Właściwie tytuł powinien brzmieć "jakie zjawisko na niebie prowadziło
trzech króli", ale wtedy już pewnie nikt nie przeczytałby ani linijki, zakładając, że ja znów o Kosmosie piszę.
Zacznijmy od tego ,że ci co podążali za widocznym na ówczesnym niebie
zjawiskiem świetlnym wcale nie byli jakimiś królami, tylko magami, czyli rodzajem osób uczonych, np. astrologów i wcale nie jest wiadomo ilu ich było.
Po drugie imiona ich są zmyślone , a zostały im nadane dopiero w średniowieczu.
Owo zjawisko świetlne na niebie niektóre kościoły chrześcijańskie łączą
z objawieniem się zastępów anielskich na niebie, inne zaś środowiska sądzą, że to była kometa, jeszcze inne winią za nie wybuch Supernowej lub -UFO.
W starożytności funkcjonował mit o Trzech Królach, czyli o trzech gwiazdach,
Alnitak, Alnilam i Mintaka , które w dniu 24 grudnia ustawiały się na zimowym
niebie z najjaśniejszą gwiazdą na wschodzie, Syriuszem. Ten układ Trzech Króli wraz ze wschodzącym Syriuszem miał wskazywać miejsce, w którym
w tamtych czasach, rankiem 25 grudnia ukazywało się Słońce.
Jak widać minęły 2 tysiące lat i nadal nic nie wiadomo.
Usiłowano dociec kim byli naprawdę Trzej królowie i.....okazało się to
zupełnie niemożliwe, a wszystkie żmudne dociekania doprowadziły do wniosku,
że nie były to postacie historyczne, lecz fikcyjne, stworzone przez Mateusza dla potrzeb pisanej przez niego Ewangelii- tu krótkie przypomnienie, że powstała ona jedno pokolenie po tamtych wydarzeniach.
W roku 1955 została wydana w USA dość dziwna (przynajmniej dla mnie)
książka, Księga Urantii. Na tyle dziwna, że nie zdecydowałam się na jej
zakup.
Ta dziwna księga to praca kompilacyjna oparta na bardzo wielu różnych
tekstach historycznych i filozoficznych od starożytności począwszy poprzez
następne wieki. Tekst tej księgi mówi o początkach, historii i przeznaczeniu
ludzkości i związkach ludzi z Bogiem Ojcem.
Wg Księgi Urantii (Urantia to nazwa naszej Ziemi w Kosmosie) Kosmiczny
Książę Gabriel powołał i wysłał na Urantię dwunastoosobową Komisję Rodzinną w celu wybrania odpowiedniej rodziny do planowanego wcielenia Michała, by mógł się narodzić człowiek z krwi i kości, Jezus, zwany póżniej Chrystusem.
Tu małe wyjaśnienie- Michałowie to najwyższa klasa Synów Stwórcy,
przebywających na centralnej Wyspie Światłości i Życia (zapewne w Kosmosie).
W czasie narodzin Jezusa (czyli wcielonego w jego ciało Michała) w południe, serafini spiewali nad żłobem betlejemskim hymny chwały, ale ludzkie uszy nie
słyszały tych głosów.
Ani pasterze, ani żadni inni śmiertelnicy nie przyszli składać hołdu niemowlęciu
aż do dnia przybycia pewnych kapłanów z miasta Ur, których przysłał
z Jerozolimy Zachariasz. Byli oni wcześniej poinformowani przez jakiegoś nauczyciela religijnego, że we śnie został on poinformowany o tym ,że wkrótce na Ziemi ma się pojawić się światło życia jako dziecko pośród Żydów.
Po wielu dniach daremnych poszukiwań na terenie Jerozolimy, Zachariasz wyjawił im, że jego zdaniem celem ich poszukiwań jest Jezus i skierował ich do Betlejem.
I Mędrcy odnalezli dziecię w Betlejem i zostawili swe dary jego ziemskiej
matce, Marii. W chwili ich przybycia dziecko miało trzy tygodnie.
Według Księgi Urantii Jezus urodził się 21 sierpnia w południe w 7 roku p.n.e.
Jednocześnie Księga podaje informację, że w 7 roku p.n.e trzykrotnie miała
miejsce niezwykła koniunkcja* Jowisza i Saturna w konstelacji ryb : 29 maja, 29 września i 5 grudnia tego samego roku.
I stąd zapewne legenda o Gwiezdzie Betlejemskiej.
W owych czasach większość wiedzy ludzkiej przekazywano w formie opowieści, z ust do ust. Jedni coś dodawali, inni coś zapominali i pomijali
a mity stawały się tradycją i z czasem były uznawane za fakt.
Czy Księga Urantii jest wiarygodna? Nie mam pojęcia, jest to tak zwana
księga channelingowa i to co każdy z niej wyniesie jest głównie sprawą
jego osobistych poglądów.
Mnie np. odpowiada wątek kosmiczny całej sprawy , bo w moim przekonaniu
jesteśmy dziećmi Kosmosu.
A jak było i jest naprawdę - nie wiem i chyba nikt nie wie.
* koniunkcja- ustawienie ciał niebieskich i obserwatora w jednej linii.
post na podstawie artykułu Roberta Antoniaka, niezależnego badacza,
mieszkającego w Londynie (Nieznany Świat 1/2016)