję,że nadal jesteście ze mną!!!




piątek, 20 września 2013

*****

Jak się "pozbieram" to napiszę.
Nic złego się nie dzieje, żyję jak widać.:))

czwartek, 12 września 2013

Jeszcze słówko o...

...kometach. Zawsze komety intrygowały ludzi. Stawały się tematem
utworów literackich i różnych dywagacji o podłożu religijno-mistycznym.
W 1997 roku sekta "Wrota Niebios" uczciła przelot komety Hale'a-Boppa
zbiorowym samobójstwem swych członków. A wydawać by się mogło, że
czas średniowiecznej "ciemnoty"  był już poza nami.
Wielu astronomów usiłowało dociec skąd się biorą komety i przez niemal
2 tysiące lat królował pogląd Arystotelesa, że są to zjawiska atmosferyczne.
Rozwój przyrządów optycznych pozwolił odkryć uczonym coraz większą
liczbę komet- zaczęto je nawet katalogować, dzielić na krótko - i
długookresowe, rozpoznawać i obliczać ich trajektorie.
W uproszczeniu można powiedzieć, że komety krótkookresowe są powiązane
"rodzinnie" z poszczególnymi planetami i ich trajektoria jest związana
z konkretną planetą. Saturn, Neptun, Uran i Pluton gromadzą po kilka do
kilkunastu komet, ale Jowisz  zgromadził ich aż 400. Komety te obiegają
Słońce w okresie kilkudziesięciu lat nie oddalając się od niego dalej niż poza
orbitę Neptuna.
Komety długookresowe nie tworzą grup (rodzin) i obiegają Słońce w czasie
dłuższym niż 200 lat.
Np. kometa Delavana, zauważona w 1914 roku ma okres obiegu wokół
słońca...24 miliony lat.
Pochodzenie komet rozwikłał w 1950 roku holenderski astronom Jan Handrik
Oort.
Wg niego w odległości ok.1000 do 100 000 jednostek astronomicznych**
istnieje obłok słabo związany grawitacyjnie ze Słońcem, który wyrzuca ze
swego wnętrza komety, które są wychwytywane przez wielkie planety
naszego Układu Słonecznego. Tyle tylko, że istnienia owego obłoku jeszcze
nie potwierdzono.
Najważniejszymi częściami komety są jej warkocz i głowa. Warkocze są
zawsze dwa- gazowy i pyłowy i każdy z nich jest skierowany w inną stronę.
Warkocz  gazowy ustawiony jest w stronę przeciwną do Słońca, zgodnie
z kierunkiem rozchodzenia się wiatru słonecznego. Warkocz pyłowy
rozciaga się niemal zgodnie z trajektorią komety.
Długość warkoczy bywa bardzo różna, niektóre ciągną się na przestrzeni
milionów kilometrów. Wśród obserwowanych komet najdłuższy ciagnęła
za sobą kometa z 1689 roku,  miał 300 milionów kilometrów.
Gdy kometa zbliża się do Słońca, jego promieniowanie uwalnia z
kometarnego jądra gazy i pyły. Jądro otacza się wtedy pyłowo- gazową
atmosferą i to właśnie jest głowa komety - najczęściej kulista.
Głowy komet najczęściej  mają średnicę około 50 kilometrów, choć bywają
też i dużo większe.
Komety najczęściej rozpadają się daleko od naszej  planety.
Czy kiedyś zagrozi Ziemi jakaś kometa?
Pewnie tak, takie kolizje w Kosmosie to rzecz normalna.

**jednostka astronomiczna to miara równa odległości Ziemi od Słońca,
czyli około 150 milionów kilometrów.


środa, 11 września 2013

Czasami mam ochotę.....

