drewniana rzezba

drewniana rzezba

poniedziałek, 27 lipca 2015

Dawno nie miksowałam......

..... bo właściwie to nic ciekawego się u mnie nie dzieje. 
Pomału dochodzę do równowagi po śmierci mojej wieloletniej przyjaciółki. 
Poznałyśmy się w 1966 roku, a od 1974r mieszkałyśmy w  sąsiednich budynkach.
Wprawdzie nigdy nie mogła mi wybaczyć, że w pewnej chwili nabyłam
psa, a Ona panicznie bała się wszystkich psów, ale gdy 5 lat temu
pies odszedł, płakałyśmy razem.
Wiele spraw przeżywałyśmy razem - miłości naszych córek, ich śluby,
narodziny wnucząt, choroby naszych mężów i śmierć Jej męża, a 
nawet nasze, czasem bardzo dziwne,  sny.
I właściwie gdy wydawało się, że Ona już pozbierała się i zaczęła wracać 
do codzienności - niespodziewanie podążyła za swym mężem.
Miesiąc walczyła z zatorem-zator ustąpił, jego miejsce zajęło zapalenie
płuc i niestety organizm nie wytrzymał. Odeszła na początku marca.
Nie  da się ukryć, że mi Jej brak. 

Wczoraj z racji imienin, których nie obchodzę (wszak to imieniny nie
moje a mojej Patronki) dostałam od swego ślubnego przepiękny album o twórczości Louisa Comforta Tiffany'ego.
Wiem, że większość osób kojarzy tę postać z bardzo drogim sklepem 
z prześliczną biżuterią lub filmem "Śniadanie u Tiffany'ego".
O ile skojarzenie z biżuterią jest poniekąd słuszne, to ten film nie ma
nic do rzeczy z życiem tego artysty.
Osobiście wciąż jestem zachwycona jego witrażami. 
Na tyle mnie zachwyciły,że kilka lat temu zrobiłam kilka obrazków
haftem krzyżykowym, opartych na tych witrażach.
A to właśnie te obrazki.Tak naprawdę mam ochotę wyhaftować
je na nowo - wyszłyby o niebo lepiej, bo te były pierwsze.
                                                                Wiosenne  magnolie
                                                                                Lato
                                                                             Jesień
                                                                                  Zima
Louis Tiffany był jednym z nielicznych artystów, którzy pochodząc
z bogatej rodziny potrafili z tego faktu w umiejętny sposób  
korzystać.
Jeżeli  będziecie zainteresowani by się dowiedziec więcej o tej
niebanalnej postaci napiszę na ten temat osobny post, gdy już
do końca przeczytam książkę. 
Na razie wciąż oglądam zdjęcia prac i tkwię w zachwycie. 

Poza tym coś mi się w kompie "spsowało" - nie dość, że mi się
zminimalizowały literki na stronie pulpitu nawigacyjnego to ani Picasa
ani specjalny program Panasonica dołączony do mego  foto-aparatu 
nie  rozpoznają karty z mego aparatu i nie mogę wgrać nowych zdjęć.
Jak jeszcze coś padnie to wtedy wezwę  fachmana. 


Muszę się dziś zabrać za zrobienie biżuterii na czas  żałoby. Koleżance  
zmarła matka, a ona twierdzi, że musi coś na szyi nosić, bo inaczej
czuje się nieubrana.
Niby proste, ale...... nie do końca.
"I to byłoby na tyle " - jak mawiał klasyk.