Dziś rano z przerażeniem zauważyłam, że to już piątek a w następnym tygodniu,
w czwartek zjeżdżają do mnie goście, czyli córka z mężem i dziećmi.
A ja nawet do końca nie przemyślałam jeszcze czym towarzystwo nakarmię.
Sprawa operacji okulistycznej mego męża "ruszyła z kopyta"- był na wizycie
kwalifikacyjnej, termin operacji już wyznaczony - oczywiście będzie to wykonane
w prywatnej klinice. Koszt razem z wizytą przed operacją i po niej - ok.3500zł.
Co ciekawsze operacja będzie zrobiona w pierwszą sobotę po świetach, a opatrunek
zdjęty w niedzielę - po prostu lekarz przyjedzie do kliniki w niedzielę, skoro dzień
wcześniej zrobi zabieg.
W "normalnych" szpitalach nikt nie robi planowych zabiegów w soboty - w każdym
szpitalu w sobotę i niedzielę każdy pacjent nagle robi się zdrowy - nawet opatrunku
nie zmienią- świat pracy ma dwa dni wolne. Gdy mój ślubny leżał na kardiologii
zachowawczej, na sobotę i niedzielę przenoszono go profilaktycznie na OIOM tego
oddziału.
Przy okazji dowiedziałam się ile to przewlekłych chorób ma mój ślubny - lekarz
I kontaktu wpisał ich aż sześć. Bo klinika dała specjalny druk, który musi być
wypełniony przez lekarza prowadzącego na co dzień pacjenta.
Poza tym w ramach przygotowań znów awansowałam na pielęgniarkę - muszę mu
robić codziennie zastrzyki i jeszcze oczęta zakraplać. Zacznę się nad nim pastwić
w...Niedzielę Wielkanocną.
Dziś mój mąż spotkał jednego z sąsiadów , który też ma problemy okulistyczne.
Sąsiad przeżył horror pt."zapisy do szpitala okulistycznego w ramach NFZ".
Wystał się biedak PIĘĆ godzin w kolejce po to, by się dowiedzieć, że limit przyjęć
jest już wyczerpany nie tylko na ten rok- na przyszły także. A okres oczekiwania
w mieście stołecznym to średnio/przeciętnie cztery lata.
Nie mogę tylko pojąć, dlaczego nikt tam nie wywiesił jakiejś tablicy informacyjnej,
że szpital nie ma "mocy przerobowych" a NFZ pieniędzy, więc zapisów nie ma.
Sąsiad zdecydował się wziąć pożyczkę z banku i skorzysta z dobrodziejstwa istnienia
prywatnej kliniki.Na szczęście jest ich w W-wie kilka, więc czas oczekiwania na
zabieg nie przekracza 2 tygodni.
Zaraz po świętach zaczynam kolejny cykl zabiegów rehabilitacyjnych -tym razem
jakimś cudem załapałam się aż na trzy tygodnie. No i dobrze, bo ostatnio
miałam nieco problemów.
Zdaniem p.doktora tragicznie brzydko chodzę- a chodzę właśnie tak a nie inaczej
bo przybieram automatycznie postawę, w której najmniej odczuwam ból.
W końcu modelką nie jestem , po wybiegach nie spaceruję.
No cóż, starość nie radość a młodość nie wesele, jak mawiała moja babcia.
Niedługo święta - jeśli oczekujecie najazdu gości, nie sprzątajcie przed ich
przybyciem - odkryłam, że powinno się sprzątać po gościach, a nie przed ich
przybyciem.