.....ino iskry lecą dookoła.
A optycznie wygląda to tak:
Nagle 20 metrów kwadratowych zostało zarzucone zawartością trzech
regałów przywiezionych 2 lata temu z Warszawy. Demontaż ich na
pojedyncze deski był miły niczym koszmar nocny. Chyba przez całe życie
nie nawyciągałam się tylu gwoździ co dziś. I jeszcze nigdy nie brałam
czynnego udziału w dewastowaniu mebli. Udało się wszystko wyprowadzić
z mieszkania nim przyjechały paczki z nowymi meblami.
Po jakimś czasie w pustym pokoju, który będzie moją sypialnią zaczął się
montaż łóżka - ja się tylko przyglądałam, bo zajmowałam się głównie
unicestwianiem opakowań z mebli - bo nie można wrzucać do pojemnika
całych opakowań, one muszą być w niedużych kawałkach. A ja ostatnio mam
wprawę w rozkawałkowywaniu papierów.
Gdy zajrzałam po raz pierwszy zobaczyłam to :
a w jakiś czas potem, wcale nie krótki było tak:
Okazuje się, że mam dwa łóżka, choć byłam pewna, że kupuje się jedno.
No i coś, co jest praktyczne, czyli dwie szuflady.
Mnóstwo czasu kosztował demontaż i ponowny montaż szafy, która teraz
będzie w sypialni. I całkiem sporo czasu zeszło przy montażu komódki-
jednej z dwóch.
W tak zwanym "międzyczasie" byliśmy na koncercie uczniów szkoły
muzycznej, do której chodzi starszy Krasnal. Starszy błysnął, bo wykonał
swoją własną kompozycję ( co było nawet napisane w programie koncertu),
niestety nie załapałam się na program, bo przyczłapaliśmy dość późno.
Oprócz własnego utworu zagrał jeszcze jakieś boogie. On bardzo lubi grę
na fortepianie, twierdzi, że go gra relaksuje.
W tej chwili moja sypialnia ma zmontowane łóżko, komódkę i
szafę ubraniową.
Druga komódka będzie zmontowana jutro, resztę wyposażenia jeszcze
trzeba dokupić, czyli stolik, lampę stojącą, fotel. Ale do fotela to się wpierw
muszę przymierzyć, nie da się kupić go z katalogu.
Mam jeszcze do "ogarnięcia", czyli przejrzenia i wyselekcjonowania całą
masę rzeczy, które mieszkały przedtem w regałach.
Najbliższe dwa tygodnie będę miała co robić- to pewne.