drewniana rzezba

drewniana rzezba

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Wstydliwy temat

W naszej, polskiej rzeczywistości, jest bardzo wiele wstydliwych tematów, ale dziś padło na starość - nie dziwcie się, spojrzałam na swój PESEL i omal nie
padłam, aż policzyć trudno.

Wszyscy, gdy tylko zaczerpniemy pierwszy nasz haust powietrza zaczynamy,
niezależnie od swej woli, wędrować ku śmierci. 
Jednym ta wędrówka zajmuje wiele, wiele lat, niektórym znacznie mniej i często kończy się dość niespodziewanie. 
Tych często nazywają inni szczęściarzami- odchodzą nagle i niespodziewanie, często w pełni sił i omijają ich  niedogodności wieku starczego. A tych, jak
powszechnie wiadomo, jest  multum. 
Komórki organizmu się  starzeją, sił systematycznie ubywa, mięśnie okrężne,
mięśnie poprzecznie prążkowane i gładkie wiotczeją i pomału wszystko zaczyna nawalać,łącznie z naszym wspaniałym komputerem, czyli mózgiem.
Są na świecie kraje, w których o tych wszystkich problemach związanych
ze starzeniem się organizmu rozmawia się normalnie, jak o pogodzie,
zakupach, zdrowiu, chorobach, lub miłości.
Oczywiście nie rozmawiają o tym dzieci i młodzież, ale ludzie w tzw. średnim wieku - każdy ma jakąś wizję  swojej starości.

W większości krajów tak się dzieje, że  młode pokolenie opuszcza dom
rodzinny i często/gęsto mieszka dość daleko od rodziców,  nie tylko 
w innej miejscowości ale i w innym kraju. Mieszkają po prostu tam , gdzie  mają dobrą pracę i w swoim mniemaniu lepsze warunki życia.
U nas taka sytuacja wszystkich przygnębia i tzw. "słoiki" są nazywani 
biedakami, bo pracują daleko od rodzinnego domu i raz na tydzień pokonują
np. trasę Radom-Warszawa lub Łódz- Warszawa. 
W innych krajach Europy tacy ludzie noszą miano przedsiębiorczych, a często
pokonują znacznie większą odległość, np. trasę Mediolan- Monachium.
Rodzice zostają sami i sami muszą się mierzyć ze swymi problemami, których
z każdym rokiem przybywa. Nadchodzi jednak chwila, gdy oboje, lub jedno
z rodziców musi być w specjalistycznej placówce opiekuńczej, bo nikt
z rodziny nie może im zapewnić 24-godzinnej fachowej opieki.
Bo mycie, karmienie i inne zabiegi pielęgnacyjne z reguły przekraczają
możliwości członków rodziny, choć z pozoru są proste.
Ale opiekując się starym człowiekiem sama miłość do niego to nieco za
mało by tę opiekę  sprawować. Dobrze gdy nasz staruszek/staruszka jest
wątłą chudzinką, ale  nawet ważącą zaledwie 50 kg osobę nie jest łatwo
wypąpać, gdy łazienka  ma tylko wannę z dostępem z jednej strony.

Europa starzeje się niemiłosiernie, przybywa ludzi starych, reprodukcja
wszędzie nawala i młodych jest coraz mniej. 
Osobiście uważam, że to nie jest wielki powód do zmartwienia- chyba lepiej mieć społeczeństwo mniej liczne a za to "lepsze gatunkowo".
Wszędzie w Europie opieka nad ludzmi starymi zaczyna być problemem
z którym muszą się mierzyć władze. 
W jednych państwach jest ona zorganizowana lepiej, w innych gorzej. Nasz
kraj wlecze się  w ogonie tego problemu, bo tak naprawdę to nie ma u nas
żadnego rozwiązania systemowego.
A problem narasta, bo ludzi starych, niedołężnych wciąż przybywa. 
Nie łudzcie się - nawet w tak bogatym ( z naszego punktu widzenia) kraju
jak Niemcy opieka nad ludzmi starymi kosztuje- z darmowej opieki może skorzystać jedynie osoba, która naprawdę jest pozbawiona pieniędzy i jakiejkolwiek rodziny. Jeśli  opieka społeczna dotrze choć by do "skrawka" rodziny to skrupulatnie wyliczy ile  "ten skrawek rodziny" musi zapłacić
za opiekę nad  staruszką/staruszkiem- jednym słowem rodzina  musi ponieść część kosztów opieki. A rodzina to nie tylko dzieci ale również rodzeństwo i
kuzyni, nawet typu "dziesiąta woda po kisielu".
Poza  tym to lekarz  rodzinny decyduje w  wielu przypadkach, że pacjent wymaga już całodobowego dozoru i daje skierowanie do placówki specjalistycznej.
Oczywiście placówki opiekuńcze są różne- luksusowe i mniej luksusowe,
często są to swego rodzaju "wioski", w których są blisko siebie
usytuowane różnego rodzaju placówki - np. kompleks domków dla
małżeństw , które jeszcze są w pewnym zakresie samowystarczalne, ale korzystają z dostarczanych posiłków i mają w razie potrzeby zapewnioną
opiekę pielęgniarską i medyczną.
Część to  rodzaj pensjonatu, w którym z reguły są osoby już samotne i
wreszcie część niemal szpitalna,  gdzie są pacjenci, którzy prawie nie
opuszczają łóżek. Generalnie wszystkie ośrodki są w rękach prywatnych.

