..........zmartwić, bo nadal istnieję , a jednocześnie ucieszyć, że nie piszę, bo jestem maksymalnie wpieniona, mówiąc wytwornie.
Wpienia mnie fakt, że ktoś/coś zablokowało mi możliwość komentowania na blogach będących na platformie bloggera i nawet na moim własnym. I nie mogę komentować ani jako anonimowy ani podając adres URL. Nie zostaje nic innego niż się pochlastać lub - nie pisać. Ale dzięki temu nieco nadgoniłam na moim drugim, grafomańskim blogu. Można na niego wejść klikając w miniaturkę obrazu Klimta, która jest na prawym marginesie tego bloga.
Nie wiem co jest grane. Jedno jest pewne - blog to nie gazeta, gdy coś czytam to chcę to jednak skomentować, tym właśnie się różnią blogi od prasy, że można na nich wymieniać swe poglądy.
Z drugiej strony - nie dzieje się u mnie nic takiego, co by było dla Was ciekawe, choć dla mnie i owszem, bo jednak tu mieszkam. Dziś np. będzie wybierany nowy Kanclerz. Co prawda niby już wiadomo kto nim zostanie, no ale zawsze coś się może w ostatniej minucie zmienić.
W tym roku lansowane jest wypożyczanie na święta choinek- żywych, rosnących. Wypożyczenie nie jest co prawda tańsze niż kupno ślicznej wyciętej z hodowli jodły, ale ma tę zaletę, że tym sposobem ginie co najwyżej 10% tak wyhodowanych drzewek, a nie ich 100%.
Wypożyczona choinka trafi do nas w specjalnym pełnym ziemi pojemniku, my ją w domu będziemy podlewać, po świętach ją oddamy i wróci ona do miejsca, w którym została wykopana.
Mnie osobiście bardzo się ta inicjatywa podoba, bo prawdę mówiąc rok w rok serce mi się kroi gdy zaraz po świętach widzę te piękne drzewka wyrzucone z domów- spełniły swą rolę, więc idą na śmietnik lub do spalenia w elektrociepłowni. Sztuczne choinki jakoś się tu nie przyjęły, za to zaistniały hodowle pięknych jodełek, bo każdy woli mieć w domu naturalną a nie sztuczną choinkę.
Poza tym - nadal mam kłopoty z częścią lędźwiową kręgosłupa, muszę sporo leżeć i sporo ćwiczyć. Na stan mojej psyche ma wpływ też zima - słońce wschodzi u mnie średnio przeciętnie około godz 8,00 rano, dziś np. o 8,03, a zajdzie już o 15,52. Wychodzi na to, że ledwo dobrze oprzytomnieję już się robi ciemnawo.
Zima jest dla mnie rodzajem kary za wszystkie moje niegodziwości, które popełniam świadomie lub nieświadomie.
Najchętniej przespałabym calutką zimę w cieplutkim łóżeczku, obudziłabym się dopiero w połowie marca i natychmiast wyjechała w góry. Gdzie śnieg w cieniu ma kolor niebieski, na górskich halach wygląda w słońcu jakby ktoś rozrzucił na hali diamenty a odległe lasy mają w słońcu kolor fioletowy, a gdy słońce zachodzi śnieg przybiera różne kolory, zwłaszcza ten leżący jeszcze na drzewach. Uwielbiam taką kolorową zimę
Dziś u mnie było chyba "aż" -2 stopnie, zero śniegu, teraz się ociepliło i jest 0 i może, wg zapowiedzi, coś padać, np. deszcz ze śniegiem. Paskudna perspektywa.
A tak wygląda zima na witrażu Tiffanny'ego, który kiedyś pozwoliłam sobie odwzorować i wyhaftować na kanwie.
Miłego dla Was!