.....uciec sama od siebie. Od własnych niedomagań, złych nastrojów,
ponurych myśli, widocznych zmian metrykalnych.
Niestety nie da się - to przykre.
Czasem marzy mi się, by można co jakiś czas pożyć w świecie
równoległym - bo ponoć takie równoległe światy nas otaczają.
Jest tylko jedna niewiadoma -  czy wszystko co się tam dzieje to
powielenie tego co jest tu i teraz? Czy może jakaś inna wersja
tego co się tu dzieje?
Czy w tym równoległym świecie media zajmują się  takimi
durnościami jak te u nas? Czy tam też informuje się wszystkich
o tym, że jakaś marna aktorka właśnie złamała paznokieć a jej
partner podrywa jej najlepszą przyjaciółkę? Co w tym ciekawego?
Złamała paznokieć - no dobrze, to go skróci i opiłuje, partner
zdradza - no cóż, trzeba będzie się z nim rozstać. Zupełnie nie
rozumiem   z jakiego powodu takie głupstwa są na pierwszej
stronie.
Może ten równoległy świat to jakaś lepsza wersja tego, co mamy
tutaj? Może mniej tam "chciejstwa" a tym samym i postaw
roszczeniowych? Może tam marzenia  nie sprowadzają się głównie
to oczekiwań finansowych?
Jest ciągle tyle niewyjaśnionych zjawisk - a może Obcy już dawno
są na Ziemi i tak mieszają  ludziom w głowach?
Na Księżycu coś się ostatnio (a właściwie już od roku) dzieje - coś
dziwnego, czego nikt nie jest w stanie wytłumaczyć. Krążą wokół
niego jakieś dziwne latające punkty. Zjawisko to zanotowały kamery
NASA umieszczone przy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
A tak nawiasem mówiąc, nasz srebrny sąsiad to wielce tajemniczy
twór.
Niektórzy twierdzą, że jest w środku....pusty. Więc może to bardzo,
bardzo stara porzucona  stacja kosmiczna?
A ci, co lubią podziwiać niebo, będą mieli tej  jesieni możliwość
obejrzenia komety C/2012 S1. Przez cały pazdziernik trajektoria jej
lotu będzie przebiegała  na tle gwiazd konstelacji Lwa.
Na przełomie pażdziernika i listopada przejdzie z konstelacji Lwa do
Panny i w pierwszych dniach listopada będzie ją można obserwować
 "gołym okiem". Na godzinę przed wschodem słońca będzie się
znajdowac 25 stopni nad południowo-wschodnim  horyzontem i
będzie jaśniejsza od Księżyca w pełni.
Godzinę przed wschodem słońca ? - nie mam szans , ale może
ktoś z Was to obejrzy a nawet sfotografuje?

poniedziałek, 9 września 2013

Mam "doła"...

...takiego jak Wielki Kanion. Żeby już kompletnie się nie rozkleić podniosłam
odwłok około 10-tej, postraszyłam swym widokiem lustro i pojechałam ze
ślubnym do Ogrodu Botanicznego w Powsinie. Mamy do niego przysłowiowy
rzut beretem, tzn. ok.15 km od domu.
Dawno tam nie byłam. Wielce się ten ogród różni od tego, który jest  tuż obok
Łazienek Królewskich. W tamtym rośliny są posadzone blisko siebie, trochę
to przypomina mocno "zasadzony" ogródek działkowy. Roślinka obok roślinki,
tabliczka obok tabliczki.
Tu z kolei w oczy rzucają się wielkie przestrzenie. Cisza, przestrzeń, ludzi jak na
lekarstwo i w powietrzu unoszą się zapachy różnych ziół i roślin.
Porobiłam kilka fotek, żeby nieco lata zatrzymać w obiektywie.
Ciągle piękne róże
to jest magnolia
jesienne krokusy
hortensja bukietowa
to sosna o mięciutkich igłach, takich do głaskania
a to owocujące kiwi- jest całkiem ozdobnym pnączem
a to jest żurawina olbrzymia
aleja cyprysików nutkajskich
i jesienne astry, zwane "marcinkami".