 A u nas - po pierwsze panuje przekonanie, że oddanie do specjalistycznej
placówki matki lub ojca jest czynem wprost nieludzkim. I wierzcie mi -
często barierą wcale nie  są pieniądze, ale właśnie takie przekonanie.
Do tego dochodzi jeszcze lęk "co ludzie powiedzą na to, że oddaję tatę
lub mamę do domu opieki?!"
I wiecie co - właśnie przez takie ogólnopolskie nastawienie problem ludzi
starych i chorych, wymagających opieki, wciąż  w Polsce nie może
doczekać się rozwiązań systemowych.
A tak naprawdę powinniśmy się  domagać, by było jak najwięcej placówek
opiekuńczych o zróżnicowanym  standardzie (w sensie wyposażenia) ale
z właściwym standardem opieki.
Ale również całkiem niezłym rozwiązaniem jest powstawanie budynków z mieszkaniami dla ludzi starszych. I wtedy wszystkie mieszkania są projektowane bez barier architektonicznych, co stwarza możliwość 
poruszania się ludzi starych na wózku lub w specjalnym "chodziku". Poza 
tym w budynkach tych jest mini centrum pomocy medycznej i recepcja 
połączona "gorącą linią" ze wszystkimi mieszkaniami.
Z dziesięć lat temu był projekt budowy takiego właśnie domu tuż pod
Warszawą, ale niestety nic z tego nie wyszło.
Brak było właśnie rozwiązania systemowego, bo u nas mało kogo stać na
wykupienie nowego mieszkania bez sprzedaży dotychczasowego.
Rzecz padła "w zarodku", skończyło się na pięknie wydanym folderze.

Wiem z własnego doświadczenia jak iluzoryczna jest opieka w domu nad
 starym, mało kontaktowym już człowiekiem, gdy osoba opiekująca się
musi codziennie chodzić do pracy, robić zakupy, gotować obiady oraz
w nocy spać. Tak naprawdę to osoba podopieczna jest ok. 10 -12 godzin sama w domu, skazana na własne, nie zawsze najlepsze pomysły.
Zawsze jest szansa, że wraca się do domu i na podłodze będzie leżała
już od kilku godzin babcia, której zakręciło się w głowie, upadła i złamała
szyjkę kości udowej więc nie ma sposobu by się podniosła.
Poza tym średnia życia ludzi się wydłużyła i często jest tak, że matką-
staruszką, dobiegającą 90 wiosny życia opiekuje się jej córka, młodsza
zaledwie o lat dwadzieścia i posiadająca pełen wachlarz chorób i sama
wymagająca opieki. 
I to nie jest wcale sytuacja wydumana a niestety z życia wzięta.

Powstaje u nas coraz więcej różnych  komercyjnych domów opieki -
są prowadzone między innymi przez różne zgrupowania zakonne i przez
osoby fizyczne. Często ich właściciele sami pracowali w takiej placówce
w którymś z krajów europejskich i dobrze wiedzą jak taki ośrodek powinien
być prowadzony, by spełniał swoje zadanie.

Jestem psychicznie przygotowana na to, że w pewnym momencie już nie 
dam sobie sama rady i będę musiała skorzystać z usług takiego ośrodka.
Bo mimo wszystko nie wyobrażam sobie, bym mogła obciążyć swoje dziecko
opieką nade mną w sensie  fizycznym, by była świadkiem mej całkowitej
degrendolady fizycznej i psychicznej.
Fakt, że ja jej kiedyś zmieniałam pieluchy nie świadczy o tym, że ona 
powinna kiedyś zmieniać mi pampersy i wysłuchiwać bredni zdziecinniałego
mózgu.
A skąd na to wezmę środki - no cóż, sprzedam swoje mieszkanie, bo moja
emerytura z całą pewnością nie wystarczy.