.........kto szuka ten znajdzie.
Od godziny 7,15 szukają miejsca, z którego cieknie woda. Szukają już od 3 godzin i rezultat taki jakby szukali igły w stogu siana. Przed chwilą mnie poinformowali, że będę słyszała łomoty, bo będą musieli odkuć u sąsiadów obudowaną wannę - bo jak na razie to nie znaleźli u sąsiadki miejsca, z którego owa woda leje się w tę pustą przestrzeń pomiędzy podłogą ich łazienki a sufitem w mojej łazience.
Na razie u mnie wciąż kapie - żeby szybciej kapało zrobiono dziurę w moim suficie, w miejscu które poprzednim razem elegancko wycięto i ładnie załatano. Dowiedziałam się, że prawdopodobnie dostanę potem już nowy sufit, w miejsce obecnego, no bo dwa razy zalana płyta musi być wymieniona. Ale i tak mam lepiej niż sąsiadka, która ma zakręconą wodę w kuchni i łazience, zawartość łazienki i meble kuchenne ma w dziennym pokoju, bo wczoraj jej wymieniano podłogę w kuchni. Chyba na sobotę i niedzielę będą się musieli przenieść do hotelu, bo w weekend nikt nie będzie pracował. Najczęściej używanym słowem przez sympatycznego pana z dzisiejszej ekipy to "scheiss". Z ekipą porozumiewam się z pomocą aplikacji SajHi, a raz na jakiś czas wpada mój zięć i też tylko ręce rozkłada- on z kolei powtarza jak mantrę- "biedna Ania" i rozkłada ręce.
I tak się prezentuje aktualnie sufit w mojej łazience. Woda nadal kapie, na podłodze mam komplet szmat i miskę oraz wiaderko, bo kapie nie tylko z tej dziury (dziś celowo zrobionej). No i ten stan pozostanie przez cały weekend. Jedyne co mogę powiedzieć?- SCHEISS !
I wcale nie jestem pewna, czy znaleźli miejsce przecieku, chociaż starali się wszystko obejrzeć od środka kamerą. Na razie wynieśli się znów na górę, bo przybiegła po nich moja sąsiadka z góry z wielce wystraszoną miną i wszyscy, to znaczy trój osobowa męska ekipa pobiegła na górę. No jakoś czarno to widzę.
No a skoro o mieszkaniu mowa, to dostałam radosną wiadomość, że mi w Warszawie wzrósł czynsz o 131 złotych. Mam zgryz z tym mieszkaniem - wynajmuję je i z tej okazji miesiąc w miesiąc odprowadzam podatek a zysk z mieszkania taki, że starcza na waciki i patyczki do uszu. Ale w tych wciąż niepewnych czasach powinnam mieć to mieszkanie "na wsiakij słuczaj", bo gdy te pieniądze poleżą w banku to nie starczą mi na jakiekolwiek mieszkanie.
Przed chwilą najmłodszy osobnik z ekipy posprzątał mi łazienkę, poustawiał zestaw naczyń na wodę, bo przecież nadal mi kapie- musi się wykapać to co było nalane między mną a piętrem wyżej. Miejsce przecieku znaleźli i jak brzmiała ostatnia rozmowa smartfonowa "twój syn wszystko ci powie co i kiedy będzie remontowane". No bo oczywiście zrobią mi nowy sufit w łazience. Czyli w poniedziałek dalszy ciąg atrakcji. Oby tylko nie o świcie zaczynali.
Idzie wiosna- nasza podwórkowa śliwka ma już listki. Pewnie czytała tak jak i ja, że w marcu mają już być upały.
Na razie pogoda całkiem znośna, ani razu dziś nie padało i jest z 8 stopni ciepła. A ja idę spać- no najzwyczajniej w świecie oczy mi się same zamykają.
Przechwaliłam pogodę, właśnie zaczęło padać!