......spotkać dawno nie widzianą koleżankę. Teoretycznie nie mieszkamy od siebie
daleko, ot drobne 25 km, ale ta odległość skutecznie nam zakłóca regularne
spotkania.
W końcu, po kilku zmianach czasu i miejsca naszego spotkania udało nam się
spotkać w pewnej galerii handlowej.
Plotki plotkami, ale raz do roku przedreptać wspólnie ciąg sklepów z ciuchami
i nic nie kupić to też miła sprawa.
W końcu zakotwiczyłyśmy się w firmowej kawiarence, gdzie jest zaledwie kilka
stolików i bardzo dobra kawa.
No a o czym rozprawiają głównie starsze panie? oczywiście o swych dorosłych
dzieciach i cudownych , genialnych wnukach.
Ale tym razem na moje zachęcające "a co u Niuni?" moja rozmówczyni tylko
machnęła ręką i wydęła pogardliwie usta.
Niunia? Niunia oszalała zupełnie. Nie wiem po kim to takie głupie babsko się
z niej zrobiło.
Dziwne- pomyślałam. Byłam pewna, że wie z kim Niunię zmajstrowała;)
Owa Niunia to ponad czterdziestoletnia osoba, rozwiedziona od lat, z jednym
dzieckiem płci męskiej, które mieszka ze swym ojcem gdzieś w Europie.
Niunia - ciągnęła moja koleżanka - oszalała na punkcie jakiegoś głupka, który
ma dwa fakultety, zajmuje się biologią i etnografią i czasami zjeżdża do Polski.
I Niunia zapałała do tego faceta gorącą miłością, bo to taki wspaniały gość,
który pracuje naukowo nad jakimś robactwem zamieszkującym jakąś
nadmorską roślinność w okolicy równika. Nie mam pojęcia gdzie ona go poznała,
ale pewnego pięknego dnia trzy lata temu rzuciła swoją pracę, wzięła szybki i
bardzo cichy ślub i....wyjechali. Wróciła pół roku temu - ale to cień dawnej Niuńki.
Wygląda na styraną mocno, bezdomną sześćdziesięciolatkę a do tego wpadła
w depresję i wymaga pomocy lekarza. Poza tym jest już po wstępnym leczeniu
w klinice chorób tropikalnych i długo jeszcze będzie pod ich opieką ambulatoryjną.
Na temat swego pobytu " w świecie" prawie nic nie mówi, a swego obecnego męża
nazywa eunuchem lub - s....synem.
Staram się jej nie wypytywać, zresztą ona głównie śpi po swoich lekach, więc
tylko dbam by regularnie jadła, a ona prawie nie wychodzi ze swego pokoju.
Dobrze, że zgodziła się mieszkać u nas, w końcu dom duży, a dzięki temu mogę
o nią zadbać. Ma pełno blizn na całym ciele, mówi, że to po ugryzieniach
owadów, bo się jej tam skończyły środki ochronne.
Smaruję jej codziennie całą skórę jakimś specjalnym kremem na blizny i trochę to
lepiej wygląda. Wiesz, skóra to nic, żeby tylko poprawiła się jej psychika.
Czasami słyszę jak płacze, ale płacz to dobra rzecz, rozładowuje emocje. Ja nawet
nie wiem gdzie ona cały ten czas była. Raz mi powiedziała, że w Kostaryce,
innym razem, że w Urugwaju. A może jej się już w głowie wszystko pomajtało
i sama nie bardzo wie gdzie była? Jestem tym wszystkim wykończona. No i teraz
już wiesz, dlaczego tak długo się nie mogłyśmy spotkać. Nie chcę jej zostawiać
samej w domu - jeżeli mój nie może przed południem zostać w domu to nigdzie
nie wychodzę, nawet do sklepu.
Przyznam się , że słuchałam tego wszystkiego ze zdumieniem, bo przecież Niunię
znam od dziecka, jest nieco starsza od mojej córki.
I przypomniały mi się życiowe rady mojej babci: "pamiętaj- fascynujący mężczyzna
nie nadaje się na męża. Co najwyżej na tymczasowego przyjaciela".