środa, 4 września 2013

Moja nowa zabawka

Powycinałam wszystkie  domki z makiety i posklejałam. "Obfociłam" nie
wszystkie, a prezentują się tak:



A teraz będę musiała zająć się stroną "urbanistyczną" jak zmieścić jak
najwięcej domków  plus świerki na kole o średnicy 16 cm. Chyba  trzeba
będzie urozmaicić teren i  wprowadzić  drugi plan czyli górkę i na niej
ciut lasu i domki.
Chyba wspomogę się trochę masą plastyczną papierową, bo jest bardzo
lekka.
Mam też śnieg, który będzie "padał" ilekroć ktoś poruszy bombkę oraz
śnieg, który będzie leżał na podłożu i tylko błyszczał.
Domki są od 25 do 3,5 cm wysokości.
Na razie domki stoją na półce w witrynie  a każdy kto do mnie wdepnie
staje przy nich i uważnie się w nie wgapia, jakie to małe i ładne.
A ja je w myślach ustawiam i przestawiam.
Mam super zabawkę i jak na razie dużo czasu, ale jeszcze w tym 
tygodniu się  za to wezmę.
Pomyślałam, że z cieniutkiego drutu jubilerskiego i masy papierowej
zrobię drzewa liściaste-bezlistne i krzewy. I może jakieś płotki koło
domków?
Szykuje się zabawa pierwsza klasa!
Jak mi zostanie domków to zrobię  i dla siebie taką bombkę.
A zostaną na pewno, ich jest  strasznie dużo a powierzchnia koła o
średnicy 16 cm to duża wszak nie jest.
Ślubny już drepcze za mną i dopytuje się jak ja to zrobię- ponoć
ciekawość go zżera.

wtorek, 3 września 2013

Ogłoszenia parafialne

Dziś jest dzień losowania rozdawajkowego. Dołożyłam nieco fantów do puli
i tym sposobem uzbierało mi się 8 biżutków.
Skazani na posiadanie moich "dzieł" zostali:
Anka  Wrocławianka ,
Tonka,
Iva,
Kopalnia Pomysłów,
3 XL,
Zgaga,
Jagoda,
Marta i Alicja
I wszystkie te osoby proszę o kontakt ze mną -bądzcie tak mili i
przyślijcie na mój adres mailowy (jest w profilu) swoje adresy,
na które mam wysłać biżutki.
                                *****
Wczoraj dotarła do mnie przesyłka z tymi makietami domków. I co
zrobiłam?- to jasne jak słońce, że z miejsca chwyciłam za
nożyczki i zaczęłam wycinanie i klejenie. Domki są prześliczne, gdy
wszystkie powycinam i posklejam zrobię im sesję zdjęciową.
Śmiejemy się z mężem, że pewien polski polityk, który w czasie
swych niefortunnych rządów obiecywał 3 miliony mieszkań, miał
zapewne na myśli takie właśnie domki. Tak to jest gdy ci z wielkim
ego i niskim wzrostem biorą się do rządzenia.
                              *****
Mam prośbę do wszystkich czytających mnie warszawiaków - nie
idzcie na referendum w sprawie odwołania obecnej pani prezydent-
nie pozwólcie zniszczyć tego wszystkiego, co udało się w mieście
zrobić- Warszawa wreszcie przestaje być  zapyziałym grajdołem,
ma nowy tabor komunikacji miejskiej, wiele nowych, wyremontowanych
ulic, miasto wreszcie ma odpowiedzialnego gospodarza.
Niestety  poprzedni prezydent Warszawy, którym był zmarły prezydent
L.Kaczyński, nic a nic dla miasta nie zrobił, poza wspieraniem budowy
Muzeum Powstania Warszawskiego. Za jego kadencji nie powstała ani jedna
inwestycja - nawet taka, która już była zaplanowana.
Nie bierzcie udziału w tym referendum, za rok są  regularne wybory na
stanowisko prezydenta Warszawy, niech wtedy się sprawa rozstrzygnie.
A pan Guzioł, burmistrz dzielnicy Ursynów, który wyraznie ma parcie na
posiadanie władzy, lepiej bysię zabrał za tę wielką dzielnicę, bo tam nic a nic
się nie dzieje odkąd on jest burmistrzem.
No to tyle mojej prywaty - i małe wyjasnienie - pani prezydent nie jest
ani moją krewną ani przyjaciółką lub znajomą.